Kiedy wrzucam na Instagram zdjęcie mieszkania, co jakiś czas pojawiają się głosy, że nie widać dziecka i jak to zrobić, by mieć taki porządek przy Maluszku. Podobnie było przy wpisie o sposobach na odmianę salonu. Pytania, jak mieć taki porządek przy dziecku znów się pojawiły.
Wiele razy spotkałam się z takim podejściem, że pojawienie się małego człowieczka powoduje nie tylko wywrócenie dotychczasowego życia do góry nogami, ale i tego co się dzieje z naszym mieszkaniem. Wszędzie zabawki, rzeczy dzieci, nie możemy mieć dekoracji, bo Maluch wszystko rusza. Sama wielokrotnie czytałam „zobaczymy jak te rady się sprawdzą, gdy pojawi się dziecko”. Zresztą nadal pewnie nic nie wiem, bo mam jedno ;). Natomiast nasze wspólne prawie dwa lata i to jak wygląda stan mieszkania, sprawiły, że wiem, że się da! Mieć porządek w domu i małe dziecko.
Dla mnie utrzymanie porządku jest ważne, bo w posprzątanym otoczeniu lepiej się czuje. Wpływa to na moje samopoczucie, chęć do działania i na codzienne ogarnięcie. Choć są różne dni. Czasem odkurzam 15 razy na dzień, a czasem odwracam wzrok od dywanu i odpuszczam. Jedno jest pewne – nasze mieszkanie nie jest zdominowane przez dziecięce rzeczy.
To gdzie, to dziecko?
Na początek jeszcze jedna sprawa, czyli jak duże jest mieszkanie, w którym teraz mieszkamy. Często spotykam się też z opinią, że łatwo jest w domu czy dużym mieszkaniu, a mając mało miejsca się nie da. Mieszkanie, które wynajmujemy ma niewiele ponad 40 m2. Są tu dwa pokoje – salon i sypialnia nasza i Zosi. Według mnie akurat, bo metraż nie ma tak dużego znaczenia. Znaczenie ma to, ile mamy rzeczy i czy znaleźliśmy dla nich miejsce.
Sypialnia
Tutaj widać największą obecność rzeczy Zosi. Od wpisu, w którym pokazywałam Wam jak urządziliśmy dla niej kącik, niewiele się zmieniło. Tylko stan wyposażenia łóżeczka. Nadal uważam, że szuflada pod łóżeczkiem do przechowywania ubrań, to świetne rozwiązanie. Średnio co dwa-trzy miesiące robimy przegląd ubrań i zostawiamy tylko te dobre. Poplamione, zniszczone odkładam do wyrzucenia, a za małe do sprzedaży.
Zabawki
Jeśli chodzi o zabawki, to tutaj też trzymamy się tej zasady, by mieć tylko te rzeczy, którymi Zosia się aktualnie bawi. Jako #złamatka sama nie kupuję jej zabawek. Większość rzeczy, które ma, dostała. W dużej mierze po konsultacji z nami, więc były to całkiem trafione prezenty.
Na zabawki mamy przeznaczone jedno pudło. Przez bardzo długi czas było to pudło SKUBB z IKEA, które stało pod telewizorem (tutaj możesz podejrzeć). Ostatnio jednak zmieniliśmy je na większy kosz, który jest bardziej dekoracyjny. Zbierałam się z jego zakupem przez 1,5 roku.
Czy to jest mało, dużo? Nie wiem. Wiem natomiast, że Zosia wie, że to jest miejsce, w którym są jej zabawki i mimo że ma wybór różnych rzeczy, to najlepsze są klocki Lego Duplo. Albo książeczki.
Salon
W pokoju dziennym na regale przeznaczonym na książki mamy półkę na dziecięce książeczki . Na najniższej półce są ułożone w taki sposób, że bez problemu Zosia po nie sięga, kiedy ma ochotę. W naszym pudle papierniczym są też mazaki, którymi Zosia rysuje (zmywalne pod wpływem wody z… IKEA oczywiście ;;). My tam trzymamy długopisy, taśmy, karteczki, więc to przestrzeń wspólna.
W salonie jest też zaparkowana zosiowa bryka ;).
Kuchnia
W kuchni stoi krzesełko Zosi do karmienia. Kiedy jemy wspólne posiłki przenosimy je do pokoju i stawiamy przy stole. Przy nim też Zosia rysuje albo z nami gotuje będąc w kuchni. Zawsze można ją do tego przekonać dając coś do jedzenia.
