„Magia sprzątania” Marie Kondo – jak posprzątać raz na zawsze?
To jedna z tych lektur, które czytam bardziej z ciekawości niż w poszukiwaniu rad, które odmienią moje życie. W zasadzie, to nie była mi potrzebna, bo bałaganu u mnie nie ma, sprzątać też potrafię. Jednak ogromny szum i hasło „posprzątaj raz a dobrze i już nigdy więcej nie będziesz musiała sprzątać” przyciągnęło i mnie, bo kto by nie chciał poznać takiej magicznej sztuki? 😉
„Magia sprzątania” Marie Kondo – moje wrażenia
Dla mnie sprzątanie to czyszczenie, odkurzanie, wycieranie, mycie, czyli wszystkie te czynności, które chcąc nie chcąc musimy robić z pewną regularnością. Dlatego na samym początku byłam rozczarowana, że ta pozycja dotyczy tylko wyrzucania nadmiaru przedmiotów z domu. I choć zgadzam się z filozoficznym podejściem Marie Kondo do przyczyn tego nadmiaru i bałaganu, to czułam się oszukana, bo myślałam, że dowiem się o cudownym sposobie, który zapobiegnie powracającemu kurzowi :).
Na samym początku Marie Kondo analizuje przyczyny powstawania bałaganu w naszych domach, dzieli się swoim doświadczeniem, które zdobywała od 5 roku życia i opowiada jak zachodziły w niej różne zmiany i podejście do organizacji. Dużą przyjemność sprawiło mi porównywanie doświadczeń autorki z własnymi i fakt, że obserwując wiele sytuacji, wyciągamy podobne wnioski. Pod wieloma spostrzeżeniami i zaleceniami mogłabym się podpisać, a część skłoniła mnie do głębszej refleksji. W kolejnej części książki znajdziemy konkretne rady, co i w jakiej kolejności wyrzucać oraz pomysły na przechowywanie tego, co zostawimy.
Tym, co jest nowatorskie w podejściu Marie Kondo, to kierowanie się uczuciami przy wyrzucaniu przedmiotów. Powinniśmy zostawić tylko takie rzeczy, których używanie i posiadanie sprawia nam radość. A żeby odpowiedzieć sobie na pytanie czy dana rzecz taką radość nam sprawia musimy wziąć ją do ręki. Gdy pozbędziemy się wszystkich rzeczy, których posiadanie nie daje nam radości, nasze życie ulegnie niesamowitej zmianie, a generalne porządki zapoczątkują nowy etap. Konsekwencją będzie wzrost życiowej energii i pewności siebie.
Testowałam tą metodę przy porządkach w książkach i z pokaźnej kolekcji zostawiłabym tylko kilka sztuk, dlatego nie mam wątpliwości, że takie podejście sprawdzi się przy większości zbędnych rzeczy, które posiadamy. Zawsze niechętnie podchodziłam do pozbywania się książek i marzyła mi się ogromna biblioteczka, ale teraz najważniejsze by znalazły się w niej książki, które przywołują we mnie pozytywne uczucia. Jednak dla mnie takie podejście ma jedną wadę – idąc tropem radości, wyrzuciłabym wszystkie garnki i patelnie, odkurzacz, mopa i całą masę rzeczy, które są przydatne i użyteczne, ale ich posiadanie nie wiąże się dla mnie z żadną przyjemnością. Bo na co dzień dużo więcej radości dają mi kolorowe serwetki czy podkładki, na których mogę zjeść obiad, niż talerz, na którym go jem.
Metoda Marie Kondo jest dosyć radykalna, bo nakazuje rozprawić się z bałaganem rad a dobrze. Żadnego rozkładania porządków na kilka dni, robimy przegląd wszystkiego co posiadamy za jednym razem. Sprzątamy naszą przestrzeń jednorazowo i skutecznie. I myślę, że przy wielkim oczyszczaniu przestrzeni takie działanie może być dobre, ale na przekonałam się, że nie zawsze jest to najlepsze rozwiązanie, dlatego każdy powinien znaleźć drogę idealną dla siebie. Zachęca też by sprzątać kategoriami przedmiotów, a nie ich położeniem, bo zbierając je z różnych zakątków domu czy mieszkania jesteśmy w stanie uświadomić sobie jak wiele posiadamy.
