Jakoś tak dawno na blogu nie było wpisu z cyklu 7 rzeczy, czyli takich naszych blogowych pogaduch, w którym piszę o rzeczach, jakie mnie ostatnio zachwyciły. Spisałam sobie nawet listę takich „wakacyjnych ulubieńców”, ale już dawno po wakacjach, a mi brak weny, by dokończyć tamten wpis. Pomyślałam jednak, że wracając do tej serii, napiszę Wam o tym, co mnie teraz mocno życiowo kręci. I to niekoniecznie związanego z domem :).
7 nowych rzeczy w moim życiu
Pomysł na ten wpis zrodził się u mnie dosyć dawno, a te „nowe rzeczy” trochę się od tej pory zmieniły. Jednak są takie obszary, które ulepszam z sukcesem od kilku miesięcy, próbuję rozwiązań, których wcześniej nie stosowałam i okazuje się, że można się w nich zakochać.
1. Nowa organizacja dnia
Z tą moją nową organizacją dnia, to w sumie różnie bywa, ale są dwa obszary, z których jestem mega dumna. Pierwszy to podział dnia według czasu, który spędza moja Córeczka w żłobku. Czyli do południa w 100% pracuję, by po jej powrocie być w 100% mamą. Jasne, zdarzy się, że coś muszę sprawdzić, załatwić po południu, ale w większości przypadków dajemy radę. Druga sprawa to odzyskane wieczory. Przez długi czas praca wieczorem, kiedy Zosia zaśnie, była prawie jedyną opcją i został mi taki straszny nawyk, że do tej pracy siadałam też wieczorami. We wrześni walczyliśmy z S. by takich wieczór było mniej i w większości daliśmy radę. Jeśli już, to nie więcej niż godzina pracy!
Do wprowadzenia zostaje mi tylko wcześniejsze chodzenie spać.
2. Siłownia
Jednym z moich celów na ten rok było wprowadzenie regularnej aktywności fizycznej. Do tej pory, jeśli chciałam, to zmobilizowałam się do ćwiczeń w domu. A teraz totalnie mi to nie wychodziło. Dlatego podziwiając efekty znajomej ze żłobka, zapisałam się na babską siłownię, a w zasadzie do klubu sportowego dla kobiet. Okazało się, że zobowiązanie i comiesięczne opłacanie karnetu działa mobilizująco i te 3 razy w tygodniu ćwiczę. Super jest to, że podczas ćwiczeń mamy zawsze trenera, który obserwuje czy wykonujemy je poprawnie, co kilka tygodni kontrolne mierzenie i ważenie, a wszystko w super atmosferze. Oprócz standardowego treningu są organizowane dodatkowe, np. joga w grupie czy zumba, więc przy okazji można spróbować czegoś nowego.
3. Joga w grupie i zumba
To tak nawiązując do punktu wyżej. Joga w grupie była na liście moich 100 celów a na zumbę zapisałam się, bo miałam taką możliwość. I jak do tej pory nie rozumiałam jej fenomenu, to już rozumiem! To są też dwie aktywności, które zostają ze mną na stałe.
4. Hybrydy w domu
Hybrydy w salonie robiłam prawie dwa lata i w zasadzie nie widziałam sensu wracać do lakieru, bo ten trzymał się na moich paznokciach pół dnia. Natomiast przyszedł taki czas, że zastanowiłam się, czy jest to dla mnie optymalne rozwiązanie finansowo i czasowo. Około 2 miesiące robię sobie pazurki sama w domu i powiem Wam tak: finansowo wychodzi lepiej, ale z tym czasem to sama nie wiem. Rozkładanie tego całego sprzętu, przechowywanie go, zdjęcie hybrydy, zrobienie paznokci, zajmuje mi tyle samo albo więcej czasu, niż dojazd do salonu. Jeśli lubicie częste zmiany kolorów, to zakup większej ilości lakierów podważa aspekty finansowy (i gdzieś to trzeba trzymać!). Ogólnie polecam, pewnie drugi raz bym się zdecydowała, ale dotarły do mnie też minusy takiego rozwiązania, o których raczej rzadko się mówi.
5. Zbieranie mebli ze śmietników
Tak, dobrze czytacie. To też jeden z moich punktów na liście 100 celów: odnawiać stare meble. Zawsze zachwycałam się takimi meblami do przeróbki, ale pragmatyzm brał górę. Co ja z tymi rzeczami zrobię, nie mam ich gdzie trzymać, itp. Ale mijając to krzesło nie mogłam się oprzeć. Będzie idealne do mojego mikro biurka!
