Długo biłam się z myślami, czy pisać ten wpis, czy poczekać z nim do momentu, gdy dom będzie nasz. Jednak nie jestem w stanie dłużej tego ukrywać. Nie umiem w brak szczerości. Tym bardziej, że wiele z Was jest tu od lat i wie, że moim największym marzeniem była budowa domu.
O tym, jak nam na tej budowie idzie, pisałam Wam w lipcu. Gdy patrzę na to z perspektywy czasu, to każdy kolejny ruch kończył się ostrzeżeniem „Uwaga, zastanów się!”. W końcu postanowiliśmy tych znaków posłuchać. Nigdy nie brałam pod uwagę kupna gotowego domu, a im więcej takich ofert oglądałam, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że za dużo musielibyśmy zmienić, żeby dopasować dom do nas. Budowa była jedyną opcją, którą wchodziła w grę.
Aż pewnego dnia, podczas mycia zębów naszła mnie myśl: „Kupmy dom, który wynajmujemy. To rozwiąże wszystkie problemy związane z brakiem naszego miejsca”. Druga myśl: „Powiem Sebkowi, a on na pewno uzna, że to głupi pomysł. Przecież rozmawialiśmy o tym milion razy”. Powiedziałam mu, a on na to: „Tak zróbmy!”.
Pod koniec października podpisaliśmy umowę przedwstępną. Minie jeszcze kilka miesięcy, zanim dom będzie w stu procentach nasz. Ale już tu mieszkamy i w sumie to jesteśmy u siebie. Ciągle jeszcze nie dowierzam, że to się dzieje.
Początek tej historii
Kiedy dwa lata temu zaczęliśmy szukać nowego domu do wynajęcia w górach, to wolny był tylko ten. Jak zobaczyłam zdjęcia, to pomyślałam, że nigdy nie zamieszkam w takich kolorach. Postanowiliśmy go jednak obejrzeć na żywo. Rozkład pomieszczeń był dość bliski temu, jaki chcieliśmy mieć w naszym wymarzonym domu, więc uznaliśmy, że to będzie idealny sprawdzian – etap przejściowy, w którym jakoś przetrwamy. Przy okazji poznamy górskie okolice z innej strony i w sumie to lubimy zmiany, więc niech się dzieje!
Niektórym członkom naszej rodziny dom bardzo się spodobał i wręcz namawiali nas na zakup. My jednak wiedzieliśmy, że w takiej cenie możemy wybudować dokładnie taki dom, jaki chcemy. I nie jest tak, że nie da się go przerobić, ale liczba zmian sprawiała, że woleliśmy budować od zera.
Nie planowaliśmy wprowadzać tu wnętrzarskich modyfikacji, ciągle przyświecały nam słowa „jakoś przetrwać”. Na maksa skupialiśmy się na załatwianiu spraw z architektką. A im mocniej cisnęliśmy, tym więcej przeszkód pojawiało się na naszej drodze. Później zaliczyłam wybuch ciążowej potrzeby wicia gniazda i wprowadzenia pierwszych większych zmian. Odmalowaliśmy sypialnię (tutaj możecie zobaczyć metamorfozę). To nas pchnęło do tego, by pójść za ciosem i zrobić więcej, nawet jeśli mielibyśmy mieszkać tu tylko kilka miesięcy.
Mój rozwój w projektowaniu wnętrz sprawił też, że odkryłam w tym domu większy potencjał. Zmiany w salonie spowodowały, że naprawdę zaczęliśmy się tu dobrze czuć. Do tego zwyczajnie przyjemnie nam się tu mieszka. Mamy przyjaznych sąsiadów, wszędzie blisko, choć wydaje się, że mieszkamy na odludziu. Być może to wszystko sprawiło, że naszła mnie myśl o zakupie, choć jeszcze kilka minut wcześniej na hasło „kupcie ten dom”, bym ugryzła :D. Im bardziej oswajałam się z myślą, że on może być nasz, tym bardziej rozkwitała moja miłość do tego miejsca. Znam wszystkie wady, znam zalety i biorę je z pełną świadomością.
Tak naprawdę jedyna „trudność”, która nam się tu pojawia, to oczekiwanie. Cała reszta spraw układała się po naszej myśli w idealnym momencie. Sama czasem nie wierzę, że tak wszystko nam się zgrało. A z moją niecierpliwością to nic dziwnego, że każde oczekiwanie mi się dłuży 🙂
Co dalej?
