Postanowiłam zacząć 2021 na blogu, nie od podsumowania i listy postanowień, a od takiego zwyczajnego przywitania i blogowych pogaduch. Troszkę brakuje mi kontaktu z Wami w formie „co słychać?” i mam nadzieję, że tak zapełnimy tę pustkę.
2020 to był dziwny rok. Najtrudniejszy, ale też dla mnie najpiękniejszy. Bardzo wiele się zmieniło, głównie w mojej głowie. Choć nie brakowało trudnych doświadczeń, to staram się widzieć w nich pozytywy. I w sumie to jestem za nie wdzięczna. Mimo że w głębi serca i tak wiele spraw chciałabym przyśpieszyć.
Marzenia
Z jednej strony pandemia, z drugiej ciąża, która praktycznie wyssała ze mnie energię przez te 9 miesięcy. A do tego program rozwojowy (też 9-miesięczny!), który sprawił, że odkryłam wiele w sobie, dokopałam się do „uśmierconych” kilkanaście lat temu marzeń i dotarło do mnie, że ja nadal MOGĘ je spełnić. I chyba jeszcze trochę nie dowierzam i jeszcze brakuje mi odwagi, by mówić o tym głośno, ale czuję wielką ekscytację w sercu. Najbliższy czas to będzie proces przejściowy, a myślę, że za 2-3 lata nadejdzie czas spełnienia i dużej dla mnie zmiany.
Dom
Najpóźniej w grudniu 2020 mieliśmy się też wprowadzać do własnego domu. A okazało się, że cały 2020 to była wielka weryfikacja tego, czego my od tego domu oczekujemy. Całkowicie zmieniliśmy pomysł na to jak ma wyglądać, jaki ma mieć układ, etc. W tej kwestii też mamy pełną ekscytację, że to jest to! Nie czuliśmy tego przy wcześniejszym projekcie. Miał w sobie za dużo rozsądku. Gdy ja rozplanowywałam zawartość szafek kuchennych w wymarzonej kuchni, to pojawiały się kolejne przeszkody. W efekcie, dziś szukamy architekta, który nam ten wymarzony projekt dokończy. I niby się już pogodziłam z tym, że ten dom nie będzie na już, to jednak w głębi serca chciałabym już.
Ta tęsknota za własnym domem, sprawiła też, że dom, który obecnie wynajmujemy traktowałam jako etap przejściowy. Udawałam, że nie widzę kawałka zielonej ściany, kawałka czerwonej ściany, i tej fioletowej też nie. I tej tapety w kwiatki, która jest bardzo daleko poza moim poczuciem stylu, też udawałam, że nie widzę (i dlatego nigdy nie pokazałam ich na żadnym zdjęciu). Bo to tylko na chwilę, a zaraz się budujemy. Skupiałam się na tym, co fajne. Na wielkim oknie, przez które mogę wyjść na prowizoryczny taras. Na pięknym widoku z każdej strony domu i na drewnianym parkiecie, który uwielbiam. Aż dopadł mnie syndrom wicia gniazda i stwierdziłam, że mój syn nie może mieć kącika przy koszmarnie zielonej ścianie. To był impuls do zmian.
Wyjście z trybu przejściowego
Sama się sobie dziwię, że tak bardzo przestałam się skupiać na tym co tu i teraz. A przecież to ja zawsze powtarzam, że zasługujemy na to, co najlepsze już teraz. I stwórzmy sobie ten upragniony dom na tym, co dziś mamy. A ja powiesiłam swoje firanki, rzuciłam poduszki, dostawiliśmy trochę mebli ugłaskując wnętrze i myślałam, że to wystarczy. Nie wystarczy. Malowanie sypialni zajęło nam jeden weekend. Jeśli śledzicie mnie na Instagramie, to mogliście podejrzeć tę zmianę. A jeśli nie, to czekajcie na wpis na blogu, bo taki też będzie. Będzie dużo metamorfoz, bo mamy wspaniałą właścicielkę, która nie widzi problemu w zmianach, które chcemy wprowadzić, a my mamy apetyt na więcej.
Mama x3
Ostatnie 1,5 miesiąca to delektowanie się czasem z małym człowieczkiem, a właściwie to z całą trójką. Czas oczywiście znów przyśpieszył. Ja w jednej chwili myślę „wow, super wszystko ogarniam”, w drugiej „chcę urlopu od dzieci”, a w kolejnej się wzruszam na ich widok. Lubię być mamą trójki.
2021
Jeśli zastanawiacie się, czy zrobiłam listę planów i postanowień na 2021, to mam wizję życia, do której dążę. Dom jest w niej na pierwszym miejscu. Jest w niej też książka, której napisanie jest ze mną od 2015, kiedy dostałam pierwsze takie propozycje. Ale nie czułam się gotowa. Dzisiaj się czuję. Będzie to też dla mnie zamknięcie pewnego rozdziału. Chciałabym też zacząć realizować projekty DIY, które chodzą mi po głowie, a które odkładałam na bliżej nieokreślone czasy. A przede wszystkim mam nadzieję, że mimo wszystko ten rok będzie spokojniejszy niż 2020.
A co u Was? Jak się czujecie? Jak Wasze nastroje na przełomie roków?
Myślę, ze ten rok był trudny dla nas wszystkich. Widzę to po ilości osób, która odwiedza mojego bloga. Ludzie się martwią, bardzo, ale jednocześnie szukają nadziei w sobie i poza sobą.
Taki rok jak 2020 był w pewnym sensie potrzebny rozpędzonej do zawrotnej prędkości ludzkości. Był czas, żeby się zatrzymać, pomyśleć, przewartosciować to, co dla nas ważne i mniej ważne. Żeby po prostu być.
Dostaliśmy niezłą lekcję od losu, ale już wystarczy. Oby 2021 i następne lata były spokojniejsze.
To prawda. Dla każdego ten rok w jakimś aspekcie był wyzwaniem 🙂
Witaj 😀
Napiszesz coś więcej o tym planie rozwojowym? Co, jak, gdzie?
Brałam udział w Programie Zadbana Finansowo https://zadbanafinansowo.pl/kurs-online-zadbana-finansowo/. Głównie zależało mi na pracy nad ograniczającymi przekonaniami finansowymi, a odkryłam dzięki programowi dużo, dużo więcej 🙂