Wydawało mi się, że o podziale obowiązków w związku powiedziano już wystarczająco dużo. O tym, że najważniejsza jest rozmowa, partnerstwo i dogadanie się między sobą. Jednak mimo wielu sygnałów, że to działa, ciągle dostaję wiadomości i pytania o tym jak to wygląda u nas, jak zmuszam męża do sprzątania i jak wpłynąć na partnera, by zaczął uczestniczyć w tym „domowym” życiu. Dlatego na początek postanowiliśmy, że podzielimy się z Wami naszą historią. Razem, bo myślę, że pisanie tylko z mojej perspektywy nie będzie 100% prawdą :). W formie odpowiedzi na pytania, które najczęściej od Was w tym temacie padają.
Przy tej okazji chciałabym podejść do podziału obowiązków w związku trochę poważniej. Na końcu wpisu znajdziecie badanie o podziale obowiązków w Waszych domach. Będę Wam bardzo wdzięczna za udział w badaniu, wszystkie odpowiedzi są anonimowe, a zbiorcze podsumowanie pojawi się we wpisie na blogu. I mam nadzieję, że z tej akcji wyjdzie wiele dobrego dla wszystkich!
Podział obowiązków w związku. Jak to u nas wygląda?
Jaki układ jest lepszy: jasny podział kto co robi i jasne konsekwencje za nie zrobienie, czy wspólna odpowiedzialności za wszystko i „kto widzi, ten robi”?
Ania: Według mnie u nas w tej chwili nie działa, żaden z tych układów, tylko mamy mieszankę obu opartą na rozmowie. Tzn. rozmawiamy o tym, kto co robi, więc jest jasny podział kto co robi, ale nie z góry ustalony. Natomiast często jest też tak, że sobie pomagamy tak na co dzień, w życiu właśnie przez „widzę, więc zrobię, bo mi korona z głowy nie spadnie, a oboje na tym skorzystamy”.
Sebastian: „Widzę i robię” to zdecydowanie bliższa nam filozofia. Ja bym jeszcze dodał do tego „widzę i mówię”, co mnie akurat bardzo pasuje – nie raz słyszałem: „Mógłbyś odkładać skarpetki do kosza na pranie, zamiast obok”. Według mnie jasne sygnały to podstawa, przy tym brak pretensji i „gestapowskiego” tonu bardzo pomaga obu stronom. Dla mnie nie tylko w porządkach, ale w ogóle – w życiu – najważniejsza jest komunikacja.
Czy od samego początku zamieszkania mieliśmy konkretny podział obowiązków?
A: Pamiętam, że jeszcze zanim ze sobą zamieszkaliśmy, np. podczas wspólnych wyjazdów mieliśmy zawsze bałagan. Natomiast myślę, że to nie wynikało z naszego niechlujstwa tylko z tego, że rzeczy, które mieliśmy nie miały swojego miejsca. Na samym początku wspólnego mieszkania nie mieliśmy sztywnego podziału. Z tego co pamiętam często sprzątaliśmy razem. To też wynikało z tego, że ja jeszcze kończyłam studia a Sebastian pracował z domu, więc łatwo było nam się dopasować. Dopiero gdy nasza zawodowa sytuacja uległa zmianie wprowadziliśmy bardziej konkretny podział obowiązków.
S: Z tym odkładaniem na miejsce Ania maluje obraz sielski i anielski. Tymczasem kluczyki od samochodu, szaliki, czapki i inne pierdółki potrafię odkładać do tak nieoczywistych miejsc jak lodówka. Czasami sam się dziwię. Dobrym patentem na mnie i to bałaganiarstwo odkładania okazał się trik z pieniędzmi. Ania mówi do mnie pewnego razu „wszystkie pieniądze jakie znajdę poza koszykiem na drobniaki, będą moje”. Zaryzykowałem. Przepadło kilka złotych, a ja błyskawicznie zrozumiałem jak ważne jest odkładanie na miejsce (tutaj o tym pisałam przyp. Ani).
