O zgrozo obiecałem Ani tekst i teraz nie mam się jak wykręcić. Muszę go napisać. Początkowo pomyślałem, że machnę to raz-dwa „na kolanie”. Laurki zawsze mi wychodziły w przedszkolu. Tu nie może być trudniej. Tymczasem, naprawdę głowię się nad tym wpisem kolejny dzień. Pisanie do Was jest dla mnie co najmniej tak krępujące jak wystąpienie w konkursie piękności. Dopiero teraz zrozumiałem jaki stres towarzyszy Ani przy każdym kliknięciem w „Publikuj”. Mimo wszystko spróbuję!
Początek
W poniedziałek przeczytałem, że nie byłem entuzjastą pomysłu Ani na blog. Nie potrafię sobie tego za cholerę przypomnieć! W zasadzie nie pamiętam czasu „sprzed bloga” poza migawkami gdy sfrustrowana pracą w urzędzie wbijała z hukiem do mieszkania i opracowywała kolejne koncepcje wpisów. Jak przez mgłę wspominam pierwsze kroki w photoshopie, cuda jakich trzeba było się podejmować aranżując kadry zdjęć i różne wynalazki, które Ania wprowadzała do naszego życia. Musiałem mieć uroczą minę lokalnego głupka, gdy pierwszy raz zauważyłem etykietkę od ekspresowej herbaty zwisającą z moich trampek. Dziś nikogo to nie dziwi. Na szczęście. I świetnie działa!
Antymotywator
Nie jestem entuzjastą jej siedzenia w nocy. Serio. Mąż-antymotywator. Słowa, które Ania słyszy po 22.00 to najczęściej „daj już spokój”, „połóż się”, „zostaw to na potem”. Wiem, że to romantyzm na poziomie kanapki z serem, ale zdarzają się właśnie takie wieczory. Na szczęście – nie słucha mnie. To jedno z tych zjawisk, których zupełnie nie rozumiem, ale napełniają mnie prawdziwą dumą! Podziwiam jej ambicję i motywację do tego by lepiej czy gorzej, ale zasuwać do przodu mimo bólu głowy, nieprzespanych nocy, perspektywy zapełnionego w 150% dnia i biadolącego nad głową męża. Gdybym to ja był Niebałaganką prawdopodobnie nie widzielibyście połowy Waszych ulubionych wpisów, bo powstałyby jutro, albo za miesiąc, albo kiedyś. Chyba.
Blady strach
Ania biega po domu z mopem, kieszonkową miotełką, w klapeczkach polerujących parkiet i obowiązkową białą rękawiczką, by nie dać najmniejszych szans zaistnieć choćby mikrodrobinkom kurzu. Takie wyobrażenie mają nasi niektórzy znajomi. Tymczasem prowadzimy zupełnie zwyczajny dom, raz czysty jak łza, raz w leniwym rozgardiaszu, ale Ania opisała Wam to już szczegółowo przedwczoraj, więc nie będę się mocno rozwodził. To dość zabawne i straszne zarazem. Ludzie uwielbiają wkładać wszystko do szufladek. Dla Ani zarezerowaowano Perfekcyjną Panią Domu z Blogosfery. Dochodzę do wniosku, że mimo wszystko dobrze jest mieć wizerunkową nadwagę, bo ta skromna istotka zajmuje sobą znacznie więcej szuflad, ale nie mówi o tym głośno.
Magazyn
Nie jestem pewien czy nie przesadziłem z tą zwyczajnością naszego domu. W końcu zdarza się, że przedpokój pełen jest kartonów przeróżnych produktów. Gdybyśmy mieszkali w kamienicy, to wysoki strop dawałby nam szansę na urządzenie mikro-magazynu wysokiego składowania. Oj byłoby to nieocenione! Można pomyśleć, że w sumie spoko praca. Przyjeżdża sprzęt do testów i ktoś jeszcze za to płaci. Rzadko natomiast pamięta się o tym, że obecność tych paczek wypracowana została na długie miesiące wstecz. Wpisami, za które nikt nie płaci, a które powstają ze zwykłej chęci tworzenia, pomocy i dzielenia się doświadczeniem. Bez kalkulacji czy to przynosi pieniądze czy nie.
