Moje podejście do minimalizmu już znacie – klik. I tak jak pozwalam sobie na kupienie kolejnej książki czy kolejnego kubka, to kosmetyków mam minimalną ilość.
Taki kosmetyczny minimalizm trzyma się mnie od zawsze. O ile wiele korzyści ze sprzątania dotarło do mnie z wiekiem, to chyba ten minimalizm kosmetyczny mam wrodzony, a do tego wiąże się ze skąpstwem, bo po co mam wydawać pieniądze na drugi kosmetyk dający mi taki sam efekt 😀 I choć w ostatnim czasie odkryłam wiele nowych kosmetyków i akcesoriów, to moje zasady się nie zmieniły.
Jeśli chcecie nawet trochę zminimalizować ilość posiadanych przez Was kosmetyków, to myślę, że wprowadzenie choćby jednej z nich może wiele zmienić.
5 zasad, które pozwalają mi utrzymać minimalizm w kosmetyczce
1. Używam tego, co mam. Zanim kupię jakikolwiek kosmetyk, który odpowiada tej samej funkcji, to najpierw wykorzystuję te, które już posiadam.
2. Nie robię zapasów. Nawet gdy jest mega, hiper, super promocja. Jeśli mam dany kosmetyk i wiem, że starczy mi na ponad tydzień, to nie ma takiej opcji, żebym go kupiła. Co nie znaczy, że nie korzystam promocji. Ale to końcówka danego kosmetyku powoduje, że jej szukam. Promocja nie jest powodem, dla którego daną rzecz kupuję.
3. Lista niezbędnych kosmetyków i moich ulubieńców. Przygotowałam sobie w kalendarzu listę kosmetyków i akcesoriów do makijażu, których potrzebuję. Z tego, co pamiętam zrobiłam ją pod wpływem książki „Makijaż z Katosu”, która wpłynęła na rozszerzenie mojej kosmetyczki o kilka uważanych do tej pory za totalnie niepotrzebne. A ponieważ nie mam pamięci do nazw, to zapisuję sobie nazwy i numery, które się sprawdziły. I szanuję ulubieńców. Jeśli znajdę kosmetyk, który naprawdę mi odpowiada, to nie szukam i nie testuję jego zastępców. Pech polega tylko na tym, że w momencie kiedy takiego ulubieńca znajdę, to zostaje wycofany ze sprzedaży. Powiedzcie, że też tak macie? 😉
4. Nowe, tylko przemyślane. Zazwyczaj nie ekscytuję się kosmetyczną nowością zobaczoną na jakimś blogu, ale jeśli mam wybrać się np. po nowy tusz, bo poprzednie się nie sprawdziły, to wszystkie kosmetyczne blogi i Wizaż są przeszukane od A do Z. Wnikliwie czytam i analizuję pod kątem moich potrzeb, tak by zminimalizować trafienie na bubla.
5. Nie kupuję kosmetyków na specjalne okazje. No dobra, kupiłam z okazji ślubu. Ale to był wyjątkowy wyjątek, bo okazało się, że mniejszą krzywdę robię sobie sama niż profesjonalne makijażystki. Poza tą jedyną nie ma specjalnych okazji, które powodują, że koniecznie muszę mieć ten inny odcień na jeden raz. Nie gromadzę kosmetyków, których mogę użyć tylko raz w roku, czy tylko na wielkie wyjście. Nawet jeśli zdecyduję, że kupię nowy odcień, to musi on być takim, który będę nosić często. Zresztą tak też jest z kosmetykami ślubnymi. Przy tej okazji znalazłam idealny odcień różu i pomadki.
Prosty, naturalny makijaż, który podkreśla moje atuty jest zdecydowanie moim ulubionym. W takim najlepiej się czuję, a do jego uzyskania potrzeba niewiele, choć na pewno mógłby być doskonalszy i bardziej precyzyjny. To co widzicie na zdjęciu powyżej, to wszystko, a nawet za dużo, czego potrzebuję do zrobienia takiego makijażu. W tym zestawie jest aż 5 moich ulubieńców, ale ciągle poszukuję cudnie wydłużającego tuszu do rzęs. Wszystkie moje kosmetyki do makijażu znajdziecie pod koniec tego wpisu. Aż tyle 🙂
A jak jest u Was? Minimalizm, szaleństwo czy znajdujecie się po środku?