Rozglądam się też za innymi meblami, dwa krzesła ktoś mi sprzątnął sprzed nosa, ale u babci na wsi czeka już na mnie fotel i stary kredens (ten rezerwuję do naszego domu od 11 lat :D).
6. Naturalne kosmetyki
Naturalna pielęgnacja to coś na co się przerzucam od kilku miesięcy. Najpierw były kremy do twarzy, później podkłady mineralne, a teraz mam zbieram się za wymianę całej kolorówki na mineralną. I jestem tym totalnie zachwycona. Po wielu latach faszerowania skóry silnymi kosmetykami, te naturalne naprawdę robią wiele dobrego. I choć mojej skórze daleko do ideału, to bardzo mnie ta tematyka wkręciła.
7. Kuchnia wegańska i Happy detoks
Ostatnią rzeczą, o której chcę Wam opowiedzieć, a która jest w sumie dużą nowością, to kuchnia wegańska. O tym, że testuję różne przepisy pisałam Wam przy okazji książek kucharskich, które polecam. I choć nie wiem, czy jestem już gotowa przerzucić w 100% na bycie weganką, to coraz mocniej doceniam i chętniej szukam takich smaków.
Z kuchnią wegańską mocno łączy się też Happy Detoks, który na tej mojej liście jest najnowszy, bo jestem na nim od wczoraj. Przeczytałam książkę Kasi Bem i stwierdziłam, że spróbuję. Ogólnie ostatnio nie za dobrze czułam się z moją dietą. Z jednej strony obserwowałam organizm pod kątem produktów, które mi szkodzą, a z drugiej zajadałam stresy chipsami. Taka prawda ;). Jestem jednak zdania, że jeśli chce się coś zmienić, to po prostu trzeba to zrobić, a takie holistyczne podejście do dbania o siebie bardzo mi odpowiada, dlatego podjęłam wyzwanie. Przez 10 dni jestem na diecie wegańskiej, bez kawy, z poranną medytacją i jogą. Trzymajcie za mnie kciuki, żebym wytrwała, bo pokus mam sporo (czekolada w domu, w którym pachnie kawą, a ja kocham kawę i czekoladę). Ale po jednym dniu mega wygładziła mi się skóra, sama jestem w szoku, a ostatnio taki efekt miałam po retinoidach.
Ciekawa jestem, jakie zmiany pojawiły się w Waszym życiu, a może któraś z moich szczególnie Wam się spodobała? 🙂
Zauważyłam, że wiele z tych punktów jest super podobne do moich, które wprowadzam od jakiegoś czasu 🙂 Na siłownię chodzę już kilka lat, ale właśnie joga, zumba, naturalne kosmetyki i wegańska dieta są mojemu sercu bardzo bliskie teraz 🙂 Piątka!
ps. Nad hybrydami też się zastanawiam, ale zatrzymuje mnie to, że mam bardzo słabe paznokcie i na moich nawet hybryda trzyma się 4-5 dni bez uszczerbku. A potem to już oranyboskie :/
Oj, na moje paznokcie hybryda działa lepiej. Chociaż ostatnia kosmetyczka zaserwowała mi bazę proteinową i dopóki ją u niej powtarzałam to było świetnie, paznokcie twarde i wszystko się mega trzymało. Później zmieniła się osoba w salonie i całą powierzchnię paznokcia z tej bazy miałam pofalowaną, dopiero teraz ścięłam paznokcie na krótsze by się jej resztek pozbyć.
A próbowałaś takiego serum z Lovely z wapniem? Na moje paznokcie super działa, a ma całkiem naturalny skład 🙂
Nie próbowałam, smaruję Sally Hansen, kupiłam też szklany pilnik, żeby uniknąć rozdwajania… Od zawsze się użeram z pazurami, ale teraz wypowiedziałam wojnę 😉 Sprawdzę to serum, czy ono jest jak lakier, czy smarujesz i się wchłania? 🙂
Smarujesz i się wchłania, co jest trochę minusem, ale ostatecznie chyba wolę taką formułę. Polecam używać często, jak np, pracujesz przy komputerze to co jakiś czas posmarować. Ja po kilku dniach używania mam mega twarde paznokcie. Polecała je u siebie Life Managerka, też sobie bardzo chwali.
wielkie dzięki!