Na kuchennym blacie stoi też puszka z mlekiem i butelka. Talerzyki, kubki i sztućce są w szafkach, dokładnie tam, gdzie nasze.
Przedpokój i łazienka
Nie mamy typowego, szczególnie wydzielonego przedpokoju, dlatego staramy się większość rzeczy mieć zawsze schowanych do szafy. Tam też Zosia ma półeczkę na swoje buty, kurtkę i cieplejsze dodatki. W łazience obok prysznica stoi wanienka (najprostszy model z IKEA). Zabawki do kąpieli są w naszym wspólnym koszyczku, podobnie jak kosmetyki we wspólnej szafce.
Gdzie trzymamy wózek? To też jest punkt, który zasługuje na rozwinięcie, bo z doświadczenia wiem, że z wózkiem i w pierwszych miesiącach życia Maluszka z fotelikiem samochodowym, jest największy problem. Do naszego mieszkania przynależy mikro pomieszczenie na półpiętrze, w którym trzymamy właśnie wózek i podróżne walizki. Niewiele więcej się tam mieści, ale przynajmniej wózek nie zalega nam w salonie. Myślę, jednak że urządzając mieszkanie pod siebie można wygospodarować miejsce na te rzeczy. To obecne było urządzane pod jedną osobę, a mieścimy się tam świetnie we troje.
I jeśli chodzi o rzeczy Zosi, to w zasadzie tyle. Bo ona jest w każdym miejscu. Każdy kąt oddycha jej obecnością, nawet, gdy jej rzeczy są schowane. Słychać ją gdy się śmieje, płacze, tańczy, mówi czy mądruje. Czasem robi taki bałagan, że ręce mi opadają, a innym razem jestem w szoku jak po sobie sprząta. Jest wszędzie, a jej rzeczy mają wyznaczone miejsce ;).
Taki system nam się sprawdza i zdecydowanie łatwiej dzięki temu utrzymać porządek. Oczywiście chciałabym by miała swój pokój, może specjalny kącik przeznaczony do rysowania czy już bardziej dorosłą szafę na ubrania. W tej chwili mamy jednak takie możliwości i z nich też się cieszymy :).
Mój synek także ma ten samochodzik Duplo! <3
A tak w temacie - moi znajomi też dziwią się, że przy ruchliwym (nawet bardzo) dwulatku nie widać wszędzie zabawek. Owszem, sterylnie nie jest, ale trzymam się zasady, że zabawki są w jego pokoju, a wieczorem jest czas, by je spokojnie poodkładać. Często robię ich przegląd, więc nie gromadzi się ich niewiadomo ile, no i sama właściwie kupiłam może jeden samochodzik i podkładkę do pisania. A syna uczę, że nie urodziłam się z mężem po to, by po nim sprzątać, więc sprząta - czy chce czy nie - z nami.
Dokładnie, takiego, a nawet mniejszego Maluszka, można już uczyć, że po zabawie się sprząta i odkłada zabawki na miejsce. Zwłaszcza, jeśli rodzice robią to samo 🙂
A ten samochodzik to ulubiona zabawka Zosi ❤️
Trochę wbiję kij w mrowisko, ale uwierz mi, że jeszcze lada moment i zabawki zaczną się mnożyć, bo dziecko znajdzie to, co naprawdę lubi robić : u nas ciastolina, Barbie, plastelina, piasek kinetyczny, wszelkie arty i krafty, lalka bobas z akcesoriami, kuchenka, a także 2 hulajnogi, klocki (Wiki Lego, Mia – Duplo i Megablocks) to są zabawki, które przewijają się niemal codziennie (więc są używane), a jednak potrzeba na nie miejsca. Podchodziłam bardzo podobnie, jak piszesz i owszem – teraz, gdyby Mia nie miała siostry i była sama, nadal dałabym radę spokojnie ogarnąć jej zabawki na dwóch półkach albo w ogóle cały „dobytek” w komodzie i szufladzie pod łóżeczkiem, ale nie zmienia to faktu, że z wiekiem dzieci chcą mieć więcej i faktycznie się tym potrafią bawić. Jednocześnie też np. Mia ma 20 miesięcy, a też uwielbia rysować , bawić się piaskiem kinetycznym Wiktorii albo jej magnesami w pudełkach i w dzień robi to na stoliczku z małym krzesełkiem, a jak Wiki wraca to razem urzędują przy biurku. Z tego, co piszesz – Zosia nie ma takiego miejsca, które jest dla niej swobodnie dostępne ( np. stolika z krzesełkiem, przy którym sama może usiąść). Z doświadczenia po Wiki wiem już, że takie właśnie stworzenie dostępności ( a obstawiam, że jeśli pisaki dziecięce trzymasz w jednym pudełku ze swoimi długopisami, to raczej nie dajesz Zosi tego pudełka do dyspozycji sam na sam :)) jest jedną z lepszych rzeczy, która w pewien sposób rozwija w dziecku poczucie sprawczości ale też ustala granice – dziewczynki mają swoje rzeczy w swoich miejscach i dzięki temu każdy w domu zachowuje jakąś autonomię, np. wiedzą, że moich kredek, pisaków i długopisów z biurka mają nie ruszać, bo są nieprzystosowane dla nich (niezmywalne :P)
