3 rzeczy, których bałam się przed przeprowadzką w góry i na wieś
Pod koniec czerwca miną 4 miesiące odkąd mieszkamy w górach, na wsi, jak niektórzy twierdzą „na totalnej wiosze” :D. To też czas, kiedy mogłam zmierzyć się z moimi strachami, które pojawiały się przed przeprowadzką. Wbrew pozorom moje obawy nie wiązały się z tym, że będziemy sami, z dala od rodziny, w obcym miejscu, a nasze życie przenosimy z blokowiska na wieś. Przeprowadziliśmy się, bo to właśnie tam czuliśmy się „jak w domu”, mimo że spędziliśmy tu jedną dobę. Nie da się tego racjonalnie wytłumaczyć, to się po prostu czuje.
Obawy jakie miałam były dość przyziemne i wiązały się z rzeczami, z którymi musiałam mierzyć się też w mieście, ale potencjał wsi i bliskości natury potęgował mój strach. Czy się sprawdziły?
3 rzeczy, których bałam się przed przeprowadzką w góry
Alergia
Od kilkunastu lat jestem uczulona na pyłki traw, zbóż, drzew, żyta oraz na roztocza. Moja alergia była silna do tego stopnia, że nie byłam w stanie funkcjonować bez leków, a w okresie silnego pylenia potrzebowałam podwójnej dawki. Nie mogłam być blisko koszonej trawy, bo momentalnie przestawałam móc oddychać. Kilka lat temu zakończyłam odczulanie z mega dobrym skutkiem, natomiast połączenie wiosny i mojej obecności na wsi wiązało się jakąś reakcją alergiczną (głównie katar i łzawienie oczu).
Najbardziej obawiałam się powrotu ostrej alergii, bo dobrze wiem jak bardzo potrafi utrudnić życie. I tak jak się spodziewałam w okresie zwiększonego pylenia pojawiły się objawy, ale delikatne i wcale nie bardziej uciążliwe niż te, które miałam mieszkając w mieście. Sebastian kosi trawę a ja mogę ją grabić, bez żadnego dyskomfortu. Jest sukces!
Owady
Pająki, muchy, kleszcze, osy, chrabąszcze, szerszenie, glisty. Niezależnie gdzie byłam ich obecność powodowała, że włączała się u mnie panika. Nie jakaś ogromna, ale jednak. Nie lubię jak coś po mnie chodzi, ani obok mnie lata, a świadomość, że będę narażona na ich ciągłą obecność powodowała, że obawiałam się czy to życie na wsi będzie dla mnie. Jednocześnie nie chciałam, by to owady wygoniły mnie z mojego miejsca na ziemi.
Na początku mierzyłam się głównie ze strachem przed pająkami. Dużymi, chodzącymi po elewacji domu, przy tarasie. Ale to one uciekały przede mną, nie ja przed nimi i po jakimś tygodniu po prostu zaakceptowałam ich obecność. Żadnego strachu. Pełna optymizmu stwierdziłam, że to ogromny sukces i teraz już mnie nic nie pokona. Do czasu aż w naszym ogrodzie pojawiły się… ślimaki.
Pisałam Wam o nich ostatnio. Jeśli śledzicie mnie na Instagramie, to też pewnie zauważyliście, że na nie często marudzę. Nie są to piękne ślimaczki w skorupkach, a oślizgłe brązowe i czarne ślimaki, które wyjadły nam warzywny ogródek, zdominowały trawnik, włażą na taras, a jeden zamieszkał nawet w grillu. Po tym jak wszedł mi do buta na krótkim wieczornym spacerze stwierdziłam, że pora wracać do miasta 😉 (spokojnie, po ostatnim tygodniu w mieście jednak stwierdziłam, że przeżyję te ślimaki). Niestety żaden ze sposobów nie działa na stałe, jest ich mnóstwo. Sebastian czasem je zbiera i po ok. 30 sztukach się poddaje, bo tyle ich jest na jednym metrze kwadratowym.
