Moja mała Córeczka jutro kończy rok, więc naszło mnie na przemyślenia. Czego nauczyłam się od tego małego bąbla? Jak się zmieniło moje podejście do organizacji?
Ten rok, to była dla mnie lekcja życia Każdego dnia dziecko uczy mnie czegoś nowego. I myślę, że mogę napisać, że to właśnie dzięki niej jestem jeszcze lepiej zorganizowana.
Czego nauczyła mnie ta mała istotka?
Nie marnować czasu
Generalnie zawsze starałam się wykorzystywać czas do maksimum. A teraz się z tego śmieję, bo w ciągu wolnej godziny, w czasie, której mały człowiek śpi, ja mogę zrobić milion rzeczy, ogarnąć mnóstwo spraw i jeszcze napić się na spokojnie kawy. Oczywiście czasem tę godzinę po prostu przesiedzę, bo tak chcę, ale gdy mam potrzebę by coś zrobić, to w czasie krótkiej drzemki jestem w stanie zrobić wszystko. Pożeracze czasu, z którymi zmagałam się nie mając dziecka, teraz praktycznie nie istnieją. Wiem, że mam godzinę i ten czas wykorzystuję na maksa.
Samodyscypliny
To też wiąże się z punktem wyżej, ale dopiero przy Zosi zrozumiałam, że ważniejsza od motywacji, sprzyjających okoliczności, dobrych planów, jest samodyscyplina. Chcę coś zrobić, więc robię, nawet wtedy, gdy mi się nie chce (nie wiem ile razy przed pisaniem tego wpisu powiedziałam, że dziś mi się nie chce, ale wiem, że mogę go napisać dziś (środa) albo go już nie napiszę w najbliższym czasie), gdy na biurku mam stos paczek do wysłania, nie rozpisałam konspektu wpisu, który ułatwiłby mi pisanie ani nie mam nic do picia.
Ustalać priorytety
Najważniejszy priorytet jest jeden – Córeczka. Bycie z nią zajmuje mi najwięcej czasu i jest dla mnie najważniejsze. Pozostałe tematy są ważne, często też bardzo pilne. Wiem jednak, że ilość czasu, które mogę na te sprawy przeznaczyć jest zdecydowanie niewielka, dlatego hierarchia tych spraw układa się sama.
Nie wszystko jest tak samo ważne i tak samo pilne. Nie wszystko muszę zrobić na już czy na wczoraj. I choć zawsze to wiedziałam, to bywało trudno wprowadzić, to w życie. Teraz umiem i wiem.
Rezygnować z tego, co nie jest priorytetem
Mam mnóstwo pomysłów, marzeń, celów. I najchętniej zrealizowałabym wszystkie od razu. Wprowadzała różne zmiany w tym samym momencie. Jednocześnie robiła rzeczy priorytetowe i te poboczne, bo nadarzyła się okazja. Ostatnie miesiące to jednak dla mnie ogromna nauka rezygnacji z tego, co nie jest dla mnie ważne w tym momencie albo w najbliższej przyszłości. Rezygnacja z propozycji nie do odrzucenia. Nie dlatego, że przy dziecku się nie da. Ale dlatego, że dzięki dziecku wiem, co jest dla mnie naprawdę ważne.
Działać mimo zmęczenia
Jest godzina 23, padam ze zmęczenia, marzę o łóżku, ale mimo wszystko znajduję energię, by pisać. Bo sprawia mi to radość i mam swoją chwilę dla siebie. I choć wiem, że nie da się tak funkcjonować w nieskończoność, to jestem w stanie wykrzesać z siebie pokłady energii, o których nigdy nie śniłam. Oczywiście są one napędzane wiadrami kawy, ale to dzięki Zosi i dla Zosi, jestem w stanie działać mimo zmęczenia.
Cierpliwości
Zawsze uważałam się za osobę strasznie niecierpliwą, a teraz totalnie się to zmieniło. Godziny płaczu, usypiania przy suszarce, noszenia, nocne pobudki, to wszystko jest ogromną lekcją cierpliwości, która przekłada się na każdą dziedzinę życia. Nawet tę najbardziej dziwną. Kiedyś, gdy przychodziła do mnie paczka, przesyłka, której zawartość znałam i tak musiałam rzucić wszystko i zobaczyć co jest w środku. Niecierpliwiec totalny. A teraz taka paczka może stać zapakowana kilka godzin. Mąż dopytuje czy odpakowałam, a mnie to wcale nie rusza. I choć ciekawość mam, to mam również cierpliwość, bo wiem, że to nie jest mój priorytet.