Także w 95% się zgadzam, ale to, co napisałaś ma zastosowanie głównie dla dziecka +/- 0-18 miesięcy : )
Wiesz, ja już widzę u Zosi, czym naprawdę lubi się bawi, rodzaj zabawek się zmienia, ale ich ilość niekoniecznie. Pewnie wpływ ma też to, że w żłobku ma inne zabawki niż w domu, więc nimi wybawi się do południa :). Jestem jednak gotowa na to, że z czasem będą to większe gabaryty i inny rodzaj zabawek, których nie da się przechować w jednym koszu.
Co do pudełka z mazakami, to może nie ma do niego bardzo swobodnego dostępu, ale zaraz będzie miała, bo sama do niego zacznie swobodnie sięgać ;). Na ten moment sama komunikuje, że chce rysować, więc jest plusik. No i tak jak napisałam na koniec, chciałabym żeby miała swoje miejsce do rysowania, jednak mamy możliwości jakie mamy, a poczucia sprawczości i ustalania granic uczymy w inny sposób.
I oczywiście ze się da 🙂 myślę że większość z nas, z pokolenia late 80tych wychowała się na małym metrażu i z niewielką ilością zabawek 😉 zawsze o tym sobie przypominam, kiedy wydaje mi sie, że może powinnam kupić jakąś nową zabawkę 🙂
Jeśli chodzi o rysowanie, ponoć w tym wieku ze względów motorycznych maluszki lubią rysować w pionie (stąd malowanie po ścianach). U nas sprawdza się lodówka lub szafa – przyklejam zwyczajnie duże kartony taśma klejąca. Na stolik do zabaw kreatywny przyjdzie czas, na razie wszelkie zapędy do malowania i tak kończą się po kilku minutach 🙂
Z rysowaniem w pionie pewnie masz rację, bo Zosia lubi mazać po naszej tablicy kredowej. Niby używamy jej do wspólnych planów, ale dla niej jest większą atrakcją 🙂
Ania, oczywiście – żebyś mnie źle nie zrozumiała, to nie był żaden trolling, hejt czy cos takiego 🙂 jestem pewna, ze robicie dla Zosi wszystko co najlepsze 🙂 podzieliłam się tylko doświadczeniem. Oczywiście jak wszystko w macierzyństwie – trzeba to przepuścić przez pryzmat własnego dziecka. Sa dzieci, które mogłyby nie mieć zabawek w oogole, bo i tak pójdą po łyżki o garnki do kuchni albo patyk, a sa takie jak moja Wiki, która naprawdę jak juz chce zabawkę, to sie nia bawi i odkąd komunikuje co chce dostac/mieć jeszcze chyba nie zdarzyła mi sie zabawka, ktora chciała a potem rzuciła od razu w kat (po czasie to sie zdarzało bo oczywiście dzieci rosną i gusta sie zmieniają ) Jesli chodzi o miejsce dla Zosi to popatrz może na stolik z krzeselkami Lait z Ikea – kosztuje niewiele bo chyba 80 zł za komplet, bedzie Wam pasował do wystroju teraz (drewno + biel) a w razie potrzeby bardzo łatwo je przerobić i tez nie zabierają duza miejsca (spokojnie zmieszczą sie jak nie będą używane np.pod stół ) teraz tez w Biedronce sa takie fajne otwarte pudełeczka- pojemniki z antypoślizgowa podstawa i u nas świetnie się ten mały sprawdził na kredki Mii, bo ma do nich w nim swobodny dostęp a sie nie wysypuja
Monia, spoko, nie odbieram tego jako hejt 🙂 Myślę, że po prostu dużo się zmienia, gdy jest dwoje dzieci – wtedy wiadomo, że potrzeba dwa razy tyle miejsce a same zabawki z czasem też rosną gabarytami. I jakby nie było, Maluch naśladuje stare dziecko, więc chce szybciej mieć swoje miejsce czy biurko 🙂
Mamy podobny metraż i dzieci w podobnym wieku 🙂 I w sumie na tym podobieństwa się kończą… bo u nas niestety nie udało się uniknąć całkowitego „zagracenia”. Sami kupujemy niewiele, ale Synek tak dużo dostaje od rodziny (zabawek i ciuchów), że naprawdę trudno to wszystko pomieścić. Staram się na bieżąco pozbywać tego, z czego już wyrósł, ale to jak walka z wiatrakami. Po cichu liczę na to, że sytuacja zmieni się na wiosnę, jak urządzimy mu jego własny pokoik – malutki, ale tam powędruje większość jego rzeczy.