Bardzo spodobało mi się podejście autorki do chęci wyrzucania rzeczy posiadanych przez innych domowników, które „sprawiają, że w domu jest bałagan”. Zaleca ona by zająć się porządkami w swojej strefie, a domowników zostawić w spokoju. To była dla mnie najbardziej wartościowa część książki, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że najlepsze co możemy zrobić, to dać dobry przykład. Myślę, że poświęcę tym kwestiom osobny wpis na blogu, a póki co zbieram doświadczenia i sprawdzam, czy takie podejście działa w każdym przypadku.
„Magia sprzątania” jest kolejną pozycją (np. obok „Sztuki Sprzątania” Dominique Loreau), którą trzeba czytać z dystansem. Japońskie podejście do przedmiotów, dziękowanie im za to, że nam służą jest zupełnie inne niż nasze europejskie, dlatego część rad wydaje się dziwaczna a sama autorka jawi się jako osoba mająca nerwicę natręctw. Jest jednak w tym poradniku wiele wskazówek, które mogą pomóc osobom mającym problem ze zbyt sentymentalnym podejściem do przedmiotów i właśnie dlatego postanowiłam o niej napisać na blogu.
„Magia sprzątania” Marie Kondo – dla kogo?
Lekturę „Magii sprzątania” poleciłabym osobom, które mają problem z nadmiarem rzeczy i nie potrafią poradzić sobie z pozbywaniem się przedmiotów. Marie Kondo opisuje bowiem krok po kroku jak to robić, omawiając poszczególne kategorie rzeczy. A wszystko w oparciu o pozostawienie tylko tych przedmiotów, które budzą w nas pozytywne emocje. Jeśli jednak takie trudności Was nie dotyczą i wiecie jak zmobilizować się do wyrzucania tego, co zbędne, to nie jest to pozycja obowiązkowa, bo prawdopodobnie nie dowiecie się z niej nic nowego.
A na koniec trzy cytaty, z którymi bardzo się zgadzam:
Czytaliście już „Magię sprzątania” czy może dopiero planujecie po nią sięgnąć? Jestem ciekawa jakie zrobiła na Was wrażenie i jak zapatrujecie się na rady Marie.
Iza
Czyli jednak nie dokończę tej książki. 😉 Jeżeli o mnie chodzi, fizyczną niemożliwością jest znoszenie rzeczy w jedno miejsce i ogarnięcie całego mieszkania za jednym podejściem. Nie widzę sensu w tym, abym książki, które mam we wszystkich pokojach dźwigać na środek np. salonu i dopiero z takiego stosu wybierać, te które „kocham”. Poza tym szereg pozycji trzyma się ze względu na ich przydatność (mam dzieci w wieku szkolnym) a nie uczucia. 😉 Wierzę, że i w tej pozycji można znaleźć przydatną wiedzę, ale dla mnie nie aż tak, aby zechciała ją dokończyć. Wystarczy mi Twoja recenzja i wyłuskane przez Ciebie perełki – dziękuję. Mam dzięki Tobie mniejsze wyrzuty sumienia, że odpuściłam czytanie. 😉
Ania Legenza
Cieszę się, że rozwiałam Twoje wątpliwość czy kończyć czy nie 🙂 Znoszenie wszystkich przedmiotów z danej kategorii w jedno miejsce jest fizycznie męczące niestety. Kilka lat temu chciałam to wprowadzić u siebie i nadmiar, który miałam ogarnąć potrafił być przytłaczający, dlatego wolę metodę małych kroków w porządkowaniu (chyba że jest remont, przeprowadzka i tak czy siak trzeba wszystko przejrzeć przy pakowaniu).