Nie masz żadnych cieni do powiek?
Mam jeden, który kupiłam na ślub 😀 A poza tym to nie używam 🙂
Jestem identyczna pod względem makijażu tylko naturalny, kosmetyków mam mniej niż Ty, a cienie dostalam od kolezanki w prezencie kiedys i mam do dzisiaj…
Ja mam taką zasadę, że prawie w ogóle nie kupuję kolorówki. Ostatnio kupiłam w Inglocie za 10 zł szminkę do sesji zdjęciowej, ale nadal skąpię na kasetkę do niej 😀 Za to jak w Sephorze jest -20 lub więcej to zawsze robię zapasy pudru i podkładu, bo tutaj akurat wydaję więcej pieniędzy i zwyczajnie mi się to opłaca. Za to ze ślubem wrobiła mnie koleżanka, bo 4 lata temu kupowała korektor na swój ślub, a przy okazji kupiłam go ja. Niestety jest ultra drogi i niestety kupuję do do dziś 😀
Warto zapłacić więcej za dobry produkt, tego jestem w 100% pewna. Niestety do tej pory nie miałam szczęścia i trafiałam na jakieś buble. Dlatego poszukiwania ideału zaczynam zwykle od najniższej półki i zwykle znajdę jakiś całkiem dobry produkt. Ratuje mnie to o tyle, że jeśli ten droższy mi się nie sprawdzi to zawsze mogę poratować się niezłą tanioszką 😀
Wyznaję bardzo podobne zasady w kwestii kolorowych kosmetyków 🙂 mam tylko te sprawdzone i naprawdę potrzebne do codziennego makijażu w swojej kosmetyczce 🙂
Ja z racji pracy mam trochę szerszy kosmetyczny asortyment, ale dla siebie też używam minimum:) I lubię skomponowane już paletki cieni np. Urban Decay – Naked – bo taką jedną mogę zrobić nieskończone ilości makijaży:)
Moja kosmetyczka pod kątem ilości kosmetyków wygląda podobnie. Brakuje mi jednak w niej jakiejś ładnej, małej paletki cieni.
Uf, jakoś mi lepiej, że od paru miesięcy przestrzegam podobnych reguł 🙂 Skoro poparte przez Ciebie, na pewno dają efekt 🙂
Ma dokładnie tak samo z wycofywaniem kosmetyków ze sprzedaży – jak już znajdę ideał, to on znika, a ja muszę szukać od nowa. Jest tak odkąd pamiętam i dotyczy to zarówno kosmetyków do makijażu, jak i tych pielęgnacyjnych. Nie rozumiem, po co wycofywać doskonały krem?
Też się nad tym zastanawiam, przypuszczam, że nasze poszukiwania są bardziej opłacalne niż jakbyśmy kupowały ciągle to samo 😉
Oj strasznie to wkurzające… Mnie tym do siebie zraził Yves Rocher, kilkakrotnie wycofali mój ulubiony kosmetyk.
Ja tak mam z perfumami, przeważnie wybieram limitowane serie np. letnie. Zużyje zapach i czasem jest szansa że jeszcze zapas się nie skończył w sklepach i mogę kupić drugi ale później już nie 🙁
Najlepiej się czuję, gdy mam wybór i mogę dostosować makijaż do nastroju, ale nie cierpię mieć totalngo nadmiaru kosmetyków. Nie lubię nic marnować, a jak się ma tony tego „towaru” to nie sposób zużyć, potem się przeterminuje i trzeba wyrzucić.