My mieliśmy całkiem sporo przebojów z rodziną, jeśli chodzi o prezenty, ale w miarę się udało ;). Na ciuchy jest jeden sposób – nie ubieraj przy obdarowujących w nie dziecka. Jeśli dziadkowie zobaczą, że Zosia chodzi w ubrankach, co wizyta są nowe. Jak tego nie widzą, to nagle przestają kupować 😀 Drastyczne, ale działa 🙂
Swoich dzieci nie mam, ale mam 5 rodzeństwa, z czego każdy ma chociaż jedno dziecko i szczerze mówiąc – te rady mają zastosowanie jedynie przy jednym dziecku i to dość małym. Nie neguję, ani nic z tych rzeczy, ale po prostu widzę jak jest. Dzieciaki mają swoje pokoje i to głównie w nich trzymają swoje skarby, ale zawsze znajdzie się jakiś klocek w salonie, czy pod łóżkiem 😉 Ubrań wydaje mi się, że mają nawet więcej niż ja, a co najlepsze, we wszystkich chodzą, więc nic nie jest trzymane niepotrzebnie – to samo z zabawkami. Jednak jeśli chłopiec ma kolejkę, klocki i samochody, a dziewczynka bardziej gustuje w lalkach, czy pluszakach, to niemożliwym jest trzymanie tego wszystkiego w jednym pudełku (nie wspominając o książeczkach, puzzlach itp.). Dodatkowo jeśli jedno z dzieci może już bawić się np. ciastoliną, a drugie jest jeszcze na to zbyt małe, także trzeba znaleźć odpowiednie miejsce na trzymanie takich rzeczy…
Gratuluję Wam Aniu tego porządku i życzę, żeby trwał jak najdłużej 😉
Olu, napisałam właśnie, to na początku – mam jedno dziecko, które nie skończyło jeszcze 2 lat i opisuję moje doświadczenie z tego okresu :). Mam nadzieję, że będą wskazówką dla osób w podobnym momencie życia albo które spodziewają się dziecka i zastanawiają się, czy się da 🙂
Pięknie to wszystko zorganizowaliście! 🙂
Ja przez trzy lata walczyłam z bałaganem w salonie. Gizmolove mimo, że ma swój (obecnie ich) pokój, wolał przebywać w dziennym. A w raz z nim samochodziki, klocki, książeczki i cała masa innych pierdółek. Od jakiegoś miesiąca, czyli mniej więcej kiedy Bejbi stała się bardziej mobilna i kumata, woli bawić się w ich pokoju. Ufff, udało mi się w końcu go przekonać. A z młodą nie miałam problemu. Sama się tam zapędza, czasem muszę ją wyciągać, by mieć na oku 😉
pozdrawiam! 🙂
Zocha też się bawi w salonie, przyciąga tutaj worek z zabawkami, ale pilnujemy jej, że jak się kończy czas zabawy, to zabawki wracają do wora. Choć pewnie tutaj też wiele zależy od dziecka, w końcu każde z nich ma swój charakterek 😀
Ania piękny macie porządek. Ja też staram się o to dbać choć na ostatnie parę miesięcy w tym mieszkaniu zupełnie nie mam serca, by stworzyć takie idealne miejsca na wszystko. Na zabawki jest teraz dmuchany mały basenik i kosz na pranie 🙂 Ale ubranka mają swoją komódkę, kosmetyki pojemnik, a maluchowa zastawa swoją szufladę w kuchni.