Elka
To ta pani która układa ubrania w słupki? 🙂 Bardzo podoba mi się podejście z zostawianiem przedmiotów których używanie sprawia nam przyjemność (powinnam wyrzucić odkurzacz i żelazko :D) może to by się sprawdziło w mojej nieszczęsnej kuchni…
Ostatnio dopadło mnie spostrzeżenie, że gromadzę rzeczy z myślą o życiu które chciałabym wieść a nit tym które faktycznie prowadzę. Trzeba by z tym coś zrobić 🙂
Ania Legenza
Tak, to ta pani 🙂 Ciekawe jest spostrzeżenie, o którym napisałaś? Bo ja z jednej strony otaczam się rzeczami, które pasują do życia, które chciałabym wieść i dzięki temu sprawiają, że takie prowadzę. Może nie w 100% bo wiele jeszcze przede mną, ale wprowadziłam elementy, które zawsze chciałam by w nim były 🙂
Elka
Właśnie trochę trudno mi odróżnić myślenie życzeniowe od faktycznych możliwości? Bo o ile kupienie pięknej zastawy stołowej znaczy, no cóż, że będę jadła używając pięknej zastawy stołowej 🙂 To posiadanie zapasu ponad 30 rożnych przypraw w kuchni wcale nie znaczy, że znajdę czas na gotowanie potraw kuchni regionalnych, mimo że bardzo bym chciała.
Ania Legenza
Ja bym wpisała jedną potrawę na tydzień/dwa i próbowała gotować. Może się okazać, że jednak ten czas się znajdzie 🙂 A jak mimo to nie, to wtedy jednak trzeba by się z nimi rozstać 🙂
Elka
A to nawet nie o to chodzi, przy dzieciaku gotowanie czegokolwiek Tajskiego się nie sprawdzi bo to pieruńsko ostre wszystko.
Kuchnia to zdecydowanie siedlisko bałaganu u mnie 🙂 Może faktycznie trzeba by do tego podjeść jednorazowo a dobrze?
Ania Legenza
To ugotuj dla siebie 🙂 Wiadomo, dodatkowa praca i potrzebny czas, ale pomyśl, że robisz to dla swojej przyjemności i chęci spróbowania, chociaż raz 🙂
A jeśli nie sprawdza Ci się w kuchni metoda małych kroków do ogarnięcia bałaganu, to spróbuj jednorazowo. Jestem zdania, że jeśli jeden sposób się nie sprawdza, to robiąc to samo po raz setny nie powinniśmy oczekiwać, że zadziała. Trzeba zmienić sposób.
Elka
Czasem gotuje jedno dla mnie i M. a coś innego dla potomka, ale nieprawdaż czasu mało 🙂 Masz rację z ta metodą sprzątania, coś trzeba zmienić 🙂
Żelikowska | Angelika Berdzik
Ja bym chętnie wyrzuciła zlew 🙂 Nienawidzę myć garów 😀
Mocne spostrzeżenie tak na marginesie. Chyba sama się muszę nad tym samym zastanowić 🙂
Żelikowska | Angelika Berdzik
Chyba najsensowniejsza recenzja tej książki 🙂 Nie muszę się brać za czytanie ^^ próbowałam przebrnąć przez „Sztukę sprzątania” Dominique Loreau i ciężko mi było. Przyznam, że od sięgnięcia po Marie Kondo odstraszało mnie najbardziej to dziękowanie przedmiotom, mam wrażenie czasem, że ludzie sobie małe bożki robią z przedmiotów ^^’
Swoją drogą lubię radykalne podejścia, typu :posprzątanie wszystkiego na raz, ale kurcze, czy ta pani ma dzieci? Z dzieckiem sprzątanie to niekończąca się opowieść 😛
Ania Legenza
Z książki nie wynikało by miała. Generalnie ona pomaga swoim klientom, jeździ do nich do domu i z nimi sprząta, pomaga podjąć te trudne decyzje 🙂 Pewnie radziłaby Ci odseparować się od dziecka na jeden dzień i wtedy dokonać rewolucji 😀
Elka
A to może akurat nie głupia opcja. Zorganizować coś dla dziecka na jeden dzień i faktycznie poświecenie go na porządki może mieć więcej sensu niż urywanie po godzinie przez tydzień.