Ostatnio coraz bliżej mi do prostoty i klasyki więc wiem o czym prawisz 🙂
„wyjątkowy wyjątek” <3 U mnie też panuje zdrowy umiar. Produktów mogę mieć mniej więcej tyle, ale zestaw trochę inny. Właściwie na co dzień potrzebny mi korektor, tusz, coś do brwi i rozświetlacz/perłowy cień (kupiłam po prostu mikę na kolorówka.com, to super wszechstronna rzecz)
Ania, z całym szacunkiem, ale hmmm Twoje zasady u mnie by się nie sprawdziły 🙂 jedyną rzeczą, która jest w stanie powstrzymać mnie przed nabyciem nowego produktu jest brak kasy, i to też nie zawsze 😀
No ale mimo wszystko jak widzę nieraz na blogach kolekcję innych dziewczyn wciąż mogę uchodzić za umiarkowaną minimalistkę (lub za ubogą studentkę) 😀 haha
Haha, jeśli daje Ci to radość i czujesz taką potrzebę, to nie ma z czym dyskutować 😀 Najważniejsze to robić, to w zgodzie ze sobą 🙂 Ale tak z ciekawości? Zużywasz wszystkie czy jak Ci się znudzą to np. rozdajesz?
Używam wszystkich, a rozdaję jeśli coś mi wyraźnie nie podchodzi. Mam 3 siostry, które już się malują, także zawsze któraś coś przygarnie 🙂 Jak byłam młodsza to miałam wszystkiego po 1 szt. i jakoś dawałam radę, no ale wtedy raczej nie bawiłam się w jakieś bardziej kolorowe makijaże 🙂
U mnie panuje minimalizm jeśli chodzi o kosmetyki już od kilku lat i wcale z tego powodu nie wyglądam gorzej niż kiedyś 🙂 Bardzo mi się podoba twoje podejście w tym temacie.
Wiesz, że powinno się pisać brązer? Dziwne, prawda? 😉
Nie wiedziałam i chyba nigdy się z takim zapisem nie spotkałam, ale jakby się nad tym zastanowić, to jest nawet bardziej logiczne, bo przecież pochodzi od brązu.
Ja niestety prawie nigdy nie zużywam kosmetyków do końca, gdyż często kupuję je pod wpływem emocji i zazwyczaj trafiam kulą w płot. Potem wyrzucam bo nadmiar mnie przytłacza. Wiem woła o pomstę do nieba …
Zdecydowanie popieram Twoje minimalistyczne idee ale jakoś nadal mam w planach zakupy na osławionej rossmannowej promocji. na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że naprawdę kończy mi się tusz i eyeliner :))) I wierzę, że kupię tam tylko te 2 rzeczy 😀
Aniu wiesz ze ostatecznie nie poszłam na te zakupy???? 😀 Stwierdziłam że masz rację i wycisnę jeszcze resztki z tych kosmetyków które mam 😀 Dzięki! 🙂
😀 Fajnie! Cieszę się!
Bardzo fajnie 🙂 Mam w planach kiedyś ograniczyć kosmetyczkę do 7 elementów do makijażu. Niestety miałam kiedyś fazę na kupowanie szminek i błyszczyków. Szminki jeszcze rozumiem, ale z błyszczyków nie jestem w stanie sama przed sobą się wytłumaczyć – nie znoszę tej lepkiej paćki na ustach, która przyciąga włosy i wszystkie paprochy! Ale powolutku wyrzucam stare rzeczy, a nowych nie kupuję, chyba że zaliczają się do tej 7.
Ja szminek mam 3, z czego dwie są właśnie nie do końca trafione. Kupiłam je w promocji rossmanowskiej w zeszłym roku, ognistą czerwień i ciemny róż, w celu sprawdzenia jak się w tych kolorach będę czuła. Po pierwszej fazie zachwytu praktycznie ich nie używam. 3 jest z serii ślubnej i trafiłam mój kolor, a samą szminkę uwielbiam, choć pewnie znalazłoby się kilka wad. I błyszczyk też mam jeden, bardziej wakacyjny i pielęgnacyjne masło do ust 🙂
A ta makijażowa 7 to dobra liczba, chyba też się do niej przywiążę 🙂
Póki co 7 to mam, ale szminek 🙂 Na szczęście w tym roku nie skusiłam się juz na tą w odcieniu czerwonego wina – zawsze modna na jesień. Cóż z tego, jeśli po tygodniu już byłaby nieużywana?
Też mam podejście minimalistyczne do kosmetyków kolorowych. Jedyną moją słabością są beżowe lakiery do paznokci 😉
Lakiery u mnie to zupełnie inna historia 😀 Ale tylko dlatego, że wykorzystuję je kreatywnie!
