Praca na własny rachunek – moje kulisy
Minęło ponad 6 lat odkąd pracuję na własny rachunek i robię to w 100% z domu. Choć od moich początków zmieniło się wszystko, to ciągle słyszę komentarze „tylko sobie poklikasz, a pieniądze spadają z nieba” („przestań grać w komputer, idź do roboty”) albo wręcz przeciwnie „powinnaś iść do normalnej pracy i pomyśleć o przyszłości, żeby mieć emeryturę”. Z perspektywy czasu i zmian jakie zaszły w mojej pracy postanowiłam opowiedzieć Wam trochę o jej kulisach.
Praca na własny rachunek – moje kulisy
Urzędniczka
Skończyłam administrację na Wydziale Prawa i Administracji UŁ i jeszcze podczas studiów byłam przekonana, że będę pracować w jednym z łódzkich urzędów. Naprawdę bardzo tego chciałam! Jednak trzy miesiące spędzone w urzędzie sprawiły, że totalnie zweryfikowałam swoje oczekiwania. Nie twierdzę, że tak to wygląda w każdym urzędzie, ale miałam poczucie totalnej straty czasu. Musiałam wyszukiwać sobie zadania, by zapełnić 8 godzin. Do tego dochodziły dojazdy, które tylko dodawały bezproduktywnie traconego czasu. Miałam dość blisko, ale dojazd i tak zajmował przynajmniej 40 minut w jedną stronę. Ja lubię działać. Jednak przez ten okres czułam, że zamieniam życie na bezsensowne siedzenie. To były początki bloga, który sobie pomalutku rósł, a jego prowadzenie dawało mi dużo satysfakcji. Czułam, że w domu mogę zdziałać dużo więcej niż tam. Mam na myśli produktywność, bo na tym etapie blog nie przynosił żadnych pieniędzy.
Z perspektywy czasu myślę, że urząd był świetnym doświadczeniem, bo uświadomiłam sobie trzy rzeczy:
- potrzebuję pracy, z której będę rozliczana zadaniowo – nie na ilość godzin odsiedzianych w biurze
- długie dojazdy, których nie sposób usprawnić to coś, co mnie wykańcza
- przy okazji mojej pracy nad blogiem szybko przekonałam się, że mam dobre wyczucie internetu i na tym polu też mogę się realizować
Ninja
Różne perypetie życiowe sprawiły, że moja praca z domu stała się bardzo realna. Zostałam social media ninją, opracowywałam teksty i koncepcje wpisów, które później lądowały na przeróżnych fanpage’ach. I choć nie było to stanowisko marzeń, to mogłam połączyć obsługę stron internetowych i prowadzenie Facebooka dla moich klientów z rozwijaniem bloga. W sąsiedztwie kilku marek, którymi się opiekowałam (w tym mojej własnej) nastał rok 2016. To był przełom dla bloga i biznesu. Wreszcie coś zależało głównie ode mnie! Otworzyłam sklep i pojawił się pierwszy fizyczny produkt, ale też zaczęłam współpracować na blogu z markami, które idealnie pasują do mnie i mojej filozofii życia. Pożegnałam etap „ninjowania” i „kryzysów w social mediach”, a mój biznes zaczął oddychać.
Czego mnie to nauczyło:
- lepiej jest pracować dla siebie i mieć 100% odpowiedzialność za wizerunek, niż dawać z siebie wszystko dla kogoś innego
- praca z domu jest możliwa i można się z niej utrzymać
- prowadzenie własnego biznesu wymaga ciągłego rozwijania się na wielu polach
Dziś
Dzisiaj razem z Sebastianem prowadzimy spółkę. Nasze kompetencje i umiejętności się uzupełniają, realizujemy wspólne projekty. To jest absolutnie ten moment, kiedy mogę powiedzieć, że mam pracę marzeń. Co nie oznacza, że nie ma ona minusów. Czasem dopadają mnie wątpliwości, że może powinnam jednak pracować na etacie albo denerwują pytania bliskich o to, czy i skąd mamy pieniądze. W końcu tylko „siedzę w domu”! Niemniej na dzień dzisiejszy ciężko mi wyobrazić sobie inny rodzaj mojej codzienności.
Mity pracy na własny rachunek
Mitów związanych z pracą na własny rachunek jest całe mnóstwo. I mimo upływu lat oraz coraz większej liczby osób pracujących w ten sposób, ciągle opowiada się o takim podejściu do życia zawodowego albo zbyt różowo, albo w całkowicie ciemnych barwach. Dlatego podzielę się z Wami moją perspektywą.
Zaczynam i kończę pracę, kiedy chcę
Możesz wstawać późno, a nawet pracować w nocy, o ile Twoje zadania są zależne tylko i wyłącznie od Ciebie. Jeśli jednak ta praca wymaga kontaktu z innymi ludźmi, choćby telefonu do drukarni czy rozmowy telefonicznej z klientem, to trzeba dostosować się do „godzin biurowych”. Łatwiej realizować swobodne podejście do pracy, gdy nie mamy drugiej połowy czy dzieci. Kiedy mój Sebastian pracował na etacie, ja chciałam skończyć pracę przed jego powrotem, tak byśmy wolne mieli o tej samej porze. Od kiedy dzieci chodzą do żłobka i przedszkola, to 90% pracy odbywa się w godzinach dopołudniowych. I choć ciągle mogę zacząć później, zrobić przerwę w ciągu dnia czy po prostu nie pracować, to jednak, abym mogła działać efektywnie, muszę trzymać się ustalonych godzin i są one bardzo zbieżne z „biurowymi”.
