Dzień z mojego życia, czyli jak łączę domowe obowiązki z pracą w domu
2 tygodnie temu zapowiedziałam Wam na Facebooku, że pokażę Wam jak wygląda typowy mój dzień, jak go łączę ze sprzątaniem i innymi domowymi obowiązkami. Od tego czasu miałam mało „typowych” dni, ale już wróciłam do normy 🙂 Na pierwszy ogień dzień, w którym pracuję w domu, ale zgodnie z Waszymi sugestiami pojawi się też drugi, gdy 8 godzin pracuję poza domem.
Nie wszystkie dni są identyczne jak ten, ale moje wplatanie sprzątania między realizację poszczególnych etapów pracy zwykle wygląda tak samo. W dużej mierze zależy też od tego jak wiele mam pracy, bo bywają dni, że jestem przyklejona do komputera i zapominam o jedzeniu i piciu. Innym razem mogę dysponować czasem do woli i zrobić sobie dłuższą przerwę w ciągu dnia. Czasem przesuwam realizację zadań z pracy na popołudnie, by przygotować zdjęcia na bloga w naturalnym świetle. Ale taki brak powtarzalności i pewna dowolność w organizacji czasu bardzo mi odpowiada 🙂
6:30
Mniej więcej od tej porze zaczyna się mój czas działania na śpiąco. Wstaję niedospana, ale długość dnia, którą dzięki temu mam jest warta tak wczesnej pobudki. Zabieram się za przygotowanie śniadania, a mój mąż okupuje łazienkę. Gdy śniadanie jest gotowe robię poranny spacer po mieszkaniu i ogarniam je, tworząc wrażenie porządku. Odkładam pilot od wieży na miejsce, ścielę łóżko i zabieram wieczorne szklanki z sypialni.
7:00
Jemy śniadanko. Nad kwestią śniadań dla zaspanych pracuję, na razie wieje nudą, więc standardowo kanapki i dla mnie zbożowa kawa. Po śniadaniu naczynia wstawiam do zlewu, ale jeszcze nie zmywam.
7.20
Mniej więcej o tej porze zostaję sama i mam czas by się ogarnąć. Nie lubię chodzić w piżamie będąc w pracy, bo wtedy czuję się jakbym była chora 🙂
7.45 – 8.00
Dzień przed komputerem czas start. Najpierw jednak wycieram stół, który zamienia się w biurko. 15 minut poświęcam na sprawdzenie Trello, mejla, fejsbuka, odpisuję na komentarze i jeśli starczy mi czasu, to zaglądam na ulubione blogi. Około 8.00 zaczynam dzień pracy.
9.30
Robię pierwszą ok. 15-20 minutową przerwę, której nie spędzam przed komputerem. M.in. zmywam po śniadaniu, robię mało angażujące zdjęcia czy wykonuję telefony.
11.30
Druga przerwa. Środa w moim harmonogramie sprzątania jest dniem kuchni, więc w czasie drugiej przerwy, gdy robię coś do przekąszenia, wycieram kuchenkę.
A później wracam do pracy z kubkiem kawy.
13.30
Wychodzę na krótki spacer i do sklepu.
Nazbierałam trochę zieleniny 😀 Bardzo doceniam teraz miejsce, w którym mieszkam pod kątem darów natury. Ciągle miasto, a w koło mam i liściaste drzewa, i szyszki, i kasztany.
14:15
Po powrocie do domu złapałam się za odkurzacz, mimo że tego w planach nie było. Siła entuzjazmu i podłogi, na którą już nie mogłam patrzeć 😀 A o 14:30 jestem z powrotem przed komputerem.
17:00
I tak do 17:00, kiedy wpadła moja przyjaciółka, mąż wrócił z pracy, zjedliśmy wspólny obiad i zaliczyliśmy spacer, na który jak to na profesjonalną blogerkę przystało, nie wzięłam ani aparatu, ani telefonu 😉
20:30
Powrót do domu i sprzątanie kuchni. Poobiadowe zmywanie i szybkie pucowanie na błysk.
21:00
Usiadłam na chwilę do komputera, by opublikować wpis na bloga. Na szczęście miałam go już przygotowanego, bo po poniedziałkowym narzekaniu wróciła wena i od razu powstał drugi 🙂
I tak to mniej więcej wygląda. W sumie na całe sprzątanie tego dnia poświęciłam 45 minut, ale rozłożone na kilka mniejszych serii, więc zupełnie tego czasu nie odczułam. A nie wykorzystując tych 5 minut w ciągu przerwy np. na pozmywanie naczyń, pewnie spędziłabym je przeglądając fejsbuka (co i tak się zdarza w trakcie pracy :D). U mnie ten system rozbicia sprzątania na małe partie między blokami pracy się sprawdza i na co dzień nawet nie odczuwam, że sprzątam. Pewnie to już kwestia nawyku, ale gdyby nie notowała co i o której godzinie miało miejsce, to chyba nie byłabym w stanie tego odtworzyć.
Mam nadzieję, że wpis Wam się spodobał i trochę przybliżył Wam, jak sprzątanie wygląda u mnie na co dzień. Oczywiście jestem ciekawa jak Wy sobie z tym radzicie i czy taki system mógłby sprawdzić się u Was 🙂
Udanego dnia!
bandola
Hej, dąże do bycia zorganizowaną jak Ty.Wąłaśnie usiadłam nad grafikiem i myślę jak go tu ułożyć.W tygodniu pracuję na zmiany i w co najmniej 3 dni weekendowe też pracuję.Mam nadzieję że się uda.Męża angażować mi szkoda,bo sam pracuje 10-12 h dziennie;/ Biorę się za grafik:) pozdrawiam
Ania Legenza
Powodzenia w ustalaniu! Na pewno znajdziesz sposób by wszystko dobrze połączyć, grunt to się nie zrażać jeśli pierwszy plan się nie sprawdza 😉
Małgorzata Kaczmarczyk
Przeczytałam te wszystkie komentarze i od razu mi się przypomniało jak koleżanki całe liceum wyśmiewały się z jednej z powodu tego, że jej mama pracowała w domu. Ja zawsze uważałam, że praca w domu jest dużo cięższa od tej na etacie, ponieważ etat pozwala całkowicie odciąć się od innych obowiązków, a praca w domu, to praca zawodowa + troska o dom + ewentualne zajmowanie się dziećmi. Szkoda, że w Polsce panuje jakaś taka dziwna mentalność, że pracę w domu postrzega się jako pracę gorszą, obijanie się, czy nie wiem jak to jeszcze nazwać. Mam nadzieję, że wkrótce Nasz naród z tego wyrośnie. 🙂
Ania Legenza
Zarówno praca w domu jak i na etacie ma swoje wady i zalety. Ja przeszłam obie ścieżki i nie wyobrażam sobie powrotu na etat. Natomiast stereotyp, że to pracowanie kilka chwil w piżamie i same luzy jest mocno krzywdzący. A w sumie spotykam go na każdym kroku, począwszy od rodziny (a jesteś w domu, to wpadnę, co tam tylko sobie klikasz, albo nieustanne pytanie czy na pewno mamy z czego żyć), po znajomych w moim wieku. Też mam nadzieję, że niedługo Nasz naród z tego wyrośnie. Byłoby o wiele przyjemniej 🙂