Ja też jestem minimalistką kosmetyczną 🙂 Mieszkam w Holandii, tutaj kobiety malują się bardzo oszczędnie i mnie takie podejście też odpowiada. Na co dzień: kredka, tusz i eyeliner, zimą delikatny podkład, latem krem z filtrem. Cieni nie używam, szminek też nie. Lubię mieć pomalowane paznokcie, ale u mnie lakier trzyma się max 2 dni i nie chce mi co 2 dni zmywać, w konsekwencji maluję rzadko.
Za to do kiedy mam krótkie włosy, znacznie wzrosła ilość kosmetyków do układania. Strasznie mnie to wkurza, bo zdarzyło się mi już kilkakrotnie kupić jakiś żel czy inną piankę, która kompletnie mi nie podeszła. Nie mam komu oddawać takich nietrafionych kosmetyków.
Wspaniały wpis, dałaś mi, Aniu, do myślenia i chyba dzisiaj po powrocie z pracy i siłowni zabiorę się za podobną listę oraz porządki w mojej kosmetyczce. Mówiłam to już kilka raz, ale powtórzę po raz kolejny: uwielbiam Twojego bloga!
❤ Ale się cieszę!
Kiedyś miałam wszystkich kosmetyków za dużo, kupowałam na zapas, kupowałam wszystko co mi się podobało. Najgorzej było z lakierami do paznokci. Pełno kolorów używanych może ze dwa razy. Nie wiem w którym momencie to się zmieniło 😉 Ale teraz kosmetyki do ciała kupuję na bieżąco. Lakier mam jeden dyżurny do paznokci do nóg bo na rękach mam hybrydę. Kosmetyki kolorowe od lat te same sprawdzone. Dwa kolory cieni, tusz, puder. Mam dwie małe kosmetyczki. Jedna zostaje w łazience, a drugą noszę ze sobą. W tej drugiej mam puder, wazelinę do ust + błyszczyk i krem do rąk:-)
A niby z wiekiem powinnam mieć tego więcej hehehe
Przepraszam, że od tego zacznę, bo trochę nie na temat, ale: przeraża mnie, że nie znalazłaś wizażystki, która zrobiłaby satysfakcjonujący Cię makijaż. Sama się tym zajmuję i nie bardzo mogę to zrozumieć… No ale nic, dobrze, że sama dałaś radę 🙂 A w kwestii kosmetycznej: mogę się podpisać pod wszystkim, o czym tu wspomniałaś – chociaż mój minimalizm jest trochę „większy”, bo z racji zawodu muszę mieć tego więcej. Natomiast nawet komponując zawartość kufra trzymam się tylko niezbędnej ilości podkładów (bo przecież zawsze mogę sobie pomieszać), mam jeden uniwersalny tusz, bo po co więcej itd. I często wracam do sprawdzonych kosmetyków. Gorzej mam z pędzlami – oo, tych mogłabym mieć tysiące 😛
Pozdrawiam cieplutko!
No nie znalazłam. Myślę, że to trochę kwestia mojej miejscowości, a ostatecznie braku czasu na dogłębne poszukiwania i próby, bo nie mieszkam na co dzień w tym samym mieście gdzie był ślub. Po ślubie okazało się, że są dwie, którym pewnie mogłabym zaufać 🙂 A z przygód to np. na dzień dobry zostałam pomalowana o dwa tony ciemniejszym podkładem i dostałam propozycję opalenia się w solarium, także wiesz…
A na pocieszenie powiem Ci, że fryzjerkę znalazłam za 5 podejściem 😀 Na szczęście dwie odrzuciłam od razu po rozmowie telefonicznej, bo wtedy mogłabym do ślubu zostać bez włosów 😀
Też podobnie mam: nie za dużo, tyle ile używam- a kiedyś tak nie było; w sumie naoglądałam się kiedyś na yt filmików pt. „moje kosmetyki”, „moja kosmetyczka” – i mnie przeraziła liczba nakupowanych przez niektóre kosmetyków i zachęciła do zmniejszenia u siebie.
Ja też lubię minimalizm w kosmetyczce, może dlatego że etap eksperymentów mam już za sobą. Wiem czym lubię się malować i że jak kupie coś na specjalna okazję to nigdy właściwie tego nie użyję więc nie kupuje na specjalne okazje. Kupuję tak jak Ty po zrobieniu sporego rozeznania w necie i wśród przyjaciółek co się sprawdza.
