To nie jest kwestia organizacji! A czego?
„Jak to robisz z dwójką maluchów? Jak masz czas na pracę, czytanie książek, ogarnianie domu?”. Te pytania bardzo często do mnie wracają. Dla mnie to, co robię, to nic nadzwyczajnego. Myślę, że jestem taką kobietą jak każda z Was, a moja codzienność raz funkcjonuje lepiej, raz gorzej. Z drugiej strony często takim bodźcem do małych zmian poprawiających moje życie są komunikaty od innych osób „hej, robię to właśnie tak”. Dlatego zdecydowałam się napisać Wam o tym jak wygląda moja codzienna organizacja i mój dzień.
Zanim jednak na blogu pojawi się ten wpis, to chciałam przekonać Was, że „wszystko jest kwestią organizacji”. Ja absolutnie w to wierzę i jestem tego przykładem. A mówiąc, że to jak sobie radzimy z różnymi sytuacjami „to nie jest kwestia organizacji”, największą krzywdę robimy sobie.
Organizacja – czym dla mnie jest?
Dla mnie organizacja to szereg różnych działań, które podejmujemy w codziennym życiu, aby osiągnąć nasze cele. I ja rozumiem przez to:
- planowanie
- rezygnację
- działanie samemu
- działanie z innymi
- proszenie o pomoc
- ustalanie priorytetu
- elastyczność
- zmianę planów
- wybór mniejszego zła
- wytrwałość
- rozwiązywanie problemów
- próbowanie
- otwartość
Są tylko dwie rzeczy, których w tym wszystkim możecie być całkowicie pewni. Pierwsza, że system organizacji działający u kogoś innego, nie zadziała u Was. Sami musicie znaleźć i opracować odpowiedni dla Was sposób organizacji. A druga, że Wasz system organizacji nie jest opracowany raz na zawsze. Będziecie musieli go zmieniać i dostosowywać do zmieniających się okoliczności i zmian w Waszym życiu.
Trochę mojej historii
Pamiętam, gdy byłam w ciąży z Zo, to pojawiało się sporo komentarzy czy będę taka zorganizowana i czy będę miała taki porządek z dzieckiem. Jakby dziecko miało mnie zmienić aż tak bardzo. I zmieniło. Bo musiałam zweryfikować wszystko co wiedziałam o swoim życiu, o swoich planach i projektach, które do tej pory były zależne tylko ode mnie, a teraz zaczęły być zależne od tego małego człowieka.
Człowieka, który praktycznie nie ma drzemek w ciągu dnia, którego usypianie trwa godzinę, który nie przesypia nocy, dla którego odciągam mleko co 3h, który płacze na spacerach i podczas podróży samochodem. Mimo że maksymalnie wykorzystywałam czas, kiedy zasypiała na nieprzerwany 3 godzinny sen wieczorem, to i tak miałam poczucie, że zostaję w tyle ze wszystkimi swoimi planami. A im dalej tym było trudniej, bo przemawiało przeze mnie permanentne zmęczenie. I wtedy myślałam, że faktycznie to nie jest kwestia organizacji. To dziecko, a przecież jej nie zmienię.
Aż pewnego dnia stwierdziłam, że tak to nie może wyglądać. I dziecka nie zmienię, ale mogę zmienić siebie i swoje nastawienie, poszukać innej drogi, pomocy. Od tego momentu wkroczyłam w inny wymiar tworzenia swojego życia.
Jak to przenieś na własne życie?
Często jest tak, że widzimy u kogoś ten lepszy obraz. Dziadków, którzy chętnie pomagają i blisko mieszkają, męża, który pracuje z domu i dzięki temu „nie jest sama z dzieckiem całe dnie”, czy po prostu spokojniejsze dziecko, etc. I myślimy „ja tego nie mam, więc nie jestem w stanie się tak zorganizować”. Z drugiej strony mamy wobec siebie oczekiwania bycia we wszystkim Zosią Samosią. Powinnyśmy schudną, być zadbane, zajmować się dzieckiem, nie korzystać z pomocy niani, bo przecież sama ogarniam, a jednocześnie rozwijać biznes albo chociaż mieć dużo czasu na swoje pasje. Te oczekiwania mogą też przychodzić z zewnątrz i tego też doświadczyłam. Np. skoro jestem zorganizowana, to powinnam pracować i zajmować się dzieckiem w domu do 3 roku życia.