Z perspektywy czasu mam silne poczucie, że los nas dosłownie pchnął w to miejsce, a ten jeden podszept intuicji rozpoczął wielką machinę zmian, no i oczywiście mój kochany mąż, bo gdyby wtedy powiedział, że to głupi pomysł, to by tego wszystkiego nie było. „Zróbmy to, zanim dotrze do nas, że to bez sensu” – to zdecydowanie nasze hasło (jak się przeprowadzaliśmy w góry, również nam towarzyszyło).
Nadal mamy kilka pomieszczeń w domu, które czekają na małą metamorfozę. Tych zmian dokonalibyśmy, nawet jeśli nie zamierzalibyśmy kupować tego domu. A jak już kupimy, to wtedy wjedzie cięższy sprzęt, burzenie ścian i stawianie ich od nowa. Czekam na to, ale tak naprawdę to pierwszy raz od dawna cieszę się po prostu tym, co jest, nie czekając na ten magiczny punkt, który brzmi „wymarzony dom” 🙂
No i ekstra. I jednak marzenia się spełniają. Super kochana. Cieszę się. My z mężem tak mieszkanie kupiliśmy. 😀 Życzę dokończenia formalności i żeby już święta były już formalnie na swoim. I synka roczek. Mój syn z tego samego roku. 😀 Blog czytam nawet wcześniejsze posty. Pozdrawiam Emilia B.
Dziękuję pięknie! Wiemy już, że formalności dowieziemy w 2022, także największy „problem” to czas. Ale widocznie potrzebuję jeszcze trochę poćwiczyć cierpliwość i oczekiwanie w zaufaniu :).
Piękna historia 🥰
Niech uklada się wszystko juz po waszej mysli 😊😉
Dziękuję Julito 🙂
Fantastyczna wiadomość. Gratuluję. Własne gniazdko sprawia najwięcej radości a jeżeli jest to miejsce które już znamy i od dawna oswajamy to tym bardziej można się cieszyć że nareszcie w pełni jest nasze.
Dziękuję! Myślę, że największy plus to właśnie to, że je znamy i wiemy jak się tu mieszka. A reszta przyjdzie z czasem.
Tak coś czułam, że to będzie Wasz dom na stałe. Gratulacje
Dziękuję! 🙂
Eh…pewnie nie pamiętasz…kiedyś pisałam na insta czy kupujecie ten dom?coś takiego…już nie pamiętam😜a teraz proszę!!!! Bardzo się cieszę i gratuluję. Dojrzała miłość która przyszła z czasem….bywa że los sam wskazuje nam drogę. Bardzo Wam gratuluję!
Pamiętam, że dostawałam takie pytania, jeszcze na etapie, gdy byłam bardzo na nie i na etapie zwątpienia w ten pomysł 😀 Dziękuję pięknie za gratulacje 🙂
Piękna historia!
Niech Wam się wiedzie 🙂
Też kupiliśmy dom z hasłem „zrobmy to zanim dotrze do nas że to bez sensu „. Nasz się buduje 🙂
Gratulacje i powodzenia 🙂
Ale super! Gratulacje również dla Was <3
Super! Niech wam się dobrze mieszka w nowym waszym gniazdku. Czego więcej potrzeba nam do szczęścia jak swojego miejsca?
Dziękuję! No tak myślę, że nam do pełnego szczęścia to właśnie brakowało takiego poczucia, że mamy swoje miejsce 🙂
„Nie jestem jednak w stanie tego skrywać. Nie umiem w brak szczerości.”
Raczej nie umiesz w prywatność.
Izo, widocznie moja granica szczerość-prywatność biegnie w innym miejscu niż Twoja 🙂
Cieszę się bardzo ☺️ jakbym sama kupiła. Gratuluję, mój mąż często mówi: jeśli czegoś pragniesz, głośno poproś, wszechświat na pewno usłyszy. ☺️☺️☺️☺️
Lubię tu zaglądać.
Dziękuję Ci pięknie 🙂 Tak myślę, że wszechświat miał na to wszystko lepszy pomysł niż my. Czasem wystarczy tylko zaufać i po prostu popłynąć na tym, co przynosi los 🙂
Zawsze trzeba słuchać swojej intuicji, ona się nie myli! Brawo i gratulacje!
Dziękuję pięknie! Póki co się na intuicji nie zawiodłam 🙂