W zasadzie mam bardzo niewiele kolorówki, może ciut więcej od Ciebie. Innych kosmetyków tez mam w zasadzie „po jednym”, plus jakieś tam zaległości, głównie balsamy, przy których jeszcze jakiś czas temu nie mogłam sie opanować, kiedy miały piękne zapachy. No i trzy kremy do rąk: w domu, w pracy i w torebce.
A jedyne zapasy to żelu, szamponu i odżywki – staram się mieć, bo jestem wciąż dość niezorganizowana i potrafiłabym nie kupić na czas i zostać zupełnie bez. No ale to niewielki i stale rotujący zapas, a komfort psychiczny bezcenny 🙂
Z komfortem psychicznym to prawda 🙂 Ja w sumie mam zapas tylko szamponu do włosów, mój ulubiony jest w jedynym Tesco, do którego mi raczej nie po drodze. Więc ostatnio jak tam byłam właśnie po szampon, wzięłam 3 ostatnie sztuki 😀
Odkąd musiałam kiedyć umyć włosy żelem męża – pilnuję tego małego zapasu. Trochę jak z papierem toaletowym. Minimalizm to świetna wskazówka, ale staram się nie popadać w paranoję, pewna ilość strategocznych zapasów jest dobra 🙂
Ooo mój pędzel 🙂 stosuję podobne zasady, ale nie od zawsze, tylko od pewnego czasu. Moje walki z rozwiązaniem problemu nadmiaru kosmetyku można zobaczyć na moim blogu:
Już się rozpędziłam, żeby napisać „Ja też! Ja też mam minimalistyczną kosmetyczkę”, ale zdałam sobie sprawę, że ilość pomadek mnie dyskwalifikuje. O ile produktów do makijażu (wyłączając z tego pomadki) mam dosłownie kilka (i są to sprawdzone, zaufane produkty), nie używam cieni, primerów, baz i innych tego typu kosmetyków, to jednak moja miłość do pomadek sprawia, że nie mogę się oprzeć, gdy trafię na (w moim mniemaniu) idealny kolor. Nie patrzę na cenę, kupuję od razu. No i tak wyszło, że tych „idealnych kolorów” już się trochę nazbierało…
Właśnie z pomadkami mam problem (choć szczęśliwym trafem znalazłam swój idealny kolor), bo przed zakupem w niesprawdzonych do tej pory odcieniach powstrzymuje mnie fakt, że jeśli się nie sprawdzi to nikomu jej już nie oddam.
Aż mi się przypomniał mój pierwszy ślubny zakup pomadki! Oświetlenie w sklepie musiało być jakieś dziwne i kobitka, która mi doradzała ślepa 😀 Straszny kolor!
Większość kosmetyków, których używam na stałe mam już sprawdzone i ulubione. Jednak nadal szukam i testuję korektory pod oczy. Niestety jestem „przeszczęśliwą” posiadaczką oczu pandy (po mamie. Jakby, cholera, nie mogła czego innego w genach przekazać) i jest to moja zmora spędzająca sen z powiek. A że niestety jeszcze nie znalazłam korektora, o którym mogłabym powiedzieć „mój ci on!”, to wciąż trwają poszukiwania. Może jakieś propozycje? Dodam tylko, że potrzebuję naprawdę mocnego krycia.
Zaś znikanie ulubieńców kosmetycznych to chyba fatum każdej kobiety 🙁
A ten pędzel to co to? Przepraszam za takie durnowate pytanie, ale przypomina mi moja najgorsze pędzlowe koszmarki. Drapiące, zrobione jakby z drutu. Na samą myśl brrrr… Ten temat też swojego czasu przerabiałam i mogę podpowiedzieć coś niedrogiego, a wartego uwagi.
Z korektorem nie doradzę, nie znalazłam jeszcze ideału. A pędzel z Rossmanna, ale nic sobą nie urywa 🙂 Jest do wymiany, więc na propozycje czekam!
Pędzle mam przeróżne. Zależy jakie potrzebujesz. W zależności od przeznaczenia mam ulubione różne rodzaje pędzli.
