Plany kontra życie. Realizacja celów 2019 na półmetku
Połowa roku za nami. Jak zwykle ta obserwacja jest dla mnie dosyć zaskakująca. Kiedy to zleciało? Kiedy moja mała Córeczka skończyła 9 miesięcy? Kiedy ta troszkę większa wyrosła z sukienek, które na początku roku były na nią jeszcze za duże? Kiedy nasz pies przestał robić kupy na środku kuchni? Czy to się stało samo, czy to jednak efekty naszej codziennej pracy?
Można zrobić piękny plan, schować go na dno szuflady a później powiedzieć, że znów nam noworoczne postanowienia nie wyszły. Można też każdego dnia pytać siebie, co zrobiłam, by te plany zrealizować. Więc dziś pytam siebie co zrobiłam przez ostatnie pół roku i robię zestawienie: plany kontra życie. Bo jak to zwykle bywa, życie trochę mnie zaskoczyło.
Jak realizować cele? Plany kontra życie.
Na początku roku pisałam Wam o wybranym przez nas słowie na ten rok i o moich planach (Przeczytaj: Jedno słowo na ten rok i moje plany na 2019). Zawsze jednak zostawiam w sercu, głowie i planerze miejsce na to, co przyniesie życie. Bo bycie otwartym na to, co się pojawia często prowadzi nas do realizacji tego o czym marzymy i co sobie zaplanowaliśmy, choć zupełnie inną drogą niż zakładaliśmy.
Przeszkody
Zacznijmy od tego, co poszło nie tak. Marzec to walka z serią przeziębień u dziewczyn, a gdy one stanęły na nogach, to mnie dopadł wyrzynający się ząb mądrości. I nie byłoby w tym dla mnie nic zaskakującego, bo co jakiś czas dawał o sobie znać, gdyby nie to, że z powodu tego jak uciskał na pozostałe zęby, zrobił mi się ropień, na który nie pomogło leczenie antybiotykiem. Cały kwiecień to była moja walka z wyciszeniem tej sytuacji, z codziennym wymienianiem sączka, konsultacjami w Krakowie. W maju (w 5 rocznicę ślubu!) usunięcie zęba, które też nie poszło do końca dobrze, bo nie udało się usunąć korzeni. A walka z nimi mogłaby doprowadzić do złamania żuchwy. Skutki tego czuję do dziś. Końcówka czerwca, to znów moje mierzenie się z anginą, którą miałam pierwszy raz w życiu. Ostatni weekend wirus wysokiej gorączki u dziewczyn, który u Heleny skończył się trzydniówką. Choroby, to największa przeszkoda tego roku, ale tak naprawdę, to cieszę się, że są one tylko takiego kalibru.
Wpłynęły one na to, że olałam wszystkie wybrane przez siebie terminy. Nie zarzuciłam planów, tylko przestałam patrzeć na konkretną datę. I wiecie co…? Dobrze mi z tym. Wróciłam do myślenia, które towarzyszyło mi w okresie największych zmian w życiu: „w szerokiej perspektywie, to czy go (przyp. cel) zrealizuję 13 marca, czy 31 grudnia nie musi mieć żadnego znaczenia. (…) Ważniejsze jest by był on zgodny z naszymi pragnieniami, by był ekscytujący. Tak byśmy zawsze szukali okazji by móc go zrealizować” (Przeczytaj: Czy Twoje cele muszą być SMART, żeby były zrealizowane?).
Olałam terminy i idzie mi tak!
Olałam terminy. Czy to znaczy, że porzuciłam moje plany? Absolutnie nie. Przestałam jednak patrzeć na ostateczną datę w kalendarzu. Pozwoliłam sobie na większą elastyczność. Nie zrobiłam dziś, bo była nieplanowana wizyta u lekarza? Zrobię innego dnia w tym tygodniu. Nie wyszło w tym tygodniu, to zrobię wszystko, by był to ten miesiąc. Dzięki temu upływ czasu mnie nie frustruje, a ja czuję większą swobodę. Ciągle jednak mam przed oczami te moje cele. Zawsze szukam okazji, by je zrealizować. A każdy z tych bardziej wymagających momentów jest okazją do tego, by cel zweryfikować i sprawdzić czy nadal mi na nim zależy.