W domu to nie praca
Ciągle brzmią mi w głowie słowa bliskiej osoby, który opowiadając o jednym z moich artykułów w gazecie komuś z rodziny powiedziała: „Ania prowadzi bloga, bo siedząc w domu musi coś robić”. Dla wielu osób, które nigdy w taki sposób nie pracowały, obraz będzie taki, że praca z domu to nie praca. Będą wpadać do południa na kawkę, dzwonić, żeby pogadać, bo przecież tylko siedzisz w domu. A kiedy mówisz, że przecież pracujesz wracamy do mitu „Ale jak to? Przecież możesz pracować kiedy chcesz, więc co to za problem się spotkać, kiedy ja mam czas”.
Pracuję w domu solo
To też jeden z moich ulubionych mitów. Obraz osoby, która pracuje z domu oznacza brak kontaktu z innymi ludźmi. Przecież w ogóle nie będziesz mieć znajomych! Ja dzięki pracy z domu na własny rachunek mam znajomych rozsianych po całym kraju, a nawet świecie. Nie muszę działać jednostkowo, mogę zatrudniać ludzi, których nie widziałam na oczy, a z którymi współpraca świetnie się ułoży. A gdy akurat będę w innym mieście spokojnie znajdzie się ktoś, z kim wyskoczę na wspólną kawę.
Mogę pracować gdzie chcę
Praca na własny rachunek jawi się jako ideał, bo przecież możesz pracować, gdzie chcesz. Zabierasz laptop i podróżujesz, jesteś fotografem, więc z aparatem zwiedzasz różne miejsce, nawet fryzjer nie musi mieć stacjonarnego salonu. I z jednej strony to jest cudowna opcja, móc popracować, np. z kawiarni. Ale jeśli Twoja ulubiona kawiarnia nie jest tuż za rogiem, wypady z domu szybko mogą zyskać znamiona konwencjonalnej pracy, łącznie ze staniem w korkach, zatłoczoną komunikacją miejską i uciekającymi minutami w podróży z punktu A do punktu B. Poza tym, taki rodzaj pracy generuje koszty, które nie zawsze są do pominięcia (lunch w restauracji, miejsce parkingowe, bilety itp.). Mi ciągle najlepiej pracuje się o stałych porach przy własnym biurku, choć czasem lubię zmienić otoczenie.
Nie mam szefa
Jednego może nie mam, ale mam za to kilku.
Z jednej strony to ja jestem swoją własną szefową. Decyduję o tym ile i gdzie pracuję, jakie wpisy na bloga powstaną, jak mają wyglądać zdjęcia, co komunikuję. Sama sobie jestem w stanie wiele wybaczyć (np. odpuszczenie jakiejś publikacji), jeszcze więcej jestem w stanie wybaczyć mężowi. Brzmi idealnie, ale żeby firma działała trzeba być dla siebie surowym. Wyciągać wnioski, dbać o siebie i swoje interesy. Działać wtedy, kiedy trzeba i gdy nie ma cię kto zastąpić. Firma to ja.
Pierwszym momentem, kiedy pomyślałam, że dobrze byłoby mieć etatową posadą była ciąża z Zosią i początki macierzyństwa. Gdybym miała się z mojej pracy wylogować na rok, to musiałabym zaczynać wszystko od nowa. Jest mnóstwo sytuacji, w których nikt mnie nie zastąpi, a prawda jest taka, że jeśli nie publikuję, nie jestem z Wami w stałym kontakcie, to Was tutaj nie ma. I choć wiem, że są osoby, które wróciłyby tu po roku milczenia, to tak naprawdę musiałabym zaczynać od nowa. Choroba, dłuższy urlop, to są sytuacje, w których ciągle trzeba pilnować swoich interesów.
Z drugiej strony, jeśli praca polega na wykonywaniu zleceń dla klientów, to każdy z nich jest szefem. Myślisz, że tworzysz coś wspaniałego, a klient ze swoimi uwagami z projektu życia robi projekt, pod którym trudno się podpisać.
Nigdy nie wychodzę z pracy
To też ciągle słyszę „bo Wy musicie ciągle być w pracy”. Z jednej strony łatwo się zatracić w 100% dostępności dla klientów. Odpowiadanie na maile w ciągu 24 godzin i odbieranie telefonów o różnych porach, zwłaszcza, że niektórzy myślą, że mają cię na wyłączność i dzwonią wieczorami lub w weekendy. Prawda jest taka, że brak dostępności wzmaga atrakcyjność ;). A wyznaczenie godzin, w których jesteśmy dostępni jest dobre dla naszej higieny pracy i zapobiega wypaleniu.
Z drugiej strony ja często miałam wyrzuty sumienia, że wrzucam zdjęcie na Instagram w weekend albo wieczorem, bo „ciągle muszę być w pracy”. Dziś jednak uważam, że nie ma w tym nic złego, bo moja praca mocno wiąże się z moim stylem życia i nie mam potrzeby brać od niej częstego urlopu. Za to, kiedy mamy wspólne popołudnia, gdy dzieci wracają z przedszkola, pilnuję tego, by nie pracować. Kiedy spotykam się ze znajomymi, rodziną, chcę być obecna w tych sytuacjach, a nie w internecie. Choć nie biczuję się, gdy tutaj też pojawią się wyjątki i przez moment będę online.
Pieniądze same wskakują do kieszeni
„Poklikasz sobie na komputerze i pieniądze spadają z nieba”. Początkowo gdy słyszałam takie komentarze czułam się winna, mimo że wiedziałam, że to nie prawda. Dziś odpowiadam: „Skoro to takie łatwe, dlaczego Ty tego nie robisz?”