Jak dzielimy się obowiązkami pracując w domu?
A: Nasz podział ostatnio był dosyć jasny. Z samego rana ja ogarniałam siebie, Sebastian Zosię, po śniadaniu ja prowadziłam ją do żłobka i mieliśmy czas na pracę, a po południu Sebastian ją odbierał. W miarę możliwości przyjęliśmy też zasadę, że w czasie naszej pracy nie sprzątamy. Od czerwca pracujemy razem z domu po dłuższej przerwie i od tego czasu 85% gotowania i zakupów spoczywa na Sebastianie. Natomiast pranie to co do zasady moja domena. Jeśli chodzi o takie bieżące sprzątanie, to zwykle się ustalamy to na gorąco. Ten, kto szykuje śniadanie opróżnia zmywarkę, kto się ostatni kładzie wieczorem ją nastawia. Rzeczy do zmywarki odkładamy od razu, choć częściej ja w myśl zasady „ja gotuję, ty zmywasz”. Jeśli chodzi o takie czynności jak sprzątanie kuchni, łazienki, zmianę pościeli itd, to częściej ja, choć ostatnio skłaniałabym się do tego, że po równo. No i tylko Sebastian wiesza i zdejmuje u nas firanki i zasłonki!
S: Szczerze – nie wiem. Mam poczucie, że te obszary naszych działań się przenikają. Na pewno gotowanie bardziej po mojej stronie. I na pewno mogę powiedzieć, że jak ja sprzątam to czuję porządek na 70-80%. Ania ma lepszą rękę. I nie chodzi o to, że baba do sprzątania, chłop do roboty. To głupie, jak rysunki jaskiniowców targających swoje żony za włosy. Jeśli ktoś w to wierzy, równie dobrze może czekać na przybycie inteligentnej rasy jaszczurów, które podobno nami rządzą. O czym to mówiłem? A! Podział obowiązków. Mimo, że Ania czuje się lepiej w słodkościach niż wytrawnych daniach, to również gotuje obiadki, ja próbuję sprzątać. Według mnie fajnie gdy próbujemy swoich sił również w obszarach, których nie dotykamy na co dzień. Warto, dzięki temu lepiej można zrozumieć, ile pracy kosztuje to naszą druga połówka. Spróbujcie.
Czy mieliśmy punkt zapalny w zakresie podziału obowiązków i co to było?
A: Pamiętam, że kiedyś się wkurzył, bo przez kilka dni nie sprzątałam lustrzanki, tylko leżała przy biurku na podłodze. Dawno temu to było, na naszym pierwszym wynajmowanym mieszkaniu. I zwykle jak się o coś na siebie złościmy to właśnie na nieodłożone rzeczy na miejsce.
S: U Ani? Kubki… bierze i zostawia po całym domu. Na półkach, parapetach, podłogach i tajemniczych zakątkach. Zupełnie jak ja skarpetki. To nasze punkty zapalne. Kubki i Skarpetki. W sumie niezły pomysł na nazwę biznesu! Nie podkradajcie go!
Jak przekonać chłopaka, żeby sam wykazał wiecej inicjatywy?
A: Myślę sobie, że nakłanianie na siłę nic nie zmieni, trzeba po prostu szczerze ze sobą rozmawiać i mówić o swoich oczekiwaniach i potrzebach. I też trzeba mieć świadomość, że to nie jest tak, że jedna rozmowa wszystko zmieni. Może być ich potrzebnych kilka albo kilkanaście. Trzeba też rozumieć drugą osobę, to, że może nie mieć siły, być chora, zmęczona czy po prostu czasem o czymś zapomnieć. Dla mnie to jest działanie w dwie strony ja tak zrobię i wiem, że gdy będzie potrzeba mogę liczyć na to, że Sebastian weźmie na siebie więcej.