Ciemność
Ostatnia rzecz, której się bałam to pełna ciemność. W mieście jest chyba niemożliwa i choć lubiłam ten efekt tymczasowo, to jednak miałam obawy czy będę się czuła bezpiecznie w nocy. Czy jakieś dźwięki albo cienie niewiadomego pochodzenia nie będą mnie straszyć. Do tej pory nic takiego nie miało miejsca, za to obserwowanie gwiazd, gdy jest pełen mrok, jest niesamowite.
To tyle, jeśli chodzi o moje strachy związane z górskim życiem na wsi. Zastanawiałam się czy powinnam dodać tu punkt o podróżach wąskimi drogami nad przepaścią, ale przed przeprowadzką w ogóle o tym nie myślałam. Pierwsze podróże inną drogą niż główna, powodowały, że czasem miałam serce w gardle, ale strach wymieszany był z zachwytem widokami. Dziś już są same zachwyty :).
Ciekawa jestem czy Wy macie jakieś lęki związane z Waszym miejscem zamieszkania? Albo czy obawialiście się czegoś przed zmianą miejsca zamieszkania?
Magda
Te ślimaki to faktycznie upiorna sprawa, są całkowicie obrzydliwe 😀 – moi znajomi na nie stosują granulki dostępne w sklepach ogrodniczych. To nie zlikwiduje problemu zupełnie, ale zabezpieczy ogródek warzywny. Spróbujcie, może pomoże choć trochę. 🙂 Zazdroszczę tych widoków, ciszy i spokoju. Marzy mi się uciec z miasta, ale póki co nie mogę sobie na to pozwolić 🙂
Ania Legenza
Granulki w ogrodzie warzywnym pomogły nam na dwa tygodnie, później problem wrócił w wielkim wymiarze 🙂 Ale tu już wszyscy sąsiedzi się poddali walce z nimi.
Martyna Kubicka
od jakiegoś czasu rozważamy przeprowadzkę z bloku do domku w małym miasteczku/na wsi i dla mnie największą blokadą są mniejsze możliwości żłobkowo/przedszkolne i medyczne. co prawda nie mamy żadnych strasznych problemów, ale po kilku nocnych wizytach z noworodkiem w matce polce dobrze mi robi na psychikę bliskość dobrych szpitali.
Ania Legenza
Powiem Ci, że wszystko zależy od odległości. My mimo wszystko mamy blisko do miasta, do żłobka 7 minut autem, i choć w Łodzi to były 3 minuty pieszo, to po prostu mieliśmy tam szczęście. A dostęp do lekarzy tu łatwiejszy niż do osiedlowej poradni, do której też mieliśmy niby 3 minuty. Opieka w szpitalu bez porównania lepsza niż w Matce Polce, a leżałam tam kilka razy i nie spodziewałam się, że może być taki skok jakościowy. Mimo że specjalistów mają świetnych. Jedyny minus to kolejki do ginekologa, gdzie trzeba odczekać 3-4 godziny, mimo prywatnej wizyty, a w Łodzi po prostu wchodziłam o umówionej godzinie. Z drugiej strony tu jest ta wizyta polowe tańsza. Myślę, że po prostu wybór lokalizacji jest bardzo ważny, bo czasem przejazd przez miasto zajmuje tyle samo czasu albo więcej, co dojazd z pobliskiej wsi ?