Prawda jest jednak strasznie brutalna i niezależnie od tego, czy to są współprace blogowe, czy projekty zupełnie z nim nie związane, to firmy nie opłacają faktur w terminie. A to oznacza, że po zrealizowanym projekcie i zazwyczaj 30 dniach od wystawienia faktury, nadal nie mamy zapłaty za swoją pracę. I trzeba się o tę zapłatę dopominać, często wysłuchując absurdalnych argumentów, dlaczego ta płatność jest spóźniona.
Dla mnie to był (i w sumie nadal jest) kubeł zimnej wody. Bo problem nie polega na tym, że są długie terminy płatność czy za swoją pracę powinno się żądać płatności z góry. Tylko na tym, że nie jest płacone w terminie. W taki sposób trudno planować inwestycje w firmie, ale też swoje codzienne wydatki czy budować oszczędności. Z drugiej strony, dzięki temu nauczyłam się lepiej zarządzać swoimi finansami.
Nie zapominajmy też o tym, że takiego klienta najpierw trzeba pozyskać, a czynników, które decydują o podjęciu współpracy jest naprawdę wiele.
Tylko praca na etacie da zabezpieczenie na starość
Im dłużej zajmuję się biznesem, tym bardziej myślę o tym jak powinien wyglądać on w przyszłości. Dobrze jest marzyć o międzynarodowych podróżach katamaranem po przekroczeniu pięćdziesiątki. Wymarzona emerytura! Szczerze, nie wierzę w to, że obecny system byłby w stanie mi coś takiego zapewnić, nawet przy bardzo wysokich zarobkach. Dumamy z Sebastianem jak do tego podejść, by móc w większej mierze liczyć na siebie. Z jednej strony inwestycje, które mamy w planach powinny nas jako tako ubezpieczyć, z drugiej zaś myślimy o czymś bardziej indywidualnym i tutaj pojawia się opcja IKE i IKZE. Temat nie zupełnie nam obcy, ale wrócił do nas przy okazji wspólnego projektu z Generali Investment TFI S.A. Te skróty może brzmią zagadkowo, ale gdy wgłębiłam się w zagadnienia to zaczęłam czuć, że to opcja dla nas. Indywidualne konto emerytalne i – drugie – zabezpieczenia emerytalnego.
To co mi się spodobało już na starcie to fakt, że zbieramy fundusze na SWOJĄ przyszłość, to ile odłożę zdefiniuje kwotę jaką uzyskam. Po drugie „składki” na IKZE możemy odliczać od podstawy opodatkowania, a więc zapłacimy mniejszy podatek. Te pieniądze, zamiast płacić fiskusowi, mogę przeznaczyć np. na krótkie wakacje albo dodatkowo zaoszczędzić. Po trzecie i chyba najważniejsze, środki na takich kontach nie są zamrożone, więc w razie potrzeby można po prostu je wypłacić.
Zakładając konto emerytalne IKE lub IKZE w Generali Investments TFI do końca listopada i wykorzystując limit wpłat na te konta dostajemy dodatkowy bonus w w formie bonu na zakupy w Empiku. Więcej informacji znajdziecie na tej stronie (klik).
Praca na własny rachunek – dlaczego ją uwielbiam?
Mimo że praca na własny rachunek nie jest tak różowa jak ją malują (zreszta myślę, że podobnie jest z pracą na etacie) i w wielu momentach trzeba udowadniać, że to jest wartościowa praca, to dla mnie jest to rozwiązanie idealne. Niezależnie od tego czy mieszkałam w mieście, czy tak jak teraz na wsi, nie muszę dojeżdżać do pracy, co jest dla mnie ogromnym udogodnieniem. Mogę pracować tyle ile potrzeba – gdy zadań jest mniej, to mogę szybciej skończyć i nikt nie oczekuje, że będę siedziała w biurze, by odhaczyć 8 godzin. A co najważniejsze, to ode mnie zależy, to jaki projekt realizuję w danym momencie i jak on wygląda. I choć czasem muszę zmieniać swoją wizję, by pogodzić wiele osób czy dostosować się do wymagań drukarni, to jednak zawsze satysfakcja jest ogromna.
A Wy jak pracujecie? Jakie widzicie zalety i wady pracy na własny rachunek i na etacie? Z jakimi komentarzami najczęściej się spotykacie? Jestem bardzo ciekawa Waszych doświadczeń!
Aga | www.uwujasama.pl
Co racja to racja. Ja przez pierwsze miesiące pracy z domu, musiałam tłumaczyć, że to że jestem w domu wcale nie oznacza, że mogę w każdej chwili wyjść na kawę, coś załatwić itd.
Najciężej się zmotywować, żeby o 8.30 usiąść za burkiem, bo może jeszcze wstawię sobie pranie, zadzwonię do Polski albo obejrzę wiadomości. Jak zacznę pracować, to później już nie wiem kiedy, czas mija. Ale ciągle najgorszy dla mnie jest ten początek dnia. Masz jakąś złotą radę jak się motytować z rana?
Tax Angels
Najgorsza (najbardziej wymagająca) jest w tym wszystkim samodyscyplina na zasadzie unikania wszelkiego rodzaju rozpraszaczy i skupienie się na tym co jest do zrobienia. Wiem, bo sama próbowałam i czasem trudno było siąść do komputera i pracować gdy w pralce czekało pranie, albo gdy wpadające przez okno słońce wręcz mówiło „wyjdź na spacer, popracujesz później”. 😉
maliny
Bardzo bardzo inspirująca historia. Jestem właśnie w momencie podejmowania bardzo trudnych zawodowych wyborów i chyba w chwilach zwątpienia będę do tego tekstu wracać 🙂
Ania Legenza
Cieszę się bardzo!