Plany osobiste:
- Budowa domu – nie ma tygodnia, byśmy nie zajmowali się kwestią domu. Ustalaniem działki, jej wielkością, zmianami w tym myśleniu po wskazówkach geodety, poganianiem urzędu o warunki zabudowy (co trwa w nieskończoność), szukaniem firmy budowlanej, spotkaniami z doradcą finansowym i mnóstwem innych małych kroków, które dzieją się po drodze. Cieszę się z tego, a jednocześnie uczę się ze spokojem przyjmować wiadomości o tym, że może to potrwać dłużej. I jeszcze chwilę dłużej.
- Zrobić prawo jazdy – w maju, mimo tego że tak bardzo mi się nie chciało po kwietniowych zawirowaniach, zapisałam się w końcu na kurs. Dziś mam wyjeżdżone 25 godzin, czasem myślę, że może to jest ta rzecz w życiu, do której się nie nadaję, a czasem, że jeździ się super fajnie.
- Wakacje kamperem – to cel, który przesunął nam się w czasie bardzo ze względu na mój ząb, a w zasadzie został chwilowo odłożony bez terminu. Nie porzucamy go i wiem, że zrobimy wszystko, by na kamperowe wakacje pojechać.
- Wyszkolić psa na idealnego – gdy sobie przypomnę naszego psa w styczniu i dziś, to jestem z nas dumna. Choć jeszcze wiele jest do poprawy, to zmiany są ogromne. Jemu bliżej do idealnego niż kiedykolwiek wcześniej. Poza tym odkryłam w sobie pasję do szkolenia psa. Sprawia mi to mnóstwo frajdy, a celem na 2020 będzie nauczyć go zbierania rozrzuconych skarpetek do pudełka :D. I chyba najważniejsze jest to, że Jaskier podczas tych szkoleń też jest szczęśliwy.
- Zdrowy styl życia – tutaj nie miałam konkretnych planów, a życie przyniosło nam ogromne zmiany. W okresie Wielkiego Postu zrezygnowaliśmy z jedzenia mięsa. Decyzję o tym utwierdził artykuł Agnieszki Lifemanagerki o pozytywnych zmianach w organizmie po odstawieniu mięsa. My tak wielu zmian nie odczuliśmy, natomiast ja na diecie bezmięsnej czuję się znacznie lepiej. Zjedzenie mięsa w Wielkanoc skończyło się u mnie wymiotami, więc teraz jem je bardzo okazjonalnie. Motywując się do zgubienia kilku kilogramów wykupiłam też Diet by Ann Ani Lewandowskiej w wersji vege. Jestem zachwycona pysznością tych dań. A jeśli nie trzymam się jadłospisu, to tęsknię za tym jedzeniem. I choć ciągle zdarzają mi się jedzeniowe grzeszki, to kilogramów ubywa, jemy mądrzej, zdrowiej i marnujemy mniej jedzenia.
- Wprowadzić do szafy mój wymarzony styl – to też się dzieje! Więcej spódnic, sukienek, podkreślona talia, guziki, naturalne materiały. Te elementy zaczynają dominować w mojej szafie, a ja czuję, że ubrania, to moja druga skóra.
- Poszukać odpowiedniej pielęgnacji dla moich włosów – pielęgnację włosową testuję. Na Instagramie poleciłyście mi grupę WŁOSING, trochę poczytałam i wdrażam pielęgnację PEH. Pierwsze efekty już troszkę widać, natomiast ciągle jest nad czym pracować.
- Odkrywać Kraków i naszą najbliższą okolicę – to nasz plan na wakacyjne weekendy!
Plany związane z Niebałaganką:
- Nowy wygląd bloga – zapowiadałam luty, a został wdrożony na koniec maja. Ciągle mam do podmiany setki miniatur w starych postach, a mimo to jestem szczęśliwa, że blog ma nowe ubranko. Jestem dumna z nas i bardzo się cieszę z tego jak blog teraz się prezentuje.
- Teksty 2 razy w tygodniu – tutaj musiałam mocno zweryfikować swoje plany i doszłam do wniosku, że dopóki mam dzidziusia w domu, a w ciągu dnia bardziej mam etat mama niż etat niebałaganka, to 1 tekst w tygodniu to będzie już ten poziom, z którego będę bardzo dumna.