Tak wygląda 🙂
https://uploads.disquscdn.com/images/fad76f88d43989b8d686866d4c6e4f79c8346c66261ac6e11fbdba333486c3ad.jpg
Mi szczególnie podoba się pkt 6 ♡
Widzisz, zbudowałaś we mnie potrzebę zmiany ?
naprawdę?? to najlepsze co mogę przeczytać <3 <3 <3 :*
Kropla drąży skałę 🙂
ale cieszę się że byłam tą 'kroplą’ 🙂
No świetnie! Gratulacje realizacji wszystkich celów! Świetnie Ci to wyszło! :)))
Dziękuję!
Też mam kilka mebli do odnowienia i ostatnio nawet kupiłam farbę dla jednej szafki ale nie mogę się zebrać 😀
Najtrudniej zacząć 😀 Znam to!
Jakie bliskie mi tematy, i te meble ze śmietnika <3 🙂
Co do hybryd to mam bardzo podobne odczucia - super wygoda, ale jak sobie myślę ile mi to czasu zajmie to aż wzdycham pod nosem. Ale może z czasem jakoś można przywyknąć do tej całej "procedury" 🙂
Właśnie już rozdzieliłam zdejmowanie i robienie nowej na dwa dni, żeby było optymalniej 😀
P.S. Widziałam u Ciebie meble w najnowszym wpisie, są piękne ?
robię tak samo tzn. zdejmuję hybrydy wieczorem (spiłowuję ję coraz drobniejszym pilnikiem zamiast używać acetonu, zajmuje to ok.20min) a rano następnego dnia zakładam. Nie odczuwa się wtedy, że zbyt długo nad tym siedzimy;)
Super, że tyle nowości u Ciebie. Punkty 4 i 5 to absolutnie moje ulubione zajęcia, które robię już od dawna:) Hybrydę zdecydowanie wolę robić sama kiedy przyjdzie mi na to ochota. Co do mebli to nie ma u nas perełek przy śmietnikach ale kupuję bardzo tanio na targach i odnawiam a potem „zapraszam” do mojego domu;) Na koncie mam już krzesło, pufę do przedpokoju i biurko plus kilka rzeczy u rodziny… Gratuluję, że masz tyle pomysłów na siebie, chyba też muszę znaleźć coś nowego…
A pochwalisz się jakimiś przeróbkami wstawiając zdjęcie w komentarzu? Z przyjemnością obejrzę 🙂
https://uploads.disquscdn.com/images/99c3af49b1288ddf015d34ec7967b81c462f2fc8af77b24dcbebf090fe55b8c0.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/77226ce074b338474aac00a655cc91dcaa4fd0b8872999af79be7ce2f98992f5.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/431e373e5cbbeca87b4d0f908fab103207df96b7fcbca7935737d49fb8041a9c.jpg chętnie 🙂
mam nadzieję, że dobrze to wstawiłam i że się podoba;) jedno zdjęcie jest oczywiście sprzed „metamorfozy” krzesła a zdjęcia pufy nie mogę znaleźć ale była zwykła drewniana lakierowana bez żadnego tapicerowania:)
P.S.: Może nie zapamiętasz ale czasami piszę jako Eunika a czasami jako ajednakszycie; to ta sama osoba 🙂
Piękne! Uwielbiam takie przemiany! Nie wiem, czy znasz, ale na FB jest grupa babski refreszing, można się chwalić i doradzać w kwestii odnowy mebli. Ja nieustannie zachwycam się tam przeróbkami 🙂
coś mi świta ale jeszcze ich nie odwiedziłam. Koniecznie muszę nadrobić, na pewno się poduczę i zainspiruję do następnych przemian:)
Ania, zdradź proszę gdzie chodzisz do tego klubu na ćwiczenia?
A co do śmietnikowych mebli. Zawsze ludzie się na mnie dziwnie patrzą. 😀
Do Mrs.Sporty. Mają oddziały prawie w całej Polsce 🙂
Na mnie też, ale ostatnio mam konkurencję na osiedlu 😀
Pytałam, bo jestem z Łodzi, i tak się zastanawiam czy po urodzeniu wrócić na siłownię, czy może właśnie jakiś klub.
Konkurencje?