Pamiętam taką sytuację, a propos firan, kiedy mój komunikat z prośbą o ich zawieszenie brzmiał „trzeba powiesić firanki”. Odpowiedź Sebastiana „dobrze”. I tak leżały tydzień na kanapie czekając aż ktoś kiedyś je zawiesi. To mnie nauczyło, że wszystkie prośby i wskazówki muszą być jasne i konkretne, najlepiej ze wskazaniem kiedy ma być zrobione. I to nie jest proszenie się, tylko nauka komunikacji. Mówienie o swoich oczekiwaniach w sposób, który najlepiej dotrze do drugiej strony. Oczywiście, czasem denerwuje odpowiedź „zaraz to zrobię”, ale nauczyłam się też to zaraz przeczekać i myślę, że dzięki temu żyje nam się lepiej. Ostatnio jednak nasz hit to „jak mówię, że zrobię to mówię”.
S: Ej! Firanki nie były do powieszenia tylko idiotycznie wisiały. Ja zawieszałem! Miałem poprawić i poprawiałem w nieskończoność. Rzeczywiście mieliśmy tutaj wspólny wniosek, że do faceta trzeba konkretnie – „zrób TO WTEDY, a w NAGRODĘ”. Z tą nagrodą to chyba dla wyjątkowo opornych, albo przy jakichś urodzinach – polecam. W obu przypadkach – w męskim i w kobiecym – trzeba jasno powiedzieć o co nam chodzi, czego oczekujemy. Wybaczcie prywatę, ale napisałem o tym więcej w artykule Metoda Fuko.
Co zmieniło dziecko?
A: Zdecydowanie większą akceptację dla bałaganu, tego, że czasem on po prostu jest i przez chwilę może być, bo ważniejszy jest odpoczynek. Zdecydowanie Zosia sprawiła, że mój perfekcjonizm całkowicie zniknął. Z drugiej strony u mnie też mocno wzrosło poczucie, że najważniejsze jest regularne dbanie o porządek każdego dnia. Jeśli odpuścimy na zbyt długo, to bywa ciężko nadrobić zaległości. Do naszego podziału obowiązków dzięki Zosi wkradła się też większa elastyczność. Dzisiaj w zasadzie nie opieramy się na żadnym harmonogramie, bo oboje mamy wyrobione nawyki regularnego sprzątania. Podział obowiązków wynika z codziennych rozmów i dostosowywania się do aktualnej sytuacji. Ale to też jest efekt, na który składa się kilka lat życia razem.
S: Zośka zwiększyła nasz poziom akceptacji bałaganu. Po prostu czasem odpuszczamy i pozwalamy rozwinąć się krótkoterminowemu chaosowi. Staramy się też uczyć młodą, że jest „czas na sprzątanie” i jak widzimy jej zryw „mama, tata, amy (czyt. sprzątamy)” to chyba nie ma słodszych momentów.
Mamy nadzieję, że taka forma wpisu Wam się spodobała, jeśli macie więcej pytań, dajcie znać. Chętnie porozmawiamy na ten temat na wspólnym live’ie :).
We wszystkich odpowiedziach zaznaczyłam „różnie lub wspólnie” 🙂 Jestem ciekawa, czy naprawdę istnieją pary, a jeśli tak to, czy jest ich dużo, w których tylko jedna strona zwykle decyduje o wspólnych wyjściach lub wyjazdach. Trochę wydaje mi się to nierealne.
Znam takie pary niestety.
I kiedy będą wyniki ankiety?