Martyna Kubicka
co do jakości obsługi – też leżałam w matce polce i mam podobne zdanie. co nie zmienia faktu, że specjaliści dobrzy. chyba jest to u mnie taka blokada, że przy wyjeździe do obcego miasteczka trzeba dokładnie sprawdzić przy okazji opinię o pobliskim szpitalu – można trafić na perełkę albo miejsce, którego wszyscy unikają. zresztą to samo dotyczy wszelkich placówek oświatowych. ja się czasami zastanawiam, gdzie mieszkałaś w łodzi i jakim cudem Cię nigdy nie widziałam, bo ze zdjęć i opisów życia zawsze wynikało, że byłyśmy prawie sąsiadkami (pico bello, zdjęcia z parku…) 😀
Ania Kalemba
A u mnie wieś i góry to naturalne środowisko, więc mi ciężko było przetrwać 5 lat na studiach w Krakowie 🙂 Ale już na szczęście mam to za sobą
Ania Legenza
Fajnie jest mieć możliwość sprawdzić, gdzie nam się żyje lepiej 🙂
Klaudia Jaroszewska
ja bym się bała w takij totalnej ciszy być, bo na każdy dźwięk bym się trzęsła ze strachu…
Paulina
Ja nie wyobrażam sobie życia w mieście… Obecnie niestety jestem na nie skazana przez studia i najprawdopodobniej przez następne kilka lat będę nadal mieszkała w Krakowie, ale będę z całych sił dążyła do tego, aby zamieszkać na wsi we własnym domu. Jeśli chodzi o ślimaki, to mama mojego chłopaka boryka się z tym samym problemem, ale ostatnio znajomy podsunął jej pomysł z trocinami 😉 ślimaki nie przejdą przez trociny, bo trociny są ostre. Trzeba je więc rozsypać wokół domu tak, żeby odciąć ślimakom do niego dostęp. Może to być mało atrakcyjne albo odrobinę kłopotliwe, ale efekt jest 😀 A jeśli chodzi o alergie, to polecam biorezonans. Jest to medycyna niekonwencjonalna, ale sama wyleczyłam się z poważnych chorób leczonych latami przez lekarzy różnymi antybiotykami i sterydami, a po trzech miesiącach terapii biorezonansem jestem całkowicie zdrowa 🙂 Pozdrawiam
Ania Legenza
Chyba spróbujemy z trocinami, jak już pozbędziemy się tych, które mamy na miejscu 🙂
A o biorezonansie słyszałam, chyba nawet byłam na jakiś sesjach, niedługo po tym jak zdiagnozowano mi alergię, ale nic to nie dało 🙂
Marta
Jeśli chodzi o moją przyszłościową, wymarzoną przeprowadzkę na wieś, to i również obawiam się chrabąszczy i innych takich stworzonek, a także alergii (jeszcze się nie odczulałam) i… dzikich zwierząt 😀 Koleżanka na wsi walczyła i nadal walczy z kunami. Mam nadzieję, że do Ciebie nie przyjdą, bo podobno trudno je wytępić, a one przez nie straciła swoje koty… Wysyłam Ci mnóstwa odwagi! 🙂
Ania Legenza
Do nas podchodzą blisko sarny, w niedalekiej okolicy są dziki a po lasach zbłąkany niedźwiedź! Ale jakoś tych dzikich zwierząt się nie boję 😀
Kasia
Jestem też alergikiem, ale gdy byłam w jednej i drugiej ciąży objawy lagodnialy i mogłam żyć bez tabletek. Podobno organizm w ciąży tak reaguje i się broni. Od urodzenia drugiego dziecka minął właśnie rok i sezon pylenia trawy przechodzę dosyć łagodnie-nie wiem czy to jeszcze zasługa tego, że karmię piersią czy już tak zostanie? pozdrawiam
A ślimaki powodują u mnie paniczny lęk mam chyba jakaś slimakofobie.
Ania Legenza
Mi w ciąży trochę się nasilają 🙂 Widać co organizm to inna reakcja 😀
A do ślimaków to mi po tym lecie lęk zostanie już na zawsze.