Kasia Opęchowska
Przebrnęłam przez „Magię Sprzątania” w miniony weekend i przyznam, że na początku bardzo mnie rozczarowała. Jakoś dla mnie jest to zbyt filozoficzne podejście. Ale też udało mi się znaleźć kilka rzeczy dla siebie: zgadzam się z nie sprzątaniem przestrzeni innych osób. No i mnie też zainspirowało to do pozbycia się kilku książek. Ale na tym się skończyło 🙂 Książka zdecydowanie nie dla mnie, ale pewnie poleciłabym ją jakiemuś chomikowi rzeczy 🙂
Agniecha
Czytałam i osobiście byłam zachwycona. Co prawda, tak jak Ty zawiodło mnie to, że porady Marie dotyczyły jedynie wyrzucania rzeczy, a nie było konkretnych porad jak radzić sobie z uporczywym brudem itp., ale i tak była to najgenialniejsza lektura z gatunku poradnika jaką czytałam. Oczywiście, nie zastosowałam jeszcze żadnej z porad, bo wciąż się do tego przymierzam 😛 Nie jestem w stanie pozbyć się moich 400 książek…. a stwierdzenie Kondo, że jak czegoś nie przeczytałaś przez rok to już nie przeczytasz w ogóle do mnie nie przemawia. Mam lektury nieprzeczytane od lat 4 i teraz, podczas ciąży systematycznie nadrabiam sobie zaległości. Poczynając od tych najstarszych, aczkolwiek nie trzymam już książek tak jak kiedyś. Przejrzałam tytuły i zastanowiłam się głęboko nad tym, czy faktycznie chcę to jeszcze przeczytać. Jeżeli odpowiedź brzmi NIE to odkładam na stosik do oddania/sprzedania.
Ania Legenza
Ze wszystkich książek tego typu trzeba wziąć dla siebie to, co najlepsze i na pewno duży plus za to, że skłaniają do refleksji. Ja też się nie zgodzę z tym, że jeśli czegoś nie przeczytałam w ciągu roku, to już nie przeczytam. Mam wiele takich pozycji, które doczekały się swojego czasu, a niektóre są bardzo bardzo stare 🙂
Świeczek
Zgadzam się w sprawie książek. Dodam jeszcze, że do książek się wraca, pożycza się je, są własnością całej rodziny i ogółem wiele osób z nich korzysta 😉
Mirela G
Ja osobiście do wielu posiadanych przeze mnie książek wracam. A ostatnio często jest tak, że kupuję do swojej biblioteczki książki, których treść już znam (np. wypożyczałam te tytuły wcześniej z biblioteki) i chcę je mieć u siebie 🙂 Ale jestem też zwolennikiem oddawania tych, których już nie chcę, bo mnie rozczarowały albo okazały się w inny sposób bezwartościowe. W ten sposób co jakiś czas „zasilam” bibliotekę miejską 🙂
Agniecha
Mnie też się to czasem zdarza 🙂 Zarówno kupowanie książek, które już znam- bo tak mi się spodobały, jak i oddawanie tych, które mnie nie urzekły.
Ania.aa
lubię wszelkie teksty z których mogę coś uzyskać jeśli chodzi, o organizację przestrzeni, czasu, trzymania porządku. Ale po książkę raczej nie sięgnę. Nie wiem czy czegoś nowego bym się dowiedziała z niej. Co teraz robię to „przemyślam” dokładnie każde zakupy, aby kupować rzeczy faktycznie używana, uniwersalne. Może jeszcze wpadnę na jakieś pomysły co by coś zminimalizować, choć na razie to nie czuję, by coś w nadmiarze/niepotrzebne/nieużywane mnie otaczało.
Elka
Chyba pochodzenie tej pani jest kluczowe. W japoński domach w których byłam, różnych i współczesnych, i tradycyjnych królował jednak daleko posunięty minimalizm.
