fbpx
 

Dom na wsi czy mieszkanie w mieście – pół roku w górach i co dalej?

utworzone przez | wrz 5, 2018 | DOM, ZAKAMARKI | 48 Komentarze

Mieszkanie w domu, jeszcze na wsi, to mnóstwo dodatkowej pracy. Ogrzewanie na węgiel, więc musisz palić w piecu, inaczej nie będziesz mieć ciepło, a w bloku nic cię nie interesuje. Ogród, ile to obowiązków. Koszenie trawy latem, zimą odgarnianie podjazdu. Na dodatek wszędzie musisz dojechać. To nie to samo, co w mieście, bez samochodu ani rusz. Wszystko daleko: żłobek, przedszkole, lekarz, a nawet sklep. Co, gdy zapomnisz czegoś kupić? Miasto to wygoda.

O minusach mieszkania w domu i na wsi przed naszą górską przeprowadzką, nasłuchałam się wiele. Na szczęście jestem typem osoby, która lubi przekonać się sama, czy coś mi pasuje czy jednak nie. A przeprowadzając się zawsze mówiliśmy, że powrót do miasta nie będzie porażką. To jest doświadczenie, z którego chcemy jak najwięcej wyciągnąć i po prostu sprawdzić czy mieszkanie w domu na wsi z cudownym widokiem na góry jest dla nas. Z końcem sierpnia minęło pół roku naszego górskiego życia. Czy te minusy sprawdziły się w naszym przypadku i co dalej?

Jeśli zastanawiasz się nad wyborem idealnego miejsca do życia, na Nieruchomosci-online.pl znajdziesz oferty zarówno domów na wsi, jak i mieszkań w mieście, co pomoże podjąć decyzję.

Dom na wsi czy mieszkanie w mieście – moja perspektywa

Mówi się, że mieszkanie w mieście, to wygoda. Komunikacja miejska, sklepy na wyciągnięcie ręki, dostęp do żłobków, szkół, przedszkoli, więcej możliwości pracy. Mieszkając w bloku masz zapewnione ogrzewanie, wszystkie naprawy około domowe są wliczone w cenę czynszu, zimą zapewnione odśnieżanie dróg. Blisko do restauracji, kina czy teatru. Mieszkanie w mieście ma też swoje minusy, ale w kontekście plusów i tej wygody, można je zignorować.

A ja Wam powiem, że dla mnie, mieszkanie na wsi jest dużo bardziej wygodne!

Ponieważ niektórzy wyobrażają sobie, że miejsce, w którym mieszkamy, to samotny domek na wzgórzu, to muszę Was rozczarować ;). Mieszkamy na wsi, ale przy głównej drodze, gdzie stoi kilka domów, więc sąsiedzi są blisko. Przystanek autobusowy mamy pod domem. Do centrum miasta powiatowego jest 15 minut i niemal codziennie tam jesteśmy. Do Nowego Sącza jest 30-40 minut, a do Krakowa godzina. I te dojazdy naprawdę nie są dużym utrudnieniem. Oboje pracujemy z domu, więc praca i dojazdy do niej nie są przeszkodą. A nawet jeśli, to dojazd byłby takim samym utrudnieniem jak w mieście, bo żadne z nas tych dojazdów nie lubiło.

1. Nie ma problemu z miejscem parkingowym

Sprawa, którą mocno odczuliśmy już po kilku dniach. Podjeżdżasz pod dom i nie musisz się martwić o to, gdzie zaparkować. Kiedy jesteśmy u rodziców w mieście, każdy podjazd pod blok wiąże się z kilkoma okrążeniami za wolnym miejscem parkingowym.

Jeśli chodzi o parkingi w mieście, to nie jest różowo, ale bez problemu znajdzie się miejsce na płatnym parkingu w centrum. A cena za nie jest znacznie niższa niż za płatne parkingi w centrum Łodzi.

2. Dojazd do miasta bez świateł jest szybszy niż przemieszczanie się po mieście

Odległość od domu do miasta jest większa niż z naszego łódzkiego bloku do centrum miasta. Ale pokonujemy ją szybciej albo w bardzo podobnym tempie. Jeden z powodów, to brak świateł. I ja ogromnie odczuwam to jako ułatwienie. Tutaj też zdarzają się korki, ale zupełnie nie ma sensu porównywać ich z tymi miejskimi.

3. Plac zabaw i miejsce na spacery masz we własnym ogrodzie

Wyjście na spacer z Zosią czy później na plac zabaw, to było coś czego nie lubiłam. Cała organizacja tego przedsięwzięcia od razu powodowała, że byłam zmęczona. Najpierw zniesienie stelaża od wózka, później gondoli, później ubranie siebie i dziecka. Dojście do parku czy miejsca, które jest choć trochę oddalone od zgiełku ruchliwej ulicy. Później mieszkaliśmy w bloku z windą, więc było odrobinę łatwiej, ale z parteru i tak musiałam znosić wózek. Każde zostawienie go choć na chwilę przy drzwiach wejściowych do klatki, wiązało się z komentarzami „a nie boi się pani, że go ukradną?”. No więc zaczęłam się tego obawiać.

Historie placów zabaw też pozostawiały wiele do życzenia.

Dziś wystarczy, że wyjdę z Zosią do ogrodu. Jest własna huśtawka, własna piaskownica, własna zjeżdżalnia i mnóstwo pomysłów na zabawy, do których nie są potrzebne dodatkowe zabawki. Ja w tym czasie mogę spokojnie zająć się, np. zbieraniem owoców a cały czas mam ją na oku. Ostatni miesiąc to w ogóle przełom, bo nie ma problemu z tym, by sama została w ogrodzie. Kiedy chcemy iść na spacer możemy iść polem nad potok albo rzadziej uczęszczaną asfaltową drogą. To jest niesamowita wygoda. A jeśli potrzebujemy wózka, to po prostu wyjeżdżam nim z garażu. Zero znoszenia po schodach.

4. Wyjście z psem jest dużo łatwiejsze

Tak naprawdę wygodę domu odczułam po naszym dwudniowym pobycie ze szczeniakiem w bloku. I jeszcze bardziej podziwiam wszystkie osoby, które decydują się na psa mieszkając w bloku. Częste wyprowadzanie go za potrzebą było wymagające i też trudniej było szybko zareagować. Jasne, że z czasem takich sytuacji jest mniej, ale mimo wszystko, dla mnie to ogromna wygoda, że mogę wyjść z nim rano, zaspana w kapciach i z kubkiem kawy na pole. A jeśli potrzebuje się wybiegać wtedy, gdy pracuję, to po prostu wypuszczam go do ogrodu.