Na początku kwietnia 🙂
Kurczę, wypełniłam ankietę i doszłam do wniosku, że nie jest z tym ogarnianiem domu u nas tak źle, jak sądziłam 😉 W ogromnej większości dzielimy się obowiązkami. Jednak dla mnie problemem jest to, że niestety nadal często muszę o nich przypominać… ja utrzymywanie porządku mam w odruchu, nie potrzebuję specjalnej okazji, żeby np. odkurzyć, tylko kiedy jest potrzeba, to po prostu to robię, a mojemu partnerowi czasem trzeba wystosować specjalne zaproszenie 😉
Fajnie, że wypełnienie ankiety powoduje, że myślmy „nie jest tak źle” 🙂 Ale mimo wszystko jednak to kobiety są w większości domowymi managerami 🙂
hahaha i jeszcze sobie coś przypomniałam! Odwieczny dylemat z wynoszeniem brudnych rzeczy z sypialni (bo nawet jeśli się rozbierzemy w łazience to I TAK przynosimy rzeczy do sypialni! DLACZEGO!?). Nauczyłam mojego psa zanosić rzeczy do łazienki!!! Mówię jej komendę „do prania” i ona bierze i zanosi!!! Ale przyznam, że czasem, jeśli jest to rzecz, którą ona uzna za bardzo ważną i zbyt bliską memu zapachowi (spocona koszulka :P) to woli ją zanieść do legowiska 😀 Ale pracujemy nad tym! 😉
Mega patent! 😀
Uzupełniłam ankietę i w jej trakcie zdałam sobie sprawę, że mimo tego że uważałam że to ja częściej jestem w domu i się nim zajmuje, to faktycznie w większości pytań zaznaczałam odpowiedź różnie lub wspólnie. Faktycznie te codzienne rzeczy raczej robię ja, ale dużo ze sobą ustalamy i nie mamy problemu by to drugie coś zrobiło, bo pierwsze czuje się zmęczone lub ma dość. Zdecydowanie się z Wami zgadzam, że grunt to komunikacja i jasne mówienie co nam odpowiada a co nie i czego oczekujemy.
Aniu, brakuje jeszcze opcji, że obowiązki wykonują dzieci 🙂 Rozumiem, że Wasza jeszcze mała, ale taki np 8-10 latek może się spokojnie zająć zmywarką czy praniem, czy wynoszeniem śmieci, nie mówiąc o normalnych porządkach. Poza tym – jak pisał ktoś poniżej- co z wszystkimi pracami „na zewnątrz” (odśnieżanie, koszenie, podlewanie, dbanie o ogród, palenie w piecu/kominku, mycie samochodów itp) oraz z pracami remontowymi? Myślę, że bardzo wiele rodzin robi te rzeczy we własnym zakresie, niekoniecznie ma ogrodnika, palacza i szofera 🙂
Aniu, dzięki za wskazówki, przy kolejnej edycji badania, uwzględnię również te zewnętrzne prace przy domu 🙂
No dobra, a co zrobić kiedy ja nie umiem się dzielić obowiązkami. Mam wrażenie, że jak ja nie posprzątam łazienki to On zrobi to niewystarczająco dobrze. Jak pozwolę mu poodkurzać to ominie zakamarki, które później nie pozwolą mi spać 🙁 No dobra, jak teraz to piszę i zauważam ,że to jednak ja mam ze sobą problem 🙂
Martyno, też trochę z tym walczyłam u siebie, ale po prostu trzeba pozwolić a na pewnie niedociągnięcia przymknąć oko. Czasem delikatnie podpowiedzieć jak coś zrobić lepiej 🙂
Martyno, spróbuj metodę małych kroków, bo inaczej się zajedziesz! I będzie frustracja w tobie zbierać i złość na partnera, że ci nie pomaga. Doszłam do poziomu, gdzie to mąż sprząta łazienkę ALE ja sprzątam ubikację i podłogi. Resztę on. I naprawdę dobrze sobie teraz radzi. Początkowo kiepsko, a to wrażliwy element, więc zamiast mu mówić, że źle, to np proponowałam nową gąbkę, albo inny płyn do czyszczenia. Dopiero jak nie zadziałało i dalej było coś nie tak, to przyszłam i palcem pokazałam. Biedak się zawstydził, potem namarudził, ale teraz łazienka to jego oczko 😀 Trzeba im pozwolić na robienie rzeczy w domu, bo później będziemy płakać i będziemy sobie winne. A że często nasi panowie nie byli uczeni sprzątania (khm….), to teraz trzeba ich nauczyć. Jak dzieci. Na początku coś małego. Niech będą z tego dumni! A potem, po trochu, po trochu… 😉 Zgadnijcie kto u mnie kilka razy do roku (!!!) myje okna! SAM wpada na ten pomysł! SAM!
