Dziś kolejny krok do tego by porządek nie był stanem przejściowym. Zastanawiasz się, co zrobić by nie mieć zagraconego mieszkania, pełnego dużej ilości niepotrzebnych rzeczy? Trzymaj się zasady jeden za jeden.
Sprawa jest bardzo prosta i pewnie nie jeden raz o niej słyszałaś i nie jeden raz stosowałaś. A to właśnie ona zapewni życie wolne od bałaganu.
Każde mieszkanie czy dom, choćby największe, ma limit miejsca. Wszystkie rzeczy materialne, które nieustannie kupujemy, nam to miejsce pochłaniają. Jest ich coraz więcej i więcej, aż w końcu brakuje na nie przestrzeni i toniemy w bałaganie.
Dlatego musimy wprowadzić wymianę rzeczy, by utrzymać porządek i zachować równowagę w naszej przestrzeni. Gdy kupujemy nową rzecz pozbywamy się starej o takim samym zastosowaniu. Jedna nowa rzecz za jedną starą. Proste prawda?
Trochę przykładów z życia:
Kupujesz nowe kozaki, bo poprzednie już są niemodne albo się zniszczyły? Nie zostawiaj ich, “bo się przydadzą, będą na gorszą pogodę”. W końcu po to kupiłaś nowe, by ich używać i zasługujesz na to by codziennie korzystać z tego co najlepsze. Starych nie używasz, więc nie chcesz, by w domu zajmowały miejsce rzeczy niepotrzebne i byle jakie.
Podobnie z innymi rzeczami. Kupujesz nową pościel? Wyrzuć starą ze spranymi kolorami. Nowy kosmetyk? Pozbądź się innego (np. oddaj mamie czy koleżance). Dziecko dostało nową zabawkę? Zdecydujcie razem, której już nie chce. Nowe książki? I tu mnie macie 🙂 Zawsze marzyła mi się duża biblioteczka, najlepiej taka na całą ścianę. W związku z tym mam zakorzeniony opór przed wydawaniem książek. Ale ostatnio tempo w jakim przybywają jest ogromne, miejsca brak, więc dojrzewa we mnie myśl o tym, że część z nich będę musiała komuś podarować lub odsprzedać.
Jak wprowadzić zasadę w życie?
Jeśli na Waszych półkach wszystko się mieści, a ilość rzeczy jest odpowiednia i problem braku miejsca Was nie dotyczy, to pamiętajcie o zasadzie jeden za jeden przy każdych zakupach. Z jednymi przedmiotami pewnie pójdzie Wam gładko, z innymi gorzej (jak u mnie z książkami) i wtedy dajcie sobie czas na pogodzenie się z tą myślą. Jednak zawsze miejcie ją z tyłu głowy 🙂
Jeśli brakuje Wam miejsca, to najpierw czeka Was ciężka praca selekcji rzeczy na potrzebne i te, z którymi pora się rozstać. Po trudnych rozstaniach, gdy porządek zagości na półkach, nie pozostanie nic innego jak wdrażać zasadę jeden za jeden.
Zasada dobra. Ale jak zauważyłaś, co z książkami? Kocham je i nie potrafię się z nimi rozstać, oprócz przeznaczonych na nie trzech dużych regałów w salonie zalegały w korytarzu, kuchni, sypialni i kilku kartonach w garderobie. Porządkując mieszkanie (min. dzięki Twoim fajnym pomysłom) postanowiłam pozbyć się niektórych książek. Bardzo dokładnie przejrzałam wszystkie i pozbyłam się około 100 pozycji. Wybrałam tylko te, których z całą pewnością nie będę żałować np. kryminały, nie zawsze dobre, które przeczytałam raz i więcej tego nie zrobię. Pozostawiłam tylko te pozycje, które lubię, do których będę wracać i oczywiście pozycje popularno-naukowe typu słowniki, leksykony itp. Początkowo czułam lekkie ukłucie w sercu, ale to minęło. Teraz jestem zadowolona z tego co mi zostało. Książki ułożyłam na półkach zgodnie z „moim kodem” tj. literatura polska, obca (w tym kryminały, powieści przygodowe), dla dzieci, poradniki, biografie itd. Poczułam wielką ulgę, bo w końcu zapanowałam nad moim księgozbiorem. Wszystko mogę znaleźć szybko i bez stresu.
Pozdrawiam serdecznie
Dorota
Ps. Zawsze z wielką radością czytam każdy Twój wpis, Twój blog jest jednym z moich ulubionych.
Zasada świetna, ale są rzeczy, które po prostu jej nie mogą podlegać, np. nawet stosując wiele racjonalnych kryteriów nie da się rozdać wszystkich książek, a potrzebuje się nowych, dlatego warto pomyśleć o sprytnym, zajmującym miejsce mało używane sposobie przechowywania np. półki na książki wysoko, a ciekawie ułożone – tak, że nie przeszkadzają a wręcz urozmaicają wnętrze.
ja jestem typem sentymentalnym… ale się staram i na pewno następnym razem wyrzucę od razu po zakupie nowości 😀
Oj… ogólnie pomysł bardzo fajny, ale… Np. gdy dostanę nowego kwiatka w doniczce, starszego, którego też otrzymałam w prezencie, mam oddać? I z książkami problem. Z ubraniami też, bo ja naprawdę mam osobny, nowy komplet „do szkoły i pracy”… a starego używam przy wyjściu po zakupy.
