Tylko dziesięć rzeczy w szafie, czy to możliwe? Jak najbardziej! Do przeżycia takiego miesiąca zainspirowały mnie „Lekcje madame Chic” Jennifer L.Scott. Książkę pochłonęłam jednym tchem, a sam pomysł wydał mi się genialny. Totalny minimalizm, stworzenie ulubionych zestawów z kilku rzeczy, które do siebie pasują jest tym do czego dążę. Pełna zapału pod koniec sierpnia zaczęłam odliczanie 10 sztuk.
Do 10 podstawowych elementów nie zaliczamy okryć wierzchnich, strojów wizytowych, dodatków, butów i podkoszulek. I całe szczęście! Bałaganu w szafie nie mam, nie mam też rzeczy, które miałam na sobie ostatnio ponad rok temu, bo przynajmniej dwa razy w roku robię “wietrzenie szafy”. Generalnie wszystko co tam jest noszę, częściej lub rzadziej, ale noszę. Wydawało mi się, że ubrań nie jest tak dużo, wystarczy, że zrezygnuję z kilku sztuk i przejdę przez wyzwanie bezboleśnie.
Ale gdy przyszło do odliczania mój zapał został zgaszony. Bo jednak to strasznie mało! Ale się nie poddałam 🙂 Zostawiłam granatowe spodnie z materiału, dżinsy, szorty, 4 bluzki w stonowanych kolorach, ale każda w innym, czarny kardigan, jedna spódniczka i jedna sukienka. Pozostałą część ubrań odłożyłam na półkę “rezerwową”. Zdarzały się takie dni, gdy z niej korzystałam.
Co dał mi ten miesiąc?
- każdego dnia wiedziałam co mam na siebie włożyć, bo nie miałam zbyt dużego wyboru. Daje to pewien komfort, a szykowanie się do wyjścia zajmuje dzięki temu tylko chwilę.
- możliwość tworzenia różnych zestawów, czyli coś czego pragnę najbardziej. Jednak ubrania trzeba dobrać bardzo rozważnie, żeby nie powiało nudą. Mi się niestety to przydarzyło. Ciągle to samo: dżinsy, bluzka, marynarka. I choć dobrze się czuję w takim zestawie, były różne kolory, różne dodatki, to jednak miałam dość siebie w takim wydaniu.
- po raz kolejny przeanalizowałam swoją garderobę i ten miesiąc był kolejnym krokiem w odkrywaniu mojego stylu. Musiałam się dobrze zastanowić, które ubrania najlepiej do mnie pasują, a które jednak nie i teraz wiem, że na początku miesiąca nie do końca miałam rację.
- wiem, że 10 rzeczy to trochę mało i raczej skłaniam się do tego by 10 ubrań stanowiło podstawę mojej garderoby, ale nie mam zamiaru zamykać się w jakiejś określonej puli.
W “Lekcjach…” nie znajdziecie nakazu posiadania tylko 10 sztuk ubrań, ten eksperyment ma nam pomóc w wyzwoleniu się spod ubrań, które zalegają w szafach nieużywane i stworzeniu garderoby, która mówi kim jesteśmy.
Jako wyzwanie polecam Wam przeżyć taki miesiąc albo chociaż 2 tygodnie, bo można dowiedzieć się czegoś nowego o sobie. Ale na dłuższy czas 10 czy nawet 20 rzeczy to dla mnie za mało, choć niewykluczone, że najdzie mnie jeszcze ochota na miesiąc z dziesięcioma ubraniami:)
A Wy co myślicie o takiej skromnej garderobie? Wolicie mieć duży wybór czy wystarczy Wam tylko kilka ulubionych ubrań?