I super! 🙂
A ja przewiduję, że tak jak teraz kiedy Twoja Zosia ma 2 latka tak samo jak będzie miała 5, będziecie mieli porządek 🙂
❤️
My również mamy sypialnię wraz z pokojem malucha i myślimy o zrobieniu pokoju dla małego i wyniesieniu się do salonu. Ale widzę 2 lata się da więc może jeszcze poczekam.
My za bardzo nie mamy możliwości tak zrobić, bez kombinowania co z dużym łóżkiem. Było już na tym mieszkaniu, do piwnicy nie wejdzie i za bardzo nie ma tego jak rozwiązać, więc na razie dajemy radę w takiej konfiguracji 😉
Zazdroszczę tego kwiatka na podłodze. Ja musiałam przenieść wszystkie do góry kiedy mały nauczył się przemieszczać, a teraz dosięga już nawet tam – wspina się po kanapie… Mały ogrodnik 😉
Zosia nie używa waszych długopisów? Też mieliśmy wspólne miejsce na przybory ale przy trzecim kawałku ściany porysowanym długopisem w końcu zrezygnowaliśmy z tego pomysłu. Zmywalne mazaki praktycznie Kacpra nie interesowały 🙁
U nas salon jest pokojem do zabawy (pokój Kacpra jest malutki, przeniesienie tam zabawek sprawiłoby wrażenie graciarni) ale zabawki mają swoje miejsce, a kolorowe kosze fajnie ożywiają pomieszczenie 🙂
Wiesz, my przez długi czas mieliśmy, poza storczykami na parapecie, poustawiane sztuczne kwiatki, którymi Zosia się bawiła. Mam wrażenie, że wtedy zaspokoiła swoją ciekawość w rzucaniu nimi, a my jednocześnie tłumaczyliśmy, że tym się nie rzuca, bo to są kwiaty. Teraz poklepie kokosa, niby podlewa, jak wycieram liście, to ona też, ale generalnie nie zrzuca ;).
Co do długopisów, to jeśli leżą w jej zasięgu to rusza. Ale poza jedną akcją gdzie wymalowała poduszki na krzesła i kilka kalendarzy do wysłania, nic więcej nie pomaziała. A wie, że mazaki są jej i te najczęściej woła do rysowania. A nasze kradnie, gdy swoich nie dostanie.
No i u nas w salonie też jest pokój zabaw. Sama przyciąga sobie worek i tutaj się bawi, bo lubi być tam, gdzie my. Ale mi to nie przeszkadza, kluczowe jest to, by wiedziała, że jak się zabawa kończy to po sobie sprzątamy 🙂
Z kwiatkami jest u nas trochę inaczej, mały nic nie zrywa, dotknie ewentualnie paluszkiem. Od początku rozumiał, że kwiaty nie służą do zabawy (albo wydały mu się zbyt nudne). Lubi za to bawić się ziemią z doniczki 🙂 Początkowo to była pewnie chęć poznawania, potem skojarzenie z piaskownicą… Co ciekawe, w ogródku nawet nie zwraca uwagi na ziemię…
Patrząc na zdjęcia Waszego mieszkania byłam wręcz pewna, że to metraż ok. 55m2!!! Jednak sporo otwartej przestrzeni optycznie ją powiększa 🙂 super! Kolejny argument za minimalizmem 🙂
Co do zabawek – moja rodzina zrozumiała, że mają nam nie kupować bzdurnych pierdół, które ani bawią ani uczą, od strony męża natomiast… uzbierało się już spore pudło „upominków” -.-’ a prawda jest taka, że córka kocha piłki, gumową kaczkę i delfinka. Ale przecież „trzeba coś dać, by pokazać, że się kocha” ?.
Prezenty od rodziny, to jest trudny temat. Trzeba być konsekwentnym, w końcu zrozumieją. Albo po prostu się tym nie stresować i oddawać to czym się dziecko nie bawi.
Wybacz, ale nie chce mi się wierzyć w ilość zabawek wielkości pół kosza…
A co z zapasem pieluch? Jakiś bujaczek? Mata? Zosia bawi się siedząc na panelach? Nie zrozum nie źle, ale to na prawdę jest zbyt idealny obraz. Jestem po prostu w szoku.