Szyciownik Kurs Szycia Online
Cześć,
Naprawdę podziwiam. Dla mnie najtrudniejsze jest to, żeby ze swojej pasji zrobić coś wiecej, niż tylko pasję. Zawsze mnie zastanawia to, że niektórzy mają setki tysięcy wyświetleń, a inni zupełnie nic. Jedni sprzedają produkty blogowe z sukcesem, a na inne strony nikt nie wychodzi.
A jeszcze praca w 100% na blogu to już zupełne ryzyko – a co jak ludzie przestaną zaglądać? Naprawdę Cię niesamowicie podziwiam! Szacunek za odwagę, bo mnie też marzy się własna działalność, ale nie mam tyle odwagi.
Pozdrawiam,
Kasia
Dorota
Mam dokładnie takie same doświadczenia dotyczące „niepracowania” w domu, jak ty. Moim niektórym bliskim ciężko było zrozumieć, że przecież ja pracuję, a to że w domu, to nie ma znaczenia. I tak zwalali mi się niezapowiedzianie w ciągu dnia albo obrażali jak odrzucałam połączenia lub mówiłam, że oddzwonię po pracy. Całe szczęście mam to już za sobą, ale wymagało to wiele „pracy” 😉
Ania Paluch
Aniu dziękuje za ten tekst o moim wielkim kompleksie, dlatego chyba muszę czytać go conajmniej raz w miesiącu, żeby spływały ze mnie komentarze, które cytujesz. Ciągle miewam momenty, że się wstydzę tego jak pracuje i tego, że jestem zmęczona…Jak mogę być skoro pracuje w domu, kiedy chce!? Niewiele osób pomyśli o tym, że myślę o pracy ciągle, o mojej stabilności finansowej, o tym jak zdobyć kolejnych klientów. I choć nie zamieniłabym tego na pracę na etat, zwłaszcza z moją introwertyczną naturą, to naprawdę „normalna” praca, która daje satysfakcję, ale i obciąża.
To tyle w temacie „normalnej” pracy.
<3
Ania Legenza
Aniu, ja Ci bardzo dziękuję za komentarz. Patrząc na Twoją działalność online nie pomyślałabym, że się mierzysz z mówieniem o swojej pracy jako „normalnej”. Ja już głównie olewam, ale są takie momenty, że jednak mnie dotykają i przeżywam. Także przybijam kolejną wirtualną piątkę! 🙂
Karina
Ja od zawsze słyszałam, że „tylko własna firma”, nic innego na świecie nie miało być warte sensu i zaangażowania tylko pracowanie dla siebie. Wychowałam się w przedsiębiorczej rodzinie. Poznałam bardzo dobrze wszystkie i wszelkie aspekty prowadzenia własnej działalności, prowadzi ją mój tata, prowadzi siostra. Swego czasu i rozkręciłam własną firmę, prowadziłam ją ponad dwa lata, utrzymywała się, następnie przeszłam za namową również do firmy „własnej” (bo cała spółka miała być moja później) rodzinnej mojego taty, rozwinęliśmy ją, zatrudniliśmy ludzi, ale ja/my zawsze byliśmy na końcu pod względem wszystkiego, czasu, pieniędzy… pracowałam jak wół, poświęciłam tej pracy 5 lat, 10-15h dziennie (jak wyszłam rzadko po 10h to cieszyłam się na wolny wieczór) nauczyłam się ogromu rzeczy, bo od razu byłam rzucona na głęboką wodę, miałam niemożliwą masę obowiązków, nie miałam żadnego marginesu błędu, nie brałam urlopu ani zwolnień lekarskich… gdy zaszłam w ciążę powiedziałam dość, po macierzyńskim wygrałam konkurs na dość wysokie stanowisko w urzędzie i jestem bardzo zadowolona, po 3 latach minął już pierwszy okres zachwytu jak życie może normalnie wyglądać, ale cały czas je doceniam i nie mogę uwierzyć, że „wycięłam” z życia te 5 lat na „własną firmę” która miała mi zapewnić wszystkie cuda świata, niezależność finansową i moc na emeryturze. A gdy jestem nawet w tym roku na urlopie to nie mogę cały czas uwierzyć, że faktycznie mam wolne, że nikt ode mnie nic nie chce, że przed wyjazdem i po powrocie wszyscy się miło pytają jak było, a nie dąsają jak mogłam sobie pozwolić, jak śmiałam pojechać na wycieczkę. Ale trzeba przyznać, że mam w urzędzie dobrą, ciekawą pracę i muszę się raczej gimnastykować, żeby zdążyć w te 8h. Cóż mamy zupełnie inne doświadczenia:) pozdrawiam Cię Aniu serdecznie!
Ania Legenza
Karino, cieszę się, że podzieliłaś się swoją historią, bo ona pokazuje, że też wiele zależy od środowiska w jakim przebywamy. I że własna firma może być wielkim ograniczeniem, gdy chcemy prowadzić spokojne życie.