Cześć,
W 100% się zgadzam. Najważniejsze to rozmawiać. To się świetnie sprawdza z moim narzeczonym. Dzielimy się obowiązkami w zależności od wolnego czasu i zawsze staramy się dogadać tak, żeby wszystko było zrobione, a nikt nie był przeciążony.
Pozdrawiam,
Kasia
Ja mam bardzo prosty podzial na wszystkie obowiazki domowe lekkie robie ja cięzkie moj facet dotyczy to kazdej sfery domowego zycia jezeli ide po zakupy to podstawowe rzeczy bulki maslo ser jajka kupuje ja on idzie po zapas cukru 5kg po 5 kg ziermniakow zgrzewke wody mineralnej itd ze sprzataniem to samo ja kurze ,zmywanie,pranie on uruchamia sie jak trzeba zrobic gruntowne porzadki i potrzebuje przestawic kanape zwinąc dywan prawda jest tez taka ze moj facet wyprowadzil sie z domu w wieku 19 lat (szkola w innym miescie) i szybko dotarlo do niego ze robiac male rzeczy na bieżąco zaoszczedza mu to czas ktory by poswiecil na sprzatanie robiąc tygodniowy syf wiec nie mam problemu z tym ze rozstawia talerze czy kubki po domu od razu odnosi do zmywarki brudne ubrania zostawia w koszu w łazience niby male rzeczy ale zaoszczedza to duzo czasu inne obowiazki wychodza w praniu on wynosi smieci ja wychodze z psem itd ogolnie oboje mamy takie podejscie ze jak trzeba cos zrobic to robimy wiec nie mamy jakis grafikow czy podzialu jako takiego ze ty zmywasz ja wycieram 😉 na cale szczescie nie musialam go przystosowac do zycia w czystosci ale moja kolezanka ma faceta ktoremu nic nie przeszkadza kubka na parapecie nie widzi jak nie ma czystych szklanek napije sie z butelki nie ma wody bo nie poszedl do sklepu to napije sie z czajnika albo z kranu lodowka pusta bo nie widzial listy zakupow ktorą jego dziewczyna specjalnie mu napisala to zamowi pizze albo chinszczyzne nie pozmywal to kanapki zje z deski do krojenia nie ma czystej koszuli to wolał kupic nowa niz zrobic pranie 😉 i tez żyją i są szczęsliwi
Najważniejsze to porozumieć się tak, by każda strona była zadowolona 🙂
Wypełniłam ankietę. 🙂 U nas ten podział zdecydowanie nie jest równy, ale mnie dbanie o dom sprawia ogromną przyjemność i czasem nawet nie lubię, kiedy mój chłopak mnie wyręcza. Za to zostawiłam mu całkowicie sprawy związane z samochodem. Myślę, że dzielimy się obowiązkami właśnie w zakresie tego, na czym kto się zna i kto co lubi robić. W większości gotowanie jest na mojej głowie ale po prostu nie ma szans, żebym to ja robiła w naszym domu naleśniki bo to Szymon jest mistrzem w tej dziedzinie. Wyręcza mnie za to często w zmywaniu naczyń, którego nie znoszę. 🙂 I tak próbujemy się uzupełniać ale przyznaję – wiele jeszcze moglibyśmy w tym podziale obowiązków zmienić i poprawić.