Konkurencję w zbieraniu mebli 🙂 Co sobie upatrzę np. krzesło jak jadę samochodem, to jak po nie idę, już go nie ma 😉
Lubię takie wpisy, zawsze można zaczerpnąć coś dla siebie 🙂
Podoba mi się Twoja organizacja dnia, myślę, że to najlepszy pomysł!
Renowacja mebli, które straciły swój blask też jest świetną opcją. Co nieco o tym wiem, bo również miałam przygodę z odnowieniem jednej rzeczy, która byłaby wylądowała na dworze. A jaka satysfakcja!
A sport również miałam w planach wdrożyć… ale póki co próbuję poruszać się codziennie w domu, choć jestem zwierzęciem stadnym jednak i lepiej czuję się w grupie. Podpinam się pod pytanie Renewarte – możesz zdradzić cóż to za klub? Chętnie poszłabym również do jakiegoś babskiego miejsca 🙂
Chodzę do Mrs.Sporty, mają oddziały w całej Polsce 🙂 Nie wiem jak to dokładnie wygląda w innych klubach, czy są te dodatkowe treningi, ale nawet na ten podstawowy warto 🙂
Dziękuję za odpowiedź, rozpatrzę się 🙂
Ciekawi mnie, czy udało Ci się odnowić to krzesło – a jeśli tak, to czy dało się to zrobić bez wymiany całego wypełnienia 🙂 niestety z doświadczenia wiem, że takie, jakie wkładano do mebli z tamtego czasu lubi się zamieniać w pył i kruszyć 🙂
Na razie zdjęłam właśnie całe obicie z krzesła. Od początku zakładałam, że zdejmę wszystko i wymienię całą gąbkę, bo była ugnieciona, a poza tym stało na deszczu i wszystko przemokło 🙂
A ja jestem ciekawa jak będziesz nakładać nowe obicie – chcesz zlecić komuś szycie czy radzić sobie jakoś inaczej? Ja mam w domu takie dwa krzesła, które od lat czekają na zmianę obicia, ale ciągle nie mogę się za to zabrać i trochę nie wiem jak. A krzesła mają taki kształt, że siedzisko jest połączone z plecami.
Też lubię takie wpisy – można poznać Cię od innej, bardziej prywatnej strony. Weszłam, bo zaciekawiła mnie książka w punkcie 7 – muszę się za nią rozejrzeć. Zastanawiam się sama nad podjęciem jakiegoś detoksu, bo mój organizm ostatnio mocno mi przypomina, że robię coś nie tak. Do kosmetyków naturalnych miałam już kilka podejść – i sama nie wiem. Póki co testuję krem pod oczy, który chyba ma dość dobry skład. Na razie się sprawdza 🙂 Czekam też na metamorfozę krzesełka!
Ja tą książkę widziałam u Life Managerki, a ostatnio była promocja w Biedronce na zestaw Happy Detoks i Happy Uroda, więc wzięłam. I ogólnie podeszłam do tego z dużym dystansem, ale to, co tam przeczytałam, mnie przekonało. Nie wszystko, np. odnośnie glutenu, to jestem sceptyczna, ale stwierdziłam, że 10 dni mi nie zaszkodzi, a jeśli poczuję, że to nie dla mnie to zrezygnuję. Ale czuję się naprawdę super, choć mam momenty zjazdowe, zjadłabym coś normalnego, itd.
Chyba każda dieta/detoks ma takie momenty, że masz ochotę zjeść coś… no właśnie, normalnego 😀 10 dni to niedużo by spróbować, a dużo żeby zmienić. Jestem ciekawa efektów!
Podzielę się na pewno!
Niebalaganko często odwiedzam i czytam chętnie Twojego bloga. 🙂 Inspirują mnie Twoje wpisy do zmiany domu i otoczenia wokół nieba lepsze 🙂
Twoja nowa lista celów też jest ok : )
Z jednym zastrzeżeniem – uważaj na jogę, gdyż nie SA to tylko ćwiczenia( stricte) fizyczne. Joga wyraża przede wszystkim duchowość i jest ona oparta na konkretnej religii ( politeizmie). Niestety dużo osób w naszym kraju nie zdaje sobie sprawy, że joga to nie za tylko niewinne ćwiczenia. Niestety jest to także bardzo silna ingerencja w ducha, wschodni jogini śmieją się z nas-Europejczykow , którzy myślimy, że joga jest to tylko „dziedzina sportu”. Jest to przede wszystkim technika medytacji i otwarcia się na nieznane nam sily duchowe ( kundalini ). Wielu osobom Po rozpoczeciu przygody z joga – posypało się życie, rodzina, praca, zaczęły się problemy ze zdrowiem, problemy w małżeństwie. Nikomu tego nie życzę, dlatego przestrzegam.