„Podróż jest nagrodą”
Blog Niebalaganka.pl ma 4 lata. Czuję, że w żaden sposób nie objąłem tego co wydarzyło i dzieje się w naszym życiu w styczności z tym pomysłem. Pokazałem tylko malutki fragment mojej perspektywy i czuję pewien niedosyt. Dziś nie potrafię Wam jeszcze do końca opowiedzieć jak wielka satysfakcja płynie z trzymania życia we własnych rękach, przez osobę, od której mało kto tego oczekuje. Tymczasem Niebalaganka to okręt, ster i żeglarz w jednym. Aniu, dobra robota!
TO CO DZIEJE SIĘ POD TYM WPISEM BĘDZIE MODEROWAŁ I DYSKUTOWAŁ NIEBAŁAGANKOWY MĄŻ
Na koniec przypominam o urodzinowym konkursie. Do wygrania spotkanie ze mną! Przyjadę do dowolnego miejsca w Polsce na jeden cały dzień, żeby się z Tobą spotkać, wypić kawkę, rozprawić się z bałaganem albo umyć Ci piekarnik ;). To Ty decydujesz jak spędzimy ten czas. Szczegóły konkursu znajdziecie pod wpisem: #4lataNiebałaganki
Ania
Ależ jesteś fajnym, wspierającym Niebałagankowym mężem! 🙂
Czerwienię się 🙂
Taki miły ten wpis. Lubię takie przytulańskie historie. Jak się poznaliście? To dopiero są historię!
To było tak spektakularne, że zachowamy tę historię na moment gdy napisze o Ani conajmniej Pudelek 🙂
O. Szkoda. Lubię takie wspominki. Często z moim mężem gadamy: a pamiętasz to, a tamto? Wtedy przypominają się te motylki w brzuchu.
W swoim gronie zawsze spoko 🙂 Wyciąganie takich historii publicznie mogłoby zarżnąć motyle.
Przecież wiesz, że Pudelek to nie moja bajka 😀
Grunt,że ją wspierasz :).
Chyba tak, ale wsparcie czytelników robi lepszą robotę jeśli chodzi o sprawy zawodowe. Dzięki za komcia 😉
„Autorka: Sebastian”. Uroczo 😀
W jednym psychoteście wyszło mi, że mam kobiecą połowę mózgu, więc idzie to przełknąć 🙂
Jednak poradziliśmy sobie z tym problemem, by moja męska połowa mózgu nie cierpiała 😀
O proszę, Sebastian został blogerką! 🙂 Pozdrawiam z Warszawy! 🙂
Widzew pozdrawia Warszawę!
Super ♡ ciekawa jestem jak mój mąż by to opisał, ale na pewno jedno Was łączy: „połóż się i zostaw to na potem” 😉
Hehe, to z tym odkładaniem to zwyczajna troska. A co do Twojej ciekawości – zapytaj 😀
hahahaahahhahahaha 😀
Padłam!
Mój mąż zawsze mi mówi, że gdyby nie ja, to on by wiódł bardzo monotonne życie. Bo wszystko byłoby „na potem” i „powoli”. Ale przy mnie się już zrelaksował. Czasem są decyzje, które trzeba podjąć szybko, tu i teraz i jednocześnie. I jeśli jego głowa mu nie pozwala, to po prostu on pozwala mi. Bo wie, że gdy wchodzę w tryb „jest dobrze, wiem co robię”, to może mi zaufać. Ale przyznaję, że są rzeczy, gdzie ja po prostu nie ogarniam, albo jestem zbyt narowista 😉 Wtedy mnie przystopuje. I wiem, że ma rację. To kwestia zaufania chyba. I założenia, że ta druga strona naprawdę nie chce naszej krzywdy
To prawda, zgadzam się z ostatnim zdaniem ale też nie ukrywajmy że panowie często idą po najmniejszej linii oporu (oczywiście nie wszyscy i nie zawsze), ale my jesteśmy po prostu w stanie robić więcej. I jakoś krzywda nam się nie dzieje, no chyba że już naprawdę przeginamy, to wiadomo że dobrze mieć kogoś kto zastopuje 🙂
Ależ miło się czytało. Opinia męża to takie kulisy kulis. 😀
Czytałam z szerokim uśmiechem na ustach! 🙂
Cała przyjemność po mojej 🙂
Szkoda, że mój mąż nie jest takim entuzjastą 😉
Daj mu szansę.
