Od pierwszego kilometra w Beskidzie Wyspowym na naszych ustach są tylko “ochy” i “achy” na temat tego jak malownicze jest to miejsce. Swoją przygodę z podziwianiem tej okolicy zaczęliśmy listopadową jesienią, a spacery po tutejszych szlakach wiosną. I mimo, że widoki są tutaj piękne cały rok, to opowiem Wam o wydeptanych osobiście miejscach z perspektywy letnich miesięcy. Wszystkie docelowe miejscówki odwiedziliśmy całą rodziną, od najmłodszego do najstarszego w 5 osób.
Beskid Wyspowy atrakcje – 7 miejsc, które polecamy
Góra Paproć
Nasza pierwsza wyprawa i pierwszy stres podjazdowy, gdyż na sam szczyt dotarliśmy autem. Drogi są tutaj wąskie, a ich nachylenie lekko stresujące, ale nie trzeba mieć terenowego auta, aby dostać się na górę. Z pewnością znajdą się tacy, którzy powiedzą, że to straszny wstyd wozić cztery litery, gdy człek młody. Młody! No właśnie, na tę górę weźmiecie na spacer również kogoś, kto takiego długiego spaceru zwyczajnie nie zniesie. Na szczycie roztacza się piękny widok na okolicę. Jeśli macie w plecaku lornetkę to naprawdę się sprawdzi. Przechadzając się szlakiem w kierunku Tymbarku (super łagodna trasa przez las) możecie też trafić na polanę doskonałą na piknik i obserwację zachodzącego słońca. Ze szczytu Paproci w letnie wieczory podobno widać nawet światła Krakowa, a z polany przy dobrej widoczności widać Tatry. Sprawdźcie to!
Poniżej zaznaczyłem punkt, z którego warto rozpocząć podróż w górę (autem, rowerem lub na nogach). W miejscu startu stoi niezwykle urokliwy drewniany kościół, do którego warto zajrzeć, o ile tylko będzie otwarty. W sąsiedztwie kościoła, w cieniu drzew znajdziecie też pomnik legionistów z 1934r.
My spróbujemy podejścia z buta od strony wspomnianego wcześniej Tymbarku, kto wie, może nawet w te wakacje.
Góra Modyń
Drugi polecany przez nas szlak wiedzie na górę Modyń. Tutaj musicie się nastawić na wartki podjazd i bystre podejście, przynajmniej w początkowej fazie marszu na szczyt. Punkt startowy w Młyńczyskach jest dość wysoko, ale dzięki temu dość szybko możemy odetchnąć ”górami”, które to może Himalajami nie są, ale przypomną Wam co to dobra kondycja.
Zaczęliśmy na przełęczy Cisowy Dział. Może Was kusić parking u podnóża z sercowym znakiem Modyń Góra Zakochanych, ale my polecamy miejsce wskazane na mapie:
O Modyni, mówi się, że to góra zakochanych, na jednej z wypraw doszło tam do bodaj pięciu zaręczyn, my też czuliśmy się tam dobrze, a serca biły mocniej, więc musicie uwierzyć na słowo: “Love is in the air”. Na szczycie góry zainstalowano wieżę widokową, dzięki której popatrzycie na świat ponad linią czubków drzew. Jeśli o mnie chodzi to mógłbym tam siedzieć w nieskończoność. Swoją wizytę możecie udowodnić znajomym stemplując wybrane miejsce okolicznościową pieczątką (dostępna na szycie, a jakże!)
Jezioro Rożnowskie
Ponieważ nie samymi górami człowiek żyje, to w te cieplejsze dni, o ile lubicie czas nad wodą polecamy wizyty nad Jeziorem Rożnowskim. Takie 2w1 – tutaj macie i góry, i wodę. Co ciekawe mój tata za młodu pływał po tym akwenie łowiąc ryby.
Dobry parking, o ile nie nocujecie na miejscu, choć w gorące dni patelnia:
Na miejscu można pobawić się nad brzegiem jeziora, popływać, wypożyczyć sprzęt do rekreacji wodnej, zjeść coś dobrego, słowem poleniuchować nad wodą. Fani dronów będą mieli tutaj niezłe miejsce do zabawy, bo na widoki nie sposób narzekać. Nawet jeśli nie interesuje Was rekreacja nad wodą warto poobserwować okolicę z różnych brzegów jeziora i z różnych wysokości.
Góra Mogielica
Mogielica to prawdziwa perła regionu i dla rodzin takich jak nasza zdecydowanie najdłuższa z opisanych tutaj wypraw. Już sam podjazd robi wrażenie, leśne otoczenie jest pełne uroku, a widoki przy dobrej widoczności w trakcie dojazdu potrafią zaskoczyć, szczególnie gdy uda dojrzeć się majestatyczne Tatry.
Droga na szczyt Mogielicy jest zróżnicowana, miejscami spokojna, a czasami wymagająca bezpośredniego wdrapywania się. Z pewnością idąc na szczyt od wskazanego przez nas punktu nie można się nudzić. Na szczycie można wypocząć na jednej z polan lub wejść na niedawno wniesioną wieżę. W okresie kiedy zdobywaliśmy szczyt nie mieliśmy jeszcze okazji podziwiać okolicy z wieży, ale wkrótce to nadrobimy, a Wam już dziś “w ciemno” polecamy.
Z wieżą czy bez, widoki robią robotę i warto się dla nich przespacerować.