Dosyć często robię weryfikację rzeczy zbędnych, zniszczonych, ale i tak pewnie sporo można by jeszcze wywalić.
Z książkami miałam duży problem, gdy urodziło się dziecko i dostało później nasz pokój. Zostawiliśmy tylko takie, do których byliśmy bardzo przywiązani, pamiątki, takie, do których lubimy wracać. Część oddaliśmy znajomym i rodzinie, ale całą wielką torbę z Ikea podarowaliśmy do miejskiej biblioteki w Poznaniu. Było tam sporo klasyki, Panie powiedziały, że przydadzą się Polonii na Ukrainie. Polecam i popieram takie akcje!
Ciuchy i inne sprzęty działąjące najpierw próbuję sprzedać przez Tablica.pl, potem dopiero wyrzucam. 🙂
ja się łapie na tym, że mam dni, że wszystko zamienia się w jeden wielki chaos…
są dni, że wszystko mam wręcz pedantycznie posprzątane ;P
Nie umiem znaleźć złotego środka… :/
nie oddam, o nie 😉
„zasługujesz na to by codziennie korzystać z tego co najlepsze”
Bardzo ważne słowa. Ja ma problem z ciuchami. Chomikuję stare na „po domu” bo przy dziecku szybko się człowiek brudzi jak często ulwa. No ale ile można mieć tych po domu? Ja mam niestety całą szafę 🙁 Muszę przemyśleć czy chodząc w powyciąganych rzeczach dobrze się z tym czuję.
A ja wbrew ogromnej miłości do książek nie mam problemu z pozbywaniem się ich 🙂 Chętnie wymieniam na nowe, jeszcze chętniej bym sprzedała. Ale i tak znoszę tyle nowych, że niestety jest ich coraz więcej i nawet moja wielka biblioteczka pęka powoli w szwach 😉
Faktycznie ciężka sprawa z książkami. Dlatego zwracam dużą uwagę na to, jakie kupuję. Staram się być pewna, czy dana książka jest tym, co chcę zatrzymac na dłużej niż jedno przeczytanie. Wolę najpierw książki wypożyczać z bibliotek, od znajomych lub inwestować w wirtualne, dopiero jak mnie coć zaczaruje, kupuję wersję „na półkę” 😉
Uwielbiam Twojego bloga, natknęłam się na niego dopiero tydzień temu, a już zdążyłam przeczytać wszystkie wpisy i muszę przyznać, że niesamowicie zmotywowałaś mnie do działania. Bardzo lubię sprzątać, ale nigdy nie mogę utrzymać porządku dłużej niż 2 dni. Dzięki Tobie cały weekend spędziłam na sprzątaniu i układaniu od 10 rano do 12 w nocy i wcale nie czułam, że nie wypoczęłam w tym czasie. Wręcz przeciwnie, w końcu zrobiłam coś pożytecznego i do dzisiaj czuję się zrelaksowana jak nigdy dotąd. W domu jest czyściutko (oczywiście zostało mi posprzątanie szaf szuflad i innych zakamarków) ale staram się sprzątać na bieżąco i okazało się, że mam więcej czasu dla siebie i dla mojego narzeczonego . Postanowiłam również przemeblować mieszkanko i pobawić się zwoją kreatywnością. Zamówiłam organizer i już nie mogę się doczekać wprowadzenia nowych pomysłów w życie. Dziękuję za to, że jesteś! I codziennie sprawdzam czy masz dla mnie jakieś nowe wskazówki, czy słowa wsparcia (ale no pressure, wiem, że też masz życie :D) !
Też jestem zdania, że nie powinno się zbierać wszystkiego – „bo się przyda”. Ja zawsze wyzbywam się rzeczy, których nie używam – sprzedaje, oddaje lub po prostu wyrzucam…
Właśnie zakochałam się w Twoim blogu. Jakie praktyczne rady i jak tu ładnie. Kobieto, zmotywowałaś mnie do ogarnięcia domu!:)
A ja tak trochę nie w temacie zapytam: masz może jakieś pomysły na przechowywanie pokrywek od garnków? Bo mam ich sporo i tylko wrzucam do szafki i przez to ciągle jest bajzel. A układać nie bardzo się da. Suszarka do naczyń też się średnio zmieści. Jakieś rady? 🙂
Nie trzymam wszystkiego, nie mam z tym problemu już od kilku lat. I jest to całkiem świetne uczucie!
Aniu, jestes milion razy lepsza od Perfekcyjnej!!!
Właśnie w ten sposób ograniczyłam lata temu swoje kosmetyki. Miałam całą kolekcję szminek i błyszczyków – postanowiłam, że każdy kolejny zakup = dwóm zużyciom. I w ten sposób sukcesywnie pozbywałam się „staroci” 🙂 Sztuka, po sztuce. Dwie do kosza, jedna nowa.
Ja wyeliminowałam – w granicach oczywiście rozsądku – powierzchnie płaskie w domu, mam minimalną ilość kurzących się półeczek oraz minimalną ilość tzw. durnostojek – czyli ładnych bibelotów, ale strasznie kurzących się, które trzeba sprzątać.