Cieszę się bardzo, że odnalazłaś się w urzędzie, mam znajomych, którzy się w takiej pracy realizują, ja chyba po prostu trafiłam do takiego wydziału i w takim okresie, że tych zadań nie było dużo. Myślę jednak, że i Twoja, i moja droga, są niezwykle cenne, bo mocniej doceniamy obecną sytuację 🙂
Elik
Pracuję na swój rachunek. Nawet bliscy nie potrafią tego zrozumieć. Kiedy jadę do moich rodziców z chorym dzieckiem, żeby łatwiej było mi się nią zająć i nie przerywać pracy, to na przykład o 9 rano (kiedy pracuję już od 6) słyszę od Taty: A Ty nie jedziesz do pracy? 😀 Albo: „mamuś, możesz zająć się Z., bo robię pilne zadanie”. „Przecież cały czas siedzisz w telefonie”… bardzo trudna jest też ciąża. A szczególnie jej początki. Zanim zatrudniłam pracownika, to zdążyłam zawalić kilka terminów i narazić się kilku klientom. Na etacie to nie byłby mój problem. Teraz przy końcówce ciąży zatrudniam 2 osoby, co niestety wiąże się ze znaczącym spadkiem dochodów a wciąż są sytuacje, które muszę osobiście nadzorować, monitorować. Do tego moja praca polega na stałej obsłudze a nie wykonaniu projektu, więc nie mogę odpuścić niczego, bo to z miejsca oznacza brak klientów. Z plusów jest to, że sama reguluję, ile zarabiam, ile pracuję. To ja zbieram laury a nie mój szef. To ja się tłumaczę jak nawalę, ale przynajmniej mam wpływ na to, co usłyszy klient i na sposób naprawy błędu
Ania Legenza
Ja mam zawsze tak, że gdy jedziemy do rodziców albo oni przyjeżdżają do nas i mam nadzieję, że znajdę czas, by np. zrobić zdjęcia, to nigdy mi się to nie udaje. Nie mówiąc już o bardziej zaawansowanej pracy. Musimy się wtedy jeszcze mocniej organizować niż w domu. Ogłosić, że teraz jest nasz czas na pracę i najlepiej albo wyjść, albo zamknąć się jednym pokoju ;).
Prowadzenie interesów w ciąży samemu – nie wyobrażam sobie dzisiaj. Ale niezależnie czy działamy samemu czy mamy pracowników, czy wspólników, to przy własnym biznesie trzeba być czujnym cały czas. Szczęśliwego rozwiązania i spokoju w pracy :*
Mirela G
Jestem pełna podziwu dla Ciebie i Twojego męża przede wszystkim za Waszą odwagę. Dla mnie praca w domu, prowadzenie własnej firmy nie oznaczają tego, że jest lekko, łatwo i przyjemnie, a pieniądze spadają z nieba. Wręcz przeciwnie – wymaga to wiele zaangażowania, wytrwałości i świetnej organizacji 🙂 I choć sama chciałabym kiedyś pracować na własny rachunek, nie mam tej odwagi. Boję się stracić swój etat, gdyż straciłabym wtedy poczucie bezpieczeństwa (choć etat wcale nie oznacza pewności). I tak się męczę, bo nie znoszę swojej pracy i uważam te 40h w tygodniu za wycięte z mojego życiorysu. Dlatego samorealizacji szukam poza pracą, w swoim hobby i rodzinie 🙂
Ania Legenza
Gdy ostatnio Sebastian pracował na etacie, w bardzo trudnej sytuacji okazało się, że ta praca nie zapewnia nam poczucia bezpieczeństwa, a pod względem finansowym uratował nas sklep i blog. To była dla nas taka życiowa lekcja, po której stwierdziliśmy, że zaryzykujemy i będziemy oboje pracować z domu, bardziej skupiając się na tym, by działać wspólnie, ale zostawiając sobie przestrzeń na osobiste projekty. To nie są łatwe decyzje, czasem chciałabym mieć takie poczucie, że niezależnie od wszystkiego ta pensja spłynie do 10tego :). My też jesteśmy zawsze otwarci na to, że może nastąpić w naszym życiu sytuacja, gdy wrócimy na etat – choćby to była praca na kasie w sklepie.
Trzymam kciuki za to, by praca też przynosiła Ci satysfakcję, niezależnie od tego czy to będzie etat, czy własny rachunek 🙂
Marta
Mój mąż od dwóch miesięcy pracuje na własny rachunek, bardzo tego pragnął, ale okazuje się, że wszystkiego trzeba spróbować na własnej skórze. To co wydawało mu się takie super-hiper extra, okazują się nie być do końca do niego. Głównie ze względu na fakt, że Ci szefowie zabijają w nim kreatywność i poczucie niezależności, o której tak marzył. Ale no każdy musi przejść to sam 🙂
Ania Legenza
Na początku to jest bardzo frustrujące, ale z czasem można nabrać do tego więcej dystansu :). Trzymam kciuki za męża, by się nie poddawał!
Sylwia
Masz rację, ludziom się wydaje, że wszystko, co odbywa się w internecie to nie praca, tylko zabawa… Twoje spostrzeżenia dotyczące czasu pracy i organizacji, a właściwie tego, jak widzą to ludzie, niestety też są prawdziwe!
Terenia Tekścik
Dzięki za ten artykuł! Poruszyłaś wiele ważnych wątków, które są nieobce osobom, pracującym zdalnie. Dla mnie największe zalety pracy z domu to elastyczne godziny i – podobnie jak u Ciebie – brak konieczności marnowania czasu na dojazdy. Cenię sobie także ciszę i spokój. Nie wyobrażam sobie siedzenia na open space – kompletnie nie mogłabym się skoncentrować ;).
Co do wad: rzeczywiście, czasami ciężko rozgraniczyć, kiedy jeszcze jestem w pracy, a kiedy już w domu – jako domownik i żona :). Staram się pracować w blokach czasowych i już teraz potrafię oddzielić działalność zarobkową od sprzątania i innych czynności.
A komentarze innych osób, które nie znają specyfiki bycia freelancerem… Puszczam je mimo uszu albo grzecznie tłumaczę, w czym rzecz (zależnie, z kim mam do czynienia i czy mam czas na takie rozmowy). Pozdrawiam ciepło!
Ania Legenza
Ja lubię wykorzystać przerwę w pracy, np. na wstawienie prania. To 15 minut jest jak przewietrzenie głowy! A praca w blokach czasowych się tu mega sprawdza!