5. Ogrzewanie domu na życzenie

O paleniu w piecu nasłuchaliśmy się mnóstwo. Pomijam już fakt, że dziś są dostępne różne metody ogrzewania i palenie w piecu, gdy się mieszka w domu, nie jest koniecznością. Dom, który wynajmujemy ma takie ogrzewanie (i gazowe, ale to pierwsze jest bardziej ekonomiczne) i z tym się liczyliśmy decydując się na przeprowadzkę. W połowie lata Sebastian stwierdził, że brakuje mu tego palenia. A samodzielne decydowanie o ogrzewaniu, z naszej perspektywy jest też znacznie bardziej wygodne niż oczekiwanie aż włączą centralne w bloku. Jest potrzeba, by ogrzać dom na chwilę latem – nie ma problemu. Jesień czy wczesna wiosna jest ciepła, to po prostu nie grzejesz.

6. Budowanie relacji jest łatwiejsze

Przez te kilka lat wynajmowania różnych mieszkań, zawsze przekonywałam się, że każdy mocno goni za swoimi sprawami. Można liczyć na „dzień dobry” czy odebraną paczkę od kuriera, gdy nie ma nikogo w domu, ale trudno zbudować głębszą relację. Tutaj jest inaczej. Nie ważne czy dzieli nas duża różnica wieku, inne zainteresowania, to zawsze można liczyć na zaangażowaną rozmowę, pomoc czy podzielenie się własnym doświadczeniem.

Poznaliśmy panią sołtys, która od początku była bardzo pomocna i wprowadziła nas w pierwsze organizacyjne sprawy w nowym miejscu. Przez płot mamy cudownych sąsiadów, którzy dzielą się chociażby ogrodowymi poradami czy doradzą jaki rodzaj drewna kupić na opał. A i z sąsiadką naszych znajomych, którzy mieszkają trochę dalej, możemy zawsze i o wszystkim porozmawiać. Panie w sklepie zawsze pytają Zosię jak było w żłobku/ przedszkolu i zapraszają na kolejne zakupy. Być może jest to kwestia tego regionu, ale tutaj czuć bardzo, że relacje międzyludzkie są na pierwszym miejscu.

7. Znane sklepy i usługi na wyciągnięcie ręki

Nie muszę jechać 50 km, by iść do Pepco czy do Rossmanna. I choć nie mam w pobliżu galerii handlowej, to zupełnie mi jej nie brakuje. Chodzenie po sklepach nigdy nie było dla mnie rozrywką, więc tutaj zupełnie nie odczuwam braku dużych centrów handowych. Co więcej jest drogeria, w której mam taki wybór kosmetyków jakiego nie daje mi żadna sieciówka, ani nie dawała mała drogeria w mieście. Np. Semilac, Golden Rose, kosmetyki Anwen, Yope, i w zasadzie każdej mniej czy bardziej naturalnej marki w jednym miejscu. W cenie, która zawsze mnie pozytywnie zaskakuje. Jest też Yasumi ze wszystkimi dostępnymi zabiegami.

8. Dbanie o klienta

W Łodzi często miałam wrażenie, że obsługa się nie stara, bo przyjdzie następny klient. Mechanik samochodowy załata dziurę bylejak, a czy klient wróci to jest bez znaczenia. Jak nie ten, to będzie inny. Podobnie fryzjer czy kosmetyczka, a często nawet obsługa w zwykłym sklepie. Tutaj czuć, że na kliencie zależy. I oczywiście zdarza się ktoś niemiły, ale jednak dbanie o klienta jest na wyższym poziomie. W końcu mam świetną fryzjerkę, która potrafi doradzić, ale też wysłucha moich oczekiwań. Obcięcie grzywki mnie nic nie kosztuje, mimo że ja bym chętnie zapłaciła, bo mam najlepiej obciętą grzywkę od lat (ta sama usługa w Łodzi 10 zł, w rodzinnym Piotrkowie w zależności od salonu 5-10 zł i zazwyczaj nie wracałam drugi raz).

Może po prostu w większym mieście trudniej znaleźć taką osobę, ale ja odczuwam różnicę w wielu aspektach.

9. Parkując w centrum miasta mam wszędzie blisko

To też jest wielki plus. Dojeżdżam do centrum miasta i w obrębie rynku jestem w stanie załatwić wszystko. Lekarz, drogeria, sklep z rzeczami dla dzieci, papierniczy, dobra piekarnia, urząd gminy czy starostwo, fryzjer, barber, sklep z ubraniami, pralnia. I są to miejsca, w których czuć, że dba się o klienta.

10. Wyjście do kina czy filharmonii jest związane z taką samą logistyką jak w Łodzi

Tak naprawdę mieszkając w Łodzi wcale często nie korzystaliśmy z kina, teatru czy filharmonii. Nie dlatego że mało się dzieje, wręcz przeciwnie. Odkąd mamy Zosię, to wyjście wieczorem i tak wiązało się z logistyką w postaci przyjazdu babci z innego miasta. Teraz odległość jest większa, ale ciągle nasze wyjścia i tak będą wiązały się z organizacją opieki dla dzieci. Dlatego nie odczuwam braku ich dostępności.

11. Własne warzywa i owoce

Posiadanie domu i ogródka nie musi oznaczać, że będziemy mieć warzywa i owoce. I choć warzywa w tym roku zjadły nam ślimaki, to z owoców korzystamy przez całe lato i to jest totalna wygoda i oszczędność pieniędzy. Codziennie uzbierany pojemnik malin, większy niż ten, który na rynku kosztuje 8 zł. Uwielbiam to, że po prostu wychodzę do ogrodu i mam owoce!

12. Miejsce na projekty DIY

Ten punkt, może nie wiązać się tak bardzo z domem na wsi, co z domem w ogóle, ale w końcu czuję, że mam, gdzie tworzyć i trzymać różne rzeczy do DIY. To tutaj zaczęłam przerabiać stare krzesło w wygodnym miejscu. Piwnica w bloku do najwygodniejszych nie należała. Tutaj Sebastian buduje teren do bitewniaków. Możemy realizować pasje, które były zepchnięte na dalszy plan, gdy mieszkaliśmy w mieście.

