Minimalizm w naszej kuchni
Wprowadzenie minimalizmu w kuchni planowaliśmy z mężem już od dawna, a wszystko pod wpływem Książeczki Minimalisty, o której pisałam Wam kilka miesięcy temu. Plan z prostym i możliwie najmniej przetworzonym jedzeniem się sprawdza, natomiast ilość kuchennych sprzętów na minimalizm nie wskazywała. W tym miesiącu wzięło nas tak bardzo na oczyszczanie przestrzeni, że w końcu postanowiliśmy nasz minimalistyczny plan na kuchnię wprowadzić w życie.
Mimo że nie uważam się za 100% minimalistkę, to w wielu aspektach ta filozofia jest mi bardzo bliska i przenika do mojego życia. Mniej rzeczy, to mniej sprzątania i organizowania, a to klucz do prowadzenia niezabałaganionego życia. Domagacie się bym pisała więcej o minimalizmie po mojemu, więc dziś krok po kroku zabieramy się za kuchnię.
Minimalizm w naszej kuchni – założenia
Wprowadzenie minimalizmu do naszej kuchni odbywa się w dwóch sferach: organizacyjnej i kulinarnej. O dziwo z kulinarną poszło łatwiej i idealnie wpisuje się ona w moje ulubione podejście do gotowania, czyli szybko i smacznie. W sferze organizacyjnej obydwoje czuliśmy, że mamy za dużo garnków i sprzętów, których nie wykorzystujemy na co dzień. A to najlepszy powód do zmian.
Jeśli chodzi o sferę kulinarną to kluczem jest jedzenie możliwie naturalnych produktów i unikanie mocno przetworzonej żywności, gdzie przyrządzenie jedzenia powinno być możliwie proste, tak by nie spędzać całego dnia w kuchni. Właśnie taka filozofia przyświeca mi przy poszukiwaniu nowych przepisów i zwykle czas poświęcony na gotowanie to 30 minut przy dobrej organizacji. Przy okazji wpisu o planowaniu posiłków pytaliście o dania, które można przygotować w 30 minut. Niedługo planuję podzielić się z Wami listą moich ulubionych dań, których przygotowanie nie zabiera wiele czasu :).
Organizacja minimalistycznej kuchni
Przede wszystkim zależało nam na tym, by mieć tylko tyle talerzy, garnków, sztućców, patelni i kuchennych gadżetów, ile potrzebujemy. Ani więcej, ani mniej. Tutaj trzeba uwzględnić gości, bo o ile da się funkcjonować na dwa talerze w dwie osoby, to przy sześciu może pojawić się spory problem ;).
Z kuchennymi gadżetami niestety jest tak, że trudno im się oprzeć. Są piękne, urocze i przecież umilą znielubiane gotowanie. Sama wychodzę z założenia, że jeśli mam mieć już garnek, to musi być ładny, tak bym z przyjemnością z niego korzystała. Nie zaszkodzą też inne ładne dodatki, np. pieprzniczka i solniczka, ładna patera, czy papierowe słomki. Jednak ich ilość powinna się ograniczać do jednej, góra dwóch sztuk.
Na początek lista. Pewnie już zdążyliście zauważyć, że oczyszczanie przestrzeni zaczynam od zrobienia listy rzeczy do oddania, sprzedania, wyrzucenia. Bo zawsze kiedy nachodzi mnie na tego typu porządki już mniej więcej wiem czego chciałabym się pozbyć. Uproszczenie i oczyszczenie kuchni rozpoczęliśmy od usunięcia naczyń i urządzeń, których nie używamy i nie potrzebujemy.
I tak po wprowadzeniu rewolucji do naszej kuchni zostały nam:
- garnki i patelnie: dwa garnki różnej wielkości i jedna patelnia
- małe urządzenia: grill elektryczny, sokowirówka, toster, blender
- inne: jeden duży nóż, dwa mniejsze w tym jeden ceramiczny, durszlak, deska do krojenia, łyżka wazowa i łopatka do mieszania, wyciskarka do czosnku, otwieracz do puszek, korkociąg i filtr do wody, jedna brytfanka do pieczenia i naczynie żaroodporne
- przyprawy, które mieszczą się w słoikach (żadnych zapasów w torebkach) i tylko te, których regularnie używamy
- zapasy sypkie przejrzane i uporządkowane, również do maksymalnie jednej sztuki. Nie ma obaw, że czegoś braknie, bo raz w tygodniu przy planowaniu posiłków robimy przegląd i uzupełniamy to, czego brakuje.
Zrobiłam też listę kubków i filiżanek, z którymi potencjalnie chciałabym się rozstać. Ostatnio rzadko ich używam, bo zwykle pijałam w nich kawę, a teraz mój ulubiony napój to woda z cytryną. Przeczekam jesień i zobaczę, czy wrócą do łask czy jednak nie.
Na koniec szczegółowa lista rzeczy do kupienia. Oczyszczenie przestrzeni i przynajmniej tygodniowe życie z małą ilością kuchennych gadżetów, pozwoliło nam szczegółowo określić czy czegoś brakuje lub czy coś wymaga wymiany na lepszy model. U nas z pewnością są to garnki, które niestety do trwałych nie należą. I tu przy kolejnym zakupie stawiam na jakość, nie ilość. Nawet z jednym garnkiem dalibyśmy radę funkcjonować, więc jego cena może chwilowo zwalić z nóg. Najważniejsze by był porządny i nie wymagał kolejnej wymiany za pół roku.
Przy innych gadżetach i sprzętach stawiamy na wielofunkcyjność. Osobna krajalnica, maszynka do mielenia mięsa, robot kuchenny, itp? To zdecydowanie nie dla mnie, bo zbyt rzadko z tego korzystam. Gdyby były jednym sprzętem pokochałabym z całego serca ;).
W takich eksperymentach najbardziej doceniam to, że uświadamiają, że mam wszystko czego potrzebuję. I to nie od ilość a od jakości tego czym się otaczam zależy moje sprawne funkcjonowanie. Bo nie jest sztuką obudować się kilkonastoma gadżetami, z których każdy ma nam ułatwić życie, a w rzeczywistości jedynie je zagraca i zabiera wolną przestrzeń.
A jak wygląda ilość rzeczy, które posiadacie w kuchni? Im więcej tym lepiej czy jednak stawiacie na minimalizm? Jestem bardzo ciekawa Waszego podejścia.
Ela
super wpis!