Ivai Q
Ja przede wszystkim zazdroszczę odwagi. Jednak praca na etacie jest wygodniejsza pod tym względem, że zajmujemy się tylko swoim wycinkiem z całości, a resztę firmy mamy w nosie. Nie mniej jednak sama pragnę mieć swoją działalność i mam nadzieję, że się uda!
Pozdrawiam i trzymam kciuki za dalsze rozwijanie Waszej spółki 🙂
Ania Legenza
Dziękuję pięknie! I trzymam kciuki za spełnienie Twojego marzenia i prowadzenia własnej działalności 🙂
Martielifestyle
Aniu, ja te komentarze znam także i najlepsza odpowiedź na nie w moim przypadku to: Możemy się zamienić na tydzień. Praca na własny rachunek to w 1000% większa odpowiedzialność niż na etacie. Nie pracujesz = nie zarabiasz. Tekst powinien dostać blogowego nobla. ☺☺
Ania Legenza
? Dziękuję Ci pięknie Kochana! 🙂 A zdanie wykorzystam w przyszłości!
Raquel
Jakże się zdziwią ci, którzy liczą na emeryturę po całym życiu spędzonym na etacie – zdziwią się przede wszystkim jej wielkością, która starczy na… waciki.
Ja przez kilkanaście lat byłam na etacie i wiem, że to nie dla mnie. Wybrałam własny biznes, co jest rozwiązaniem trudniejszym niż praca u kogoś, ale czuję, że żyję, a nie wegetuję jak wcześniej. Jeśli nie będę musiała, nigdy już nie wrócę na etat.
Karolina
Świetny tekst Aniu, właściwie obalasz mity dot. pracy z domu. Ja pracuję na etacie, ale zdalnie. Mam ustalone godziny 8-16. Początkowo też słyszałam komentarze „co to za praca” „nic nie robisz” „siedzisz w domu i jeszcze Ci płacą”. Ale nie zawsze jest tak kolorowo, co prawda siedzę w domu, mogę pracować skąd chcę, jest dzień że nie mam wiele pracy i mogę w tzw. międzyczasie coś zrobić w domu czy poczytać artykuły jak dziś. Ale jest też taki dzień, że nie mam czasu wstać od biurka czy muszę siedzieć dużo dłużej niż do 16. Także praca zdalna ma swoje plusy i minusy, jak każda, sielanki tutaj nie ma.
Co do pracy blogera/na własny rachunek – podziwiam was za konsekwencje w działaniu, wiele pracy musicie włożyć w to, żeby wypracować „poziom”, utrzymać go, a nawet rozwijać. Bardzo lubię to, w jaki sposób tworzone są twoje wpisy partnerskie, bogate merytorycznie, a produkt lokowany jest w bardzo spójny z treścią tekstu sposób.
Ania Legenza
Ja miałam króciutki epizod etatu z domu i właśnie było tak samo, czasem luźniej, bo nie było wiele pracy, a innym razem siedzenie do wieczora. Myślę, że z każdą pracą tak jest, czy to etat w biurze, etat zdalny czy własny biznes. Zawsze znajdą się i plusy, i minusy.
Dziękuję Ci bardzo za tak miłe słowa odnośnie wpisów partnerskich, to dla mnie mega ważne, że doceniacie jak wyglądają ?
Kasia
Chciałabym pracować tak z domu, ale nie wiem jak zacząć!
Ania Legenza
Może książka Agi Skupieńskiej „Zostań freelancerem” na początek? 🙂
Domatorka na etacie
Też jestem urzędniczką (bloga zaczęłam prowadzić dopiero na l4) i bardzo lubię swoją pracę. Nie mam w niej poczucia, że spędzam tam 8 godzin na zasadzie przeczekania, gdyż niestety coraz mniej osób chce w urzędach pracować, a pracy nie ubywa. Co do pracy w domu – jeśli mogłabym zabierać akta z pracy i zajmować się nimi w domu, to myślę, że bym się na takie rozwiązanie skusiła (przynajmniej teraz). Na pewno nie wyobrażam sobie bycia taką typową gospodynią domową, która tylko prowadzi dom i zajmuje się dziećmi. Z tego względu założyłam bloga, który póki co jest dla mnie sposobem na zabicie nadmiaru wolnego czasu (który pewnie się skończy jak urodzi się dziecko).
Wydaje mi się, że każdy biznes – niezależnie od tego, czy jest online czy stacjonarny wymaga dużo wysiłku i zaangażowania (szczególnie na początku), ale z drugiej strony daje też mnóstwo satysfakcji. Moim zdaniem to właśnie o tę satysfakcję chodzi w życiu zawodowym – jeśli jej nie ma, to nie ma też zapału do pracy.
Ania Legenza
„Moim zdaniem to właśnie o tę satysfakcję chodzi w życiu zawodowym – jeśli jej nie ma, to nie ma też zapału do pracy.” – absolutnie się pod tym zdaniem podpisuję ? To może być praca na etacie, własny biznes, ale też rezygnacja z życia zawodowego. Najważniejsze to czuć satysfakcję z tego czym się zajmujemy.
Ania Kalemba
ja miałam tylko jeden krótki epizod z pracą w domu i moja mama nie potrafiła tego zrozumieć. Ona wracała z pracy i pytała mnie dlaczego nie ma obiadu, dlaczego jest nieposprzątane itp….. I jakoś nie mogła przyjąć do wiadomości, że pracowałam.