Wydaje mi się, że z takiego eksperymentu wyniosę same korzyści 🙂 Podczas lektury „Lekcji….” coś mnie tknęło i planowałam wprowadzić coś takiego u siebie, przynajmniej na chwilę, dziękuję, że mi o tym przypomniałaś i że mogę zacząć od… dziś 😀
Dziś właśnie zmierzyłam się z tym potworem, jakim po lecie była moja szafa… Te porządki tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że naprawdę nie mam co nosić tej jesieni. W sumie chyba też miałam taki miesiąc z 10 rzeczami, ale to było zupełnie niezaplanowane ;). Ale nie powiem, żeby mi się to podobało. Fakt, że nie miałam też szczególnie okazji do strojenia się, bo jednak w tym miesiącu pracowałam wyłącznie w domu, ale i tak wiem, że taki minimalizm nie jest dla mnie.
ciuchów niby masa a nie mam się w co ubrać 🙂
Ciekawe… Aczkolwiek wydaje mi się, że mam na tyle mało wszystkich zimowo-jesiennych ubrań, że nie potrzebuję takich zmian.
Ale warto zapamiętać 🙂
Fajny eksperyment, który może nam udowodnić, że robimy nieprzemyślane zakupy i okazuje się nagle, że prawie nic do siebie nie pasuje 🙂 Również czeka mnie robienie porządków w szafie w przyszłym tygodniu, zobaczymy jak to u mnie wygląda…
Cały czas sie nad tym waham – sama nie wiem, tez przeczytałam te książkę, ale liczba 10 jest taka ekstremalna- chyba sama muszę się nad tym zastanowić i w końcu wprowadzić to w życie skoro pomogło Ci to zdefiniować co naprawdę lubisz, sama tez do tego dążę. Ogólnie w książkach tego typu (równiez tej o minimalizmie po japońsku) obie autorki wspominają, że pomogło im to wyglądać bardziej elegancko i profesjonalnie. Zastanawiam się czy tez masz takie odczucia?
O kurczę, muszę spróbować. Chociaż ostatnio noszę na zmianę trzy zestawy, które lubię i chyba nawet 10 sztuk odzieży się w tym nie uzbiera 🙂
Lubię mieć wybór, ale chodzę w sumie w jednym i tym samym… W 10 bym się na pewno nie zmieściła…
Sądzę, że dobre byłoby choćby wytypowanie 10 absolutnie ulubionych, pasujących do siebie wzajemnie ubrań z szafy. Takie zestawienie od razu pokazałoby jak najbardziej lubimy wyglądać, a w których krojach czujemy się najlepiej.
Ja wolę mieć duży wybór, nie potrafiłabym się ograniczyć do takiej ilości ubrań 🙂
jakbyśmy ograniczyli garderobę na każdy sezon po 10 sztuk jakże lekkie byłyby nasze portfele 😀
Ja jestem Za, o ile są to ubrania dobre jakościowo i czujemy się w nich naprawdę dobrze. A wszystkie wiemy ( mam wrażenie, że większości panów to nie dotyczy), że to ciągłe poszukiwania ideałów.
miesiąc to straaasznie długo, ale na początek spróbuję tydzień z 10 ubraniami 😉 z pewnością będzie mi łatwiej się rano wybrać z domu jak będę miała tak ograniczony wybór.
Ja lubię mieć dużo ubrań – niestety, chociaż stawiam na klasyczne rozwiązania. Zakochałam się w koszulach, lubię sukienki.
Genialne/ myślę, ze z 20 sztukami sama mogłabym spróbowac podjąć takie wyzwanie/ 10 to trochę mało 😉
Po mojej ostatniej selekcji szafy jestem szczęśliwa:) Zmiany są cudowne, wyrzucanie też bywa cudowne. Książkę właśnie czytam:)
http://www.fashionable.com.pl/
Ja myślę, że dobrze jest stanąć przed szafą w sobotę lub w niedzielę i zrobić sobie zestaw ubrań na cały tydzień. Wiedzieć co się założy danego dnia. Jeszcze tego nie przetestowałam, ale się przymierzam 🙂 Ile czasu bym wtedy zaoszczędziła przed wyjściem do pracy albo na spotkanie ze znajomymi!!
Pozdrawiam, Meg
http://www.megulencja.blogspot.be
Również czytałam tą książkę i chciałam spróbować eksperymentu z 10 rzeczami ale póki co nie odważyłam się. Szukałam chyba dodatkowego impulsu do tego 🙂
Książka jest świetnym poradnikiem, takim niebanalnym.