To trzymam kciuki za tę poprawę, ale bardzo fajne jest to, że doceniasz pozytywy, które już są w Waszym podziale 🙂
U nas zazwyczaj wszystko robimy razem albo na przemian. Zazwyczaj mój chłopak częściej gotuje, a ja częściej sprzątam „na bieżąco”. Większe porządki zazwyczaj robimy razem, bo tak jest praktyczniej i szybciej. Raczej nie mamy konfliktów o sprzątanie.
Jak zapytałam go jak wygląda u nas podział obowiązków w związku to odpowiedział „Ty robisz listy zakupów, a ja muszę to wszystko targać”. 😀
😀 Haha!
Ja wolę gotować, więc więcej gotuję, Piotrek woli sprzątanie, więc więcej sprząta. Nie jest tak, że ja nie sprzątam w ogóle, ale rzeczywiście wyklarował nam się taki podział, że gotowanie to w 90% ja, sprzątanie P. Co do innych obowiązków typu zakupy, pranie to zależy od tego kto ma czas, ale teraz jak sobie przypominam to więcej domowych obowiązków spoczywa na P., ja jestem od planowanie i i ogarniania spraw organizacyjnie.
Bardzo fajny, choć chyba rzadko spotykany podział 🙂
Wpersfadować–>Wyperswadować:)
U nas jest też w miarę fajny podział. Chociaż dla starszego pokolenia – na przykład babci, czy mamy to ciągle wielka sensacja że moja lepsza połowa umie gotować i sprzątać 😉
Albo że potrafi zmienić pieluchę 😀
Zazdroszczę tych podziałów. u mnie jest tak, że problemem jest zmęczenie. ja pracuję 5 dni w tygodniu i małe sprzątanie na bieżąco staram się robić jak jest potrzeba. odkurzanie i inne dłuższe rzeczy w weekend, ale on pracuje codziennie, tylko nie codziennie po 8h żeby była jasność więc nawet jak ma luźniejszy dzień, ja jestem w pracy to muszę prosić, przypominać bo on sobie gra i odpoczywa bo nie ma weekendu jak ja. Twierdzi, że jestem jak gestapo, ale pewne rzeczy trzeba zrobić. czemu tylko ja mogę zmywać i układać jak jestem zmęczona w tygodniu? wkurza mnie to strasznie. i nieodkładanie rzeczy na miejsce, brak stałych miejsc na pewne rzeczy. Dla niego odkurzanie może nie istnieć, mycie łazienki też, okien to w ogóle nie ma. Dla mnie to bałagan maksymalny, a wkurzam się i buntuje jeśli tylko ja mam czyścić WC itd. on czasem odkurzy, jak o tym nagadam, ale to nie jest regularne, a ja chcę regularnie 🙁 Nie da się funkcjonować ze stwierdzeniem – gdybym nie był zmęczony to bym nawet sprzątał – bo na ten moment nie ma opcji zmiany rozkładu tygodnia. jak żyć.
Zatrudnić kogoś kto raz w tygodniu, raz na dwa tygodnie dokładnie odkurzy, posprząta, etc. Skoro jest zbyt zmęczony, żeby się zaangażować, to może da się przekonać do kogoś, kto pomoże Wam obojgu 🙂 Ty przestaniesz być gestapo, a on nie będzie musiał sprzątać. Wszyscy wygrywają 🙂
Ja przede wszystkim nie nazywam sprzątania obowiązkiem, bo mój narzeczony od razu robi się zmęczony od tego słowa 🙂 Chociaż to zazwyczaj ja widzę, co jest do zrobienia, to staramy się ogarniać dom wspólnie. Ja gotuję – Ty sprzątasz, albo idź posprzątać łazienkę a ja w tym czasie ogarnę kuchnię/salon.