Dlatego bardzo ważne jest to, aby skupić się na sobie, swoich trudnościach i możliwościach. Poszukać naszego własnego sposobu na organizację. U mnie dużym krokiem okazała się przeprowadzka, dzięki której mój mąż był pół godziny szybciej w domu z pracy. W nowym mieszkaniu mieliśmy zmywarkę, więc kolejna oszczędność czasu. W bloku windę, co sprawiło, że wygodniej było mi iść z dzieckiem na spacer. Zmiana karmienia na mleko modyfikowane i skorzystanie z pomocy konsultantek snu, dzięki którym moje dziecko zaczęło lepiej spać, więc i ja byłam bardziej wyspana.
Szukaj sposobu
Dlatego według mnie elementami organizacji będą:
- regularne korzystanie z pomocy dziadków
- pójście dziecka do żłobka
- zatrudnienie pani do sprzątania
- zamówienie pizzy na obiad czy korzystanie długoterminowo z cateringu
- rezygnacja z pracy
- rezygnacja z prasowania ubrań
- gotowanie na dwa dni
- jedzenie prostych dań, dzięki którym mniej czasu spędzamy w kuchni
- podawanie dziecku jedzenia ze słoiczków
- i wszystko co przyjdzie Wam do głowy, a może nie jest ogólnie przyjęte jako działania wskazujące na dobrą organizację
I jak we wszystkim kluczem jest to, aby określić, co jest dla nas ważne, co dla Was oznacza dobra organizacja, jakie aspekty są dla Was ważne. Czy to są zdrowe posiłki i jedzenie, które samemu przygotowuję? Jeśli tak, to zrób tak, aby na to znaleźć czas, ale może zrezygnuj z prasowania ubrań. Chcesz schudnąć i potrzebujesz do tego regularnych ćwiczeń na siłowni? Wstawaj wcześniej lub ćwicz wieczorami, albo rozważ klub małego dziecka na te 2 godziny. Szukaj sposobu, który jest w Twoim zasięgu.
Bardzo długo nosiłam się z napisaniem tego tekstu, natomiast jeśli mam Wam opowiedzieć o mojej organizacji, to chcę, żebyście poznali to moje podejście. Bo zawsze można powiedzieć, że mam takie dziecko / wymagającą pracę / mojego męża nie ma, etc. i nic nie da się z tym zrobić, więc to nie jest kwestia organizacji. Tylko takie słowa pozbawiają nas mocy sprawczej i tego, że nasze życie jest zależne od naszych decyzji.
A kiedy założymy, że wszystko jest jednak kwestią organizacji, to otwieramy się na nowe możliwości i szukanie sposobu. A to jest właśnie klucz do dobrej organizacji.
Zgadzacie się z tym?
Iwonka
Dzięki, to jest tekst do mnie <3
Ania Legenza
Cieszę się Iwono! <3
Karolina
U mnie to chyba nie kwestia organizacji. 6 letnia córka (w przedszkolu), 4 miesięcznym syn, mąż, który pracuje od 6 do 18 obecnie po operacji kręgosłupa więc nic nie może podnosić, siedzieć tez nie bardzo i najlepiej caly czas leżeć ( z padem od konsoli w rękach). Cala rodzina w innym mieście. A ja już padam na twarz i każdego ranka zastanawiam sie w co najpierw ręce włożyć…
Ania Legenza
Karolino, jeśli mogę Ci coś doradzić, to spróbuj spojrzeć na swoje obowiązki trochę z lotu ptaka. Spisz to wszystko co podchodzi pod „w co najpierw ręce włożyć” i zastanów się co jest niezbędne, a z czego możesz zrezygnować. Poza tym 4 miesięczny maluch wymaga mnóstwo opieki i Twoje zmęczenie mnie absolutnie nie dziwi 🙂
Monika
Zgadzam się w 100%! Kiedyś myslalam, że zorganizowanie to właśnie robienie wszystkiego samemu i to tak na maksa. Działało dopóki byliśmy sami z mężem. A potem musiałam się poświęcić pracy i nie było mnie w domu od 7-20, potem pojawiło się dziecko. I zrozumiałam , że trzeba przeorganizować priorytety. Okazało się, że nie muszę mieć idealnie wysprzątane go mieszkania, wystraczy że ogarnę je z grubsza; że mąż świetnie radzi sobie z prasowaniem, odkurzaniem, a nawet zostaniem z dzieckiem na weekend. Że wymiana usług sąsiedzkich to świetny pomysł, bo mam super nianie, a jej dziecko nie ma problemu z zadaniami i nauka. I że dziecko nie jest tylko moje i równie fajnie może spędzać czas z tatą, a ja nie muszę mieć wyrzutów sumienia że w tym czasie czytam książkę , a nie sprzątam. I że babcia mimo że daleko , z przyjemnością zajmą się wnuczka i trochę nas odciaza.