Kamila
Cześć 🙂
Czytałam różne książki o sprzątaniu, organizacji i minimalizmie i doszłam do wniosku, iż Twój BLOG dał mi więcej rad niż ww. pozycje książkowe.
W książkach dużo treści, a mało konkretnych porad, których szukałam.
Każdy z nas oczywiście wszystko organizuje według własnego uznania.
Pozdrawiam 😉
Ania Legenza
Dziękuję! Niezmiernie miło mi to czytać <3
Magdalena Tomaszewska
Ech…przeczytałam tę książkę 2 miesiące temu. Jak ją skończyłam, to zastanawiałam z jakiego świata ta Pani pochodzi;) Nie jestem w stanie wyrzucić atlasów, słowników, przewodników itp, a są to raczej praktyczne książki, a nie tylko sprawiające radość:) O mopach i odkurzaczach nie wspomnę;) Dużo by pisać, ogólnie przesłanie książki raczej do mnie nie trafia, prócz kilku pojedynczych spostrzeżeń.
Ania Legenza
Jest momentami zbyt radykalna. Z jednej strony to dobrze, bo może zadziałać motywująco, z drugiej to właśnie powoduje, że wiele osób odepchnie. Ja dla siebie też niewiele wyciągnęłam, ale raczej nie należę do adresatów książki, którzy mają problem z bałaganem 😉
Justyna
Przeczytałam jakiś czas temu, posprzątałam zgodnie ze wskazówkami ubrania, biżuterię, buty, papiery, dokumenty (akurat realizowałam wtedy też Twoje wyzwanie z Oczyszczaniem Przestrzeni 🙂 )
Zgodnie z radą pani Marie ułożyłam rajstopy, ale już skarpetki mam ułożone tak jak ona zabrania 😉 A książek nie umiem się pozbywać, wytypowałam kilka do sprzedania, ale się nie sprzedały póki co i nadal zajmują miejsce 🙂
Co jeszcze po przeczytaniu tej książki, pilnuję się żeby wszystko odkładać na właściwe miejsce, ale trudno mi do tego zmusić męża i synka 😉
Ania
Z jednej strony główne założenie książki (czyli ograniczenie się do rzeczy, które sprawiają właścicielowi przyjemność) bardzo mi się podoba, z drugiej wydaje mi się bardzo… nieekologiczne i nieekonomiczne, rozrzutne wręcz. Przy porządkowaniu (lub raczej filozoficznych rozmyślaniach na temat sprzątania) zawsze mam ten sam dylemat: czy wyrzucić coś, co działa, tylko dlatego, że wolałabym mieć coś ładniejszego, czy poczekać z zakupem czegoś nowego, aż to stare się zepsuje? Mam momenty, kiedy w euforii oczyszczania przestrzeni wokół siebie najchętniej wyrzuciłabym prawie wszystko, co mi się nie podoba, ale potem myślę sobie, że to tylko niepotrzebne produkowanie śmieci… I zawsze zostaję w punkcie wyjścia. Czy jestem jedyna?
Lex
Znam ten ból 🙂 ale w sumie rozwiązanie jest dość proste: odsprzedać lub oddać komuś to, co Tobie już się nie podoba, a jak się tego pozbędziesz, możesz kupić sobie nowe 🙂 Raczej zawsze komuś się przyda Twoja stara rzecz 🙂
Gibonikowa mama
Czytałam „Sztukę sprzątania” Dominiqe Loreau, więc po ta pozycję chyba nie sięgnę …
Świeczek
Zarówno idea sprzątania kategoriami (co wygeneruje chyba jeszcze większy bałagan…), sprzątania wszystkiego na raz, jak i pozbywania się rzeczy „nieradosnych” są lekko przesadzone 😉 Umiar jest ważny, jasne, przez umiar osiąga się porządek i harmonię, ale co do pozostawiania rzeczy, dużo sensowniejsza jest zasada 3P – piękne, pożyteczne, pamiątkowe.