Ankietę wypełniłam, ale będę mało pomocna, bo w większości zaznaczałam „różnie/wspólnie”. U nas po prostu każdy robi coś. Staramy się nie licytować, kto sprząta więcej, bo od tego zawsze zaczynały się kłótnie…
Takie licytowanie się to wg mnie najgorsze co można zrobić. Fajnie, że się dogadujecie i ogarniacie razem. A obowiązek faktycznie brzmi mało zachęcająco 🙂
„Trzeba coś zrobić” – jak ja nie lubię takiego gadania… Jestem na etapie „uczenia” mojego partnera, że dbanie o dom to nie tylko moja brocha, a nasza wspólna sprawa. Nie jest łatwo, ale na szczęście widzę postępy.
Ankieta wypełniona, również interesują mnie wyniki. 🙂
Czekam na wyniki badania! U nas to raczej wychodzi naturalnie, bez poczucia że ktoś robi mniej czy więcej 🙂
To jest najważniejsze, by nikt nie miał poczucia winy!
Ankieta wypełniona. Brakowało mi tylko czasem opcji, w której danego zadania nie wykonuje ani kobieta, ani mężczyzna… tylko osoba z zewnątrz, której się za to płaci. 😉 W tym wypadku kliknęłam po prostu „różnie”, choć tak naprawdę w 99% żadne z nas tego nie robi…
Pozdrawiam!
Dzięki za wskazówkę, przy następnej edycji badania dodam taką opcję! 🙂
Dokładnie to miałam napisać. Brakuje takiej opcji.
Większość czynności wykonujemy na zmianę. Jeśli ktoś robi kolację – ta druga zmywa, jeśli ktoś akurat wychodzi z domu i jest pełny kosz na śmieci – ta osoba je wyrzuca itd.
Mieszkamy ze sobą od czterech miesięcy, ale podział obowiązków jakoś tak sam z siebie wyszedł. Nie chcemy, by tylko jedno z nas było obciążone pracą w domu. Trzeba znaleźć ten balans i pomagać sobie 🙂
Ciekawa jest bardzo wyników ankiety 😉
Karina
Fajnie, że od początku się ze sobą w tej kwestii dogadujecie 🙂
W twojej ankiecie brakuje kilku spraw. Z mężem mieszkamy na wsi mamy psa duzy ogród i piec na drewno. Oprócz prac w domu sa tzw. ciezkie roboty typu jazda z kosiarka, piłowanie rabanie drewna wożenie go do piwnicy i ukladanie no i od września do maja musi ktoś palić w piecu. To troche zmienia układ domowy, bo mimo iz oboje pracujemy wiem jak ciezka pracę trzeba wykonac od kupki drewna do klockow do palenia w piecu. Tak wiec większość rzeczy w domu robię ja, ale nie przejmuję sie czy bedzie mi cieplo, bo wiem ze to praca ktorej sama nie moglabym wykonac tylko musialabym ja komus zlecić .
Faktycznie tego nie uwzględniłam, dzięki za naprostowanie! Plan jest taki, by badanie było cykliczne, wtedy uwzględnię również te kwestie. No i od prawie dwóch tygodni sami mieszkamy w domu, więc zobaczymy jak to wpłynie na podział u nas 🙂
Super wpis czekam na więcej. Szacun dla cudownego męża. Ja w większości sprzątam sama… Ale mieszkając w mieszkaniu jest łatwiej, mniej obowiązków. Tak myślę. Czekam na kolejne takie wpisy. Pozdrawiam ciepło Ania.
Po prawie dwóch tygodniach mieszkania w domu, stwierdzam, że to bywa inny rodzaj obowiązków a niekoniecznie ich mniejsza ilość 🙂
Uwielbiam u Was to, że właśnie nie ma czegoś takiego jak podział obowiązków. Po prostu działacie, bo jest ten wspólny cel – przyjemnie wyglądający dom <3
To prawda! ?
Super wpis czekam na więcej. Szacun dla cudownego męża. Ja w większości sprzątam sama…
Wzięłam udział w badaniu, jestem bardzo ciekawa podsumowań 🙂
Kurczę ja z braku chęci i czasu na przekonywanie męża do sprzątania kupiłam roombe 😀 Gruntownie odkurza mi cały dom i mam z głowy 🙂