Witajcie Kochani! Poprosiłam kilka świetnie zorganizowanych Blogerek, aby podzieliły się z nami swoimi sposobami, które pozwalają im na lepszą organizację życia. Jako pierwsza przedstawi swoje sekrety Happyholic, która każdego dnia dzieli się z nami swoją drogą do szczęścia. Zapraszam!
1. Regularny “przegląd”
Raz na kilka miesięcy przeprowadzam w swoim życiu „przegląd generalny”. Spisuję wszystko, co tylko przyjdzie mi na myśl w kwestii zadań i czynności, które mam do zrobienia. Siadam i tworzę listę wszelkich obowiązków, zadań za które powinnam się zabrać, pozbywając się wciąż powracających na ten temat myśli.
Po pierwsze zaprowadza to niesamowity spokój w umyśle– na pewno sami wiecie, jakie męczące jest uczucie, gdy w naszej głowie wciąż kotłują się myśli o przeróżnych rzeczach do zrobienia. Spisując tego typu zadania, znacznie mniej o nich myślimy, a jednocześnie taka lista motywuje do działania i pozwala odpowiednio zaplanować kolejne działania.
2. Wieczorne planowanie
Wieczorem warto zaplanować kilka rzeczy, które chcemy zrobić następnego dnia. Nie chodzi o to, żeby rozpisać dzień co do minuty – generalnie w ogóle nie lubię zapisywać konkretnych godzin wykonania zadań. Przed snem planuję po prostu dwie lub trzy rzeczy, jakie mam zamiar zrobić kolejnego dnia.
Dzięki temu już od rana wiadomo, jak najlepiej zorganizować sobie dzień i nie marnować czasu nad zastanawianie się „co by tu dzisiaj zrobić”. Wiem z autopsji, że takie dni bez żadnych planów często kończyły się u mnie tak, że cały dzień się obijałam, a wieczorem czułam wyrzuty sumienia, że zmarnowałam dzień.
Dlatego moim zdaniem warto wyznaczyć sobie chociaż mały cel na każdy dzień. W takim wydaniu obowiązki nie są przytłaczającym ciężarem, ale wręcz przeciwnie – sposobem na dobry nastrój i satysfakcję.
3. Idealne miejsce
Wcześniejsze zasady odnosiły się przede wszystkim do organizacji własnego czasu i zadań. Ale równie istotna jest odpowiednia organizacja naszej przestrzeni. W tej kwestii od pewnego czasu staram się kierować zasadą idealnego miejsca.
Jakiś czas temu odkryłam, że nie korzystam z różnych przedmiotów tylko dlatego, że nie trzymam ich w odpowiednim miejscu. Na przykład krem do twarzy na noc – wcześniej zajmował zacne miejsce w łazience. Jednak zawsze zapominałam go nałożyć i przypominałam sobie o tym w łóżku. Jako, że nie chciało mi się już z niego wychodzić, najczęściej krem stał nieużywany na swoim miejscu.
Pewnego dnia uznałam, że skoro sama nie potrafię zmienić swoich nawyków, to może warto przystosować do nich otoczenie. I tak też zrobiłam – odkąd krem leży w szafce nocnej obok łóżka, znacznie częściej z niego korzystam.
Tą zasadę staram się stosować wobec wszelkich przedmiotów, które z jakichś względów nie są przeze mnie wykorzystywane na tyle, ile bym tego chciała. Warto tak organizować przestrzeń, żeby dopasować ją do naszych nawyków i preferencji!
4. Powoli, stopniowo…
Najważniejszą rzeczą jaką nauczyłam się podczas wielkich sesji odgruzowywania mojego domu jest zasada jednej szuflady. Nigdy nie warto wysypywać wszystkiego z półek, szafek, garderoby na środek pokoju. Taka rewolucja ma większe prawdopodobieństwo zakończenia się bólem głowy i porażką niż sukcesem.
Gdy sprzątam jakieś pomieszczenie ze zbędnych przedmiotów, wybieram tylko jedno miejsce i dopiero gdy je uporządkuję przechodzę do kolejnej szafki lub półki. Małymi krokami można zdziałać znacznie więcej niż przez wielkie rewolucje, na które szybko zaczyna brakować nam zapału.
5. Moc entuzjazmu
A gdy już o zapale mowa – jego siłę również warto wykorzystywać! Nie jestem ogromną fanką sprzątania, ale są takie momenty, w których mam ogromny zapał do działania. Wtedy zawsze staram się skorzystać z chwili i faktycznie uporządkować swoją przestrzeń. Dzięki temu sprzątanie może być prawdziwą przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem.
To samo tyczy się każdego innego działania. Często gdy wpadniemy na jakiś pomysł lub coś nas zainspiruje mamy ochotę od razu wziąć się do działania. Wtedy nie warto powstrzymywać w sobie tej energii, nie starać się wszystkiego idealnie rozplanować, ale po prostu podjąć działanie.
Żaden plan nie jest dobry, dopóki nie zaczniemy go faktycznie realizować!
Dla mnie samym OGROMNYM wyzwaniem był by już sam fakt planowania! Zaczynam wykonywać rozpaczliwe ruchy w momencie zapowiedzianej wizyty teściowej. Teraz mam w planie umycie lampy w kuchni ale dopiero w sobotę, żeby nie przesadzać ze sprzątaniem w tygodniu.
To takie inspirujące!
Ja także zawsze realizuję punkt 4 🙂
4 pkt – dzięki HappyHolic zaczęłam robić wszystko stopniowo, chociaż gdy zabieram się za generalne porządki, np przed świętami, wszystko ląduje na środku pokoju i cały dzień mi się schodzi.. 😀 i całkowicie zgadzam się z 5 pkt!
ja mam zawsze przy sobie notes i wieczorem wypisuję co mam zrobić następnego dnia :))
Zgadam sie calkowicie z planowanie nastepnego dnia. Kazdego wieczora, albo tuz przed wyjsciem z pracy robie inwentaryzacje tzn. 'to-do list’. Wowczas czuje ze panuje nnd swiatem, a nie swiat nade mna:) Super uczucie a umysl przejzysty jak woda 🙂 Polecam serdecznie! Agata (http://lifestyleinc.wordpress.com/)
Moc entuzjazmu mnie zaciekawiła 😀
Regularny przegląd powinien byc wszystkiego co jakiś czas, tylko warto zaplanowac co i kiedy i trzymać się mniej więcej tej rozpiski 😉
Widzę, że mam wiele wspólnego z Happyholic – muszę chyba odwiedzić i jej bloga 🙂
Taki „przegląd generalny życia” to jedna z bardzo lubianych przeze mnie chwil. Robię sobie herbatę i dumam nad kartką papieru, hehe 🙂 A wieczorne planowanie? Bez niego nie mam dobrego snu – muszę najpierw wszystko poukładać sobie w głowie!
Witam serdecznie, jestem Twoją czytelniczką od nie dawna. Sama zaczynam porządkować swój dom bo tak samo jak Ty myślę że porządki w życiu trzeba zacząć od najbliższego otoczenia 🙂 Od nie dawna jestem żoną a więc początkującą panią domu. Chciałabym aby mój dom był piękny, zadbany i w „porządku” dlatego też staram się czytać regularnie
Pozdrawiam.
Ania
Dziękuję i życzę powodzenia w prowadzeniu domu! 🙂