Całościowo polecam Sunshade Minerals. Ostatnio udało mi się kupić fajny komplet 9 szt za 39 zł (i z tego co sprawdziłam, to ten komplet jest aktualnie dostępny).
Polecam też polskie Maestro. Oprócz pędzla do pudru 190, bo dziad mnie drapie. Dlatego wolę teraz syntetyczne, bo są przemilusie i przemięcuchne 😀 Chcę sobie jeszcze zapolować na jakiś duży, syntetyczny pędzel do pudru. Wielkościowo coś jak to moje nieszczęsne 190.
Marzą mi się targi kosmetyczne. Wszytko można obejrzeć, pomacać. I jeszcze kupić taniej. Ale za daleko mam na każde. Eeeechhh.
A co do korektora to mu się przyjrzę przy okazji. Dzięki!
Sunshade Minerals upatrzyłam sobie jakiś czas temu i właśnie byłam ciekawa czy też je polecisz. Chyba się na nie skuszę w ramach świątecznego prezentu. Najbardziej zależy mi na pędzlu do różu i bronzera. Teraz i tak maluję się jednym, odświeżając go na zwilżonym płatku kosmetycznym, ale może gdy będę miała kilka do wyboru zgodnie z przeznaczeniem odczuję jakościową różnicę 🙂
Polecam, polecam. To mój drugi komplet Sunshide. Pierwszy to były 3 pędzle na krótkich trzonkach (bambo kabuki, podkładowy flat top, long handle kabuki). Podkładowego już nie mam, bo kompletnie wypadły niego kłaki. Alem sama sobie winna, bo nieodpowiedni się z nim obchodziłam (suszyłam włosiem do góry i wilgoć rozkleiła go w środku). Pozostałe mam do tej pory, a kupiłam je prawie 4 lata temu.
Na niektóre komplety to nie warto nawet patrzeć, bo są dziwnie skomponowane i się nie będzie wykorzystywało połowy pędzli. Jak masz coś konkretnie upatrzonego, to mogę coś podpowiedzieć. Tylko musiałbyś też mi mniej więcej opisać sposób w jaki się malujesz i jakich kosmetyków używasz.
Właśnie najbardziej wstrzymywało mnie to, że zestawach tych pędzli jest dużo (dla mnie za dużo) i nawet myślałam nad zakupem pojedynczych sztuk. Ogólnie najbardziej zależy mi na pędzlu do różu i bronzera, pędzlu do pudru i ewentualnie do podkładu. Cieni praktycznie nie używam, więc takie pędzelki są mi zbędne, a jeśli już nadarzy się okazja to poradzę sobie tym, co mam 😉
A co myślisz o tym zestawie? http://wizazysci.sklep.pl/product_info.php?products_id=244 🙂
Brałabym 🙂
A ja upatrzyłam sobie nowy pędzel do pudru. 60 nie moje. Cholerka 🙁
Że się wtrącę – ja mam podobny problem z byciem pandą i od dłuższego czasu stosuję korektor w penie z Lovely
Co do punktu 3 – też tak mam… Nie tylko w kosmetykach. To moja teoria spiskowa.. Jak coś polubię, to wycofują ze sprzedaży… 🙁 😉
Minimalistką kosmetyczną się nie nazwę, ale powoli dążę do uzyskania pewnego niezbędnego minimum. Niestety, poszukiwania idealnego produktu powodują, że ciągle na półkach zalegają mi te niezbyt trafione zakupy, które miłosiernie próbuję wykańczać. Ale oglądając filmiki na yt stwierdzam, że i tak mam bardzo mało kosmetyków.
Chyba nie jestem minimalistka, ale w kosmetyczce staram sie miec porzadek, fluid, cieñ, kredka, eyeliner i maskara to moj max 😉 ah i jeszcze pomadka i rozowa szminka na wieksze okazje 😉
Mamy podobne upodobania jeśli chodzi o kolorówkę. Porównywałam ostatnio zawartość mojej kosmetyczki z kosmetyczką blogerki urodowej, z którą byłam na wyjeździe i ja wypadłam bardzo, bardzo, baaardzooo słabo! Niewielka kosmetyczka z kilkoma niezbędnikami vs sporych gabarytów kuferek z pędzlami, paletkami do makijażu, rozświetlaczami, bronzerami… i mogłabym tak wymieniać!