13. Brak sąsiadów za ścianą

Pierwsze wynajmowane mieszkanie i po roku wprowadzili się sąsiedzi imprezujący do 3.00-4.00 nad ranem, gdy my wstawialiśmy przed 6.00. Przeprowadziliśmy się, by Sebastian miał bliżej do pracy i z każdej strony mieliśmy sąsiadów, którzy palili papierosy. A ja nie jestem w stanie znieść tego zapachu. Trzecie mieszkanie i najlepsze wrażenia, ale jednak dość często pojawiało się połączenie minusów z dwóch poprzednich. Brak sąsiadów za ścianą jest wygodny. Raz, że możemy chociażby uniknąć dymu czy imprezy a dwa, że sami organizując taką nie będziemy zakłócać spokoju innych osób.

Jasne, że za płotem też może trafić się niemiły sąsiad, ale to jest jednak większa odległość niż przez ścianę.

Minusy?

Czy są jakieś minusy naszej przeprowadzki i mieszkania na wsi? Może odrobinę rzadszy kontakt z rodziną i znajomymi. Z drugiej strony jednak myślę, że tak samo trudno nam się umówić jak wtedy, gdy mieszkaliśmy blisko, a za to na miejscu mamy sporo towarzyskich spotkań z osobami, z którymi się poznajemy.

Podjazdu zimą nie musieliśmy odśnieżać, zobaczymy jak będzie teraz. Trawa do koszenia jest, ale przekonaliśmy się, że to nie jest nasz priorytet i nie boli nas, gdy jest nieskoszona przez 3 tygodnie, bo akurat na to już nie starczy czasu czy siły. Naprawy w domu na naszej głowie? Tak, ale jak przypomnę sobie ile stresu kosztowało doproszenie się o regulację okien w administracji, gdzie i tak szybciej było nauczyć się zrobić, to samemu, to wolę by od początku do końca wszelkie naprawy były po naszej stronie.

Dostęp do usług, służby zdrowia, żłobku, przedszkola jest praktycznie bezproblemowy, a zupełnie nie mam poczucia, że wieś, więc gorszy start.

Jak na ten moment, minusem jest to, że tutaj nie dotarł nowy katalog z IKEA. Ale mogę go obejrzeć online, więc tak naprawdę jest to bez znaczenia i bardziej ekologicznie ;).

Pół roku i co dalej?

To, co najważniejsze – przekonaliśmy się, że dom na wsi jest dla nas. Tak chcemy żyć i mieszkać. Choć nasze życie nie jest całkiem slow i ciągle jest tempo, a czasem nawet gonitwa za różnymi sprawami, to tutaj czujemy większy spokój. Mamy poczucie, że wiele zależy od nas, a to buduje nasze bezpieczeństwo. Czy Beskid Wyspowy jest naszym miejscem na ziemi? Każdego dnia coraz mocniej przekonujemy się, że tak. Czy to oznacza, że zostaniemy tu na zawsze, tego nie wiem, ale na pewno najbliższe lata właśnie tutaj chcemy spędzić, bo tu czujemy się po prostu u siebie.

Tu będziemy zapuszczać korzenie.

Dla nas ta decyzja okazała się jedną z najlepszych i bardzo się cieszę, że mieliśmy możliwość, by sprawdzić czy taki styl życia jest dla nas. Polecam Wam bardzo takie rozwiązanie, bo tylko doświadczając czegoś na własnej skórze jesteśmy w stanie się przekonać, czy to nam pasuje, czy też nie. Tu nie ma lepszej/ gorszej decyzji, która się sprawdzi u wszystkich. Trzeba ją dopasować do siebie.

Ciekawa jestem jaką Wy macie perspektywę i jakie są Wasze doświadczenia. Dom na wsi, dom na obrzeżach miasta czy samo centrum miasta? 

You May Also Like…

Fototapeta w łazience

Fototapeta w łazience

Jako zwolenniczkę nieoczywistych rozwiązań we wnętrzach ciągnie mnie do zastosowania fototapety w miejscu, które w naturalny sposób się z nią nie kojarzy. I tak tworzę aranżacje, gdzie tapeta ląduje na suficie, na podstopnicach schodów czy w łazience. Fototapeta w...

Przepis na mydło gospodarcze kokosowe

Przepis na mydło gospodarcze kokosowe

Dawniej nasze babcie nie wyobrażały sobie sprzątania bez solidnej kostki mydła. Dziś to praktyczne rozwiązanie wraca do łask i nic w tym dziwnego! Mydło nie tylko świetnie sprawdza się jako produkt pielęgnacyjny, ale także jest skutecznym środkiem czystości....

48 komentarzy

  1. MiraRadogost

    Sama zastanawiam się nad przeprowadzką w bardziej zielone miejsce 🙂

    Odpowiedz
  2. Anna Kurek

    Nie martw się do miasta pod Warszawą też katalog nie dotarł. Dopiero ostatnio wzięłam swój egzemplarz ze sklepu. I też wolę opcję mieszkania pod Warszawą niż w Warszawie. Trochę ciszej, trochę spokojniej, człowiek ma swoje miejsca, swojego fryzjera, swoją pasmanterię i stoiska na targu w których lubi się robić zakupy. A do Warszawy nie jest dalej niż z niektórych jej dzielnic do centrum.

    Odpowiedz
  3. Dorota

    W te wakacje próbowałam połączyć pracę z wypoczynkiem na działce. U mnie niestety to nie zdało egzaminu, dlatego na chwilę obecną dla mnie mieszkanie poza miastem nie wchodzi w grę. Oczywiście jest to kwestia braku dostosowania miejsca do wymogów pracy, ale niestety kompletnie nic nie udało mi się zrobić, bo już samo połączenie z internetem było cudem! Las skutecznie to uniemożliwiał 😉 Ale z drugiej strony, nie mówię, że nigdy bym się nie zdecydowała zamieszkać poza miastem.

    Odpowiedz
    • Ania Legenza

      Nam tutaj internet częściej odmawia posłuszeństwa niż w mieście, ale jest to całkiem akceptowalna ilość :). No i nie da się ukryć, że dla nas to pierwszy sprawdzian czy miejsce nadaje się do życia i pracy 🙂

      Odpowiedz
  4. Stadler-Form

    Na wsi życie płynie w swoim tempie. Tam nie trzeba się tak śpieszyć. Ludzie życzliwsi. To jest piękne.