Podejmować szybko decyzje
Nie ma „zastanowię się”, „przemyślę”. Nie odkładam na później prostych decyzji, bo to nie rozwiązuje sytuacji, odwleczenie jej w czasie nic nie zmieni. Kiedyś bezpieczniej było odłożyć decyzję w czasie, a dziś twierdzę, że to po prostu z nadmiaru wolnego czasu.
Gotować obiady na dwa dni
Z gotowaniem obiadów na więcej niż najbliższy posiłek jakoś nigdy nie było mi po drodze. Co najwyżej czasem udało się zrobić więcej zupy. Nie pytajcie dlaczego, po prostu tak miałam, codziennie inny, szybki obiad. Po pojawieniu się Córy na świecie, kilku(nastu) razach, gdy czasu na przygotowanie posiłku nie było i obiad jadłam w porze kolacji, postanowiłam coś zmienić. I wyszło. Ugotowanie obiadu na dwa dni okazało się być wykonalne. Teraz już rzadziej z tego rozwiązania korzystam, ale wiem, że potrafię.
Robić mega szybkie zakupy
Duże zakupy ubraniowe w 20 minut? Tak, da się! Chyba nigdy nie robiłam zakupów tak szybko, jak po porodzie. Na dodatek, każdy z wyborów okazał się być trafiony. Nagle dokładnie wiedziałam, co chcę mieć, w czym mi dobrze, co będzie pasować do reszty ubrań.
Na dodatek z czasem przełożyło się to też na inne zakupy i zdecydowanie rzadziej kupuję buble i rzeczy, których nie potrzebuję.
Znaleźć czas dla siebie
Ilość nowych obowiązków, codziennych wyzwań, zabaw, radości i trosk sprawia, że przy dziecku łatwo zapomnieć o swoich potrzebach. Miałam jednak kilka takich zwrotnych sytuacji, gdzie organizm i psychika domagały się zadbania tylko o nie. I jak nigdy wcześniej uświadomiłam sobie jak ważny jest czas tylko dla mnie. Zrobienie sobie domowego spa, praca nad project life, pójście na manicure czy po najzwyklejsze zakupy do sklepu, ale sama. Dla zachowania równowagi nauczyłam się planować czas tylko dla siebie i nie odkładać go na później. Bo wiecie, łatwo zadbać o wszystkich wokół, gorzej o siebie. A dbając o swoje potrzeby, dbamy też o naszych najbliższych.
Nie poddawać się mimo porażek
Każdy z nas pewnie kiedyś usłyszał „zobaczysz jak będziesz mieć dziecko”. Wtedy się przecież nie da, bez dziecka jest łatwiej i z jednej strony jest. Ale dziecko daje niesamowitą energię, motywację, która pozwoliła mi przetrwać wiele trudnych momentów, sytuacji, w których normalnie położyłabym się do łóżka i skryła tam na długie miesiące. A jeden uśmiech, jedno czułe spojrzenie Córeczki przywracały siły do działania. Uświadamiały, że wszystko co najważniejsze, już mam. A to, że ktoś mnie oszukał, nie dotrzymuje umów, że mogłam utopić praktycznie wszystkie oszczędności, przestaje być ważne, bo jest dla kogo walczyć.
Macierzyństwo to najpiękniejsza i najtrudniejsza przygoda w moim życiu, ale nigdy nie byłam bardziej szczęśliwa. A Was czego nauczyły dzieci :)?
P.S. Z okazji 1 urodzin córeczki w moim sklepie balancy.me mamy dla Was promocję. 10% zniżki na hasło ROCZEK, ważne od 24.11 do 27.11, czyli przez cały weekend, w którym świętujemy ?