Jeśli ten wpis nie jest wystarczający proszę poczytaj o zagrozeniach duchowych związanych z joga.
Pozdrawiam!
Natalia P.
Natalio, dzięki za Twoją opinię. Ja znam wiele osób, którym ćwiczenia jogi pomogły w drugą stronę, poprawiły swoje życie, zdrowie, relacje, itd. Dla mnie to ćwiczenia, część z nich w dużej mierze pokrywa się z tymi, które miałam na gimnastyce. I być może mojego podejścia nie powinno się nazywać jogą, natomiast jako forma ćwiczeń bardzo mi odpowiada.
Polecam przeczytać świadectwo o. Josepha Verlinde który wiele lat ćwiczył joge-on jasno mówi że żadna forma tych ćwiczeń nie jest bezpieczna.
Ja z kolei znam wiele osób które miały poważne problemy po styczności z joga. Lepiej ostrzec zawczasu. Proponuje zgłębić temat, aby mieć pełna świadomość tego na co sie decyduje.
Życzę wszystkiego dobrego!
A ja się zastanawiam, kiedy chodzisz na ta siłownię, tzn. o jakiej porze? Bardzo chciałabym mieć więcej ruchu, póki co, staram się dużo chodzić po pracy, przy załatwianiu dokumentów, bo mamy duży budynek i udaje mi się zrobić te 10 000, a nawet wiecej kroków dziennie. Ale ciągle mi mało! I kurcze, naprawdę nie wiem, kiedy mogłabym jeszcze uszczknąć te pół godzinki na szybki marsz dla siebie przy dwójce małych dzieciaków i bez babci na podorędziu…
Chodzę wieczorem. Siłownia jest czynna do 20.00, więc zazwyczaj wychodzę z domu przed 19.00. Mąż w tym czasie usypia Córeczkę. Trening trwa 30 minut + kilka minut na rozciąganie i przebranie się. Taka pora jest dla mnie najlepsza. Są też siłownie całodobowe albo takie, gdzie możesz pójść z samego rana.
Dzięki. Kurcze, muszę spróbować wychodzić tuż przed snem dziewczyn, chociaż one tak strasznie protestuję, gdy wychodzę bez nich, że mięknie mi serce i w rezultacie zostaję….
Haha, moja czasami też, a jak drzwi się za mną zamkną to zupełnie nie ma tematu 😉
Fajny wpis 🙂 dobrze podejrzeć ciekawostki i móc się zainspirować! Ja mam prośbę abyś rozwinęła się w kwestii hybrydy domowej – jakie są te minusy metody domowej o których „raczej rzadko się mówi”? Może osobny wpis na taki temat? U mnie zmieniło się jedno: od października jestem kierowcą 😀 egzamin na prawko zdany za pierwszym podejściem co jest moim wielkim osobistym sukcesem. Teraz czas wyjechać na Wrocławskie ulice! Ograniczam słodycze ale nadal nie mogę się zmobilizować do ćwiczeń 🙁 gratuluję wytrwałości!
Prawko to też mój cel, ale na razie kładę siły na inne 😀 Gratuluję zdania za pierwszym razem! 🙂 A co do hybryd, to po pierwsze zajmuje to dużo czasu. Nawet nie chodzi o wprawę, tylko po prostu sama nie jesteś w stanie zrobić tego tak szybko jak ktoś, bo musisz pracować chociażby lewą ręka, a mi nie jest nią zbyt wygodnie. Szczególnie przy zdejmowaniu czy dopracowaniu lakieru przy skórkach. Druga sprawa to fakt, że cały sprzęt zajmuje sporo miejsca, za każdym razem musisz go rozkładać. Nie możesz zaszaleć z kolorami, np. kolor na jeden raz ;). Ja ogólnie jestem wierna dwum odcieniom, ale dla niektórych osób jednak to jest ważne. A jak chcesz mieć na własność, to masz koszt + dodatkowa rzecz do przechowywania. Finanse niby mniejsze, ale poszczególne rzeczy i tak musisz kupić, więc koszty są, a czas na ich zakup też trzeba znaleźć. Ogólnie nie uważam, żeby te minusy był aż tak duże, żeby zupełnie z hybryd w domu rezygnować, ale ja nie o wszystkich sprawach pomyślałam przed zakupem 🙂
Ja zaczęłam sobie sama robić krem do twarzy. Wbrew pozorom nie jest to wcale zbyt trudne a zrobienie kremu zajmuje mi 20 minut, czyli tyle, ile wyjście do drogerii. Nie mówiąc o tym, że wiem, co wcieram a mój krem jest napakowany dobrem 🙂
To nawiązując do naturalnych kosmetyków 🙂
O! krem do twarzy brzmi super! A zdradzisz przepis? 🙂
Bazuję na przepisach z książki „Ziołowy zakątek”, ale potem go zmodyfikowałam trochę pod siebie. Polecam zajrzeć tam, bo jest sporo ciekawych informacji – np. jakie składniki pasują do jakiego typu skóry i pod tym kątem skomponować krem pod siebie. Wtedy unikniesz kupowania składników które nie będą pasować do Twojego typu cery.