    Odpowiedz
  5. Ewa

    Super, że napisałaś „na pole” 🙂 Może nie celowo, ale pochodzę z Małopolski, to takie lokalne zboczenie 😉 Ja swoją przyszłość wiążę z Nowym Sączem(lub bliską okolicą), także piszesz o bliskich mi terenach. Nie jest to wieś oczywiście, ale po latach w Krakowie wizja mniejszego miasteczka bardzo mnie kusi.

    I zdecydowanie się zgadzam, co do jakości obsługi klienta i relacji sąsiedzkich. Życzliwość, chęć dialogu, to jest fantastyczne! I nie do przecenienia jest mieszkanie w domu. Nawet kawałek ogródka może być naszym małym „rajem na ziemi” 🙂 Nie wspominając o rzeczonym miejscu na wszelakie majsterkowanie 😉
    A wracając do okolicy – mnóstwo cudownych miejsc na jednodniowe wycieczki: zamek w Rytrze, Piwniczna, Łomnica(z ekstra zagospodarowanym miejscem na grilla lub ognisko dla każdego, z placem zabaw, drewnianymi ławami, altaną, otoczone lasem). Życzę Wam miłego mieszkania i „uprzytulniania” domku 🙂

    Odpowiedz
  6. Marta

    Też jestem z tych co sami chcą się przekonać na własnej skórze czy coś jest dla nich. Narazie nie miałam okazji mieszkać na wsi, ale w miasteczku, i tam czułam się dużo lepiej niż w większym mieście. Gdyby nie fakt, że nie mogłam znaleźć tam pracy, a niestety nie pracuje zdalnie, to pewnie bym tam została. Ale cóż, narazie muszę trochę się przemęczyć w większym świecie 🙂 Samych radości życzę! 🙂

    Odpowiedz
    • Ania Legenza

      Dziękuję Marto! I tak jak napisałam na początku – praca była u nas dużym ułatwieniem w podjęciu tej decyzji. Natomiast zawsze liczymy się z tym, że może być konieczność szukania etatowej pracy i dojazdów np. do Krakowa 🙂

      Odpowiedz
  7. Barbara Hauzińska

    Tym postem jeszcze bardziej zachęciłaś mnie do tego, aby spróbować zamieszkać poza miastem. Mi i mężowi marzy się gospodarstwo agroturystyczne i bardzo bym chciała, by i nam się udało. Trzymam kciuki za Was i jak najmniej odśnieżania podjazdu 🙂

    Odpowiedz
  8. Mirela G

    Mieszkam w domu w peryferyjnej dzielnicy miasta. Z dzieciństwa pamiętam ciszę, spokój, mnóstwo zieleni i pól uprawnych. Teraz nie ma pól, ale działki budowlane, powstało mnóstwo nowych domów, sąsiedzi stali się obcymi ludźmi. Nie chciałabym mieszkać nigdzie indziej, chociaż tęsknię za tą ciszą i swojskością, którą pamiętam z dawnych lat 🙂

    Odpowiedz
    • Ania Legenza

      Jakbym słyszała moją świadkową :D. Jakiś czas temu właśnie mówiła, że wokół niej buduje się mnóstwo domów i tęskni za tą przestrzenią, którą miała dawniej 🙂

      Odpowiedz
  9. Marta z Mikrożycie

    Mam bardzo podobne odczucia – większość mojego życia spędziłam na wsi ale od kilku lat mieszkam w mieście. W mniejszych miejscowościach to nastawienie na relacje jest dużo bardziej widoczne. Myślę jednak, że w dużym mieście pociąga mnie anonimowość – to, że nikt nie pamięta, jak płakałam co chwila w przedszkolu albo wygłupiłam się na balu gimnazjalnym itp. 🙂 Zgadzam się jednak, że wiele minusów mieszkania na wsi tak naprawdę nimi nie jest albo okazuje się, że nie są takie straszne, kiedy się tego spróbuje. Super, że mogliście się o tym przekonać na własnej skórze. 🙂

    Odpowiedz
    • Ania Legenza

      Jak byłam dzieckiem i jeździłam do mojej cioci do Łodzi, to ta anonimowość była dla mnie czymś fantastycznym. Moje rodzinne osiedle – każdy wszystko o wszystkim wie, mówi innym i jeszcze dodaje swoje trzy grosze ;). Ale przez ostatnie dwa lata się przekonałam, że nawet największe miasto nie zapewni anonimowości, bo świat jest jednak mały, a na osoby, które obgadują innych można trafić niezależnie od tego czy to wieś czy miasto 🙂

      Jestem ogromnie wdzięczna za ludzi, których tutaj poznaliśmy.

      Odpowiedz
  10. Martusia

    Bardzo podoba mi się Twój wpis dokładnie wpisuje się w moją obecną sytuację życiowa i świetnie, że zrobiłaś tak obszerne porównanie :)! Wybrałaś taki temat na wpis, jakbyś mi przeczytała w myślach jaki temat teraz najchetniej przeczytam 😀
    Najbardziej podobają mi się w tym wpisie Twoje słowa ” Polecam Wam bardzo takie rozwiązanie, bo tylko doświadczając czegoś na własnej skórze jesteśmy w stanie się przekonać, czy to nam pasuje, czy też nie. Tu nie ma lepszej/ gorszej decyzji, która się sprawdzi u wszystkich. Trzeba ją dopasować do siebie.”
    Jakie to prawdziwe, każdy musi odnieść to do siebie swoich poglądów, przyzwyczajeń, sytuacji życiowej itd.