Ania Legenza
Nie wiem kto nakładł nam (kobietom) do głowy, że organizacja to robienie wszystkiego samemu. Bardzo mnie cieszy, że wychodzimy z tego schematu i że potwierdzasz to, co napisałam 🙂
Marcelina
Dokładnie, moja mama wszystko sama! Moja teściowa wszystko sama! Matko kochana, ale jak? Inne priorytety i podejście do wielu spraw różnią nasze pokolenia, niełatwo się z tego wyrwać..
Anna
Myślę, że duży wpływ na takie myślenie miał fakt, że kiedyś większość kobiet była w domu. Rolą kobiety było dbanie o gospodarstwo domowe, nie chodząc do pracy kobiety miały czas na sprzątanie, gotowanie i zajmowanie się dziećmi, a mężczyzna zarabiał na utrzymanie. Potem gdy kobiety zaczęły pracować zazwyczaj rodzina mieszkała blisko. Mało kto wyjeżdżał gdzieś daleko, więc pomoc też była. Mnie i mojego starszego brata pilnowała babcia, bo nie pracowała. Teraz często się przeprowadzamy dalej od rodziny i nagle nie ma pod ręką mamy czy babci, która zajmie się dzieckiem na dwie godziny, gdy Ty musisz iść do lekarza. Poza tym żyjemy w dziwnych czasach konsumpcjonizmu. Bardzo dużo mamy i często chcemy jeszcze wiecej. Dużo rzeczy stało się standardem, a koszty naszego życia rosną, trzeba na to zarobić, a jednocześnie (i na całe szczęście!) uświadamiamy sobie, że praca to nie wszystko i chcemy się spełniać, rozwijać, a na to wszystko potrzebujemy czasu. Bez pomocy, rezygnacji i ustalenia priorytetów ciężko jest żyć.
Ania Legenza
Zgadza się! 🙂
Klaudia
Nie mogę się nie zgodzić, że pierwszy krok to zmiana siebie i priorytetów. Każda mama high need baby zrozumie doskonale, im prędzej zaakceptuje się trudną sytuację, tym lepiej przebiega całe dalsze życie 🙂 Może nie jestem idealna, ale zawsze staram się ładnie wyglądać, mieć ogarnięte mieszkanie, gotuję, pracuję na pół etatu, a do tego mam własną działalność. Mąż pracuje, dziadkowie za granicą, a nasza córeczka chodzi do żłobka na kilka godzin. Codziennie mamy czas dla małej, a wieczorami dla siebie na zaległości albo odmóżdżenie przy netflixie. Da się! ❤️
Ania Legenza
Cieszę się bardzo, że potwierdzasz! 🙂
Ula - wmojejnaturze.pl
Masz rację – dobra organizacja to podstawa. Choć wiele rzeczy nie zależy od nas, a od okoliczności zewnętrznych, to jednak wiele da się zaplanować i, przede wszystkim, określić priorytety. Mam czworo dzieci, w tym półroczne niemowlę, więc wiem, co mówię;) Inna sprawa, że w moich priorytetach często nie mieszczą się już kwestie porządkowe…:/ W tej sprawie jeszcze sporo muszę się od Ciebie nauczyć:)
Ania Legenza
Wiesz Ula, to wszystko zależ jak bardzo Ci te kwestie porządkowe są potrzebne :). Ja co rusz się przekonuję, że te kilka minut poświęcone na ogarnięcie przekłada się na to, że inne zadania robię wydajniej, szybciej, bezstresowo. Kwestia prób i sprawdzenia, co lepiej u Ciebie działa <3
Kasia
Zgadzam się i BARDZO się cieszę, że napisałaś ten post!
Ja prawie się wykończyłam przy dziecku – moje niemowlę było wymagajace, próbowałam rozkręcić laktację i bardzo szybko zostałam z nim sama.
I byłam już na skraju załamania nerwowego, serio.
I to co mi najbardziej pomogło, to szukanie co mogę zrobić, żeby było lepiej. W mojej sytuacji.
Przestałam rozkręcać laktację i wstawać w nocy po x razy (bo oprócz kp w nocy, jeszvze odciagalam wiec nie spałam dłużej niż 2 godziny). Zaczęliśmy dokarmiać mm – które podawał mąż i dzięki temu ja miałam więcej sił w dzień.
Nie mamy rodziny blisko i gdy Mały skończył pół roku zaczęliśmy zatrudnia dorywczo licealistkę na kilka godzin, żeby wyjść i odpocząć.