Inspirujący wpis 🙂
U mnie garderoba jest trochę z konieczności mocno ograniczona. Dwa miesiące temu urodziłam drugiego synka i moja figura, mimo zrzucenia wagi, nie jest dokładnie taka jak wcześniej. Nie chcę inwestować nowe rzeczy, kupiłam kilka koszulek, getry i musi to wystarczyć na jakiś czas. Na szczęście dżinsy pasują!
Generalnie jestem minimalistką, u mnie wieje nudą, ale przebieranie nie jest moją pasją. Uwielbiam modę, ale u innych 😉
Ciuchy segreguję na miesiące ciepłe i zimne. Teraz wyjęłam z kartonu ciepły sweter, a schowałam letnią sukienkę. A ciążowych rzeczy będę się pozbywać 🙂
dlaczego mnie tu jeszcze nie było?
również mam w planach wdrożenie 10-elementowej garderoby – ale z pewnymi modyfikacjami 😉
podziwiam za trzymanie się wyznaczonego limitu 🙂
A „wyznania zakupoholiczki” widziałaś?
To ja mam właśnie takie szafy jak ona! :P:P:P
myslę, że śladami Madame może duzo dać
Spróbuję, ale pod warunkiem, iż zaopatrzę się w zapas dodatków ktorymi będę urozmaicać klasyczne stylizacje
Myślę, że to fajny pomysł by lepiej poznać siebie. 🙂
Jestem w trakcie czytania tej książki 🙂 Jest ona niezwykle inspirująca (jak Twój blog) i zachęcająca do zmian. Wczoraj zrobiłam generalny porządek w szafie (mój Narzeczony też), nie byłam świadoma ile ubrań zalega mi w szafie których nie noszę, nie lubię, wyrosłam z nich albo nie wyrzucam bo od kogoś dostałam. Pozbyłam się większości ciuchów i byłam przekonana, ze teraz będę musiała iść na zakupy bo mam za mało ubrań, ale nie. Wręcz przeciwnie, mam odpowiednią ilość ubrań, na każdą okazję 🙂
Super! Czasami nawet nie zdajemy sobie sprawy jak wiele różnych „gratów” mamy, a żyjemy z nimi, bo po prostu przyzwyczailiśmy się do ich widoku 🙂 Jesienna rewolucja w szafie jeszcze przede mną, ale wiem, że skończy się tylko na wyrzucaniu 🙂
U mnie tyle ciuchów jest w jednym sezonie właśnie. 10 i jakoś nie potrzebuje ich więcej 🙂
Ja właśnie ciut więcej, chociaż też więcej wynoszę niż przynoszę. Moja garderoba jest po prostu bardziej kompletna 🙂
Czytałam tę książkę i faktycznie jest inspirująca. Okazało się, że niespodziewanie przeprowadzam sama ten eksperyment, choć nie wiem czy mam dokładnie 10 szt. ciuchów, ale od kilku miesięcy chodzę w tych samych zestawach ze względu na… ciążę! :)Nie chciałam zbyt dużo inwestować w garderobę, stąd ograniczam się jak mogę i noszę dwie pary legginsów na zmiane (najwygodniej) i kilka bluzek/sweterków. Jestem już jednak zdecydowanie znudzona tą garderobą i nie mogę się doczekać jak wszystko wróci do normy 🙂
Właśnie to w kapsułowej garderobie jest najtrudniejsze. Tak zestawić ubrania by się ten styl nie znudził. Też mam z tym problem, ale pracuję nad tym 😉
Też jestem w ciąży i zastosowałam podobne podejście – po co inwestować w ciuchy „na chwilę”. Dlatego z ciążowych rzeczy kupiłam tylko dwie pary spodni z hm: jeansy i materiałowe w kolorze khaki (ahh przeceny i 30 zł ceny 😀 ). No i chyba odnalazłam swoje kolory do capsule wardrobe odpowiednie także na później (granat, khaki, beż, żółty i koral plus czarno białe paski). Dowiedziałam się o sobie, że klasyka z domieszką boho to mój styl 🙂 Ciąża zdecydowanie pomogła mi w ogarnięciu zdecydowanie zbyt rozbudowanej garderoby.
Przydałoby mi się pozbycie ciuchów… Ale szczerze mowiąc nie chce mi się robić zdjęć i wystawiać aukcji na każdy ciuch oddzielnie, a wyrzucać jednak szkoda 😛