- Miesiące tematyczne w newsletterze – tutaj też musiałam zweryfikować swoje plany. Ząb mądrości wzniósł mnie na wyżyny mądrości #aniacoelho ;). Choć miesiące tematyczne, to ciągle pomysł, który chcę realizować, dziś jednak stawiam do newsletter, który wysyłany jest wtedy, gdy na blogu pojawia się nowy tekst. Newsletter okraszony jest zawsze moją osobistą perspektywą, a gdy mi piszecie, że lubicie je czytać, bo czujecie się tak jakbyście byli ze mną na kawie, to moja motywacja do pisania wzrasta stukrotnie.
- Kolejna edycja kursu online „Jak utrzymać porządek na co dzień” – kurs był, punkt zrealizowany w 100%.
- Nowy kurs! – planowany był na przełom maja i czerwca, dziś już wiem, że pojawi się jesienią. Będzie to kurs Koniec z nadmiarem. To on zdobył przewagę Waszych głosów w ankiecie, w której pytałam Was o różne produkty.
- Więcej produktów cyfrowych w moim sklepie – ten plan jest ciągle w realizacji. Zmieniłam kolejność pojawiania się poszczególnych produktów, praca nad nimi też zajęła więcej czasu niż przewidziałam. Ale w lipcu będę się chwalić pierwszą turą!
- eBook – eBook „Domowe środki czystości. 60 przepisów według Niebałaganki” jest na totalnym finiszu i premiera tuż tuż! A razem z nim szykujemy coś jeszcze. Trzymajcie kciuki, by wszystko poszło po naszej myśli.
- Podcast – pilotażowy odcinek nagrany, odsłuchań jest kilka razy więcej niż planowaliśmy. Na pewno do Was wrócimy.
- Instagram Piękne Przydatne – realizacja tego punktu ciągle przede mną, a zamysł na to jak nasz sklepowy Instagram powinien wyglądać też mi się zmienia. Na razie bardziej skupiam się na Instagramie Niebałaganki, a na PP przyjdzie czas w ostatnim kwartale tego roku.
Wspaniałe życie samo się nie zrobi
„Dobre życie samo się nie zrobi”. Wspaniałe życie samo się nie zrobi. Wszystko wymaga naszego zaangażowania, wysiłku i mierzenia się z własnymi słabościami. Bo „(…) od tego jak spędzamy każdy dzień, zależy to, jak spędzamy całe życie”.
Każdego dnia powtarzam sobie te zdania. Nie zawsze mi się chce, po kolejnej z rzędu nieprzespanej nocy nie mam w sobie dość sił, by znów działać na 110%. Czasem muszę mierzyć się z krytykami, którzy bojkotują wszystkie nasze plany i decyzje. A mimo wszystko robię. Każdego dnia staram się stworzyć sobie i mojej rodzinie to wspaniałe życie. Nie jest łatwo, ale ta codzienna praca, małe, z pozoru niewidoczne kroczki, dają efekty.
Czasem pytacie jak ja to robię. Dzieci, dom i praca, choć tak naprawdę powinnam być na stuprocentowym macierzyńskim. A to właśnie magia planowania, podziału obowiązków, nawyków, szukania okazji i korzystania z chwili. To wszystko składa się na to, że znajduję czas na realizację tych moich planów. Jak wielkie i przerażające, by nie były.
Czy to magiczny sposób?
Nie nazwałabym mojego sposobu magicznym, bo wiem, że to po prostu zebranie się w sobie i działanie. Najpiękniejsze jest to, że każdy tak może. A jednym z elementów, dzięki któremu ogarniam bardziej i który działa u mnie od kilku lat jest planowanie. Spisanie tych dużych celów, a później rozkładanie ich na małe elementy, przypisywanie kolejnych etapów do danego miesiąca, tygodnia i dnia.
Zobacz nasze Piękne Przydatne Planery, które towarzyszą mi każdego dnia
Co robię, by działać i realizować cele?
- zawsze mam obraz moich planów w głowie, sercu, notesie, planerze
- jeśli coś mi nie idzie, zastanawiam się co mogę zrobić inaczej, np. zaczęłam wstawać o 5 rano, by pisać, bo w ciągu dnia brakowało mi na to czasu
- na bieżąco weryfikuję plany i jeśli jest taka konieczność, rezygnuję lub odsuwam ich realizację w czasie
- przestałam być niewolnikiem terminów, stawiam na elastyczność i szukanie okazji
- robię jeden, następny, właściwy krok, w każdym temacie. Tylko tyle i aż tyle. Nie zastanawiam się jak długa droga przede mną, skupiam się na najbliższym kroku.