Gotowanie – proste potrawy, zwykle na kilka dni, mam cudowna teściowa która wekuje mięso i mamy na czarną godzinę.
Mrożę cześć ugotowanego jedzenia – obiad na kryzysowe sytuacje.
W szafce mamy kilka słoiczków dla dzieci – pomocne gdy nie mam czasu/siły itp gotować.
Kupiliśmy robota odkurzajacego – i mniej energii idzie na odkurzanie.
Kiedy zaczęłam „ułatwiać sobie” życie miałam wyrzuty sumienia, ze tak robię.
I te potępiające spojrzenia – bo wszystko kiedyś kobieta robiła sama, już nie mówiąc o tym ze nie było pampersów jednorazowych bla bla bla.
Dziś wiem, ze to złe myślenie i bardzo się cieszę, ze znaleźliśmy nasze sposoby na organizacje czasu z niemowlęciem ?
Ania Legenza
Ja kocham ułatwianie sobie życia. I też trochę czasu musiało minąć, zanim przestałam sobie robić wyrzuty sumienia, że z tych ułatwiaczy korzystam, bo przecież kiedyś kobieta robiła sama. Tylko, że kiedyś bardziej się żyło w „wioskach rodzinnych”, gdzie dziadkowie zajmowali się dziećmi, pomagali, dużo dzieciaków bawiło się na podwórkach, etc. Teraz są jednak inne czasy, dziadkowie pracują, mieszkamy w innych miastach niż nasi rodzice i nie powinniśmy się porównywać do tamtych czasów 🙂
Młoda mama
A według mnie to kiedyś po prostu kobiety nie spędzały tak dużo czasu na zabawie z dziećmi… A wręcz nie bawily się z nimi w ogóle. Dzieci głównie bawiły się same, nikt nie szukał zabaw w stylu takim czy innym, rozwijającym to i owo. A my dzisiaj, młode mamy już dla kilku miesięcznych bobasow szukamy takich zabaw o czym świadczą artykuły i posty w Internecie. I moim zdaniem to bardzo dobrze 🙂 porządek w domu, szafie i szafkach na „starosc” zrobimy a teraz cieszmy sie dziecmi dopóki mozemybdo woli nosic, przytulac… i nie narzekajmy ze nie da się Z nimi nic zrobić:-) dzisiejsze czasy sa zupelnie inne, dzisiaj patrzymy a dzieci jak na ludzi, a nie jak mówi pewne słynne powiedzenie „dzieci i ryby…” lub „co wolno wojewodzie…”. Ja z mojego dzieciństwa nie pamiętam nawet chwili zabawy z mama, nie pamiętam żeby kiedykolwiek miała czas dla mnie, nie pamiętam przytulania się do niej… ale za to pamiętam że zawsze była zajęta, że zawsze coś robiła, że obiad był zawsze, że posprzątane też w domu było, a później że zawsze musiałam zajmować się bratem, najpierw jednym, później drugim…
A ja teraz od niej słyszę że nic dziwnego że mi ciężko bo mam dwoch malych synów (różnica wieku 21 miesiecy – celowa, bo chciałam żeby dzieci wychowywał się razem, a nie jedno wychowywał drugie), bo jak jest większa różnica wieku to jest łatwiej- tylko raczej nie dla pierworodnego… że starszego syna to rozpuscilam za bardzo bo nic mi nie pozwala zrobić, bo sam się nie chce bawić, itd…
Ania Legenza
Z tych zmian mentalnych i podejścia do wychowania dzieci ja się najbardziej cieszę :).
Sylwia
Super wpis! Zmotywowałaś mnie do tego, żeby przestać zrzucać wszystko na wymagającego niemowlaka, a starać się planować choć drobiazgi, aby stopniowo odzyskiwać kontrolę nad własnym życiem. Dziękuję ♡
Ania Legenza
Cieszę się bardzo Sylwio!
Basia | Sprytna Pani Domu
Ja też się z tym samym przekonaniem spotykam, że organizacja to znaczy zrobienie WSZYSTKIEGO samemu. Dobrze, że o tym piszesz. Ja też staram się o tym mówić. Na przykład w kwestii planowania posiłków, zdarzyło mi się odebrać zarzut, że skoro zamawiam jedzenie do domu, to już zarzuciłam planowanie. A ja właśnie planuję, w który dzień coś zamówię, bo wiem, że mam dużo pracy. Staram się być elastyczna i reagować na trudne sytuacje. Kiedy nagle dwójka dzieci się rozchoruje, ja sama ledwo żyję to obiad z gotowca czy pizza to moim zdaniem objaw dobrej organizacji i zachowania spokoju.