Mirela G
Aniu, widok zapiera dech 🙂 Cieszę się, że Twoje strachy poszły precz 🙂
Malwina Wrona
Byłam w podobnej sytuacji kilkanaście lat temu. Mam alergie na pyłki traw i żyta. Przeprowadziłam się z miasta na wieś. Dwa lata prawie nie odczuwałam alergii. Nie kichałam, oczy nie łzawiły itd. Tak mój organizm zareagował na całkowitą zmianę klimatu. A potem alergia wróciła z większą siłą. Dziś bez leków nie funkcjonuję, w sezonie. Doszła do tego astma, która często pojawia się ” w pakiecie” z alergią.Także, nie chcę Cię straszyć, ale brak alergii może być chwilowy. Pozdrawiam serdecznie.
Ania Legenza
NIestety wiem, że alergia może wrócić, tu nie mam całkowitego cofnięcia objawów, ale nie jest tak źle jak by mogło być ;). Cieszę się z tego, nawet jeśli to tylko stan tymczasowy 🙂
Addicted to Disney
Z zadrością i ciekawością śledze losy Waszej wyprowadzki. Tez bym kiedys chciala na wieś, nawet mam taka potencjalna możliwość (teściowie mają działkę na lubelszczyźnie, ktora moga nam odstapic pod budowe domu), ale mnie w miescie trzyma ppracai brak prawa jazdy. Teoretycznie praca by sie znalazla, ale pewnie mniej platna. A co do prawa jazdy- nie wyobrazam sobiebyc zalezna od jesli chodzi o podwozenie (z reszta oboje pracujemy, czesto w roznych godzinach).
Ciemność jest czyms co by mnie zachecało- kocham miec calkowita ciemnosc w nocy, a w miescie to prawie niemozliwe.
Jesli znajdziesz sposob na slimaki blagam daj znac! U mnie w ogrodku tez jest ten problem. Slimaki lubia zacienione, krzaczaste miejsca, a na sasiednich podworkach jest takich duzo i stamdad do mnie przychodza. Niestety nie zrobie nic z chaszczami sąsiadów, ale jakby byl jakis sposob na ogranoczenieich u mnie to place zywym złotem!
Ania Legenza
Brak prawa jazdy… moim celem zanim się wyprowadzimy na wieś było zrobienie prawka, ale początek ciąży mnie z tego celu wyrzucił i zostawiam go już na przyszły rok. Fakt, że u nas olbrzymim plusem jest praca z domu i gdyby nie to, to dojazdy byłyby większą przeszkodą. Ale niezależnie od wszystkiego chcę je zrobić, bo taka niezależność jest ważna 🙂
A z ślimakami na razie się poddałam, ale od lipca zaczynamy akcję ogród i wtedy będę testować kolejne sposoby 🙂 Dużo osób radzi by płotek, murek czy wysypać zgniecionymi skorupkami od jajek, może to je powstrzyma przed wejściem na Twój ogródek?
Addicted to Disney
Na pewno wypróbuje i bede dawać znać!
Baba z Podlasia
Jak przeprowadzałam się z miasteczka do miasta i to do centrum, i z domu do bloku to bałam się, że będzie mi brakować tej zielonej trawki, przestrzeni w domu, komfortu hałasowania bez obawy, że sąsiedzi będą walić w okna. A teraz naprawdę doceniam komfort posiadania ciepłej wody bez palenia w piecu, chodzenia do pracy na piechotę i możliwości powrotu z wyjścia ze znajomymi do centrum też na piechotę. A zieleń za oknem mam piękną, bo na starych PRLowskich osiedlach jest jej mnóstwo w porównaniu z nowymi osiedlami gdzie blok stoi koło bloku. Nawet mam jeża pod balkonem! Fakt, że mam ten komfort, że i rodzice i teściowie mają domy więc poleżeć na hamaku, czy zjeść obiad na tarasie zawsze możemy u nich. I ostatecznie jestem super zadowolona z tej zmiany. Może za jakis czas mi się odmieni i będę chciała wrócić do domku w cichym i spokojnym miejscu 🙂 na razie przegnałam strach przed miastem i dobrze mi z tym 🙂
Ania Legenza
Każde miejsce, czy wieś czy miasto, ma swoje plusy, bardzo fajnie, że się odnalazłaś w mieście 🙂