Zapach pieluch stoi przy łóżeczku, za zasłonką. Bujaczka odkąd sama siedzi nie używamy – sprzedamy. Podobnie mata, jak tylko Zosia zaczęła się czołgać miała w głębokim poważaniu ograniczenia terenu do zabawy w postaci maty i jak przestaliśmy jej używać to została sprzedana. Bawi się gdzie chce, na dywanie, panelach, łóżku. Podobnie z zabawkami, to czego nie używa, oddajemy albo sprzedajemy i tych używanych wychodzi nam pół worka. I oczywiście te zabawki leżą codziennie rozrzucone w salonie, ale wtedy kiedy Zosia się nimi bawi. Poza tym po prostu mają swoje miejsce.
My mamy 3,5-miesiecznego maluszka, więc zabawek prawie nie mamy, za to sprawa pieluch nawet bardziej aktualna. Pieluchy zajmują jedną szufladę – kosz w szafie. Mamy pax z Ikei. W drugiej takiej szufladzie są ubranka. W trzecie – kocyki, ręczniki itp. Czyli maluch potrzebuje 3 szuflad na wszystko. Oczywiście wiem, że z czasem tak dobrze nie będzie, ale akurat pieluchy nie powinny być problemem.
Fajnie, bo pokazujesz, że się da 🙂 Moja córka ma dopiero cztery miesiące, ale mieszkanie też niewielkie, trochę ponad 40m2, ale też widzę, że da się utrzymać porządek, jeśli tylko się chce 🙂
Cieszę się, że nie jestem w takim podejściu sama 🙂
Też jestem przykładem na to, że w dwupokojowym 31 metrowym mieszkaniu da się (i to całkiem komfortowo) żyć z rocznym wszędobylskim Szkrabem 😉 Trzeba tylko odpowiednio rozplanować jego wyposażenie trzymając się zasady minimalizmu i bez chomikowania niepotrzebnych rzeczy. Druga królująca u nas zasada to systematyczne odkładanie rzeczy na swoje miejsce, bo w tak małej przestrzeni nie trudno o zagracenie i Armageddon 😛
Bez odkładania rzeczy na miejsce nie funkcjonujemy 😀
Aniu bardzo intetsuje mnie kosz na zabawki, a mianowicie czy można go prać, widziałam również na allegro inne kosze takie dwustronne. Bardzo mnie zainteresowaly. Przechowywanie zabawek w plastikowych pojemnikach w ogóle nie zdało egzaminu w naszym przypadku (ale jeszcze tego nie zmieniłam), dlatego szukam dla nich alternatywy. Nie wspomnę tutaj o estetyce, bo te pojemniki aż mnie rażą w oczy 😉 miałam na oku wiklinowe kosze, ale zdecydowanie te wydają mi się praktyczniejsze. Mam trójkę małych dzieci i podzielam Twoje zdanie na temat ilości zabawek. Cały czas poszukuję idealnego wyjścia na przechowywanie zabawek, obecnie mam dwa pudełka, jedne z klockami lego a drugie to mix: kilka samochodzików, pluszaków i lalek (tutaj co jakiś czas wymieniam zabawki, bo mamy sporo samochodów, lalek itp i gdyby wszystkie były w zasięgu ręki dzieci to pojemników byłoby kilka, a co za tym idzie zagracony pokój). Do tego dochodzi półka z książkami i półka „artystyczna” (kredki, kartki, puzzle i układanki).
P.S.
Bardzo dużo czerpię inspiracji z Twojego bloga, już bardzo długo. Uwielbiam Twoje podejście do „porządkowania” życia.
