Ciągle słyszymy, żeby sprzątać dla dzieci, dla tych, których kochamy, albo bo goście przyjdą i co o nas powiedzą, co pomyślą. Przecież wyjdziemy na straszne fleje! I wszystko fajnie, tylko dla mnie to jest motywacja krótkotrwała. Goście wyjdą, a wszystko wróci na swoje stare miejsce (czyt. będzie bałagan), a sprzątając dla innych zaczniemy się frustrować, bo przecież oni też mogliby posprzątać.
Ja mam inną zasadę: sprzątam dla siebie! To ja chcę żyć w czystym domu, rozkoszować się filiżanką kawy przy czystym stole, kłaść się do pachnącego łóżka, na którego sam widok zaczynam odpoczywać, otworzyć szafę i mieć “garderobę” jak z najlepszego butku, mimo że wiszą ubrania z second handu czy zjeść romantyczną kolację z Narzeczonym a nie ze stertą ubrań rozrzuconych po całym mieszkaniu.
To ja mam czuć się tu dobrze, tu odpoczywać, tu tworzyć i cieszyć się. A to ciągłe ja ma niewiele wspólnego z egoizmem, bo przecież inni też korzystają:)
Kiedy mamy posprzątać, bo musimy, np. w związku z wizytą gości, to wiąże się to z obowiązkiem. Nie robimy tego, bo chcemy, tylko dlatego, że musimy. I właśnie to powoduje, że efekt jest krótkotrwały. A ja chcę to robić dla siebie, dla mojego lepszego samopoczucia.
I działa!
Zgadzam się z tym, sama od niedawna stosuje. Podobna zasada tyczy się pięknych rzeczy odłożonych dla specjalnych gości. „Nie będę pila z tej filiżanki bo to dla gości”, „ta kapa leży w szafie już dwa lata a była używana dwa razy, kiedy przyszli specjalni goście”. Cieszmy się z tego co nas otacza i z tego co posiadamy! Sprzątajmy swój dom dla siebie, kupujmy drogie filiżanki i wymyślne kapy dla siebie. W końcu jeśli my sami siebie nie rozpieścimy to kto to zrobi?
Dokładnie tak! Rozpieszczajmy się sami:)
ja sprzątam tylko i wyłącznie dla siebie :)) dla nikogo więcej i za nikogo więcej :)) no chyba, że pies pobrudzi łapki 🙂
Ja sprzątam sama dla siebie. Fakt bywają gorsze dni, kiedy nic się nie chce, ale wtedy zazwyczaj staram się motywować chociażby tym, żeby było czysto i przyjemnie, kiedy ktoś wpadnie z niezapowiadaną wizytą 😉
Pozdrawiam,
malinowarzeczywistosc.blogspot.com
Dokładnie! Warto o tym pamiętać : ) również lubię, gdy tak po prostu jest porządek, można zrobić cokolwiek w czystym, uporządkowanym i przyjemnym otoczeniu bez wcześniejszej kilkudziesięciominutowej przeprawy sprzątającej.
http://pif-puf.blogspot.com
Ja też sprzątam sama dla siebie, szczególnie od kiedy mieszkamy „na swoim”. Drażni mnie bałagan i czuję potrzebę, żeby zawsze było czysto. Zawsze gdy mam zły humor latam po domu i wszystko czyszczę i układam na swoje miejsce, kiedy następuje ład i porządek odczuwam spokój ducha 😉
Święte słowa! Ja biorę się za siebie pod tym względem, bo uwielbiam mieć porządek w domu, ale często ten porządek znika gdzieś w tajemniczych okolicznościach 😉 i dopóki nie ma przymusu ogarnięcia go (wspomniani goście), to trudno się zmobilizować. Powoli wprowadzam w swoje życie zasadę, że codziennie poświęcam mieszkaniu chociaż 15-20 minut. Dzięki temu nie powinnam go tak zagruzowywać…
Myślę, że szybko zobaczysz efekty 🙂
Też bym chętnie sprztała dla siebie, ale irytuje mnie, że mój mąż nie zauważa, ani nie docenia mojego sprzątania i do tego jeszcze balagani… Nie chcę ciągle po nim sprzątać tylko dlatego, że mnie przeszkasza bród… A jemu nie i go nie zauważa i nie rozumie, czemu każę mu sprzątać raz w tygodniu…
To trudna sytuacja, ale powiedz, macie czysto? Więc mężowi trudno ocenić czy mu ten brud przeszkadza, bo Ty sprzątasz, więc jest czysto i w tym brudzie nie żyje 🙂 Trzeba nad nim pracować i uświadomić jak to jest dla Ciebie ważne 😉