
Lubię żyć w sprzyjającym mi otoczeniu, w uporządkowanej przestrzeni, gdzie bałagan nie przeszkadza w cieszeniu się codziennością. Lubię otaczać się pięknymi i przydatnymi rzeczami. Doceniam, gdy czuję się jak u siebie, mimo że mieszkam w wynajmowanych mieszkaniach czy teraz w wynajmowanym domu.
Jednocześnie przy ich urządzaniu zawsze trzeba uwzględnić ograniczenia narzucone przez wynajmującego, np. to, że nie można wiercić w ścianach, a także zmierzyć się z komentarzami bliskich osób, które na każdą zmianę wprowadzaną do wnętrza reagują miłym „ładnie, gdyby było wasze”. Do tego dochodzą osobiste watpliwości, czy dana rzecz się przyda, czy będzie pasować do kolejnego mieszkania i jak dam radę się z tym wszystkim przeprowadzić?
Sama przepracowałam każdą z tych przeszkód i myślę, że znalazłam rozwiązanie idealne. Bo mogłabym czekać z zabawą dodatkami w urządzaniu wnętrz, na czas kiedy będę na swoim. Tylko, że życie toczy się tu i teraz i nie chcę czekać na ten lepszy moment.
Urządzanie wynajmowanego mieszkania – trochę naszej historii
Nasze pierwsze wynajmowane mieszkanie, to był czas, kiedy mocno towarzyszyły mi dwie myśli: „po co kupować skoro i trzeba będzie się z tym przeprowadzić” i „rzeczy, które będą pasować do tego mieszkania, nie będą pasować do mojego wymarzonego wnętrza”, więc bez sensu się urządzać inaczej niż stosując plan minimum, czyli korzystamy z tego, co już mamy. Urządzałam się jednak „po swojemu” przestawiając meble. Nigdy nie spotkałam się z niechęcią właścicieli to tego typu zmian. Od tego można zacząć swoją przygodą z urządzaniem: przestawić fotel, kanapę czy komodę, może podpiąć firanki lub zdjąć całkowicie itp.
Drugie mieszkanie to miejsce, w którym wypracowałam inne podejście. Stwierdziłam, że jeśli chcę kupić dodatki czy meble, to warunkiem jest to, by pasowały do mojego wymarzonego wnętrza. Nawet jeśli w tym aktualnym będą wyglądać trochę dziwnie albo nie będą pasować kolorystycznie. Okazało się, że w jakiś sposób da się te dwie historie i różne style połączyć, a dzięki temu mieszkanie nabrało bardziej osobistego charakteru. „Najpoważniejszym” zakupem wówczas był stół wraz zestawem krzeseł z sieciówki. Wprowadzenie tego mebla odmieniło całkowicie nasze obiady, wizyty gości, a także pracę. Nasz główny pokój, mimo małego metrażu, wreszcie przeistoczył się w salon. Ten stół był również elementem salonu w kolejnym mieszkaniu, a dziś jest biurze blatem roboczym Sebka.
Trzecie mieszkanie, które wynajmowaliśmy, było urządzone bardzo w „naszym” stylu. Tam weszłam z dodatkami do mojego wymarzonego wnętrza i okazało się, że pasują idealnie. To też uświadomiło mi, że moja strategia jest dobra – nie muszę unikać zmian, kupowania dodatków czy mebli. Ważne jest jednak to, bym widziała dla nich zastosowanie nie tylko dziś, ale i w przyszłości. W tym mieszkaniu postawiłam też na zakup dodatków organizacyjnych: pudełek, przegródek i innych drobiazgów, dzięki którym mogłam zapanować nad zawartością szaf i szuflad. Dobre rozmieszczenie pojemniczków wewnętrznych z jednej strony zapewniło świetny dostęp do ukrytych rzeczy, z drugiej nadało minimalistyczny styl pokojom, ale i zrobiło miejsce na dodatki, które do dziś zdobią moje przestrzenie.