Myślę, że worek można spokojnie uprać ręcznie, w pralce jest trochę ryzyko. Mój ma taką jakby plastikową wyściółkę od środka, więc bałabym się, że się zniszczy. Ewentualnie plamy można zmyć gąbką, bez totalnego prania. Mnie też plastikowe pudełka na dłuższą metę denerwowały, tylko schowane w szafie jakoś się prezentują 😀
I bardzo mnie cieszy, że potwierdzasz zdanie co do zabawek mając trójkę dzieci ❤️ Bo ja zawsze wyobrażam sobie to jako minimum trzy worki 🙂
Aniu, super podejście i bardzo mi bliskie. Sama mam dziecko w podobnym wieku i również nie za duże mieszkanie i bardzo pilnujemy z mężem aby dziecięce rzeczy nie rozlały się po wszystkich kątach 🙂 aczkolwiek myślę też że wszytko zależy również od tego jakie jest nasze dziecko. Mój synek nie lubi bawić się zabawkami, bardziej interesują go sprzęty kuchenne i wszystkie inne przedmioty które może wyjąć z szaf czy szuflad, z zabawek tylko książeczki, więc nie kupujemy za dużo zabawek, a te które go już nie interesują chowamy. Drugie dziecko w drodze, nie wiem czy uda nam się długo stosować taką dyscyplinę ale będziemy się starać. Mam znajomych z kilkorgiem dzieci i poziom zabałaganienia przestrzeni w ich mieszkaniu mnie osłabia, każda wolna przestrzeń pokryta jest walającymi się zabawkami, a przecież dzieci i tak nie bawią się wszystkim na raz. Chciałabym uniknąć tego u siebie. Wydaje mi się, że jak dziecko ma mniej zabawek/ rzeczy to i porządek łatwiej utrzymać. Na zakończenie chciałabym dodać, że mam troje młodszego rodzeństwa i mimo że mieliśmy jakieś zabawki, lalki, klocki to nie było tego za dużo i porządek był, więc podejrzewam że to jest klucz do sukcesu 🙂
Basiu, myślę, że z rzeczami dziecka jest tak samo jak z naszymi własnymi – im mniej rzeczy, tym łatwiej utrzymać porządek. Trzymam mocno kciuki za Was, by przy dwójce też się Wam udawało!
Aż trudno mi uwierzyć, że tak się da. Nasza Maja zawsze miała mnóstwo zabawek, z czego my kupiliśmy może kilka (te do zabaw kreatywnych). W życiu nie zmieścilibyśmy się w jednym koszu. A ubranka – tylko jedna szuflada? Inspirujesz mnie do totalnego przeglądu i akcji – odgracanie mieszkania:)
Teraz mamy drugą córę i widzę, że ona już ma nadmiar:(
Dziękuję za wpis i czekam na dalsze inspiracje.
eva z Pyrowego zakątka
My tez mamy dwa pokoje ale za chwile sie przenosimy do naszego wybudowanego domu. Teraz jestesmy na dwóch pokojach w piatke. Da sie. Ale rzeczywiscie rzeczy mamy duzo i ja mysle ze za duzo. Prawie co tydzien robie porzadki aby rzeczy zminimalizować. Nie bedzie rzeczy malutko ale chcemy ich mniej zdecydowanie. Pieknie tam u Was Aniu. U nas troche wiecej sie dzieje bo mamy trojke maluchow (4, 2 i pol roczku) :)) ale mamy wspolna mobilizacje aby do nowego domu pojechalo z nami mniej… Dom dziecka i miejscowe stowarzyszenia juz nas znaja bo tam oddajemy swoje rzeczy. Ubrania. Zabawki. Posciele. Co ladne i do uzytku. Ale mysle ze problem z posiadaniem duzej ilości zabawek rzeczywiście jest. Bo kazdy cos przynosi. Temat prezentow od rodziny to trudny temat. Ale tez ostatnio dochodzimy do ladu z tym 🙂
A takie podobne autko do Zosiowego tez mamy 🙂 dwa u nas parkuja. Trzecie dojdzie później. One sa rewelacyjne. Nie mamy z tej firmy co Wy ale sa świetne 🙂
Pozdrawiamy serdecznie
Jakbym czytała o nas. Trójka dzieci nawet w tym samym wieku, jeszcze trochę i tez przeprowadzka do naszego wybudowanego domu. A co najistotniejsze to bieżące porządkowanie rzeczy, aby nie było ich niepotrzebnie za dużo. Pisałam poniżej w komentarzu, jak u nas wygląda temat zabawek i zgadzam się, że jest on trudny 🙂