Ania Legenza
Ja bym tu piękne zamieniła na wzbudzające radość i według mnie wtedy byłoby idealnie 🙂
Ania Legenza
Często też mam z tym problem, jeśli mogę sobie pozwolić na kupno ładniejszej wersji, to najpierw próbuję sprzedać starą, nawet za bardzo niską cenę, bo wtedy może posłużyć jeszcze komuś innemu, a może tej osoby akurat nie było stać na nową drogą rzecz. A jak mi bardzo zależy, żeby się pozbyć, to po prostu oddaję za darmo i też wszyscy na tym korzystają 🙂
Ania
Z większymi rzeczami też tak robię, ale co z drobiazgami? Niedawno porządkowałam na przykład dokumenty – wszystkie mamy poukładane w tekturowych teczkach. I jest ok, spełniają swoją funkcję, tyle że niemal każda jest inna, część ma jakieś nadruki reklamowe, część jest mocno zużyta (na kilku mąż robił sobie nawet notatki na studiach, jak mu się kartki skończyły :D)… Z jednej strony chciałabym je wyrzucić i kupić nowe, wszystkie takie same, ładne, ale… czuję jakiś wewnętrzny opór przed pozbyciem się czegoś, czego jedyną wadą jest odbiegający od ideału wygląd (no i przed wydaniem kilkunastu czy kilkudziesięciu złotych na ładne teczki, które i tak przez większość czasu będą leżały schowane w szufladzie).
Ania Legenza
U mnie zadziałało stopniowe wymienianie, począwszy od tych najbardziej zużytych. Nie wszystkie teczki mam identyczne, ale podział spraw jest tematyczny i do tego dopasowane rodzaje i kolory teczek. Dzięki temu dużo łatwiej mi je znaleźć, bo od razu wiem, jakiej teczki szukam 😉 A wymiana była stopniowa, trwało to może z rok, a w końcu wszystkie mam nowe i takie, które mi się podobają.
Ania.aa
też tak mam, że czasem najchętniej wyrzuciłabym wszystko, czasem się dziwie, czy ja faktycznie tyle tych szaf zapełnionych potrzebuję?? ale gdy oglądam każdy przedmiot, to on zastosowanie ma… i co jak bym wyrzuciła połowe tego co mam?? za jakiś czas musiałabym w jego miejsce znaleźć nowy, tracić czas na szukanie, tracić pieniądze na coś co miałam, ale w euforii wyrzuciłam.
Wciąż jednak myślę, co tu upraszczać, by jednoczesni stratą nie urudniac sobie życia ani nie tworzyć pustego, zimnego, sterylnego pomieszczenia.
Ela Chwirot
No znalazłam hiszpańską edycję. Szkoda, że katalońskiej nie znalazłam. Teraz tylko jeszcze, żeby mój kochany ślubny znajomy ją przeczytał. Bo to już nie chodzi o 40 koszulek z krowami, ale ten stół bilardowy i rozstrojone stare pianino to po prostu przybiera taką postać, że strach się bać 🙂 Może go podleczy lektura 🙂
Make Happy Life
Jest na mojej liście do przeczytania, ale też byłam przekonana że autorka podpowie coś w kwestii jak sprzątać niż jak wyrzucać. Oświeciłaś mnie że to nie o tym 🙂 Chociaż na pewno pozbycie się zbędnych rzeczy ułatwi sprzątanie 😉
Pozdrawiam 🙂
Ania Kalemba
Kilku blogerów już o niej pisało i cieszę się, że Ty również napisałaś bo w kwestii sprzątania i minimalizmu jesteś wzorem 😀 Bardzo mnie ciekawi ta książka i jednocześnie kuszą poważne porządki! 😉
Karolina Raginel
Przyłączam się do grona, którzy przyznają, że już nie przeczytają tej książki, bo tekst o niej jest taki dobry 😉
Zawsze uważałam, że sprzątanie przynajmniej w połowie sprowadza się do wyrzucania. Minimalizm, minimalizm, minimalizm – chociaż pozwalam niektórym nieczytanym książkom na „zbieranie kurzu”. Ja wiem, że wszystko teraz można dostać na Kindle’a, ale to nie to samo… A do starych książek wracam, szczególnie do tych po polsku, bo te trudno mi sprowadzić do Stanów.