Teraz mój narzeczony pracuje zdalnie w domu i jest mega zadowolony ale i tak mało kto rozumie, że on PRACUJE 🙂
Ja w tym momencie pracuję na etacie, siedzę w biurze i mam te same odczucia co Ty za czasów bycia urzędniczką…. 🙁 Także myślę, że prędzej czy później czeka mnie zmiana 🙂
Ania Legenza
Rodzicom chyba najtrudniej zrozumieć, bo często dla nich to zupełnie nowy rodzaj pracy. Szczególnie, że to głównie praca przed komputerem, więc się kojarzy z nastoletnimi czasami i graniem w gry 😀
Trzymam kciuki byś znalazła taką pracę, w której będziesz odczuwać dużą satysfakcję 🙂
Baba z Podlasia
Właśnie zostałaś moją ulubioną blogerką 😛 W ostatnim tygodniu przeczytałam kilka wpisów partnerskich, które miały interesujący mnie tytuł a tu nagle w środku nic wspólnego z tytułem tylko reklama. I chociaż byli to blogerzy, których lubię to szlag mnie trafiał, bo nie po to przyszłam. A tutaj piękny, treściwy wpis, wszystko co chciałam usłyszeć a jednocześnie jest info o produkcie, ale nie przytłacza to całego artykułu. Brawo!
Ania Legenza
Jej! Ogromnie miło mi to czytać ?
Agnieszka
Ja jestem na etacie, ale mam ruchomy czas pracy więc nie jest źle;) Wiem że blog jest jak etat, prowadziłam przez dwa lata. Podziwiam że zarabiasz na nim tyle że dajesz radę się z tego utrzymać;) Pozdrawiam
Ania Legenza
Etat i ruchomy czas pracy czy po prostu rozliczanie z zadań, to bardzo fajna opcja. Mi by na pewno było łatwiej zdecydować się na taką etatową pracę 🙂
Ewa Szczepańska
Jakże Cię rozumiem. Siedzę w domu i dorabiam.W oczach innych oczywiście. Ja dobrze wykorzystałam urlop macierzyński i czas kiedy naprawdę musiałam być na l4 w ciąży i teraz już wiem, że do pracy na etat nie wrócę. Praca z domu jest lepsza i co istotne, nie muszę martwić się czy niania się nie spóźni albo dziecko nie rozchoruje bo potem nie ma nagle z kim zostawić. Dla mnie, matki trójki dzieci, po przebojach ze żłobkami, nianiami, dojazdem, gotowaniem obiadów jak już dzieci wybawiłam na placu zabaw, sprzątaniem tylko w soboty, nastawianiem budzika na 4.20 to są ogromne plusy. Teraz często słyszę- a czemu Ty o 6 wstajesz, czemu tak się spieszysz z przedszkola do domu? A to mąż sam Was utrzymuje, a dobrze, że 500+ jest , głowa boli!
U mnie plusem jest to,że wykonuję prace manualne, więc siadam do pracy kiedy chcę, nawet późno wieczorem. Oczywiście są prace umysłowe też ale nie muszę im poświęcać czasu kiedy jestem zmęczona, dziecko chore albo chcę jechać na urlop. W Polsce praca z domu nie jest jeszcze tak popularna, nie cieszy się uznaniem, nie widać jej. Ale wszystko przyjdzie z czasem.
Ja w każdym razie przestałam się tłumaczyć. Pracuję i koniec. To że nie wychodzę z domu nie oznacza, że nie zarabiam.
Aniu mam nadzieję, że już niedługo znajdziesz czas żeby poświęcić się tylko dzidziusiowi i rodzinie!
Ania Legenza
Ja czekam aż zaczną nam mówić, że chęć posiadania większej ilości dzieci jest spowodowana 500+ :D. A takie komentarze są chyba powodowane zazdrością, nie umiem inaczej ich wyjaśnić. Zamiast dopytać o szczegóły jak taka praca wygląda, od razu są wydawane oceny.
Wierzę, że z czasem dla dzidziusia i rodziny będzie dobrze. Jestem już znacznie mądrzejsza niż 3 lata temu, ale też fakt, że ja naprawdę lubię to, co robię powoduje, że ta praca z dzidziusiem mnie nie przeraża, choć wiem, że nie jest to najbardziej komfortowa sytuacja 🙂
Dieta też kobieta
Właśnie na taki wpis czekałam ? z wykształcenia jestem dietetykiem i właśnie założyłam bloga. Bardzo bym chciała pracować na własny rachunek ale z drugiej strony chciałabym po urodzeniu dzieci mieć urlop macierzyński i wychowawczy i zająć się wtedy domem a to przy własnej działalności jest trudne o ile możliwe.
Jeśli chodzi o utrzymywanie się z bloga to u Ciebie Aniu jest to realizowane głównie ze współpracy takich jak np ten artykuł i własne produkty? Mimo że wiem że na pewno kosztuje Cię to wiele pracy zastanawiam się czy spotyka się to z tak wysokim wynagrodzeniem żeby się utrzymać.
Pozdrawiam Cię cieplutko ?
Ania Legenza
Jeśli chodzi o urlop macierzyński i wychowawczy, to opłacając składki taki dostaniesz. Przy samozatrudnieniu można też wystawiać faktury, więc możesz kogoś zatrudnić, by opiekował się biznesem. Mimo wszystko jednak trudno uniknąć sytuacji, w której zupełnie nie zajmujesz się swoją pracą, choćby koncepcyjnie czy doglądając tego jak pracują zatrudnione osoby :).