Wydaje mi się, że dla blogerki urodowej taka pokaźna kosmetyczka to norma i nowy kosmetyk jest niejako inwestycją w rozwój umiejętności makijażowych. Tzn. tak to sobie tłumaczę, bo u mnie jest podobnie z dokupowaniem rzeczy do DIY, gdy chcę spróbować czegoś nowego. I mam te moje graty, mimo że nie korzystam z nich ciągle. Chociaż! Dwóch rzeczy spełniających tą samą funkcję też nie mam 😀
Też na codzień się prawie nie maluję, ale to tylko ze względu na brak czasu + na fakt, że podczas 2h podróży pociągiem śpię i już wystarcza mi sam fakt, że często mam odbity tusz na policzku. W woorkday mam tylko BBkrem, korektor pod oczy, tusz i czasem puder czy róż + perfumki 😉 Jednak jak tylko mogę to sięgam po wszelakie kosmetyki kolorowe i wtedy jest i cień, podkład, pudry, brązery, róże i porządnie zrobione usta. Moim must have są czerwone paznokcie u stóp, za to nigdy nie robię kresek (z prostej przyczyny…nie jestem w stanie pomalować prawego oka, bo na lewym mam dość dużą wadę i słabo widzę).
co do rzęs używałaś MAX FACTOR 2000 CALORIE jak dla mnie magia!!
Kiedyś (dawno temu) go używałam, ale w sumie już nie pamiętam czemu z niego zrezygnowałam, bo pamiętam, że początkowo byłam z niego bardzo zadowolona 😀
Taaaaak, mój ostatni hit, jest świetny!
Jakoś nie potrafię sobie w tym względzie poradzić. Kosmetyków coraz więcej, a ja coraz bardziej przeładowana tym wszystkim. Już od pewnego czasu myślę nad tym, jak zmniejszyć ich ilość i przede wszystkim wyzbyć się chęci ciągłego kupowania. Chyba trzeba do tego dojrzeć. Ale muszę Ci się pochwalić! Jak czytałam tego posta, to na biurku leżał katalog pewnej firmy, a ja najzwyczajniej w świecie zapisywałam kolejne kosmetyki do kupienia. Po przeczytaniu go (posta, nie katalogu :D), jeszcze raz przeanalizowałam swoje niedoszłe zakupy i zmniejszyłam je o połowę dzięki Tobie! Okazało się, że jak dobrze poszperałam w kosmetyczkach, to znalazłam idealne odcienie lakierów do paznokci, które już prawie zamówiłam. Kurczę, muszę się wziąć za tę kwestię, bo żeby nie wiedzieć, co ma się w domu, to już lekka przesada. W każdym razie – dzięki za ten wpis! Uratowałaś mój portfel 😀
😀 Yeah! A tak mi przyszło do głowy, że może rozwiązaniem byłaby lista kosmetyków, które posiadasz? Przed zakupem zerkasz na listę i wiesz czy naprawdę danej rzeczy potrzebujesz 🙂 Wiem, że robienie takich list bywa czasami szaleństwem, ale mi w wielu wypadkach pomagają ogarnąć co mam i czego potrzebuję, a czego powinnam się po prostu pozbyć 😉
To żadne szaleństwo, ja robię listy nałogowo. I powiem szczerze, że to jest jakiś pomysł. Po prostu rewolucję muszę przeprowadzić w kosmetyczce. Jeżeli wszystko wyłożę na stół, zrobię listę i realnie zobaczę ile poszczególnych kosmetyków posiadam, to w końcu przejrzę na oczy! 🙂
Stawiam na minimalizm, ale to dopiero odkąd ograniczyłam subskrybowane kanały urodowe na youtube 😉 Na szczęście mam nastoletnie bratanice, które z chęcią przyjęły nadmiar kosmetyków kolorowych.