A jak Twoje plany, cele i marzenia na 2019? Jak Ci idzie ich realizacja?
Joa
Aniu nie poddawaj się z prawem jazdy, ja robiłam je dość długo i nawet zrezygnowałam na dwa lata ale moja mama wręcz zmusiła mnie do ich zrobienia. W prezencie urodzinowym wykupiła mi jazdy doszkalające i musiałam zdać. Zdałam za pierwszym razem po przerwie bo wcześniej kilka razy oblalam. Dziś nie wyobrażam sobie bez nich życia a błędy popełniam cały czas, nie jestem super kierowcą ale jeżdżę
Ania Legenza
Nie zamierzam się poddać, choć miewam watpliwości. Odkładałam ten cel już tyle lat, a mieszkając na wsi tak naprawdę jest to niezbędne. Choć busy mam spod domu i w sumie są dobrze skomunikowane, to jednak wolność, którą daje auto jest nie do zastąpienia. Dobrze, że masz mamę, która Cię pchnęła w tym kierunku <3 I trzymaj za mnie kciuki na egzaminie!
Joa
ok
Szyciownik
Cześć,
Doskonale Cię rozumiem, bo u nas podobnie było dużo problemów i zawsze jest coś, co utrudnia realizację planów. Trzeba jednak do wszystkiego podchodzić na luzie i bez stresu. Jak będzie to będzie i już. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy.
Pozdrawiam i trzymaj się!
Kasia
Ania Legenza
Ciągle się uczę podchodzić do pewnych spraw bez stresu. Nie wiem czy to jest możliwe w 100%, kiedy życie i praca są nierozerwalnie złączone i zależne od siebie. Ale staram się! 🙂
IvaiQ
Dla nas najważniejszym priorytetem na ten rok było rozpoczęcie prac budowlanych. Pomału, pomalutku i fundament stoi ? ogromnie nas to cieszy pomimo, że do końca jeszcze szmat czasu.
Do tego Wigilia szykuje nam się w większym składzie, co obecnie spycha wszystko inne na dalszy plan ?. Ten czas oczekiwania planuję wykorzystać maksymalnie przede wszystkim przez pryzmat samej siebie. Praca na etacie zaczyna mnie przytłaczać, a ostatnie miesiące, gdzie pracowałam w systemie 8h + 2h/3h pokazały mi, że robiąc to, w czym jestem dobra, a poświęcając zdecydowanie mniej czasu, wychodzę niemal na to samo finansowo, co na etacie. Przez to dorastam do bycia swoim szefem. ? Niesamowite, jak takie doświadczenia zmieniają postrzeganie o tzw. „bezpiecznej posadce”.
Wam życzę masę zdrowia na drugą połowę roku! ? Limit przeziębień napewno już wyczerpaliście.
P.S. Na okres jesienno/zimowo/wiosenny polecam spróbować domowy syrop z kwiatów bzu. Pierwszy raz zrobiłam w zeszłym roku i akurat mojej Wiercipięcie bardzo służy. W tym roku ogarnęłam podwójną porcję. Może akurat Twoim Kobietkom również pomoże w sezonie przeziębień ?
Ania Legenza
Ale super! Gratulacje podwójne, a nawet potrójne <3
My byśmy pewnie też już fundament stawiali, ale czekamy na WZ ciągle, a bez tego to nawet zakupu działki nie przyśpieszymy... Także uczę się cierpliwości razy milion.
Trzymam mocno kciuki za odwagę do bycia własną szefową. Mimo że jest to ogromnie wymagające, to satysfakcja jest ogromna i niezależnie od wszystkiego, warto spróbować :).
A z tym syropem się zaznajomię, czy da się go jeszcze zrobić? Musimy się jakoś uzbroić przeciw wirusom!
IvaiQ
Bez już przekwitnął. Zbiory najlepiej przeprowadzić na koniec maja/początek czerwca ?. Naprawdę polecam! W tym roku zrobiłam jeszcze nalewkę i bardzo jestem ciekawa jej smaku, bo kolor ma przepiękny!
Co do cierpliwości w temacie budowy – doskonale to rozumiem! Nasza działka leżała odłogiem przez przeszło 3 lata zanim coś zaczęliśmy robić, a sprawy projektowo-pozwoleniowe trwały od marca zeszłego roku do września… No, ale ruszyliśmy ? systemem gospodarczym trochę nam zejdzie, ale satysfakcja jest ogromna!
