Jestem ogromną zwolenniczką posiadania tylko takich rzeczy, które są przydatne, ale jednocześnie są odzwierciedleniem nas. Tego, co nam się podoba, naszych pasji i wartości. Nawet wśród rzeczy typowo użytkowych możemy sięgnąć po takie, które opowiedzą to, jakimi ludźmi jesteśmy. Wśród różnych domowych przydasiów mam też takie, które z przyjemnością kupuję, chociaż nie potrzebuję ich w takich ilościach. I dzisiejsza domowa lista będzie dotyczyć właśnie takich rzeczy.
Domowe listy to projekt, pełen inspiracji, wspomnień, pragnień, wizji życia. Przez 11 tygodni tworzymy listy w domowym klimacie. Listy nie muszą być długie, nie ma obowiązkowej liczby punktów, ani dobrych i złych odpowiedzi. Ważne jest to, by płynęły prosto z serca. Jeśli chcecie to podzielcie się nimi w komentarzu, a jeśli będą zbyt prywatne, to dajcie znać, że je spisujecie.
Do poprzednich list możecie wrócić klikając tutaj.
Lista 9: Rzeczy, które kupuję, a których nie potrzebuję w takich ilościach
- Kubki – jestem uzależniona od pięknych kubków. I tak już ograniczyłam ich zakup do maksymalnie wyjątkowych, ale mam ich zdecydowanie więcej niż potrzebuję.
- Świeczki – uwielbiam, szczególnie te, których można używać do masażu ciała.
- Plakaty – bardzo lubię galerie ścienne, plakaty, zdjęcia i obrazki, to zdecydowanie coś czego mam odrobinę za dużo, a kolejne co jakiś czas pojawiają się w moim domu.
Jak działać z tą listą? Przez długi czas ilość punktów na tej mojej liście była dużo dłuższa. Jednak świadomość tego, że są rzeczy, które kupuję, a których nie potrzebuję w takich ilościach sprawiła, że ograniczyłam ją tylko do wyjątkowych „kolekcji”. To oznacza, że kolekcjonuję kubki, ale ta moja kolekcja nie stoi schowana w szafie, tylko z niej ciągle korzystam. Potraktujcie te swoje listy jako inspirację do tego, aby wybrać grupę przedmiotów, która zasługuje na to, aby stać się Waszą wyjątkową kolekcją.
Jestem bardzo ciekawa jakie rzeczy znajdą się na Waszych listach „kupuję, chociaż nie potrzebuję w takich ilościach”. U mnie to była kiedyś m.in. pościel czy mnóstwo poduszek lub poszewek na poduszki.
Moim słabym punktem są włóczki. Odkąd zaczęłam pogłębiać swoją znajomość z szydełkiem, trudno mi się oprzeć kolorowym kłębuszkom. Na szczęście nie są dostępne na każdym kroku (tzn. w każdym mijanym sklepie), więc nie kupuję ich aż tak dużo. Ostatnio zaczęłam też zwracać uwagę na skład.
Wcześniej kupowałam o wiele za dużo papilotek do muffinek, teraz czekam, aż zapas się wykończy. Podczas wizyty w USA parę lat temu kupiłam ich chyba blisko 1000 sztuk, więc jeszcze trochę sobie poczekam…
Włóczki, itp. rzeczy do hobby mega rozumiem. Ja tak swego czasu miałam z rzeczami do scrapbookingu. Do tej pory posiadam jakieś pojedyncze elementy, mimo że staram się przy różnych okazjach je wykorzystywać.
A papilotki do muffinek – znam temat. Ja kiedyś kupiłam 20 sztuk na Boże Narodzenie i niektórymi do tej pory się dzieci bawią 😀
Witaj Aniu, u mnie tak było z koszami do przechowywania. Ciągle kupowalam, chociaż nie do końca miałam co w nich przechowywać. Co do kubków, przestałam je kupować, Ale ciagle posiadam dużą ilość?
Ja tak miałam na początku swojej drogi z organizowaniem. Ilość organizerów przewyższała ilość rzeczy do przechowywania 😀 A dziś już wiem, że to nie to tworzy porządek, tylko mniejsza ilość rzeczy.