    Odpowiedz
    • Ania Legenza

      Bardzo się cieszę, że tak bardzo trafiłam z tym wpisem w Twoje oczekiwania 🙂

      Odpowiedz
  11. Magda

    Mnie się udało zdobyć najlepsze połączenie – domek w mieście, na ulicy, która bardziej przypomina podmiejską, spokojną dzielnicę. Sąsiad ma kury i koguta, któremu wygrażam, że pójdzie na rosół, jak mnie za wcześnie budzi. A sąsiad się wcale nie obraża, czasem nawet wygrażamy kogutowi razem. I tu druga sprawa – zażyłość z sąsiadami, z którymi się dzielimy owocami, warzywami i wszelkim dobrem – ja mam słynne na całą ulicę cukinie i dynie, dostaję za to jajka od eko kurki, maliny, marchew czy co tam potrzebuję). Pomidory też mam własne. Jak tylko pojawia się pierwszy plon, całkowicie zapominam o kupowaniu warzyw i owoców w sklepie. W sąsiedztwie panuje wymiana bezgotówkowa. No, może poza paprykami, te mąż skosił, kiedy były zaledwie sadzonkami a nikt oprócz mnie ich nie hodował. Żyjemy tu jak na wsi w domu wybudowanym przez moich pradziadków. A do miasta mam 20 minut piechotką 🙂 Czasem czuję, że, jeżeli chodzi o miejsce do mieszkania, to wygrałam życie 😉 Ale w jednym przyznam ci całkowitą rację – poranny spacer z psem w piżamie, kapciach i z kubkiem kawy w ręce. Ten błogi spokój, kiedy siedzisz na progu własnego domu, pies biega wolno i bezpiecznie na własnym terenie, ptaszki się budzą. To moja ulubiona pora dnia, taka tylko dla mnie i mojej dwuletniej jamniczki 🙂 Mała wie, że zanim dopiję kawę, nie ma co mnie namawiać na zabawy. A potem, piłka w dłoń i naprzód. A jak piłka zginie gdzieś to i niedojrzałe jabłko się nada 🙂 I tak, czasem człowieka krew zalewa, jak musi zbierać z trawnika nadgniłe owoce, albo jak susza zniszczy pomidory, albo jak trzeba trawę kosić równo co tydzień, bo pies ma niskie zawieszenie i w wysokiej trawie się potyka. Ale nie zamieniłabym tego miejsca na żadne inne 🙂

    Odpowiedz
  12. Ivai Q

    Kwestia mieszkania tu, czy tam jest tak indywidualna, że w zasadzie trudno przekonać jedyny sympatyków do drugiego rozwiązania. Zbyt wiele czynników ma na to wpływ. Duży dom i ogród może być znacznym obciążeniem dla pary na etacie, gdzie weekendy prawdopodobnie byłyby nadrabianiem wszystkich zaległości.
    I oczywiście jest wieś i wieś. Wychowani na gospodarstwie zapewne pamiętają jakim obowiązkiem jest posiadanie zwierząt gospodarskich, a co za tym idzie – zapomnij o dłuższych wyjazdach.
    Sama dorastałam na wsi, mieszkałam i mieszkam w małym mieście, a docelowo chcemy postawić swoje mieszkanko na obrzeżach miasta. Mam obawy, czy mnie to nie przerośnie, ale jestem dobrej myśli 🙂
    Bo najważniejsze to znaleźć swoje miejsce na ziemi, niezależnie od tego, czy to wieś czy miasto! 😀

    Odpowiedz
    • Ania Legenza

      Ostatnie zdanie to kwintesencja tego, co myślę <3

      Odpowiedz
  13. Natalia

    Wszystko zależy od doświadczeń (niektórzy nielubią domów na wsi bo np. musieli ciągle coś robić jako dzieci albo nie lubią zbytniej ciszy) ale też od etapu na jakim jesteśmy w danym momencie. Ja miałam etap wyjazdu z małej miejscowości do miasta gdzie obecnie mieszkam już 14ty rok, wyjechałam za możliwościami 🙂 ale teraz chętnie był odpoczela od życia w biegu w takim domku na wsi mimo że jest w nim więcej pracy niż w mieszkaniu i tak jak piszesz domek na wsi nie oznacza odcięcia od świata 🙂 poza tym sa pewne zawody które śmiało można wykonywać zarówno w mieście jak i na wsi kwestia tylko dostrzeżenia możliwości. Pozdrawiam i miłego mieszkania

    Odpowiedz
    • Ania Legenza

      Myślę, że ta potrzeba wynika bardo od etapu życia, ale jednocześnie znam też osoby, które są na podobnym etapie i dla nich miasto to wygoda. Ja kiedyś też bardzo chciałam wyjechać do większego miasta, im większe tym lepiej, ale na dłuższą metę okazało się to nie dla mnie 🙂

      Odpowiedz
  14. Natalia

    Ja jestem odwrotnym przypadkiem – całe życie mieszkałam w domu na wsi i zawsze marzyłam o mieszkaniu w dużym mieście. Jako nastolatka szczerze tego nienawidziłam i nadal mi nie przeszło. Pod koniec studiów przeprowadziłam się do miasta wojewódzkiego i w końcu czuję, że to jest to. Naprawdę nie znoszę wsi. Cisza i spokój? Od ciszy boli mnie głowa, uwielbiam hałas miasta 🙂 Wszędzie daleko – jasne, mam prawo jazdy, ale jak idę na imprezę lub wpadam do przyjaciółki na wino to nie pojadę autem, a u mnie na wsi komunikacja wieczorem czy nocą jest zerowa. Wszędzie wścibscy sąsiedzi, którzy jedyne co potrafią to plotkować. Nie znoszę kwiatów, posiadanie ogrodu mnie nie kręci, wystarczy mi ogródek na balkonie. No i przede wszystkim bałabym się zostać sama w domu na jakimś za*upiu 🙂 Kocham miasto i jedyne o czym teraz marzę to o własnym mieszkaniu, ale w większym niż obecnie mieście. Powrót na wieś to jakiś koszmar i podziwiam ludzi, którzy lubią to życie 🙂

    Odpowiedz
    • Ania Legenza

      Przeczytałam Twój komentarz i myślę sobie, że to jest cudowne, że jesteśmy tak różni i mamy różne potrzeby, a każdy z nas może znaleźć to idealne miejsce dla siebie! 🙂

      Odpowiedz
      • Natalia

        Coś w tym jest, ale najzabawniejsze jest to, że mój chłopak dla odmiany marzy o domu na wsi i nie mam zielonego pojęcia jaki tu znaleźć kompromis 🙂

        Odpowiedz
  15. Ania Paluch

    Podpisuje się pod tym rękami i nogami!!!! Zwłaszcza w kontekście dużego, nowego samochodu, które zostawiam w centrum mojego powiatowego miasta i idę gdzie potrzebuję <3 I też jestem o około godzinę drogi od Krakowa, ale trochę w inną stronę. Świetny wpis, wszystko w jednym, co najważniejsze! 😉