P.S. Też uwielbiam Healthy Mix 🙂
Właściwie to nie mam problemu z przejściem obojętnie obok nowości czy promocji. Chociaż w ostatniej Rossmannowej 1+1 skusiłam się na zakup takiego nowego „hitu” i czegoś, co wydawało mi się zbędne. I hit okazał się moim ulubieńcem, zresztą. 😉
Więcej mam kosmetyków do pielęgnacji, ale to tylko i wyłącznie wina Beauty Boxa, który ostatnio zasubskrybowałam. Niby tylko trzy pudełka, a leżą już ponad tydzień i nie otworzyłam ani jednego produktu. Obiecałam sobie, że najpierw wykorzystam to, co mam i nie kupię nic nowego, chyba że się skończy i już nie będzie w ogóle.
W mojej kosmetyczce jest tego trochę więcej ale jak już coś polubię, nie szukam dalej. 🙂
Bardzo dobry post,bo jestem właśnie na etapie porządkowania swoich kosmetyków. Możesz zdradzić co to za pomadka do ust jest na tym zdjęciu? Kolor wygląda ślicznie 🙂
To pomadka Bell Anti Age nr 35. Kupiła mnie właśnie kolorem <3
Witam. Ja ponad rok temu znalazłam na YT filmiki o akcji „denko”. Bardzo mi się spodobała. Posegregowałam kosmetyki, ale i ziółka, przyprawy, chemię kuchenną i łazienkową. Kosmetyki mam w czterech miejscach: W łazience: do włosów, mydła, żele, zmywacze, toniki, balsamy, kremy i dezodoranty. W toaletce w sypialni: podkłady, brązery, róże, cienie, eyelinery, tusze, perfumy, lakiery do paznokci (plus śmietniczka i woda). W kosmetyczce w torebce: perfumki, błyszczyk, szminka, tusz. W pracy awaryjnie: podkład, róż, krem do twarzy i rąk, szminka, maskara. Mam córkę fryzjerkę, wizażystkę, więc swego czasu dostałam zakupowego amoku. Teraz niczego nie kupuję, dopóki nie zużyję, a nie kupuję już ponad… rok. Najwięcej nachomikowałam balsamów i podkładów. Czekają w lodówce na swoją kolej. Kremy i balsamy, które przechowuję już długo, ale nie są zepsute, wykorzystuję do czyszczenia i konserwowania torebek, a zwłaszcza butów. Nadmiar szminek zupełnie mi nie przeszkadza, gdyż używam ich stale, w różnych kolorach, w zależności od stroju i okoliczności. Iwa
Myślałam że mam mało rzeczy w kosmetyczce ale jak tak teraz się zastanawiam to chyba muszę odłożyć najbliższą wizytę w rossmanie na kiedy indziej 😛
Ja jestem gdzieś po środku – z jednej strony kupuję tylko to co jest sprawdzone i co mi się kończy, z drugiej niestety wydaję na te kosmetyki sporo (jak już kupuję np. róż to najlepszy), bo też sporo ich używam. Przywiązuje się do marki i produktu, więc u mnie nic się potrafi nie zmienić przez lata. Jak wymarzy mi się raz na jakiś czas nowy produkt (np. piękna, nowa paleta cieni) to w końcu i tak ją kupuję. Ale chyba raz na rok mogę, prawda?! 😉
Ja jak się przywiążę do marki i produktu, to go wycofują 😀 A raz na rok jest jak najbardziej ok 🙂
Zainspirowana kiedyś wpisem z internetu o minimalizmie ograniczyłam swoją kosmetyczkę do 10 produktów? Nie było to łatwe (na początku) ale jestem z siebie dumna 🙂 Moja (wcześniej) problematyczna cera codziennie mówi mi dziękuję. A łazienka nie jest zagracona. Teraz mam:
1. Szampon
2. Odżywkę
3. Mydło (syndet myję nim ciało, twarz i dzieci)
4. Pastę do zębów
5. Krem do twarzy
6. Lekki podkład
7. Hennę do brwi i rzęs (robię raz na 3 tygodnie)
8. Kolorowe kredki do oczu (uwielbiam!)
9. Naturalny dezodorant w kremie
10. Wazelinę kosmetyczną
Dzięki takiemu ograniczeniu nagle mam dużo czasu (maluję się szybciej), pieniądze na droższe produkty (i kosmetyczkę). Polecam! …tak, nie używam perfum, mascary i lakierów do paznokci
Super, że taka ilość Ci się sprawdza! 🙂