Sebastianowe love <3
Tak 🙂
O, u mnie ten sam „romantyzm” mezowy po 22 ? a poza tym,wspieraj dalej, bo wszyscy czekany na kolejne wpisy ?
Może kiedyś, jak Ania ładnie poprosi 🙂
hihi 🙂 Mój mi czasem odpuszcza! Nawet pozwala mi czytać książkę w łóżku! Ale pod warunkiem, że mam czytnik z podświetleniem i nie świeci się lampka 😀
Ten „romantyzm” to jedna z takich sytuacji, która potwierdza, że mężczyzna z kobietą uzupełniają się. Panowie nas czasem ściągną na Ziemię, byśmy nie odleciały za bardzo, a my wprowadzamy do ich życia nutę porządku, harmonii i ciepła 😀 …. No dobra, szaleństwa i chaosu również. Czasem. No. 😉
Fajnie, że to wszystko napisałeś. O tym, że się nie poddała. Zapewne wcale Ani nie było łatwo. I tobie też nie. A teraz jeszcze dzieciątko się zjawia, a Ania wciąż dopieszcza nas, swoich czytelników (próbujących ogarnąć swoje mieszkania i życie), poradami jak ogarniać przestrzeń. Dobrze, że cię ma. Stanowicie drużynę. Ania jest idealna w tym co robi, a ty w tym, co ty robisz. I tak jest dobrze. Uzupełniacie się.
Eh,… My sobie czytamy, aby sprzątać wg wskazówek zegara i by nastawiać budzik na 15min sprzątania, a nie wiemy ile Ania poświęciła czasu na napisanie tych porad. I jak bardzo jej zależało, by się tym podzielić. To czuć czytając Anię. Czuć, że jej zależy, by się tym podzielić. Dlatego, choć przez te lata przewinęły się przez moje oczy inne blogi „sprzątających”, to …. Przewinęły, poszły, nie wróciły. A tutaj wciąż jestem! Wciąż czytam! A do niektórych artykułów wciąż wracam!
Wpadnij czasem do Ani na bloga coś napisać. Dobrze się ciebie czyta 🙂
Myślę, że wielu ludzi czerpie z tego bloga wiedzę mimo wszystko bardzo świadomie. Mnie rażą pojedyncze hejty i oburzone głosy, że coś nie działa, a to nie tak, albo siak. Serio, jeśli komuś się nie podoba, niech odpływa do ciepłych krajów i nie psuje krwi. Ania tutaj ma mega dużo cierpliwości.
Dzięki za Twój głos!
hihi, prawda? Dokładnie! Hejt niestety jest nieodłączną częścią każdej pracy. Zawsze się znajdzie „ktoś”. Czasem, gdy jest to merytoryczna dyskusja, a nie osobiste wycieczki, to jeszcze można coś fajnego z tego wyciągnąć, bo może ktoś nie zrozumiał, coś źle zrobił, albo może coś trzeba dopracować, bo są różne plamy i sytuacje, ale jechanie od razu po drugim człowieku? Kto tak robi? Nie zawsze czytam komentarze, ale czasem sprawdzę, bo niekiedy ludzie piszą o swoim doświadczeniu i to jest fajne. I raz jeden trafiłam na nie fajny komentarz. Jeszcze opis sytuacji był ok, ale od razu z zębami? Podobało mi się jak Ania odpowiedziała. Konkretnie, bez agresji, bez zbędnych słów, bez zaczepki. Nie dała się sprowokować. Powiedziała jak jest, jak robi, jak działa. Bardzo mi się to podobało. Potem już ta osoba trochę stonowała swoje wypowiedzi, przyznając, że może to jednak nie wina porad…, ale niesmak pozostał. A Ania poradziła sobie z sytuacją doskonale.