Moje klucze do szczęścia
- kupuję dodatki, meble, które pasowałyby do mojego wymarzonego domu/mieszkania
- te zakupy muszą być przemyślane i muszę być ich pewna w 100%
- lub muszą to być rzeczy, które będę mogła przerobić, np. pomalować na inny kolor lub sprzedać bez dużej utraty ceny
- życie toczy się tu i teraz, więc nie zostawiam lepszego otoczenia na później
- a wprowadzając się za jakiś czas do siebie będę mogła chociaż w podstawowy sposób się umeblować, co będzie korzystne z finansowego punktu widzenia
Urządzanie dzisiaj
Dzisiaj jak nigdy do tej pory, czuję potrzeby posiadania swojego miejsca, takiego z aktem własności. I być może będę je miała już w tym roku, a może dopiero w przyszłym. Czy to oznacza, że powinnam wszystkie wnętrzarskie zakupy zostawić na czas, gdy będziemy wprowadzać się do naszego domu? Nie! Bo moje życie dzieje się tu i teraz. Tu i teraz chcę jeść posiłki przy stabilnym stole, spać pod niezniszczoną pościelą czy przestać patrzeć na ścianę w kolorze, który wysysa za mnie energie.
Jednocześnie jest to dla mnie olbrzymia lekcja sprawdzenia własnych potrzeb, przemycania rozwiązań, które widziałabym we własnym domu. Za każdym zakupem stoi historia wyniesiona z poprzednich lat i te rzeczy będą budować wnętrzarską historię w naszych czterech kątach.
A za Twoim wnętrzem jaka historia stoi? WYGRAJ 30 tys. złotych!

Jeśli masz żyłkę dekoratora, piękne wnętrza, mieszkanie z duszą – to konieczne pochwal się nim! Właśnie wystartował konkurs O!Twórz Mieszkanie organizowany przez markę PORTA DRZWI.
Wystarczy, że wyślecie zgłoszenie ze zdjęciami swojego mieszkania i krótko opiszecie jego wystrój i historię urządzania, a będziecie mogli wygrać nawet 30 tysięcy złotych. Warto spróbować, prawda?
Na stronie konkursu znajdziecie regulamin i inspiracje, a także porady jak sfotografować wnętrze. Wśród jurorów konkursu O!Twórz Mieszkanie są między innymi Asia Real-Studzińska i Beata Kwiatkowska, architektki wnętrz z bloga Make Home Easier.

Trzymam za Was kciuki! Zgłaszajcie się na stronie PORTA klikając w ten link.
A Wy jakie macie podejście do urządzania swoich mieszkań?
Moja historia jest taka: mieszkam teraz w moim rodzinnym domu i po powrocie ze studiów zainwestowałam sporo w nowe meble (które bardzo mi się podobają) i mam zamiar je wykorzystać w wymarzonym domu. Uważam, że to rozwiązanie było dobre, bo jednak spędziłam w tym przyjemnym otoczeniu 3 lata. Zawsze wiedziałam, że to rozwiązanie czasowe jednak wiem, że wśród dziecinnych mebelków byłoby mi dużo trudniej 🙂
Jaka fajna inicjatywa, my niestety nie mogliśmy dokonywać zbyt dużych zmian w wynajmowanym mieszkaniu.. Dlatego nie mogłam poczuć się jak u siebie 😉
A dziś już jesteście na swoim?
Mieszkam w swoim domu i przez kilka ostatnich lat przeszłam od etapu „Przyda się + kocham bibeloty” do etapu „Minimalizm” 🙂 Na razie marzą mi się nowe meble, bo stara kanapa i fotel za dobrze poznały smak pazurów moich kotów 🙂 Chciałabym tez w ten sposób zmienić moje wnętrza w bardziej przytulne. Na dekoratorkę wnętrz na pewno bym się nie nadawała, ale lubię moją przestrzeń 🙂
Ja się śmieje, że jakbym 5 lat temu urządzała kuchnię to dziś bym jej już nie lubiła ze względu na małą praktyczność frontów :D. Także też przechodzę przez różne etapy i cieszę się, że mogę ich doświadczyć. A przytulność dosyć łatwo wprowadzić, więc trzymam za Ciebie kciuki :*
Temat bardzo dla mnie, bo wynajmuje mieszkanie i targaly mna takie same dylematy. Przeszlam przez etap myslowy „zmienie tu wszystko co sie da” az po „dostosuje dodatki do tego co mam i zobacze co sie da z tego wytarować „. I to byl strzal w dziesiątkę. W naszym mieszkaniu byly meble- niezbyt ladne, ale na szczezcie neutralne. Wygrzebałam z domu rodzinnego wszystkie ladne dodatki, kupilam kilka malycg kwiatkow w doniczce, poduszki na kanapę, obrus i poduszki na krzesła, dywan, troche ladnych pudełek i sloikow do kuchni. Odpuscilam czesc planow, ktore kosztowalyby mnie sporo czasu i energii i zostawilam je na potem (do nowego mieszkania albo do tego jesli zdecydujemy sie tu zostac na nastepny rok)- montowanie karniszy i zaslon, wiercenie w scianach (bo trzeba by bylo to potem naprawiac i gipsowac przy wyprowadzce), malowanie mebli, renowacja fotela. I bardzo mi z tym dobrze- mam mieszkanie w ktorym dobrze sie czuje, chociaz nie wyglada jak w katalogu, mam kase w kieszeni i jednoczesnie dodatki ktore mi sie przydadzą.