Ania Legenza
Ja mam tak samo z planowaniem zamawiania jedzenia albo z jedzeniam na mieście. Planuję kiedy to na bardziej wymagające dni i mam też zestaw obiadowy w zamrażalniku 🙂
Byle do jutra
Zupełnie nie nazwałabym tego kwestią organizacji, a kwestią ustalenia priorytetów, co jest dla nas ważne. Wtedy, mam wrażenie, organizacja tworzy się sama ?
Ania Legenza
Dla mnie ustalanie priorytetów jest elementem organizacji, także myślę, że to tylko kwestia nazewnictwa 🙂
Jenovia Dżemson
Bardzo dobry wpis! Ja też się zgadzam, że wszystko jest kwestią organizacji i da się ale patrząc szerzej, czyli np jak się zapiszesz na siłownię to będziesz chodzić no ale czasem może się zdarzyć nie pójść i to rzeczywiście nie z twojej winy.
Ania Legenza
Codziennie trzeba oceniać swoje priorytety pod kątem naszej aktualnej sytuacji. Nie żyjemy w szklanej kuli, wszystko się zmienia 🙂
Joanna
Podziwiam ludzi, którzy potrafią się tak dobrze zorganizować. Od dziecka jestem bardziej typem osoby spontanicznej, nigdy nie potrafiłam prowadzić kalendarza, plannera, jednak planuję to zmienić, więc takie wpisy są jak dla mnie bardzo przydatne.
Ania Legenza
Cieszę się! A znalezienie odpowiedzi na to, co dla Ciebie ważne i pod to ustawianie swojego dnia i planów to klucz do skuteczności 🙂
Beata
Zupełnie to do mnie nie przemawia. Mam za sobą dno, w których najdłuższa przerwa między karmieniami trwała 20 min. Nie mogłam zaspokoić podstawowych funkcji fizjologicznych jak wyjście do toalety. Gdzie tu miejsce na określanie priorytetów? Nie, nie wszystko jest kwestią organizacji. Nie zawsze.
Ania Legenza
Akceptacja, że jedynym priorytetem jest dziecko to najważniejszy krok. To nie jest łatwe, kiedy nasze podstawowe potrzeby nie są zaspokojone, jednak zaakceptowanie tego, że odpuszczamy całą resztę, nawet zadbanie o siebie, może przynieść spokój, który pozwoli się odbić od dna.
Beata
Zgadzam się, i tak robiłam. Odpuszczałam wszystko. Ale gdyby ktoś stanął w tym momencie nad moim praniem i balaganem w kuchni, pokiwał głowa i powiedział: „Wszystko jest kwestia organizacji” to wystawilabym za drzwi. Nie. Nie każdy ma kogo poprosić o pomoc. Nie każdy ma pieniądze, żeby za nią zapłacić. Są takie momenty w życiu, w których nie da się ogarnąć.
Ania Legenza
A gdyby powiedział „Beata, zorganizujesz się i dasz sobie z tym wszystkim radę”, to też byś wystawiła za drzwi?
Nie wpłynę na Twoje zdanie, ja po prostu bardzo bym chciała, żeby kobiety patrzyły na wiele spraw możliwościami, a nie ograniczeniami. To nie znaczy, że nie możemy mówić, że jest nam źle czy dotknęłyśmy dna. To znaczy tyle, że jak już wypłaczemy tą naszą bezradność w danej chwili, to zaczniemy szukać sposobu, by tę sytuację zmienić.
Marta
Jakby ktoś tak faktycznie stanął i powiedział, to możesz mu odpowiedzieć: „świetnie, w takim razie proszę bardzo:tu jest ścierka, tu suszarka, tu kosz na pranie. Właśnie w ramach dobrej organizacji oddelegowałam kilka zadań” 😉 Tak serio, to wiem, że różnie bywa, różne są okresy w życiu i rozmaite ograniczenia. Ważne chyba to, żeby dodatkowych ograniczeń nie dokładać sobie niepotrzebnie samemu w swojej głowie i jeśli dobrze odczytałam, w znacznej mierze o tym jest Ani artykuł. I pewnie są takie momenty, że właśnie ta góra prania i bajzel są elementem dobrej organizacji, bo nadając im niższy priorytet mogliśmy zająć się czymś, co ma dla nas wyższy. Na przykład „przetrwać do jutra i nie zwariować” 😉 Pozdrawiam serdecznie!
Ania Legenza
Dzięki Marta ❤️