<3
hihi 🙂 Aniu, jakie to uczucie, jak ludzie cię obgadują przed twoimi oczami? 😀 (chciałam napisać „za twoimi plecami”, ale to nie do końca prawda 😀
Dokładnie tak. Nic dodać , nic ująć. Jesteście super parą! I tak trzymajcie. Wzajemne wsparcie jest bardzo ważne. Pozdrawiam serdecznie ☺
Suuuuper! 🙂 Fajny z Ciebie mąż! 🙂
…czerwony jak burak 🙂
Ten wpis jest wspaniałym świadectwem pięknej dojrzałej miłości…! 🙂
I to prawda, co napisałeś, że niewiele osób widzi trud i pracę która poprzedza pieniadze, współpracę, kartony – dobrze, że Ty o tym trudzie Ani pamiętasz i dzielisz się nim z innymi!
Na tę dojrzałość jeszcze przyjdzie czas. Jak dotrwamy tak do 70+ będę najszczęśliwszym mężem we wszechświecie.
A to już w szczególności piekne są takie wiekowe zakochane małżeństwa 🙂
O ja! Uwielbiam za poczucie humoru, dystans i wsparcie 🙂 Ubawiłam się czytając ten wpis 🙂 Jest mega pozytywny! Oby więcej takich Mężów! 🙂
Dowcipni mężowie wszystkich krajów łączcie się w pary z dobrymi żonami! Dzięki!
O, a ja nigdy nie pomyślałam o Niebałagence jako PPD. Niebałaganka to niebałaganka – co robić by jak najmniej bałagnić i jak najmniej czasu spędzać na sprzątaniu. Poza tym fanka list i organizatorów jak inna moja ulubiona blogerka. Ten blog jest w mojej szufladce, z blogami okołominimalistycznymi – mało – mniej bałaganu, ładnie i przytulnie mimo zwykle małego mieszkanka. Ale tak szczerze jeśli ktoś porównuje nas do jakiejś groteskowej postaci to… ominąć złośliwca szerokim łukiem. Na szczęście złośliwców jest mało, ale z tego co czytam to chyba każdy bloger zmaga się z szufladkowaniem.
Dziękuję za Twoją opinię, wydrukuję i oprawię ją dla Ani!
Dziękuję! 🙂
Sebastian, piękny debiut niebałagankowy! 🙂
Bardzo miło się czytało. I teraz już wiem, że to nie tylko mój mąż tak ma z tym – „odpuść sobie po 22”. 😀
Będą kolejne Twoje wpisy? 😀
To jest bardzo dobra cecha 🙂 Co do wpisów nie jestem pewien, ale na dziesięciolecie mogę obiecać!
Genialny wpis! ? Mam przeczucie, że pewnie Ani się łezka wzruszenia pojawiła podczas czytania, bo ja bym na jej miejscu pewnie jedną uroniła… ?❤
Dobra robota, Niebałagankowy Mężu! ??
Dzięki za dobre słowo Niebałagankowa Czytelniczko!
Taki mąż to skarb! Za poczucie humoru i wsparcie masz u mnie wielkiego plusa. Z przyjemnością oddałam się lekturze powyższego wpisu.
Ściskam Was! 🙂
Hehe, nie mogłem się powstrzymać: https://media.tenor.co/images/236ee382fdf16973567dc3bb44c21b51/tenor.gif
Nie no, imię zobowiązuje! Też mam Sebastiana, który pomimo, że myśli, że nie wspiera wystarczająco, to tak na serio daje ogromnego kopa na rozpęd i w razie czego asekuruje. Trzymaj tak dalej Sebek i zobaczysz kolejny uśmiech na twarzy Ani 😉
Dzięki!
Sebastian, muszę Ci powiedzieć, że gdy oglądam i Anię i Ciebie na insta to mam takie wrażenie, że nie jesteś antymotywatorem. Wręcz przeciwnie. I dobrze, że jej przypominasz, żeby dała spokój. Zwykle będzie ślęczeć po nocach, ale czasem odpocznie. W przeciwnym razie nie odpoczywałaby wcale 😉