Niektóre Twoje nowe rzeczy pokrywają się z moimi. ?
Od września córeczka wyruszyła na podbój żłobkowych ziem, a co się z tym wiąże – nasz rodzinny rozkład jazdy nieco się zmienił. Plusem są niekiedy poranki tylko dla mnie. Staram się również korzystać z każdej chwili, gdy jesteśmy w komplecie. Takie przełomowe momenty są potrzebne, bo dzięki nim można docenić to, co codzienne, a przecież tak ważne.
Od początku roku również wykonuję hybrydy w domu. Dla mnie to spore ułatwienie. Szczególnie teraz, gdy wróciłam do pracy i mam zdecydowanie mniej czasu na takie drobne przyjemności. Jednak, tak jak piszesz, samodzielny mani bywa praco- i czasochłonny.
U mnie też taki sam zestaw sportowy – zumba i joga 🙂 Zumba jest wspaniała, bo poza możliwością spalenia kalorii stwarza też wrażenie, że jesteś na jakiejś wielkiej, latynoskiej imprezie, na której panuje atmosfera totalnej akceptacji niezależnie od umiejętności technicznych czy wyglądu. Mnie zumba dodaje bardzo dużo radości życia 🙂
Dokładnie tak jest!
U mnie walka z rodziną w kwestii jedzenia. Bardzo bym chciała przejść w większym stopniu na weganizm, zwłaszcza po ostatnim filmie, ale reszta rodziny ma z tym problem. Uważają, że mięso jest zdrowe i powinnam je jeść. Poza tym mobilizuję się do aktywności fizycznej, jak Ty. Musi mi się udać, mobilizować do ćwiczeń w domu.
Kwestie nastawienia rodziny do braku mięsa i nabiału pominę, chyba zawsze znajdzie się ktoś, komu trudno się z tym pogodzić. Ja też słyszę albo „to, co to będziesz jadła” albo „wszystko trzeba jeść”. Trzeba robić swoje, nawet jak kuszą 🙂
Od sierpnia robię hybrydy w domu i uważam, że to oszczędność czasu, pieniędzy, po prostu wygoda :).
Na wiosnę próbowałam jogi i zumby w grupie, było super, ale chyba wrócę do tego dopiero od stycznia, bo wtedy od nowa zdecyduje się na kartę Multisport. Ostatnio udaje mi się na szczęście zmobilizować skutecznie do treningów w domu.
Czytałam ostatnio Happy Detoks :). Inspirująca książka, bo Kasia Bem jest niesamowitą kobietą. Kiedyś chodziłam na zajęcia do szkoły jogi w której uczy, ale chyba na nią nie trafiłam. Wrócę tam :D. Pisałam o tej książce w swoim ostatnim wpisie z inspirującymi książkami, ale sama jeszcze nie podjęłam się wyzwania :).
U mnie oszczędność czasu przy hybrydach robionych w domu, jest jednak marna, a większość zajmuje ich zdjęcie :/
Ja już jestem po Happy Detoksie, dużo fajnego wprowadził do mojego życia, chociaż, ma też kilka minusów, takich organizacyjnych. Niestety sporo jedzenia się marnuje.
Zaciekawiła mnie książka i, choć jestem zadeklarowanym mięsożercą, z chęcią podjęłabym się wypróbowania tego programu, zwłaszcza, że trwa tylko 10 dni. Chyba już wiem, jaka będzie kolejna książka na mojej podłodze (bo na półkach już mi miejsca brakuje…).