joule
Nie czytałam tej książki, ale pod wpływem recenzji właśnie wczoraj postanowiłam rozprawić się raz a porządnie z książkami. Możesz zdradzić, w jaki sposób się ich pozbyłaś? Wyrzucić jakoś mi szkoda (w końcu ktoś je jeszcze może przeczytać), a antykwariaty takich rzeczy nie przyjmą. Biblioteki, przedszkola?
PS: z dwóch cytatów wyszły Ci trzy 😉
Ania Legenza
Sprzedałam, kilka oddałam do biblioteki, ale ostatecznie nie było ich dużo 😉 Sporo czytelniczek pisało mi, że właśnie oddają do bibliotek i myślę, że to najlepsze rozwiązanie.
A ilość cytatów poprawiłam! Dzięki:)
Kaja
Zaczęłam wczoraj czytać i … i sama nie wiem ale nie do końca przemawia
do mnie sprzątanie kategoriami jednak bardziej odpowiada mi sprzątanie
lokalizacją jak i selekcja poprzez pryzmat rzeczy dających radość też
nie jest w moim przekonaniu najlepszym wyjściem może muszę jeszcze do
tego dorosnąć 😀 jestem typowym chomikiem i ciężko mi się rozstawać z
rzeczami ale cały czas pracuję nad sobą i na pewno w jakiś sposób ta
lektura mnie mobilizuje do dalszej pracy głównie nad sobą
Izabela K.
Nie czytałam książki ale wpadłam na kilka opinii i raczej nie jest to pozycja dla mnie. O porządkowaniu przeczytałam już chyba wystarczająco dużo. Trochę przeraża mnie pomysł sprzątania wszystkiego na raz, może sprawdzi się to w kawalerce, ale w piętrowym domu z garażami i piwnicą to awykonalne 😉
My LittleRedThink
O książce tylko słyszałam, ale długo zastanawiałam się nad tym, czy myślenie o uczuciach względem każdego przedmiotu sprawdziłoby się w moim przypadku. Tak się złożyło, że w tym miesiącu przeprowadzałam się, jakieś porządki z rzeczami zrobiłam, choć jeszcze kilka rzeczy muszę ogarnąć, jednak łapię się na tym, że planując kolejny przegląd ciuchów mam chęć dotknąć każdego i zastanowić się, czy to tylko kolejny ciuch w mojej szafie, czy też czuję, że to jest właśnie MÓJ ciuch. Może uda mi się któregoś dnia tak zrobić i napisać o tym post 🙂
I zdecydowanie nie umiem pozbywać się książek.
Patrycja
Podeszłam do tej książki z dystansem, czasem śmiejąc się z rad jej autorki. Tak było w przypadku fragmentu dotyczącego składania skarpetek. Nie mogłam sobie wyobrazić, w jaki sposób ktoś może zadawać sobie trud składając skarpetki. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie sprawdziła. Wypróbowałam i… działa! Od kilku miesięcy moja szuflada ze skarpetkami wygląda (prawie) perfekcyjnie 😉
Ania Legenza
Ja składam skarpetki chyba od zawsze! 😀 I jeszcze ustawiam je w rządku, to już chyba taka natura 😉 Ale fajnie, że spróbowałaś, ja też zawsze wypróbowuję na sobie różne patenty, które na początku wydają mi się śmieszne. Najwyżej okaże się, że nie są dla mnie 😉
Aleksandra Radomska
Zdecydowanie muszę przeczytać! Ostatnio natknęłam się na tę książkę w Empiku i mnie zaintrygowała. Teraz już jestem pewna, że to pozycja dla mnie. Dzięki 😉
jola
polecam ksiazke 😉