Tak, u mnie utrzymywanie się z bloga to współprace, własne produkty plus w tym roku jeszcze kurs online. I łącząc te wszystkie opcje jestem w stanie się z tego utrzymać. Biorąc jednak pod uwagę całą blogosferę to wynagrodzenie jest bardzo zróżnicowane, a trzeba też cały czas myśleć o tym, że współprace z markami raz są, a raz nie. Może być okres, że będzie ich dużo, a później długi przestój. Dlatego zarządzanie finansami jest bardzo ważne 🙂
Marta
Troszkę przeczysz temu wszystkiemu co się słyszy, ale jesteś dobrym przykładem, że jak się chce to można. 🙂 Moim zdaniem praca na własny rachunek jest idealnym rozwiązaniem dla osób, które doskonale potrafią organizować swój czas i zarządzać nim. Ale równie ważne jest doświadczenie 😉 trudno decydować się na taką formę pracy zaraz po studiach, jeśli jedyne co posiadamy to chęci, ale po jakimś czasie „na etacie” i z solidnym doświadczeniem wydaje mi się, że to idealna opcja na samorealizację. Ja daję sobie jeszcze rok, półtora i też będę chciała ruszyć z własnym biznesem 😉
Pozdrawiam
Tomi
A ja mam pytanie na czym zarabiacie prowadzac bloga? Bo malo jest tu reklam czy wpisow partneringowych
Ania Legenza
Oprócz wpisów, które powstają we współpracy mam też własne produkty, eBooki, kursy online 🙂
Monika
W pełni rozumiem Twoje podejście i po części się z nim zgadzam. JEdnak wszystko zależy od danej osoby. Ja, po obecnych doświadczeniach i przymusowej pracy zdalnej, a także po doświadczeniu pracy jako freelancer przez 2 lata wiem, że dużo lepiej mi się pracuje w biurze. Wynika to z innej organizacji czasu zarówno w pracy, jak i mojego prywatnego. Motywuje mnie to, że muszę wcześniej wstać, przygotować ubrania, ogarnąć się (tak, bo podczas pracy z domu nie musze tego robić i się rozleniwiam), zrobienie dzień wcześniej obiadu do pracy. To wszystko działa na moją korzyść. Z kolei podczas pracy z domu wiem, że mogę to zrobić później, nie muszę się starać, zeby dobrze wyglądać, przez co traci też moja pewność siebie. I wiem, ze są różni ludzie i różne podejścia. Ja mam odmienne 😛
Ania Legenza
Najważniejsze to znaleźć taką formę pracy, która do nas najlepiej pasuje 🙂
Natalia
Bardzo chciałabym zrealizować swoje plany, założyć własny sklep internetowy i również pracować z domu. Ciągle jednak zadaję sobie pytanie czy na pewno. Boję się tej utraty stabilności jaką jest stała posada i wypłata, która wpływa co miesiąc. Mam już opracowany cały plan związany ze swoim sklepem. Niedługo kończy mi się urlop macierzyński, a to właśnie w jego trakcie miałam przynajmniej wystartować. Na przeszkodzie stanęło nam wykańczanie domu. Niestety nie wszystko idzie zawsze po naszej myśli i prace przeciągają się tak bardzo, że teraz robimy wszystko, byle zdążyć przed końcem mojego urlopu. Nie ma czasu na sklep, a im dłużej to trwa, tym więcej wątpliwości się pojawia. Planujemy w przyszłości jeszcze jedno dziecko i tego też się boję, bo wtedy już nie będę mogła pozwolić sobie na zwolnienie czy urlop macierzyński. Z drugiej strony, to nie powód by zamykać sobie furtkę, być może, do czegoś lepszego. Jesteś dla mnie ogromną motywacją. Przede wszystkim jako mama. Świetnie się organizujesz, podoba mi sie twój styl, twoje podejście, poczucie estetyki. Inspirujesz mnie do tego, żeby działać 🙂
Według mnie praca z domu, zarządzanie swoim biznesem to nie łatwe zadanie. Powiedziałabym nawet, że jest o wiele cięższe niż bezpieczna posadka na etacie. Stąd zresztą też mój ogromny dylemat… zacząć? Czy się jednak poddać i bez wydziwiania wrócić do pracy? Obym znalazła w sobie siłę, żeby wystartować.
Ania Legenza
Natalio, to ja Ci napiszę tak – na wszystko przychodzi odpowiedni moment. I czasem odłożenie jakiejś decyzji w czasie to nie ucieczka i nie porzucenie marzeń, tylko lepsze przygotowanie. Ale jeśli czujesz, że praca na etacie Cię za bardzo uwiera, to działaj. Małymi krokami do celu. Czas i tak upłynie :).
Aga
Również podziwiam! Chyba jestem zbyt leniwa na własną działaność😁. Spałabym pewnie do południa i chodziła w pidżamie. Również pracuję w urzędzie, ale wygląda to zupełnie inaczej niż u Ciebie. Ciężko mi się wyrobić w 8 godzinach i ciągle mam coś na wczoraj. Bardziej czuję się jak w korpo, tylko zarobki o połowę mniejsze. I nienawidzę wstawać o 6 rano! W dodatku czuję, że ta praca nic mi nie daje i nie jest pożyteczna. Ale wiem, że jest to moja motywacja żeby wstać i ogarnąć się. I jednak mam urlop i nic mnie nie obchodzi. Sobota, niedziela tak samo. Jest to jakiś komfort i spokój.
Ania Legenza
Urząd urzędowi nierówny i to w sumie dla mnie powód do smutku. A ta praca też jest pożyteczna i potrzebna, choć bywają procedury, które powodują, że traci ludzki i empatyczny wymiar :).
Joanna
Praca na własną rękę nie jest dla każdego 🙂 Niektórzy potrzebują rygoru, a w domu zawsze jest coś do zrobienia, co może od pracy oderwać. Wiem po sobie 🙂
Ania Legenza
To prawda. Najważniejsze znaleźć taką formę pracy, która dla nas będzie najlepsza 🙂
rekruter
świetny artykuł, choć praca na własny rachunek to ciężki kawałek chleba 🙂