    Odpowiedz
  16. Kalinka Malinka

    Wszystko jest fajnie i przyjemnie jak dzieci są jeszcze małe .
    Jak podrosną i zaczną się zajęcia dodatkowe na które trzeba je wozić w sytuacji mieszkania pod miastem.
    Rodzic staje się taksówkarzem . W mieście łatwiej znaleźć zajęcia na które dziecko dotrze samo.
    Nastolatkom jest jeszcze trudniej . Kontakty ze znajomymi z liceum z miasta, znów zajęcia dodatkowe to 1/3 dnia w komunikacji miejsko podmiejskiej.
    Więc mimo oczywistych plusów i początkowej fascynacji (pierwsze pół roku a nawet pierwsze kilka lat) , z autopsji wiem ,że mieszkanie na wsi ma swoje upierdliwe strony które potrafią plusy skutecznie przysłonić

    Odpowiedz
    • Ania Legenza

      Chyba dużo zależy od usytuowania wsi od miasta i tego co w tym mieście jest. Porównując z Łodzią, a nawet z moim rodzinnym Piotrkowem to dojazd komunikacją po mieście zajmie podobną ilość czasu, jak tu dojazd do miasta na zajęcia. No i my też liczymy się z byciem „taksówkarzem”, nie traktując tego ani jako plus ani minus. Myślę też, że fakt, iż nie musimy dojeżdżać do pracy wpływa na nasze nastawienie do dojazdów ;).

      Odpowiedz
    • Joanna

      Ja również mieszkam na wsi, za nic nie zamieniłabym się na miasto. Na studiach miałam okazję mieszkać w dużym mieście, tam nawet weekendy mijały tak szybko, że człowiek się nie obejżał a już był poniedziałek 😉 Teraz jest zupełnie inaczej… Jeżeli chodzi o dojazdy do miasta i podwożenie dzieci, to jeżeli ktoś decyduje się na wieś to musi się z tym po prostu liczyć.

      Odpowiedz
  17. Ania Kalemba

    Aniu! Pięknie o tym piszesz. Ja mieszkam w Bielsku-Białej, w jednej z 'wiejskich’ dzielnic, cisza spokój, dom pod lasem. Mój Hałcnów zawsze uwielbiałam, ale zdecydowałam się na studia w Krakowie. Chciałam poczuć jak się mieszka w wielkim mieście, a poza tym wiadomo, że renoma krakowskich uczelni jest dużo większa. Zresztą upragnionego kierunku i tak nie było na naszej miejscowej uczelni. W Krakowie mieszkałam 5 lat, prawie, bo ostatnie semestry i tak spędziłam w domu dojeżdżając do Krakowa na zajęcia. Po prostu takie duże miasta nie są dla mnie, na każdy weekend i tak wracałam do domu, a pobyt w Krakowie odbił się też na moim zdrowiu! Więc podpisuję się pod wszystkim co napisałaś. I sama marzę o moim własnym domku, na pewno w rodzinnych okolicach.
    Aha- apropo wiejska szkoła = gorszy start. Absolutnie nie!!!! Właśnie takie szkoły są mniejsze, klasy mniej liczne i bardziej indywidualne podejście do ucznia 🙂 Tak czuję ze swojej perspektywy.
    Życzę Wam dużo szczęścia! :*

    Odpowiedz
    • Ania Legenza

      Najważniejsze to móc się przekonać czy życie w dużym mieście bądź na wsi jest dla nas czy nie. Bo według mnie to nie jest kwestia tego czy lepsze/ gorsze. Po prostu jest inaczej i każdy powinien znaleźć miejsce idealne dla siebie 🙂 Fajnie, że mogłaś się przekonać na własnej skórze, bo to jest niezwykle cenne.

      Dziękujemy! :*

      Odpowiedz
  18. Aneta

    Hej 🙂 tez mi sie podoba jak napisalas o mieszkaniu na wsi. Ja mieszkam w miescie jak i cale zycie (w mniejszym potem wiekszym) , nie mialam rodziny na wsi wiec tez nie wiem jak to jest mieszkac poza miastem 🙂 Od paru lat jednak siostra mieszka w domku w miejscowosci pod miastem. Masz racje sa te plusy o ktory piszesz, ze ma swoje warzywa, dzieci biegaja po ogrodzie ale z drugiej strony ciagle sprzata ten dom, ma malo czasu zwby odpaczac bo ciagle lata w te i we wte 🙂 i najgorszy u niej minus ze nie jezdzi autem wiec odprowadzenie 2 dzieci to duza wyprawa (dlugo trwa) tez rzadko gdzies wychodzi poza dom i wiekszosc czasu spedza w domu . Mysle ze powinna wyjsc wiecej do ludzi. Moze to kwestia niejezdzenia ale czuje jakby byla tam jednak samotna 🙂 moze jakby maz chcial wiecej wychodzic poza ten dom razem z zona byloby co innego

    Odpowiedz
    • Ania Legenza

      Ja też nie mam prawa jazdy, ale planuję zrobić (teraz odłożyłam ze względu na ciążę), ale od stycznia 2019 działam ;). Mam ten plus i też ogromną wygodę, że Sebastian nie dojeżdża do pracy, więc gdy ja muszę gdzieś dojechać, po prostu mnie zawozi. Natomiast w innej sytuacji brak prawa jazdy na pewno byłby dużym utrudnieniem.