Zapomnialam napisac… Aniu., jeszcze brakuje u Was miejsca na planszowki malej Zosi 🙂 gry na pewno u Was zagoszcza (wszystko w swoim czasie) bo wiem ze sami gracie (Wy dorosli) i juz czekam na miejsce na gry Waszej pociechy 🙂 ciekawa jestem jak to zorganizujecie :)))) uwielbiam Twojego bloga Aniu, podziwiam i pracuje nad soba i swoja rodzina 🙂 my mamy planszowki w kanapie ale mysle ze w nowym domu trzeba je jakos ladnie ułożyć.. Moze masz Aniu jakis pomysl!? Myslalam o takiej duzej drewnianej skrzyni ktora moglaby stac w salonie i byłaby rowniez siedziskiem… Juz niemoge sie doczekac az pokazecie nam czytelnikom miejsce waszych i Zosiowych planszowek. Ja i moja rodzina uwielbiamy planszowki. Poki co najstarsza corka ma 4 lata ale planszowki dla takich maluchow tez sa fajne 🙂 pozdrawiam serdecznie
Mąż ma półkę na planszówki i jedno pudełko pod łóżkiem. Będzie musiał tam zmieścić Pędzące Żółwie 😀
A co do takiej skrzyni – to marzy nam się. Także to świetny pomysł! 🙂
Aż mi się zachciało odgracić mieszkanie – super! 😉
Co to za pasiasta torba w sypialni? Własnie czegoś takiego szukam
Torba jest z Allegro http://allegro.pl/worek-do-przechowywania-kosz-na-pranie-paski-i6892411436.html?utm_source=netsprint&utm_medium=online&utm_campaign=influencer_lipiec_dio&utm_content=ania_legenza_11 🙂
Bardzo inspirujący wpis na przyszłość. Mieszkam w kawalerce (co prawda sporej) i właśnie jestem na etapie planowania kącika dla naszego synka, który pojawi się na świecie za 3 miesiące. Na razie przeraża mnie brak miejsca na przechowywanie i to jak będziemy funkcjonować we wspólnej przestrzeni tak żeby sobie nie przeszkadzać. Mam nadzieję, że uda mi się rozsądnie zagospodarować przestrzeń i przygotować ją tak aby nasz wspólny pokój nie stał się tylko placem zabaw dla malucha.
Jestem w ciąży i mam nadzieję, że uda nam się taki minimalizm jak u Ciebie, mimo że nasze mieszkanie jest prawie 3 razy większe. Nasz synek będzie miał co prawda swój pokój, ale nie chcę go zagracać miliardem zabawek, którymi pewnie pobawi się dwa razy w życiu… Najbardziej się boję, że dziadkowie i wszystkie „ciocie klocie” nas zasypią toną plastikowych wrzeszczących zabawek, bo wszystkie dzieci w naszych rodzicach zasypują. :/ Nie wiem jak się przed tym uchronić. 🙁 Nie wyrzucę lub nie sprzedam przecież prezentów…
Dlaczego masz opór przed wyrzuceniem lub sprzedażą nietrafionych prezentów?
U nas bardzo pomogło mówienie od samego początku, że niektórych rzeczy nie potrzebujemy, a jak będziemy potrzebować to powiemy i wtedy na nam kupią 🙂
Hmm, w zasadzie bardzo dobre pytanie! Szczerze? Nie mam pojęcia… Może boję się, że obdarowujący się o tym dowie i będzie mu przykro lub się obrazi? Wiem, to trochę głupie, ale tak mam. :/
Obawiam się, że w naszych rodzinach nikt nie będzie nas pytał o zdanie i po prostu będą te prezenty z sobą przywozić na różne okazje. Jak to rozwiązać? Gdy będą się zbliżały np. urodziny czy święta, mam zadzwonić „absolutnie nic nie kupujcie”? Przecież i tak kupią, „bo jak to tak z pustymi rękoma”. Trudny przypadek 🙂
Ja doszłam kiedyś do wniosku, że w sumie ja bym się nie obraziła, gdyby ktoś sprzedał/pozbył się prezentu, który kupiłam a nie był trafiony i od tej pory nie mam problemu z pozbywaniem się takich rzeczy. Choć dobrze znam, to o czym napisałaś. Myśl o tym, a stopniowo takie podejście okaże się dla Ciebie łatwiejsze 🙂
U nas też mało kto pytał, ale przy kolejnych prezentach (np. ubranka na 2 latka, gdy nasza Córeczka miała 3 tygodnie) mówiliśmy że nie potrzebujemy. Na roczek poprosiliśmy o to by dziadkowie dołożyli się do wspólnego większego prezentu. Oczywiście pojawiły się jakieś mniejsze zabawki, ale to już nie takiego kalibru 😉