gratulacje. rok pełen sukcesów, pełen miłości. Dopiero niedawno zorientowałam się, że mamy córki w podobnym wieku. Swojej małej też zawdzięczam znajomość tego bloga – w szale „wicia gniazda” w ciąży postanowiłam wysterylizować całe mieszkanie i szukałam sposobów na wyczyszczenie WSZYSTKIEGO 🙂
O tak! Pojawienie się dziecka w domu wprowadza niemałą rewolucję, ale też pozwala sporo sobie poukładać, ułatwia wyznaczanie priorytów i uczy organizacji oraz samodyscypliny, których zwyczajnie wcześniej brakowało 🙂 Ja też staram się maksymalnie wykorzystywać czas, gdy maluch śpi, a Lena jest w przedszkolu. I też bywa tak, że albo robię wszystko na raz, albo po prostu siadam i nic nie robię. I jedyne z czym mam obecnie największy problem, to czas dla siebie. Ale w końcu go znajdę 🙂 Urodzinowe buziaczki dla córeczki <3
Pięknie napisane! Mój Jasiek uczy mnie, że nie ma rzeczy niemożliwych. Mogę nie spać od 10 miesięcy więcej niż 3 godziny ciągiem i żyć – mogę. Mogę mieć małe dziecko, pracować na część etatu, chodzić na fitness, gotować, piec, mieć porządek w mieszkaniu i jeszcze czas na kreatywne projekty – mogę. Jasiek nauczył mnie, że wszystko zależy ode mnie i mogę naprawdę bardzo wiele, wystarczy chcieć. I jeszcze odwagi mnie syn nauczył. Takiej życiowej. Już się nie chowam. Nie wstydzę. Znam swoją wartość i nie ma problemu z pokazaniem jej. Mogę śpiewać na środku ulicy kolędy w sierpniu i milion innych rzeczy. Tak sobie myślę, że dzięki mojemu Synkowi mogę wszystko 😉
Ps. Najlepsze życzenia dla Zosi! Będą jakieś wpisy okołourodzinowe? Przyda się inspiracja, my świętujemy początkiem stycznia 😉
Aniu, mogłabym się podpisać pod Twoim tekstem 🙂 Macierzyństwo to dla mnie również ogromna lekcja cierpliwości i wytrwałości. Ja też nauczyłam się na nowo ustalać priorytety i wyciskać maksimum z czasu wolnego. I choć tego czasu jest o wiele mniej, to przez ostatni rok zrobiłam dla siebie więcej niż kiedykolwiek. Faktycznie, dziecko jest niesamowitym motywatorem 🙂
Wszystkiego dobrego dla Córeczki!
Aniu, to jest chyba o mnie! Zgadzam się z absolutnie każdym punktem i czasem myślę sobie, że o organizacji i zarządzaniu czasem dowiadujemy się tak naprawdę dopiero wtedy, gdy mamy dziecko. Wcześniej „to nie sztuka” – jedyne, z czym musimy walczyć to my sami. Kiedy pojawia się dziecko, to albo teraz albo nigdy – u mnie to jest hasło przewodnie w życiu.
Moją lekcją życia, którą odrobiłam właśnie dzięki dzieciom, jest cierpliwość, o której piszesz. Też kiedyś nie mogłam się doczekać różnych rzeczy. Pamiętam, jak dały mi popalić nieprzespane noce, godziny spędzone przy łóżeczku, ciągłe marudzenie, narzekanie, a od pewnego czasu kłotnie dzieci, kryzysy dwulatka i czterolatka. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam tym wszystkim choćby zirytowana. Wiem, że wszystko przeczekam. Kiedyś nadejdzie sen, dobry nastrój, minie katar. Niesamowite jest to, jak można się zmienić w takiej kwestii <3
Cudny jest ten tekst!
Pięknego kolejnego roku dla Zosi <3!
Nie mam jeszcze dziecka, ale ten tekst czytało mi się tak miło. 🙂 Niby o organizacji, o rzeczy przyziemnej, a w sercu się ociepliło.☺ najlepszego dla Was! Dla Zosi 😕
Cudowna z Ciebie Mamusia! 😉
Wszystkiego co najlepsze dla córeczki 🙂
Mnie synek zdecydowanie nauczył organizacji. Nie mogę powiedzieć „może zrobię to dziś a może jutro” – jutro moze nie byc czasu. Z paczkami jest u nas odwrotnie. Mały uwielbia pudełka i sam domaga się żebym otworzyła przesyłkę 😀
Nasze Córki urodziły się tego samego dnia. Tylko moja rok później, czyli nie całe dwa dni temu. Bardzo mnie cieszy Twój wpis. I zasiał we mnie jakąś pewność, że za rok powiem to samo.
Nie mogłabym się bardziej podpisać pod tym, co napisałaś. Mój bąbel ma rok i 3 miesiące więc jedziemy na jednym (nomen omen) wózku 😀 Szczególnie to z zakupami. Nie mam czasu przeglądać tysiąca fatałaszków, więc wchodzę i rozglądam się od razu za tym, czego potrzebuję.
Jak to minelo… a tak nie dawno czytalam wpis że urodziłaś… Gratuluje pieknej maleńkiej… Moja rozrabiaka juz ma 3 lata 🙂 Strasznie ten czas leci… 🙂
Pozwolisz, że się po prostu dopiszę do twoich słów? 🙂 Dziecko to najlepszy życiowy nauczyciel 🙂
Bardzo podoba mi się ten artykuł 🙂 Konkretnie a tak pięknie 😛
Zapraszam do mnie, co prawda nie mam dzieci, ale mam cztery psy! 🙂 I pięć rzeczy, których one mnie nauczyły.