      Co do sprzątania domu, to faktycznie przestrzeń jest większa, co też ma swoje plusy i minusy. My też przekonaliśmy się, że jeśli chodzi o nasz przyszły dom, to powinien mieć inny układ pomieszczeń i być mniejszy, dla naszej wygody. Podobnie z ogrodem. Mniejsza działka, bo większa to więcej pracy i tego się nie uniknie 🙂

      Odpowiedz
  19. Nadine34

    W tekscie opisane moje obecne polozenie i myslenie!??? od urodzenia mieszkalam w Krakowie,nie liczac pierwszych 4lat w miasteczku za krakowem. Mieszkanie w bloku,sasiedzi.kolezanki.szkola 2min drogi pieszo. Pozniej praca,kazda ok 20min drogi tramwajem.w koncu mąż,pora na cos „swojego”. Z racji tego ze dzieci jeszcze nie mielismy,za to byla praca i potrzeba wygody,padlo na mieszkanie w jednej z dzielnic krk.po kilku latach gdy pojawiły sie dzieci a z nimi potrzeba wyjscia na plac zabaw,na porzadny spacer..spotkalismy sie ze sciana.poczulam ze sie dusze,ze to nie to czego chce dla dzieci.ze potrzeba nam przestrzeni.zarowno jesli chodzi o mieszkanie (choc nasze nie należało do najmniejszych-57m)dodatkowo wlasciciel mieszkania znajdującego się nad naszym,wynajal swoje jakiemus pajacowi imprezowiczowi ktory mial w powazaniu innych sasiadow i to ze ktos idzie do pracy,ze spia dzieci.no i ze najzwyczajniej w swiecie jest cos takiego jak potrzeba spokoju.decyzja byla szybka.bo rozmowa z mezem nt przenosin za miasto to bylo 15minut. :)chetnie sie zgodzil,zakasalam rekawy i zaczelam zalatwiac sprzedaz mieszkania,a pozniej zakup domu. Mieszkamy tu juz 4mies.do zlobka 500m, do przedszkola,mojej pracy,wiekszych sklepow 4km. Do najbliższego sklepu 500m 🙂 ogrod czeka na wiosne,trzeba powycinac i posadzic. Zadbac. Mamy spokoj,cisze.zwolnilam tempo.w koncu! 🙂 do krk mamy 25min jazdy autostrada.maz tyle spedza w drodze do pracy. I nie przeszkadza mu to.ja szukalam pracy juz na miejscu bo chcialam byc blisko dzieci.udalo sie.oby tylko zdrowie dopisywalo i byle do wiosny!!:) wszystkiego dobrego! 🙂 pozdrawiam z Nieznanowic pod Gdowem

    Odpowiedz
    • Ania Legenza

      Dobrze wiedzieć, że nie tylko nam lepiej na wsi 🙂 Super!

      Odpowiedz
  20. robert

    Razem z żoną mieszkamy od urodzenia w Krakowie, Nowej Hucie. Mamy tu obydwie rodziny i wszystkich znajomych. Zawsze żyliśmy na osiedlach z lat 80-tych, gdzie jest zielono i jest mnóstwo wspólnej przestrzeni. Wychodząc z bloku jestem jak w parku. Wybraliśmy mieszkanie na parterze, przy którym mamy ogródek, a w zeszłym roku zrobiłem w nim dla córek drewniany domek na drzewie (różowy..!), które rośnie blisko balkonu. Nie przeszkadzają mi ludzie, lubię ludzi. Może pomaga mi fakt, że mam wrodzony brak myślenia o tym, co myślą o mnie inni. Ja po prostu wiem, że o mnie nie myślą.
    Właściwie nie byłoby tematu, gdyby nie fakt, że spodziewamy się trzeciego dziecka i raczej myślimy o tym, żeby jeszcze nie kończyć tej przygody. No i jest ciasno. To jedyny powód, a dostęp do ogródka tak się nam spodobał, że bardzo trudno byłoby z niego zrezygnować na rzecz większego mieszkania. Większe mieszkanie to w Krakowie koszt domu pod Krakowem.
    Mam jednak wiele wątpliwości i chciałbym Was zapytać o wasze odczucia. Na tych naszych osiedlach wychodząc z bloku mogę iść w każdą stronę. Wsiadam na rower lub idę na nogach gdzie chcę. Lubię spacerować. Teraz córki uczą się jeździć na rowerach. Paradoksalnie czuję wolność, bo jest ogromna przestrzeń wspólna. Kiedy wysiadam z samochodu na wsi, gdzie np oglądamy jakiś dom, czuję przerażenie. Wszędzie jest czyjeś pole, często nie ma nawet chodnika. Nie ma gdzie pójść, jeśli dojdę do swojej bramy. Polskie wsie są skonstruowane tak, jakby każdy był farmerem i jedził na pole za swoim domem. To nie jest miejsce do życia tylko do pracy na polu. Nie chcę uciekać od ludzi, ludzie i tak się wybudują obok mnie. Rozróżniam prywatność od samotności. Jak Wy się czujecie z tym właśnie po przeprowadzce na wieś? Może po prostu wystarczy większa działka i potrzeba spacerów itd znika?

    Odpowiedz
    • Ania Legenza

      My normalnie spacerujemy po wsi. Fakt, brak chodników może być uciążliwy, ale ruch jest zdecydowanie mniejszy. Wszystko zależy też od usytuowania domu, gdzie ta wieś jest. My w grudniu się przeprowadziliśmy w inne miejsce, wcześniej mieszkaliśmy przy głównej drodze i tam brak chodnika był trudny, ale chodnik też był w trakcie budowy i na części drogi powstał. Dalsza część w planach :). Teraz mieszkamy w bardzo rolniczej okolicy, chodników brak, ale to nie przeszkadza. Sąsiedzi są życzliwi, ludzie tu spacerują, biegają, jeżdżą na rowerach i nie ma problemu z tym, że ktoś wyszedł poza swoją bramę 🙂

      Odpowiedz
    • Gosia

      Nie zapominajmy, że wieś to miejsce pracy rolnika. Nie ośrodek wypoczynkowy. W każdym razie nie zawsze.

      Odpowiedz
    • Aw

      Hej mam bardzo podobnie tylko brak tej rodziny w miescie, jestesmy timubsami w 3 a niedluho w 4 i to mnie najbardziej boli.

      W teojej syyuacji Mozna rozwazyc kupno od sasiada z gory mieszkania i polaczyc? Albo wieksze mieszkanie z ogrodem?

      Ja jezdze do rodzicow miasteczka 15k ludzi maja duzy dom to moje miasto rodzinne i tam jest super, ale przez tydzien pozniej znow potrzebuje miesiaca przerwy w moim 400k miescie, mysle ze nie mogl/ nie chcialbym zyc w tym malym miasteczku ten etap juz za mna 😉

      Odpowiedz
  21. Gosia

    Wielu ludzi przesadnie idealizuje wieś. Oczywiście wieś wsi nie równa, ale dojazdy do pracy z najpiękniejszego domu na wsi do pracy w mieście to koszmar. Wiele godzin straconego czasu, którego nie da się odzyskać za żadne pieniądze. Wracasz późnym wieczorem i co w tygodniu masz z tej wsi? Chyba, że pracujecie w domu, to co innego.
    Kupiliśmy mieszkanie we Wrocławiu i tutaj będziemy mieszkać w tygodniu pracy. Na weekend mamy dom na wsi, który stopniowo remontujemy. Wilk syty i owca cała 🙂 Nie dało się inaczej.