Mysle ze wynajmowane mieszkabie jest o tyle fajne ze mozna bez spiny kupic sobie rozne ozdoby do domu akutar wtedy kiedy sa w dobrej cenie lub Ci sie podobają i powoli je gromadzic. Jak masz juz swoje mieszkanie to czesto chce sie wszystko kupic na juz, na jeden raz, a to zazwyczaj nie konczy sie dobrze- nieprzemyslane zakupy lub katalogowy zestaw dodatkow, ktore sa bezpłciowe, nie dają charakteru ani przytulnosci.
Aniu, chcecie kupic cos w beskidzie czy wracacie do miasta? Zdradz nam cos:)
Myślę, że wynajmowanie mieszkań może sporo nauczyć i uchronić przed niektórymi błędami „na swoim”. A my chcielibyśmy się wybudować w Beskidzie 🙂
Cześć,
Mieszamy z mężem w jego rodzinnym domu, która ma już prawie 30 lat, także przed nami jeszcze prawie cały remont. U nas zasada jest jednak prosta. Oboje lubimy czarne dodatki (wyremontowaliśmy już łazienkę i ubikację – właśnie na czarno biało i są ekstra!), a reszta to już kwestia tego co się nam podoba. Nigdy nie idziemy za modą, nie oglądamy instagrama, nie szukamy inspiracji u innych. Po prostu planujemy, że tu będzie fajnie wstawić szafę, tu kanapę a tu stół i potem szukamy takich mebli i dodatków jakie chcemy. I jeśli ich nie ma w sklepach, to szukamy w internecie. Zawsze się znajdą. Moim zdaniem najważniejsze, to podążać za swoją wizją, a nie za tym, co jest obecnie modne 🙂
Pozdrawiam,
Kasia
Jasne, że własna wizja jest najważniejsza i tym trzeba się kierować przede wszystkim. Ale ja sama nie demonizowałabym tak bardzo instagrama czy popatrywania tego co i jak robią inni. Wychodzę z założenie, że nasz gust kształtuje się właśnie poprzez obserwację. To mogą być zdjęcia mieszkań innych, natura, filmy czy czasem muzyka :).
Bardziej mi chodziło o to, że bez inspiracji też się da. Nie trzeba przeglądać miliona zdjęć, bo zawsze można coś wymyślić samemu 🙂
Pozdrawiam,
Kasia
Mieszkałam do tej pory w jednym wynajmowanym mieszkaniu, które przyjmowałam z dobrodziejstwem (albo „dobrodziejstwem”) inwentarza przez 4 lata. Wprowadziliśmy tylko swoje komputerowe biurka i krzesła. Brzydko było (meble w kolorze wenge-brzoza), niewygodnie (2 złączone tapczany jako łóżko) i ciasno, ale zmiany nie wchodziły w grę w tej kawalerce. Tyle tylko, że udało mi się odgrodzić szafkami wnękę sypialnianą.
Aż spadło na mnie mieszkanie babci, które mogłam urządzić jak tylko zapragnę. No, prawie – mieszkanie docelowo będzie na wynajem (my chcemy kupić większe i poza ścisłym centrum miasta) i większość mebli w nim zostanie, więc postawiłam na uniwersalną prostotę. Czyli kanapa może jednak z IKEA, a ta wymarzona ciemnozielona na nóżkach to później 🙂 Wnętrza i tak mi się podobają i dobrze się w nich czuję, ale wiem, że mogłyby być jeszcze bardziej moje. I będą! W kolejnym mieszkaniu 🙂
To trochę tak jak u mnie. Jest po mojemu, ale tak naprawdę jeszcze bardziej moje wnętrza będą dopiero w naszym domu 🙂
Ciekawe podejście do tematu. Dobrze się czyta.