Góra Miejska w Limanowej (aka Chłopska)
Jeśli nie macie dość czasu i chcecie szybko doświadczyć czegoś fajnego to Góra Miejska w Limanowej to prawdziwa pigułka doznań. Samochód zostawicie przy placu zabaw (tak to świetna nagroda dla dzieciaków, po udanej wędrówce) i z kopyta ruszycie pod górę. Z kopyta, bo naprawdę mamy tutaj odczuwalną pochyłość terenu, a stacje drogi krzyżowej towarzyszące nam do szczytu przypominają, że nie będzie “tak łatwo”.
Auto zostawcie na parkingu przy placu zabaw, a do celu poprowadzi Was droga krzyżowa:
Dzieciaki tutaj dość szybko wołają pić i jeść, ale co stacja to i ławeczka, więc można zrobić przystanek na jedzonko i/lub kontemplacje. Czuć też tutaj bliskość lasu, mnogość odgłosów i zapachów. Ze szczytu zaś roztacza się piękny widok na miasto i okoliczne szczyty. My możemy wypatrzeć stamtąd nasz dom.
Ryba w górach lub na prowincji
Jak człowiek idzie w góry to i jeść coś trzeba, czasem w trakcie, a czasem po wyprawie. Ze wspomnianej Góry Miejskiej można przejść żółtym szlakiem na Łysą Górą. Droga jest krótka, ale może nabawić stresu, bo tamtejszy szlak to bardziej droga zjazdowa downhillowców, aniżeli fajna deptanka dla spacerowiczów, ale przejść się da szybko i krótko, choć nie bez wysiłku. Ale bądźcie spokojni, na szczyt Łysej można podlecić autem podobnie jak na Paproć. Na miejscu czeka Was knajpa Stacja Pstrąga gdzie nie brak atrakcji dla dorosłych i dla dzieci. Mój ojciec chwalił rybę w tym miejscu (a jak wiecie z opisu J.Rożnowskiego wędkarz z niego od lat), choć ja osobiście wolę inne miejsce.
Dla mnie synonimem ryby w Beskidzie jest miejscowość Żmiąca i tamtejsza smażalnia. Buda, gdzie ryby wychodzą nieomal hurtowo, pachnąca dymem wędzarka i domki na stromej skarpie, gdzie w piknikowym klimacie zjecie zamówione przez siebie jedzonko. Fajne miejsce by odetchnąć, dzieciaki mają też tam swój plac zabaw. Fani tradycyjnej polskiej kuchni, zamiast w smażalni mogą “zaokrętować się” w tamtejszej restauracji, jest smacznie i bardzo tradycyjnie.
W obu przypadkach należy nastawić się na większy ruch weekendowy, po godzinie 13.00 następuje solidne zagęszczenie zainteresowania, za to w tygodniu jest mniejszy tłok.
Zamek w Wiśniczu
Jest jeszcze jedno wyjątkowe miejsce “w naszej okolicy”, które łączy doznania widokowe, kulinarne i historyczne – zamek w Wiśniczu. Jeśli jedziecie do Nowego Wiśnicza od strony Limanowej to po drodze zaliczycie kilka majestatycznych podjazdów oraz przynajmniej kilka punktów widokowych, gdzie można rozprostować kości i nacieszyć się widokami.
Zamek warto zwiedzić ze wszystkich możliwych stron i na wszystkie dostępne sposoby. Odradzam wykup wejścia jedynie na dziedziniec zamku, a okazjonalne wystawy musicie dopasować do swoich preferencji.
Po zwiedzaniu polecam posiłek w Restauracji Figatella – to niezwykłe miejsce pełne smaków. Nie należy do najtańszych (dobra jest drogo!), ale potrawy są komponowane niezwykle starannie, a posiłek to prawdziwe przeżycie. Jeśli cenicie sobie “doświadczanie posiłków”, a nie tylko wbijanie kalorii, to nie możecie przejść obok tego miejsca obojętnie.
Koniec?
Wybraliśmy dzisiaj dla Was 7 miejsc, które zbudowały nasze pierwsze wrażenie o Beskidzie Wyspowym. Sprawdziliśmy je kilkakrotnie i przy różnych okazjach. Dopiero uczymy się tego co dzieje się w naszym sąsiedztwie, dajemy się prowadzić naturalnie, próbujemy trochę “się zgubić”, dlatego jeśli znacie jakieś warte odwiedzenia miejsca, albo wiecie, że jest inne dobre podejście pod proponowane przez nas szczyty to zachęcamy do komentowania.
Tymczasem pakujemy plecak na kolejne rodzinne wypady!
Zamek w Wiśniczu, jezioro Rożnowskie to nie jest Beskid Wyspowy. Do szkoły na geografię.
Autochton – Twój komentarz został zauważony. Szczerze miałem nadzieję, że „Dopiero uczymy się tego co dzieje się w naszym sąsiedztwie, dajemy się prowadzić naturalnie, próbujemy trochę “się zgubić” […] „, jest wystarczającym uzasadnieniem wyborów do tego zestawienia, również tych w „sąsiedztwie”. Jeśli nie jest, to ciągle 5 miejsc na 7 jest niezłym wynikiem z gegry 😉
Byłem w Beskidzie ponad 20 lat temu. Już praktycznie nic nie pamiętam. Ale takie zdjęcia zawsze cieszą oczy i tęskni się do takich wędrówek. Teraz bardziej inny typ gór odwiedzam. Lecz widzę że do Beskidów warto wrócić ponownie.