    Odpowiedz
  22. Monika

    Też bym powiedziała, że wieś wsi nierówna 😀 Jeden zamieszka na przysłowiowym „zadupiu”, a drugi na wsi 7km od miasta – a to jednak jest różnica. U mnie miłość do mieszkania poza miastem też wygrała – ja rodowita Gdańszczanka, zamieszkałam poza Gdańskiem! Szok i niedowierzanie! Ale powiem szczerze – dla wszystkich, którzy myślą o przeprowadzce – pies, dziecko i dwoje dorosłych na 2 pokojach w bloku.. koszmar. Wiem, niektórzy mają gorzej, ale ja, mimo że wszystko miałam obok to jaimś cudem i tak wszędzie byłlo daleko. Oboje z mężem jesteśmy zmotoryzowani, więc jak się przeprowadziliśmy do Tokar (osiedle rozarium tuchomskie – super świetne miejsce dla rodziny z dzieckiem, polecam) to nam to dużej różnicy nie zrobiło – szczególnie że oboje pracujemy z domu 😀

    Odpowiedz
  23. Dorota

    Ja też w 2020 r z dużego miasta przeprowadziłam się na górską wieś koło Rajczy i tylko czasem trochę żałuję. No ale ja jestem samotną matką i na dodatek nie mam prawa jazdy 😉 He he trochę denerwuje mnie to, że słońce mam tu latem dopiero o 6:30 bo mieszkam w cieniu góry, palić w piecu trzeba 9 miesięcy w roku 😀 Jednak gdy siądę o 20 na schodach i patrzę w dal wydaje się jakbym tylko ja tu mieszkała jest taka cisza. Z okna mam widok na góry, uwielbiam tańczące w nich mgły – pozdrawiam

    Odpowiedz
    • Ania Legenza

      Też uwielbiam mgły tańczące w górach, to zdecydowanie mój ulubiony widok 🙂 Pozdrowienia!

      Odpowiedz
  24. MARZACY O DOMKU NA WSI

    OKY JAK MLODZI I ZDROWI I MA SIE PRAWKO WRZYSTKO ZALEZY OD LOKALIZACJI BO JAK WIES 30 KIL OD MIASTA NIEMA SKLEPU ANI AUTOBUSU BUSA /NAJBLISZY SKLEP 6 KILOMETOW W GMINIE I JEST OKY JAK MAMY ZDROWIE I PRAWO JAZDY SUUUPER AAA ALE JAK STRACIMY ZDROWIE NP CHOROBA LUB NIE MAMY PRAWA JAZDY /PRAWO JAZDY TO PRZYWILEJ NIE OBOWIAZEK NIE WRZYSCY MAJIA PRAWO JAZDY I NIE WRZYSCY BENDA MIEC LUB NIE MOGA MIEC I JESTESMY SINGLAMI INIE MA RODZINNY WTEJ WSI TO TRAAAGEDIA WYBIERAJAC ZYCIE NA WSI MUSIMY MIEC TO NA UWADZE NIE ZAWSZE BEDZIEMY MLODZI SPRAWNI I ZDROWI JA TEZ TAK MYSLALEM SUPER MIESZKAC NA WSI ALE BIEDNI CI CO SAMI OKY JAK JEST RODZINNA TO CO INNEGO JEDNO DRUGIEMU POMAGA LEPJIEJ MIEC TU I TU A NA WSI DOMEK LETNISKOWY I NA WSI MIESZKAC OD WIOSNY DO JESIENI OD JESIENI DO WIOSNY W MIESCIE

    Odpowiedz
    • Ania Legenza

      Nie ma uniwersalnej odpowiedzi dla wszystkich. Każdy musi ocenić według siebie 🙂

      Odpowiedz
  25. KG

    Życie na wsi ma wiele plusów- cisza, spokój, piękne widoki. Mam dom na wsi, w odleglości 12km od miasta sredniej wielkości, ale w ktorym teoretycznie jest wszystko. Mieszkaliśmy w domu do czasu jak corka poszla do szkoły. Wtedy to zdalismy sobie sprawę, że ta, chodź wydawaloby się niewielka odległość do miasta, stanowi jednak istotną kwestię. Bo o ile my, dorośli mozemy tak zyc i nie przeszkadza nam dojeżdżanie do sklepu, lekarza, to nasza córka za kilka lat, kiedy będzie nastolatką, będzie skazana na siedzenie w domu. Brak kontaktu z przyjaciółmi, uzależnienie od samochodu albo autobusu, wydreptane kilometry od przystanku, brak swobody „wyjścia z domu”, sprawił, ze zdecydowalismy się kupic mieszkanie w mieście. W tej chwili funkcjonujemy na „dwóch domach”. Bardzo tęsknimy do naszego domu na wsi i przebywamy tam kiedy tylko jest ku temu okazja, jednak widzimy ogromne korzyści jakie na zmiana dała naszej córce. Wiemy, ze po szkole podstawowej moze wybrac jedną z wielu szkoł srednich jakie są w tym mieście i daje to nam komfort, ze nie utrudnimy jej zycia. Nie ma co dyskutowac nad wyzszośxią domu nad mieszkaniem, wiadomo, że dom wygrywa, ale naszym celem było zapewnienie córce lepszych możliwosci. Takie są nasze wnioski z życia na wsi i w mieście. A nasz dom na nas czeka. Na pewno z mężem wrócimy na wieś.

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Cześć, tu Ania!

Czaruję wnętrza. Widzę potencjał tam, gdzie na pierwszy rzut oka go nie ma i zawsze znajdę sposób na to, aby mieszkało się piękniej i lepiej. Zapraszam Cię do mojego świata.

KATEGORIE

WYSZUKAJ

MOJA KSIĄŻKA O EKO SPRZĄTANIU

Do miejsca, w którym żyję podchodzę całościowo. Od wyboru najlepszego odcienia bieli, przez funkcjonalność, po to czym sprzątam. Od lat jestem fanką domowych środków czystości. Moje ulubione przepisy zebrałam w ebooku, który Ci szczerze polecam.