Ania Legenza
Tak pomyślałam z tym bzem. Ale rozejrzę się, może gdzieś dostanę gotowe syropy z naturalnego źródła 🙂
MirelaG
Przeczytałam Twój wpis i uświadomiłam sobie, że zapomniałam jakie były moje plany na ten rok 🙁 Spojrzałam do planera i złapałam się za głowę, ponieważ okazało się, że tylko jeden realizuję ( a miałam „tylko” cztery). Ale do końca roku jeszcze jest trochę czasu, więc mam motywację, żeby nadrobić zaległości 🙂 Wszystko, co planowałam miało mnie uszczęśliwić, a jak tak na własne życzenie popadłam w jakiś dziwny marazm. Muszę się w końcu z tego wyrwać, bo życie jest zbyt piękne, by marnować je na ciągłe zamartwianie się.
Ania Legenza
To bardzo się cieszę, że pod wpływem tego wpisu zajrzałaś do swoich planów <3 Trzymam mocno kciuki za ich realizację!
Ula - wmojejnaturze.pl
Praca w domu z dzieckiem u boku to nie lada wyzwanie!
Wiem o tym bardzo dobrze. Trzeba być elastycznym i, tak jak piszesz, robić tyle, ile uda się zrobić.
Trzymam kciuki za dalszą realizację planów!
Ania Legenza
Dziękuję bardzo Ula!
Iwona
Aniu, napisz proszę, jak aktualnie się odżywiasz? Na insta widać ogromną zmianę, cudownie wyglądasz! A ja nie potrafię się z sobą uporać…
Iwona
Cofam pytanie, już doczytałam 😀 Nie załadował mi się uprzednio cały tekst.
Paulina
Z tym prawem jazdy doskonale rozumiem. Sama robiłam pierwszy kurs dwanaście lat temu i po zdaniu egzaminu wewnętrznego stwierdziłam, że nigdy więcej, że to nie dla mnie, że się nie nadaję. W tym roku dorosłam w końcu chyba do tego, żeby spróbować jeszcze raz. Ale tym razem chcę spróbować intensywnego kursu kiedy całość robisz w dwa tygodnie 🙂 Stwierdziłam, że skoro pod koniec jazd zawsze się czułam już w miarę pewnie, a po paru dniach przerwy brzuch mnie bolał z nerwów, że muszę wsiąść za kółko, to może taki dwutygodniowy, gdzie nie będzie przerw, będzie dla mnie lepszy.
Totalnie się zakochałam i przepadłam jeśli chodzi o ten planer i notes <3 Pora robić zamówienie!
Ania Legenza
Mnie czeka już tylko egzamin wewnętrzny, ostatnia jazda i ostateczny egzamin. Troszkę to odkładam, bo tak skupiłam się na dokończeniu eBooka, że nie mam czasu się przygotować. Masz rację z tym intensywnym kursem, ja im częściej jeździłam tym lepiej mi szło. Wybrałam taki rozwleczony model ze względu na dzidziusia, chęć pracy i milion innych spraw, i w sumie cieszę się, że to już prawie za mną, ale z drugiej strony brakuje takiej intensywności i skupienia się na jednym zadaniu 🙂
Natalia
A propos planowania – ja ostatnio odkryłam, że o wiele lepiej idzie mi realizacja celów, jak planuję je nie w wymiarze dziennym, a tygodniowym. To dotyczy pilniejszych spraw i tzw. „obsługi życia”, natomiast kiedy chodzi o długoterminowe projekty, czątkowe cele planuję w wymiarze miesięcnzym. Kiedyś miałam skłonność do zawalania się megadługimi listami spraw do załatwienia i to był dramat – po pierwsze zupełnie nie brałam pod uwagę tego, że coś może mi wypaść albo mogę się gorzej czuć, a po drugie niezrealizowane plany są gorsze niż ich brak. Uczucie frustracji nie do opisania 😉
Ania Legenza
Tygodniowe planowanie to coś co kocham od lat! <3 Wszystkie moje planery są właśnie zaprojektowane pod tym kątem. I choć wyznaczam sobie jakiś mały plan/cel na dany dzień, to najważniejsza dla mnie ocena czy zrealizowałam go w kontekście tygodnia a nie pojedynczego dnia.