Kubki ostatnio kupiłam na Boże Narodzenie, no i na Dzień Taty dla męża od dzieci. Ale ten się nie liczy 😀
Ooo moje córki, też podarowały taki prezent dla Taty z napisem Super Tata??
Polecam silikonowe formy do muffinek. Raz się wydaje kilka złotych i korzysta długo. Pozdrawiam.
Zgadzam się. Mam już od wielu lat 🙂
Mam silikonowe formy, ale nie do końca mnie przekonują. W przypadku muffinek z owocami lub drobinkami czekoladowymi zdarza się, że jednak przywierają. Poza tym takie „gołe” muffinki wydają mi się mniej reprezentacyjne, a papilotki chronią też trochę przed wysychaniem (już po upieczeniu). Nie są to jakieś mocne argumenty, więc być może w przyszłości zrezygnuję z papilotek – ale póki co mam zapas do wykorzystania, więc nie kombinuję. 😉
Najpierw korzystaj z tego co masz! To najważniejsza zasada niezagracania 😀
Chyba nie ma takiej rzeczy, którą kupuję,a której nie potrzebuję ? Owszem zdarza się, że kupię kolorowe notatniki czy karteczki indeksujące w większej ilości, ale to tylko po to, że robię sobie zapas, żeby nie zabrakło i zazwyczaj kupuję nie takie same ?
Ja kiedyś tyle tego kupowałam, że ciągle mam zapas 😀 A już nie używam tak dużo jak kiedyś 🙂 Za to rzeczy z mojej listy są regularnie używane, choć ich ilość jak na moje zamiłowanie do minimalizmu, raczej nie jest minimalistyczna 🙂
Zdecydowanie kubki! Z każdego wyjazdu musiał być pamiątkowy kubek. Skończyłam z tym, bo nie mam już na nie miejsca i zamieniłam zakup kubków na magnesy lodówkowe. Za chwilę skończy się miejsce na lodówce ???
Ja z magnesami zdecydowanie oszczędnie, z kubkami też już trochę wyhamowałam, ale mam już upatrzone kolejne 😀
Ja długo nie miałam jednego typu pamiątek, aż w końcu zdecydowałam się na pamiątkowe ołówki. 🙂 Mniejsze wyrzuty sumienia, bo przecież kupuję coś praktycznego, a potem przy każdej okazji notowania czegoś pojawiają się miłe wspomnienia.
To super pamiątka!
Ja miałam problem z kupowaniem pojemników do przechowywania żywności i różnych miseczek. Mam już sporą kolekcję w różnych pojemnościach. Zawsze sobie tłumaczyłam, że takiej jeszcze nie mam. Odkryłam, że mam ich wystarczająco przy przeprowadzce, kiedy wszystko trzeba było pakować i wynosić 🙂 od tego czasu zastanawiam się zanim coś kupię 😉
Przeprowadzki mają tę moc, że nagle sobie człowiek zdaje sprawę z tego, co posiada 🙂
Ja oprócz notesików w formacie a5 i świeczek, z racji pracy w terenie kupowałam zawsze dużo rajstop – szczególnie jak zbliżał się sezon jesienno zimowy. Wszelkie te zapasy wykorzystuję do dziś.
Czasem sobie myślę, że takie zapasy to dobrze mieć 🙂
ja zbieralam kubki wiele lat temu gdy nie byly modne i nie byly dostepne w takiej roznorodnosci… zaczelam dostowac…okropne ..np. z logo jakiejs firmy.. obrzydzono mi. nie kupuje juz. ..zostalo mi kilkadziesat pieknych ..
Skoro są te piękne to najważniejsze 🙂
Moim słabym punktem są olejki eteryczne. Jak gdzieś przeczytam o cudownych właściwościach jakiegoś olejku to muszę go mieć. Co prawda dużo ich używam i do wszystkiego, ale mam takie zapasy, że chyba nigdy ich nie wykończę, coś około 30 buteleczek. Ostatnim moim nabytkiem była kocimiętka , bo odstrasza komary. No i już kolejne inne olejki zamówiłam, chyba jestem uzależniona.
Ja tylu nie mam, chociaż czasem gdy coś robię chciałabym więcej. A jakie marki są Twoimi ulubionymi?